Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Ojciec uśmiechnął się od razu trzy razy łagodniej na słuch słodkiego głosu Primrose, doskonale wiedziałem - bo mi mówił - że dawno nie widział tak delikatnego i niewinnego stworzenia jak Prim i bym dbał o nią najlepiej jak potrafię (oczywiście co do tej niewinności...).
- To ja się cieszę, że przyjęliście zaproszenie do nas - odparł kiwając głową i cofnął się, pozwalając nam wejść do wnętrza domu. Pogłaskałem kciukiem dłoń Prim by się nie bała i wchodziła pierwsza spokojnie do przestronnego domu.
- Przyszliśmy jeszcze póki młode są na szkoleniu, by uniknąć krzyków od pierwszych kroków - wyjaśniłem, pomagając zdjąć płaszcz Prim.
- Bardzo mądrze synu - parsknął ojciec, ruszając w stronę kanapy, ale zerkając przez drzwi do kuchni, gdzie przenie krzątała się mama. - Matka już dawno tak długo nie poświęcała się gotowaniu, więc kolacja będzie naprawdę niesamowita - zdradził sekret, mrugając do nas, na co sam zachichotałem.
- Pewnie chce jak najlepiej powita gościa w swoich progach - zauważyłem, prowadząc nas za ojcem na kanapę.
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie, rozglądając się subtelnie po pomieszczeniach. Było przestronnie, a za razem calkiem przytulnie. Podobało mi się. Dom, który budował już Riddick będzie podobny...? Też taki ciepły?
- O rany, to bardzo mile. Na pewno jedzenie będzie przepyszne - powedziałam z pewnością w głosie, po czym nachylilam się bardziej do Ridda. - Powinniśmy się chyba przywitać z twoją mamą w takim razie - szepnęłam do niego, nieco niepewnie.
Offline
- Zgadza się skarbie - przytaknąłem i kiwnąłem do taty głową. Ruszyłem wraz z moją Primrose do kuchni, gdzie moja mama skakała między jednym końcem blatu na drugi. Była to energiczna wilczyca, której energię było widać nawet w ciemnych włosach które choć związane w koku. Miała na sobie lekkie, swobodne ubranie w kolorach zieleni, a jej pełna ciepła i miłości aura emanowała ze zdwojoną siłą.
- Dzień dobry mamo - powiedziałem miękko, na co odwróciła się niemal w podskoku. - Przyszliśmy już...
- O! Moja mała Primrose! - zachwyciła się, podchodząc do nas pośpiesznie z ekscytacją i ściskając serdecznie moją czarodziejkę. - Pięknie wyglądasz, nie jest ci za zimno? Riddick wspominał, że szybko marzniesz, jeśli chcesz mogę ci zaraz poda ć gorących ziół - zaproponowała mówiąc wszystko bardzo szybko, ale i bardzo serdecznie.
Offline
Ucieszyłam się na widok wilczycy, ale ona na mój chyba jeszcze bardziej. Uśmiechnęłam się szeroko, odwzajemniając delikatnie jej uścisk.
- Dzień dobry, bardzo miło mi panią widzieć - zaczęłam od tego, przyglądając się jej ciepłej i radosnej twarzy. Rodzice Ridda to były naprawdę dobre isteoty, nie dało się tego ukryć, a skoro wychował go ktoś tak dobry, to nie dziś że sama miał w sobie tyle tej dobroci. - Szczerze powiedziawszy to trochę zmarzłam, bo niestety szybko marznę, tak jak wspominał Ridd - przytaknęłam. - Z chęcią napije się ziół i może przy okazji też trochę pani pomogę? - zerknelam na Ridda. - Co dwie głowy w kuchni to nie jedna - zauważyłam, uśmiechając się.
Offline
Moja mama zaśmiała się serdecznie, zapraszając Primrose do swojej kuchni i zaraz wstawiając wodę na ziółka. Ja za to wróciłem do ojca do salonu. Po kilkunastu minutach kiedy moja ukochana świetnie dogadywała się z Prim (aż się boję tego o czym te dwie mogły gawędzić, moja mama jest z natury bardzo bezpośrednia, więc mogła szybko złapać język z Prim... chyba).
