Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Skuliłam się, wręcz uczepiajac się jego boku.
- Póki co jest w porządku - zapewnilam, choć miał rację, nie wszystko było takie cudowne i kolorowe. Nawet gdy się nie poruszałam, czułam promieniowanie między nogami. Ale wszystko było do zniesienia, a nawet myślę że do zapomnienia. Bo cała reszta była przyjemna. I dobra. Tak.... To nie mogło być złe. Nie mogło. - Nie odchodź nigdzie ode mnie - szepnęłam wręcz błagalnie. - Po prostu... Chciałabym jeszcze poleżeć... I przyswoić to wszystko - wyjaśniłam otwarcie. - Podobało mi się - oznajmiłam pospiesznie aby nie zinterpretował źle moich wcześniejszych słów. - Chcę jeszcze chwilę spędzić w twoich ramionach... Przyjemnie mi tak.
Offline
- Nie mam nic przeciwko - zapewniłem ją i zsunąłem się nieco, by objąć czule Prim. - Cieszę się, że ci się podobało, zapewniam cię, że za każdym, następnym razem jest tylko coraz lepiej i ciekawiej... No i nie będę tak się bał i wycofywał następnym razem, obiecuję - dodałem jeszcze, przymykając oczy i dokładnie sobie przypominając wszystko co się działo nocą, każde westchnienie i jęk, oraz mruknięcie. Pamiętałem każde pchnięcie, głównie dlatego, że wszystkie uważnie kontrolowałem by nie były za mocne, ale...
Teraz gdy się nad tym zastanawiałem, zrozumiałem, że było idealnie. Tak czy siak, było po prostu idealnie.
Offline
- Wierzę ci - wyszeptałam jedynie na jego słowa.
Pograzylam się w swoich własnych myślach, przypomniana sobie krok po kroku wieczór. I aż znów robiło mi się ciepło na całym ciele, choć sama nie byłam pewna czy wszystko zapamiętałam, czy coś mi nie umknęło, albo... Może na coś zworiclam za małą uwagę? Tego się pewnie nie dowiem, na pewno nie teraz.
Chyba znów zasnęłam, bo nagle straciłam rachubę czasu, a gdy znów otworzyłam oczy, miałam wrażenie że byłam już kompletnie wypoczęta, choć daję słowo, kilka sekund temu, ledwo otwierałam sklejone powieki.
- Zasnęłam? - szepnęłam pytająco, na co wilk zamruczał potakujaco, delikatnie znów zaczepiając kosmyki włosów za ucho. - Odpoczęłam w pełni - oznajmiłam cichutko. - Ale nadal mnie trochę boli - szepnęłam lekko zawstydzona. - Chyba powinnam się pójść umyć - dodałam jeszcze, krzywiąc się nieznacznie na samą myśl o wstawaniu. Było mi dobrze teraz.
Offline
- Mogę cię zanieść pod prysznic - zaoferowałem się. - A potem znieść na dół, na śniadanie. Powinnaś się oszczędzać, maleńka. Poza tym przed tobą dziś i tak bardzo wyczerpująca droga do domu - przypomniałem, głaszcząc ją czule, samemu będąc już zupełnie rozbudzonym. Nie drgnąłem jednak ani razu gdy Prim spała, nie chcąc jej opuszczać ani na chwileczkę, tak jak prosiła.
Offline
Uśmiechnęłam się błogo, przymykając znów pokieki.
- Możesz mnie zanieść - przytaknęłam. - A po prysznicu chyba już dam radę sama, ale dziękuję - szepnęłam uśmiechnięta. Miałam ochotę mruczeć jak kot, gdy Ridd gładził głośnia po mojej rozpalonej skórze.
Offline
- Jakby jednak coś się działo, nie wahaj się mnie zawołać - powiedziałem miękko i gdy dziewczyna uchyliła już powieki, gotowa na podniesienie się, złapałem ją nieco mocniej, i wstałem z łóżka wraz z dziewczyną. Tak jak mówiłem, zaniosłem moją maleńką pod prysznic, ale nim pozwoliłem jej się myć, przyniosłem jeszcze jej rzeczy na przebranie, ciepłą koszulkę bawełnianą z mojej szafy, jej spodnie dresowe oraz bieliznę, a potem zostawiłem ją samej sobie, by się spokojnie wykąpała. Ja w tym czasie założyłem bokserki oraz jakąś koszulkę i zmieniłem od razu pościel (nie wrzuciłem jednak starej pościeli do prania, zapach był jeszcze przyjemnie intensywny).
Gdy Primrose nadal się myła, zszedłem na dół i przygotowałem herbatę, oraz znalazłem w szafkach wszystkie leki przeciwbólowe jakie miałem, by wybrać najlepszy i już przygotować dla mojego maleństwa.
Offline
Spokojnie się umyłam, dłużej niż zwykle. Gorącą wodą przyjemne spływała po moim ciele, a wspomnieni spływały po mnie równie przyjemnie. Ostrożnie wyszłam z kabiny i wytatlam się miękkim ręcznikiem. Splatalam mokre włosy w koka i ubrałam się w rzeczy, które Riddick mi zostawił.
Wyszłam z łazienki i powoli zeszłam po schodach do wilka, który spojrzał na mnie wzrokiem pełnym troski.
- Wszystko w porządku. - Uśmiechnęłam się do niego i powoli wsunelam dłonie przez jego tors na ramiona i objęłam jego szyję. - Czuję się dobrze. Kocham cię - szepnęłam.
