Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 … 12 13 14
Wątek zamknięty
- Tak wiem, dużo nauki - szepnęłam, przymykając oczy. - Ale będzie dobrze. W razie czego... Będziemy myśleli nad innym rozwiązaniem, nad różnymi rozwiązaniami. Może coś nam pozwoli wymyśleć coś lepszego niż teraz mamy - szepnęłam.
Czas zlatywały tak szybko, za szybko. A za moment znów się zatrzyma, a potem będzie się dłużyc i dłużyc w nieskończoność. Choć miałam coś do załatwienia. Teraz musiałam zrobić wszttsko aby Greta mi zaufała na tyle, by pozwolić się wyrwać z domu, a rodzice musieli mi ufać ma tyle, by nie odciąć mnie od siostry, bo coraz bardziej zaczynałam się obawiać, że tak właśnie postąpią, widząc, że moja postawa uległa dużej zmianie i że nie mają na nią już wpływu.
Offline
- Jednym słowem, będzie dobrze - podsumowałem. - Musi być. Poradzimy sobie - zapewniłem sam siebie i Elle przy okazji. Głaskałem dalej moją czarodziejkę, oglądając zza okna na mijające miasto. Tutaj wiosna coraz hojniej powracała, już od pierwszych minut dało się odczuć cieplejszą temperaturę niż w Fortis.
- Wszystko nam się uda Radella, wiesz o tym. Póki kochamy siebie, nie ma rzeczy niemożliwych - wyszeptałem czule.
Offline
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dawno nie mówiłeś do mnie Radella, zabawnie brzmi to w twoich ustach, ale chyba wolę Ella - szepnęłam, muskając wargami jego szyie. - I masz rację, nie ma niemożliwego. Musimy to sobie ciągle powtarzać - szepnęłam zadowoloną, oddychając spokojnie.
Taksówkarz zaśmiał się, na co dosyć szybko się ozywilam i spięłam. Przestałam też mówić, więc czarodziej się zorientował że to chyba przez niego.
- Ależ nie przeszkadzajcie sobie - zapewnił. - To ładne. Mój znajomy mówił mi o wampirze mieszkającym uparcie w naszym mieście. Podobno spotkał go na siłowni. Odkąd wsiedliscie do mojej taksówki zastanawiam się czy to możliwe, że to akurat ten wampir o którym się teraz mówi - wyjaśnił i znów się zaśmiał.
Uśmiechnęłam się szeroko, zerkając zmieszana to na kierowcę, to na Zaffa.
Offline
- Taa, to o mnie. Widzisz kochana, jestem celebrytą - parsknąłem nieco zmęczonym, ale rozbawionym głosem, całując swoją czarodziejkę. - I jeszcze sobie pomieszkam z uporem w tym mieście - dodałem ciszej, uśmiechając się do Elli. - Póki mam ciebie, dam radę nawet z poniżaniem, wiesz o tym - zapewniłem ją czule. - A kiedy skończysz szkołę... wyjedziemy. I zaczniemy życie od nowa. To będzie już mój chyba trzeci raz, więc mam wprawę - dodałem, w ramach choć małego żartu.
Offline
- Ojej - szepnęłam, obejmując go w pasie. - To będzie ostatni raz, obiecuję, naprawdę - szepnęłam ze skruchą i żalem.
Przecież nigdy mi nie zależało na tym, by wszystko w życiu mu się wywracalo... Choć może nie powinnam tak myśleć. Przecież marzyłam o tym, by przyszedł do mnie, by był że mną, by był obok, by mnie już nie zostawiał. I spełniło się... Być może miałam malutki wpływ na wszechświat. Na pewno miałam duży wpływ na jego obecną sytuację.
Choć w mieście nie był już tak starsznie źle postrzegany. Gdy się o czymś mówi, przestaje to być takie odległe i mityczne. Zaff stał się prawdziwy. Nabrał charakteru, twarzy i historii, a to powodowało, że czarodzieje widzieli go jako osobę a nie bezdusznego wampira.
Offline
- W porządku, ostatni raz - przytaknąłem, całując ją leciutko. Potem jednak nie oparłem sie pokusie i znów zagadałem do taksówkarza, czy czytuje moje felietony w gazecie i ucięliśmy całką miłą pogawędkę na ich temat oraz na temat autentyczności wszystkich faktów. Oczywiście przedstawiłem Ellę jako moją miłość o której piszę w niemal każdym z numerów, dla której zdecydowałem się na wydziedziczenie, o czym pisałem w drugim wydanym tekście.
- Szalenie miła istota - przyznałem szczerze, z uśmiechem, kiedy staliśmy już pod budynkiem w którym mieszkała Ella. - Naprawdę je czytają...
Offline
- No widzisz! Mówiłam ci, ale nie chcesz mi wierzyć! - wyknelam mu. - Jesteś niesamowity, piszesz cudownie, tu się nie ma nad czym zastanawiać. Tylko czytać! - Zachichotalam i pocałowałam go. - Pomóż mi zanieść rzeczy do windy i wracaj do taksówki. Odwiezie cię pod dom... Jeszcze sobie z nim na spokojnie pogadasz. Wiem że tego potrzebujesz - szepnęłam z żalem.