Po kilkunastu minutach do domu wpadły dzieciaki, pierwsza Clara, a zaraz za nią, nieco wolniej Dagger, który stanął w drzwiach. Zza jego ramienia, niepewnie wyglądała blond czupryna włosów jakiegoś chudego chłopca.
- Tato, Tato! - zaczęła krzyczeć Clara. - Czy Jeremy może zostać z nami na kolacje! Bawiliśmy się po treningu i powiedział, że może jeszcze zostać! - zaczęła z ekscytacją, a Dagger nadal z progu zaczął jęczeć, że bardzo bardzo proszą. Główny zainteresowany, ich przyjaciel Jeremy, ten czarodziej, stał jednak nieco przestraszony i zaciekawiony całą sytuacją.
Offline
- Tak, tak, idź już, mała. I zawołaj mojego męża żeby do mnie tu szybko przyszedł. Zaraz wszystko wyniesieniemy na stół - zapewnilam mnie ponownie wilczyca, bo z początku chciałam pomagać jej do końca ale w teraz już niemal wyrzucała mnie z kuchni więc uśmiechnęłam się, kiwnelam głową, wytarlam dłonie w ściereczkę i poszłam do całej reszty.
- Cześć Clara - przywitałam się z dziewczynką, widząc ją jako pierwszą. Hej, Dagger - dodałam zauważając też chłopca, ale razem z nim stal też inny chłopiec. Czarodziej. Kiwnelam mu głową, gdy zatrzymałam się obok Ridda. - Pana żona prosi aby pan poszedł do kuchni - przekazałam wiadomość, patrząc na tate Riddicka i bliźniaków.
Offline
- Skoro serce woła, nie sposób odmówić - parsknął tata i wstał z kanapy, głaszcząc córeczkę po drodze po głowie. Zaraz jednak dzieciarnia skupiła się na zdejmowaniu butów oraz płaszczy. Uśmiechnąłem się na widok Primrose i pocałowałem ją lekko w skorń, niemal odruchowo.
- Cześć Prim - ucieszył się Dagger, jako pierwszy podchodząc do nas. - Super, że przyszłaś dziś do nas - dodał z uśmiechem, a zaraz dołączyła też Clara.
- Zostajesz na noc? Czy po kolacji już wracacie do siebie? - zapytała, patrząc to na mnie, to na moje serce. Widziałem pod jej okiem nieznacznie obtarcie, prawdopodobnie po treningu.
- Spokojnie Clara, powiemy pewnie po kolacji, wygodnie będzie przenocować już tutaj, ale zobaczymy - uznałem, a potem wzrok skierowałem na chudziutkiego, blond czarodzieja.
- Dzień dobry, panie Riddick - zaczął niepewnie, a potem zerknął na Primrose. - Dzień dobry pani... Jestem Jeremy, przyjaźnię się z Daggerem i Clarettą....
- Heeeeej! Nie spinaj się tak! - zaśmiała się Clara, przerywając chłopcu.
Offline
Zerknelam na małą wilczyce, a potem na małego czarodzieja.
- Clara zdecydowanie ma rację, chyba nie ma co się spinać. A waszą mama zrobiła tyle jedzenia że pół miasta by się tym najadło - stwierdziłam, spoglądając na Ridda pytająco. Bo chyba nikt nie miałby nic przeciwko, gdyby chłopiec zjadł z nami. No ale nie ja tu byłam domownikiem aby się rządzić. W sumie Riddick od dłuższego czasu też, ale myślę że zdecydowanie więcej miał do powiedzenia w tej sprawie.
Offline
- Jeremy jest swój chłopak, często tu zagląda - wyjaśniłem Primrose i uśmiechnąłem się do czarodzieja. - To Prim, moje serce. Mieszka w mieście wraz z rodziną, a tak się złożyło, że właśnie mieliśmy siadać do wspólnej kolacji - wyjaśniłem spokojnie, a Jeremy pokiwał głową ze zrozumieniem. Spojrzał nieco zagubiony na Daggera, który uśmiechnął się spokojnie. To widocznie uspokoiło czarodzieja.
