Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wyszedłem z łazienki ubierając się w dres oraz jeden z moich swetrów. Od razu zszedłem na dół i całując lekko Prim, gdy ją mijałem, przeszedłem od razu do kominka by wrzucić kilka kawałków drewna i czym prędzej je podpalić. Im szybciej dom się nagrzeje, tym lepiej dla nas, a w szczególności dla mojej ukochanej.
- Możesz wstawić czajnik z wodą, zaraz możemy zrobić ciepłej herbaty... A gdy tylko się rozpali w kominku to będzie cieplutko - zapewniłem moje maleństwo, kiedy odsunąłem się już od paleniska.
Offline
- Już wstawiłam, Ridd - odparłam rozbawiona i zachichotalam, obserwując mojego krzątające go się po dni wilczku. Chciał zrobić wsztsko aby jak najszybciej rozgrzać wnętrze domu i nie pozwolić mi zmarznąć. Był taki kochany.
Usiedliśmy potem na kanapie, gdzie mój wilczek okrył mnie kocem po ramionach i rozmawialiśmy sobie o tym, co działo się na spotkaniu u jego rodziców i w sumie potem już o wielu innych tematach. Nieważne o czym rozmawialiśmy, grunt że byliśmy we dwoje. No a potem... Tak jakoś zeszło znów na to, czego nie dało się zrobić u jego rodziców, a co mogliśmy teraz, gdy już byliśmy u niego. I zgodnie uznaliśmy, że mamy ochotę na seks, więc przenieśliśmy się do sypialnii.
Czas mijał jak szalony. Nigdy nie czułam się aż tak wyrwana z przestrzeni. Miałam wrażenie, że sobą stała się jakaś krótsza, jakby ktoś zabrał jej dwie czy trzy godziny z całego dnia i ukrył gdzieś bardzo głęboko, tak aby wzyztscy zapomnieli, że kiedyś dzień był dłuższy... Zanim się obejrzałam, już byliśmy 3 dni przed Dniem Wielkiego Wilka. Rodzice dali mi wolne, twierdząc że w ostatnich dniach przepracowałam za dużo godzin i wysłali mnie do Riddicka. W sumie coraz zesciej tak robili u mojego wilczka nie byłam w stanie robić za dużo – sprzątałam u niego, gotowałam coś i chodziłam na spacer, a kiedy wracał z pracy rozmawialiśmy siedząc na kanapie, albo przed domem, łapiąc ostatnie promienie słoneczne.
I dziś dokładnie tak zrobiłam. I teraz siedzieliśmy przed domem, ale nie rozmaiwlismy, po prostu siedzieliśmy w ciszy, z domu leciała jakąś spokojna muzyka, drzwi były otwarte więc dobrze ją słyszeliśmy. Kowalami się na boki z przymkniętymi oczami, trącając co raz ramieniem ramię Riddicka. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Jestem dziś taka spokojna, nie mam pojęcia skąd to błogie uczucie, ale jest bardzo pojemne. Hmm... Może jestem otępiona przez ciśnienie? - odezwałam się szeptem, bo głośniej nie było trzeba. Poza tym nie mówiliśmy nic tak długo, że gdybym powiedziała coś głośniej to pewnie podrażniła bym jemu i sobie uszy.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, uchylając nieco powieki by móc spojrzeć na moją dziewczynkę. Naprawdę czuć było niemal od niej spokój, wszystkie mięśnie miała rozluźnione i nawet jej serduszko biło w łagodnym rytmie.
- Jest bardzo ciepło... Szum oceanu z oddali na pewno działa kojąco - wyliczałem nieco zachrypniętym głosem. - Jesteśmy razem, przed domem... Sam czuję się spokojny, wyciszony - przyznałem z lekkim uśmiechem, opierając głowę na ramieniu Prim.
Choć u mnie mogło być to niemal instynktowne wyciszenie. Kilka dni po pełni, chwilę przed bardzo ważnym świętem... Wszystko składało się w całość, dziś był dzień medytacji, wyciszenia, który przygotowywał mnie oraz mojego wilka, na oddanie czci Wielkiemu.
Offline
- Pewnie masz rację - odparłam ckchodko, dopiero po chwili. - Ale bardzo mi się podoba ta atmosfera. Gorące dni i tylko ten lekki powiew wiatru od wody. - Wzięłam głęboki oddech, uśmiechając się delikatnie.
Unioslam też dłoń i wsunelam palce we włosy Riddicka. Wyprostowalam się też nieco, aby było mu wygodniej opierać się o mie, zerkając na niego kątem oka. Faktycznie nie tylko ja byłam dziś spokojna, ale zdążyłam już zauważyć, że Ridd taki jest po pełni. Bardzo wiciszony, często też zasmucony, jakby wilk w nim rozpaczał, że nie mógł się uwolnić gdy był w pełni sił.