Szukał akceptacji nie tylko ode mnie, ale i od całego środowiska w jakim żył. I mi to nie przeszkadzało, to chyba dosyć zupełnie normalne, też chciałam aby dobrze mi się żyło z moimi sąsiadami, bo to oni tworzyli to środowisko. Ja nie wychylałam tak naprawdę nosa dalej bo się bałam. Zaff się nie bał. Wampir z krwi i kości. Najlepszy że wszystkich. I mój.
Offline
- Już ci pomagam, choć, daj obie te torby, przecież wiesz, że dla mnie są leciutkie - zaśmiałem się, odbierając jeden bagaż od Elli, bo głuptasek sama chciała je targać. Weszliśmy do środka, a gdy Ella przywołała windę, przepuściłem ją w drzwiach i sam zaraz stanąłem obok.
- Tak, zdecydowanie potrzebuję pogadać... - westchnąłem. - Nadal czuję się obco, tak naprawdę nie jestem już jawnie krytykowany, jednak... To dziwne uczucie, że wszyscy wokół się na mnie tak nieprzyjemnie patrzą nadal nie odstępuje - przyznałem szczerze.
Offline
Ujelam jego twarz w dłonie i popatrzyłam na niego czułe.
- Wiem kochanie... Też tak czasem miewam. Ale potem myślę o czymś dobrym. Na przykład o tobie - szepnęłam, trącając jego nos swoim nosem. - I gdy tak sobie myślę to robi mi się lepiej. I czuję się pewniej... Wciąż jesteś dumnym wampirem. Masz w sobie to coś. Nie zapominaj - poprosiłam, muskając przelotnie jego wargi swoimi.
Offline
- Wiem. Pewnie nigdy się tego nie wyzbęde. Jestem szlachcicem, jakkolwiek długo będę udawał że to nie prawda to i tak nim jestem. Może już bez bogactwa i nazwiska, czy rezydencji... Ale jestem nim - uśmiechnąłem się i oddałem pocałunek. - Myśl o mnie dalej. Jeśli poprawia ci się humor... to miło mi to słyszeć - przyznałem z uśmiechem..
Offline
Otuliłam go ramionami, przymykając powieki.
- Zaff, tak naprawdę to ja nie mogę myśleć o niczym innym. Dlatego musieliśmy się na dłuższy czas wtedy rozstać... Trudniej było mi się na wszystkim skupić, gdy liczyłam sekundy do kolejnego spotkania. A tak to postawiłam sobie cel, zrobię to wsyztsko i będę cię miała na dłużej, na zdecydowanie dłużej. I ta myśl pchała mnie każdego dnia do przodu... - szepnęłam z bólem w głosie. - Bo gdy... Gdy odeslaleś mnie z rezydencji, ja... Nie umiałam sobie z tym poradzić. Nie umiałam wtać i normalnie funkcjonować. Nie potrafiłam już. Leżałam całe dnie i noce, płacząc albo wpatrując się w sufit. - Odsunęłam się od niego na odległość wyciągniętej ręki. - Nie potrafię o tobie nie myśleć, skarbie mój - szepnęłam czułe, sięgając dłonią do jego twarzy, a on jak zwykle wtulił się w moją dłoń. - Kocham cię bardzo mocno. Cokolwiek usłyszysz, cokolwiek się stanie... Ja cię kocham i nawet wybuch świata tego nie zmieni, wampirku - zapewnilam go i zaśmiałam się krótko. - Nic tego nie zmieni.
Offline
Uśmiechnąłem się czule, cały czas wpatrując się w moją ukochaną.
- Obudziłem w tobie tyle emocji, podczas gdy ty obudziłaś je mnie w ogóle - parsknąłem cicho, odprowadzając ją wzrokiem do wyjścia z windy. Stanęła już na korytarzu ze swoimi walizkami, a ja nadal stałem w windzie. - Też cię bardzo kocham - powiedziałem miękko. - Jutro zadzwonię i wyznaczymy dni w miesiącu by się spotykać. Jeśli z góry je zaplanujemy będziesz spokojniejsza, zgoda? - zaproponowałem.
Offline
- Zgoda - przytaknęłam z bólem serca ale jednak. To było dobre rozwiązanie. Damy radę, poradzimy sobie i koszmary się skończą. Będziemy żyć naszymi marzeniami. Pięknymi i lekkimi. Tymi w których jesteśmy rodziną, w których mamy dom, przyjaznych sąsiadów, pracę i... Nasze małe dziecko. Jakby owoc miłości, wisienka na całym torcie pyszności. Takie maleństwo... I to było już blisko, prawie na wyciągnięcie ręki. Musieliśmy tylko zbudować most do tego marzenia, bo choć było niedaleko, to dzieliła nas ogromną przepaść.
Rozstaliśmy się w spokoju i opanowaniu. Lepiej niż się spodziewałam. Byłam pełna nadziei. Miałam nadzieję, że Zaff też to czuł.
Offline
Strony: Poprzednia 1 … 12 13 14
Wątek zamknięty