- Chodźcie! Idziemy umyć ręce!
- Bardzo dobrze dzieciarnia - parsknąłem, patrząc jak w trójkę biegną do łazienki. - Ileż to ma energii...
Offline
Wzruszyłam lekko ramionami.
- I dobrze - stwoerdziłam. - Energia jest bardzo ważna. No i ożywiają dom, a to miłe. Mieszkanie w domu, który naprawdę żyje - siwerdziłem, muskając wargami jego policzek.
Poszliśmy pomoc z Riddem przynieść jedzenie w dużych półmiskach na stół, a dzieciaki przyniosły sztućce, talerze i szklanki. Było przy tym trochę zamieszania. Nagle ten przestronny dom wydawał się przez chwilę nieco zaciasng na to całe towarzystwo, które się w nim zebrało.
Offline
Gdy usiedliśmy wszyscy razem do stołu, w końcu zrobiło się nieco spokojniej. Na początku rozmowy toczyły się wyłącznie wokół jedzenia, potem jednak dzieciaki przejęły prym w rozmowie i opowiadały o szkoleniach, potem o tym jak bawiły się z magią Jeremiego, ale koniec końców musiały mieć szynko do domu.
Potem już rozmowa z nami popłynęła spokojnie, bez zacięć ale i bez przekrzykiwania, choć kiedy mama więcej się nieco napiła piwa, zaczęła od razu głośniej mówić.
Posprzątaliśmy sprawnie po kolacji, siadając jeszcze przez dłuższą chwilę na kanapie i rozmawiając. Dzieciarnia jeszcze się chwilę bawiła, ale potem pobiegli odprowadzić Jeremiego do domu. Rodzice w końcu też mnas zostawili samych sobie, zapewniając, że nas nocleg w moim starym pokoju nie będzie problemem.
Offline
- Czyli już zostaniemy? - szepnęłam, opierając głowę na ramieniu wilka. On objął mnie ciaśniej ramieniem, a ja odetchnęłam, przymykając powieki. - Skoro twoi rodzice mówią że to i tak problem, to chyba nie mamy co się szarpać przez las. Na zewnątrz jest nieprzyjemnie - wymamrotałam. Uśmiechnęłam się zaraz szczerze. - Było bardzo przyjemnie. Uwielbiam twoich rodziców. I twoje rodzeństwo. Jeremy też jest bardzo miły, Dagger ma z nim chyba naprawdę dobry kontakt. A Clara jest żywym srebrem... Masz taką super rodzinę... - Ziewnęłam i zachichotalam krótko. - Wybacz, nie jestem jeszcze aż tak zmęczona, nie wiem skąd to ziewanie - stwierdziłam, zerkając w górę na jego twarz.
Offline
- Zjadłaś całkiem sporo i wypiłaś dwa kubki tych ziółek mojej mamy - zauważyłem rozbawiony, całując ją w czoło. - Cieszę się, że tak ci się podobało. Dzieciaki faktycznie były dziś wyjątkowo ożywione, chyba dzięki Jeremiemu... Rodzice pewnie kończą ją zmywać i zaraz pójdą się przebiec po lesie. Dzieci wrócą też niedługo, gdy odprowadzą czarodzieja... Może póki co chcesz zobaczyć mój pokój? - zaproponowałem, wskazując palcem do góry. - Nie jest niezwykle okazały, raczej dość surowy, ale... nie widziałaś go nigdy w sumie - przyznałem.
Offline
- Zaraz go zobaczymy, nie ucieknie - stwoerdziłam rozbawiona, uśmiechając się do wilka. - A ty byś nie chciał pójść się przebiec razem z rodzicami? - zapytałam, gładząc go po dłoni. - Bo jeśli tak, to wiesz że to żaden problem? - Musnelam wargami jego policzek, posyłając mu radosne spojrzenie. - Teraz nieczęsto masz okazje spędzić więcej czasu z rodzicami, więc nie czuj się ani trochę ograniczony. A ja poczekam - zapewnilam.