Dziś jednak oboje byliśmy szczęśliwi. Wyciszeni i spokojni. To było po prostu takie uczucie jakie mogłoby mnie ogarniać co wieczór.
Offline
- To zdecydowanie miła odmiana po zimie - parsknąłem cicho. Chwilę milczałem jeszcze, pozwalając sobie cicho mruczeć na miły dotyk Prim w moich włosach. Przeczesywała je czule, a ja poczułem się niemal jak wilczek, którego głaszcze za uchem.
- W dodatku niedługo Dzień Wielkiego Wilka - dodałem w końcu, po dłuższej chwili. - Czuję... podświadomą potrzebę wyciszenia się. Zbierania sił oraz medytacji... To ważny czas zjednoczenia moich dwóch natur - wyjaśniłem, doskonale wiedząc, że Primrose uwielbia słuchać o wszystkim co związane z moim światem, moją naturą. Ostatnio także zacząłem jej przed snem opowiadać legendy o Wielkim Wilku, które sam namiętnie poznawałem, kiedy byłem mały.
Offline
- Jeśli potrzebujesz wyciszenia, to możemy to robić razem - zapewnilam go, mówiąc wciąż cichutko. - Może to ty na mnie wplywasz? - zapytałam, wracając do moich wcześniejszych rozmyślań. - Widzę że jesteś taki spokojny i też zaczynam to od ciebie przejmować - ciągnęłam dalej z lekkim rozbawieniem. - Może jutro pójdziemy na jakiś długi spacer, albo położymy się gdzieś niedaleko na trawie i pooezymy na słońcu w ciszy... - zamruczałem z zadowoleniem na tą myśl.
Offline
Uśmiechnałem się szczerze, kiwając głową na ten pomysł.
- Z przyjemnością, Prim - zgodziłem się. - I raczej poleżmy. Spacer by nas zmęczył w którymś momencie, a teraz, przed świętowaniem, lepiej oszczędzać energię - przyznałem. - No wiesz. Tańce, hulance i tradycyjne "szukanie świetlików" dla serc. Wszystko to wymaga duuużo energii... Musimy oboje dobrze się oczyścić i przygotować na obchody święta - przyznałem. - A więc jutro poleżymy na trawie - podsumowałem chichocząc.
Offline
- Więc niech tak bardziej - potwierdziłam, tym samym w pełni zgadzając się z jego decyzja. - Wygrzejemy się w słońcu. Tak bardzo tęskniłam za rozpalającym spore promieniami słonecznymi... - jęknęłam cicho. - Zima jest potrzebna, ale gdyby była trochę delikatniejsza... - dodałam swoim marudnym tonem. - Dobrze, że przez większą część roku jest w miarę ciepło...
Offline
Zaśmiałem się cicho, kręcąc lekko głową i unosząc ja z delikatnego ramienia Prim.
- Nie myśl już o zimie, ciesz się z nadchodzącego lata! - oświadczyłem z zadowolenie, głaszcząc ją po dłoni własną dłonią. - No wiesz, nie musisz się już bać, że zmarzniesz, że możesz nosić już letnią garderobę więc dosłownie ci lżej... to błogie uczucie spokoju wisi w powietrzu aż miło...
Offline
- Masz zupełną rację. - Pokiwałam głową. - Muszę pochować wszystkie kozaki, szaliki, rękawiczki i ciepłe kurtki - stwoerdziłam. - Zrobię to jak wrogie do domu po Dniu Wielkiego Wilka - stwierdziłam. - Cieszę się wiosną, cieszę się, że już prawie jest lato - zapewnilam go. - Hmm... Właśnie, jeśli chodzi o ubrania, to jak się ubrać na obchody dnia Wielkiego Wilka? - spytałam. - Mogę zalozyc wsyztsko? - dopytywałam zaciekawiona. Dla niego to było zapewne oczywiste, a dla mnie cały zaś niezwykle nowe, pomimo że spędzaliśmy z Riddem stopniowo coraz więcej czasu razem.
Offline
- Tak - przytaknąłem spokojnie. - Ubierz się najwygodniej, jak się da - dodałem jeszcze. - Byś się czuła swobodnie i żebyś nie zmarzła kiedy zajdzie słońce. W lesie może nie wieje tak mocno, jednak wiesz, że jest tam zawsze trochę chłodniej - zauważyłem uśmiechając się lekko. - To ważne, żebyś się czuła po prostu dobrze - podsumowałem z miękkim uśmiechem.
Offline
Pokiwałam głową, w pełni rozumiejąc.
- Okej, to super - przytaknęłam, przygryzając wargę w zastanowieniu. - Nie będę musiała biegać już do domu po nic - wyjaśniłam z rozbawieniem. - Bo przez chwilę już nad tym się zastanawiałam - dodałam i teraz to ja oparłam się o ramie Ridda, wtulając się w jego ciało. - Teraz się trochę podekscytowałam i rozbudziłam - stwierdziłam. - Myślą o moim pierwszym Dniu Wielkiego Wilka.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze, zadowolony że tak bardzo spodobał jej się pomysł odnośnie mojego ważnego dnia.
- Czuję, że bardzo ci się spodoba - przyznałem szczerze. - Tyle pozytywnej energii, szczęśliwych wilków, tańców i wielkie ognisko. To doznanie naprawdę magiczne - westchnąłem, wspominając ostatnie swoje święto. - A teraz, gdy jesteś u mojego boku? Nawet nie umiem sobie wyobrazić, że może być jeszcze lepsze.
Offline
Siedzieliśmy jeszcze przez dłuższy czas na zewnątrz. Wtuliłam się w wilka po jakimś czasie, bo zorbilo się chłodno, gdy słońce całkowicie zaszło. No i chłodny wiatr od morza powodował że moje ciało pokrywało się gęsią skórka. Wróciliśmy do domu Ridda i zasnęliśmy dosyć czybko i głęboko. Ten spokój był obezwładniający.
Następnego dnia faktycznie większość dnia przrleżelismy na trawie, na polanie kawałek od domu. Wzięliśmy nawet trochę jedzenia na wynos,aby coś tam przrkąsić, oraz lemoniadę w butelce.
- Takie lenistwo jest aż niezdrowe - stwoerdziłam z zamkniętymi oczami. Ja wylegiwalam się na brzuchu, a Ridd leżał tuż obok mnie na plecach. - Będę musiala to jakoś odpracować. Potrzebuje moralnego kopa, a ty mnie tylko chcesz rozpieszczać - wytknęłam mu, śmiejąc się cichutko.
Offline
- Nie ma mowy o żadnych kopach - oświadczyłem z przekonaniem nawet nie uchylając powiek. - Od rana widzę tylko twój uśmiech, kiedy odpoczywasz od obowiązków, od obaw od przejmowania się. Twoi rodzice z chęcią cię puszczają do mnie, bo wiedzą że zadbam o ich córkę i przy mnie odpocznie w stu procentach - dodałem z lekkim uśmiechem. - W pełni założyłaś na lenistwo i nie ma sensu byś się za nie samą siebie karała - podsumowałem.
Offline
Jęknęłam przeciągle, trochę mi się nie podobało to, że Ridd aż tak mnie strofował. Wcześniej tego nie robił, prosił tylko. A teraz był niemal jak moi rodzice, którzy kontrolowali mnie na tyle, bym nie mogła Ziębice wszytskoego, co sobie zaplanowałam, tylko dlatego, E to niby za dużo. Ale przecież skoro miałam na coś siłę, to raczej nie było to "za dużo".
- Jesteś okropny - powedziałam że śmiechem, przekręcając głowę w jego stronę. Oparłam policzek na dłoniach i uchylilam piosenki. Twarz miał oświetloną promieniami słonecznymi, a oczy lekko się zaciskały, zapewne słońce go trochę raziło, nawet przez zamknięte powieki.
Offline
- Jestem w końcu wielkim i potwornym wilkołakiem - przytaknąłem spokojnie na jej słowa. - A w dodatku jesteś moją miłością i wszystko czego pragnę to twojego dobra, to oczywiste, że jestem okropny - uśmiechnąłem się pod koniec, uchylając lekko jedną powiekę. - Bardzo cię kocham, Prim i wiem, że wiele chcesz dźwigać. Ale im więcej dźwigasz na swoich barkach, tym więcej odpoczynku potrzebujesz, by się zregenerować - oświadczyłem.
Offline
- Ja chyba jeszcze długo nie będę widziała tej zależności, okropny wilku - mruknęłam z plogim uśmiechem, utrzymując z nim kontakt wzrokowym. - Jesteś okropnie zakochanym wilkiem i pewnie bardzo dobrze, że mnie tak pilnujesz. Bo masz rację że tego potrzebuję, po prostu... Ciało nie zgadza się z moim umysłem. Dobrze mi, ale myślami jestem już przy planie zajęć po Dniu Wielkiego Wilka - wyznałam. - I nie umiem tych myśli powstrzymać czy odgonić.
Offline
Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową szczerze rozbawiony zachowaniem Primrose.
- Postaram się jakoś zająć twoje myśli - podsumowałem, unosząc się z westchnieniem. Rozciągnąłem się, przeciągnąłem się i w końcu zacząłem zdejmować koszulkę. - Chodź, pobawisz się ze mną i się rozruszasz - uznałem rozbawiony. - Ciało będzie zmęczone, umysł zajęty i będziesz dobrze spać w nocy - podsumowałem ze śmiechem, rozpinając pasek jeansów.
Offline
Poczułam uciśnięcie w brzuchu, zerkając na jego dłonie, które sprawnie rozpięły pasek w spodniach. Przełknęłam głośniej ślinę, a serce wbrew mojej woli zatrzepotało szybko.
- Riddick... - wymamrotałam, łapiąc głośniej powietrze.
Offline