Offline
Uśmiechnąłem się czule, dziękując Wielkiemu Wilkowi, za tak cudowną kobietę.
- Jesteś cudowna, Prim - oświadczyłem już na głos, całując ją czule. - Możesz w tym czasie, gdy ja będę biegać pójść się umyć w mojej łazience - zaproponowałem jednak. - Poszukamy w czym mogłabyś się przespać, ty weźmiesz kąpiel tak długą jak chcesz, a ja w tym czasie pobiegam z rodzicami po lesie... - przedstawiłem swój plan.
Offline
Pokręciłam głową z uśmiechem.
- Wiesz że wolę prysznic, nie będę brać długich kąpieli - przypomniałam mu. - Ale ogólnie to dobry plan - zapewnilam. - Może jeszcze pogadam z Clarą albo Daggerem. No i będę mogła się potem przytulić do bardzo szczęśliwego wilka - podsumowalam, tuląc się do niego również w tej chwili. - Pod warunkiem, że wilk też więźnie przynajmniej prysznic. - Parsknelam śmiechem.
Offline
- Wilk zadba o swoją czystość jak tylko wróci z nocnej przebieżki - zgodziłem się rozbawiony, całując Prim w uszko, na co zachichotała. - Chodź, poszukamy ci jakiejś piżamki, a potem pójdę z rodzicami pobiegać - oświadczyłem, wstając z kanapy i z łatwością podnosząc Prim, która pisnęła ze śmiechem zaskoczona. - Może zanieść cię na górę? Mogę cię nosić kiedy tylko chcesz!
Offline
Ujelam jego policzek jedną dłonią i pocałowałam z czułością w usta.
- Wiem, że możesz, ale w tej chwili to zupełnie zbedne, wilczku - zapewnilam go z rozbawieniem na ustach. - Wiesz, że lubię robić dużo rzeczy sama? Na własną rękę? Chodzenie się między innimy zazwyczaj wilcza w te rzeczy - podsumowalam że śmiechem.
Offline
- Oj no dobrze, dobrze... - westchnąłem wywracając oczami ze śmiechem. Ostatecznie mogłem się przecież na to zgodzić, choć miałem wewnętrzną potrzebę wyręczania mojej ukochanej we wszystkim!
Zaprowadziłem Prim na górę, do mojego pokoju. Był tak jak mój obecny domek rybacki, dość prosty i bardzo oszczędny. Duże łóżko, niewielka komoda z ubraniami, zaraz obok niej duże okno, gdzie zrobiłem lata temu mały kącik z poduszkami i kocem, bardziej wygodny. Biurko oraz szafka na książki pełna książek strategicznych, ale także przygodowych i fabularnych. Kilka historycznych, może jedna obyczajowa. Oh no i dywan, kolejna moja wygodnicka fanaberia.
- Nic nadzwyczajnego, ale takie pokoje dużo mówią o wychowaniu wilkołaków - przyznałem. - Pokój Daggera i Claretty wygląda dokładnie tak samo - wyjaśniłem. - Um, poza tym, że u Dagga na parapecie jest dużo roślin, a Clar zdecydowała się na zupełnie surowe wnętrze i nie ma ani dywanu, ani poduszek na parapecie... - dodałem.
Offline
- Ohh... To trochę smutne - wyrwało mi się. Poczerwieniałam delikatnie i popatrzyłam na Ridda. - Znaczy... Ty masz tu jakiś kącik do czytania, Dagger ma rośliny, a Clara...? Co robi w wolnym czasie. Musi przecież jakoś sobie odpoczywać od wszystkiego i wssystkich. Ja zawsze uważałam że pokój to tata nasza oaza. Jest w nim zazwyczaj wszytsko co siedzi nam w głowach. Na ścianach, na platach, czy na półkach. - Uśmiechnęłam się. - Choć u wilków jest najwyraźniej inaczej - wymamrotałam, bawiąc się kosmykami włosów.
Offline