Offline
- Też cię kocham - zapewniłem miękko, otulając ją czule i delikatnie. - Ale teraz proszę weź proszek, na wszelki wypadek - poprosiłem niemal błagalnie patrząc na Prim z troską. - Co chcesz na śniadanie? Zaraz mogę nam coś zrobić, a ty się schowasz pod kocyk, dobrze?
Offline
Wzięłam głęboki oddech, przyglądając się jego twarzy. Delikatnie Pogładziłam dłonią po jego policzku, wciąż się uśmiechając.
- Szczęściara ze mnie że cię mam - szepnelam, bo wciąż byłam bardzo zamyślona i nie do końca wróciłam umysłem do rzeczywistości. - Jesteś taki dobry, wilczki... - ciągnęłam dalej, nie przestając gładzić go po twarzy.
Offline
Spojrzałem łagodnie na moją dziewczynkę, która najwyraźniej myślami popłynęła gdzieś bardzo daleko, zostawiając mnie w dali, a wpatrując się tylko z dziwnym rozmarzonym wyrazem twarzy.
- Hej, Prim, wrócisz do mnie do rzeczywistości? - zapytałem miękko, obserwując jak czarodziejka błądzi w przestworzach, myślami daleko ode mnie.
Offline
Zachichotałam i pokiwałam delikatnie głową.
- Taaak, wilczku. Już wracam do ciebie - zapewnilam cichutko, przygryzając delikatnie dolną wargę. - Wracam i jestem z tobą... Daleko i tak nie chce być - wymamrotałam i rozluznilam uścisk, odsuwając sie. - Ummm, leki i śniadanie? Dobrze, dobrze - dodałam, starając się przypomnieć to o czym mówił Ridd. - Zjem wszystko, nie martw się. - Zaśmiałam się krótko. - Co jemy? - Zmarszczyłam lekko brwi, patrząc na niego uśmiechnięta od ucha do ucha.
Offline
Parsknąłem śmiechem i pokręciłem lekko głową.
- Oj dziecinko... Zrobię nam omlety - powiedziałem miękko. - Usiądź spokojnie i schowaj się pod kocem, bo zaraz będzie ci zimno. Kubek z herbatą i proszek masz na stole obok kanapy - powiedziałem wolno, tak by Prim zrozumiała dokładnie co mówiłem. Potem spojrzałem na nią wymownie oczekują jakiegoś potwierdzenia odebrania przekazu, albo czegokolwiek z jej strony prócz zamglonego, rozmarzonego spojrzenia.
Offline
Znów uśmiechnęłam się szeroko i z wolna pokiwałam głową, w końcu odsuwając dłonie od jego ciała i potruchtałam na kanapę. Kubek stał na stoliku, a obok leżała tabletka tak jak mówił Ridd. Usiadłam na kanapie i otuliłam się kocem. Miał w sumie rację,za moment pewnie zrobiło by mi się zimno i nieprzyjemnie.
Połknęłam grzecznie proszek. Popijając powoli ciepłą herbatę obserwowałam jak wilk sprawnie uwija się w kuchni.
- Wilki nie marzną tak jak ludzie czy czarodzieje, czy po prostu ty tak masz? - zapytałam bo miałam wrażenie że całą wieczność milczeliśmy.
Offline
Parsknąłem, zerkając przez ramię na Prim.
- Jestem rybakiem, na morzu wiatry bywają znacznie bardziej lodowate. Chyba po prostu przywykłem - przyznałem. - No i wilki są bardziej wytrzymałe niż inne rasy, ale to poza tym - dodałem, wracając wzrokiem do patelni. - Poczekaj jeszcze chwileczkę, zaraz zjesz ciepłe śniadanie... Nie pomyślałem, żeby napalić z rana, więc robi się trochę chłodno...
Offline
Zacisnęłam mocniej palce na końcu, otulając się nim jak najlepiej się da.
- Nie przejmuj się, wszystko w porządku. Nie marznę - zapewnilam, co było prawdą. Teraz nie marzlam. - Jak zjem to na pewno będzie w porządku. Poza tym, możesz mnie przytulić, to też bardzo rozgrzewa! - przypomniałam, usmiechakac się szeroko. - Bardzo lubię gdy mnie tulisz - wyjaśniłam.
Offline
- Wiem o tym doskonale, maleńka. Ja też uwielbiam cię tulić i nosić na rękach i nie wypuszczać z ramion... - uśmiechnąłem się sam do siebie, nakładając omlet na talerz i zaraz wylewając ciasto na kolejnego omleta na patelnie. - Jak zjemy, wypijemy ciepłą herbatkę, a potem tak cię utulę, że na dobre zapomnisz o zimnie - uznałem z uśmiechem, czekając aż drugi omlet też będzie już gotowy i cały czas zerkając na jakąś lekko nieobecną w tej rzeczywistości Primrose.
Offline
Wzięłam głęboki oddech i przymknelam powieki, znów na chwilę chyba przysnelam, bo gdy znów otworzyłam oczy, Riddick siadal właśnie obok mnie, a na stole stały talerze z naszym śniadaniem.
- Mniam - szepnęłam, odkopując się z koca i wyciągając ręce na zewnątrz. Uh, faktycznie, trochę chlodnawo się zrobiło w domu. Dobrze że odkryłam się kocem. - Zdążyłam już zglodniec - dodałam, sięgając po talerz i odbierając od Rodzaju widelec. - Dziękuję, jesteś kochany - powedziałam, uśmiechając się do niego szeroko i Musnęłam wargami jego policzek. - Będziesz już zawsze taki? - szepnęłam rozbawiona, uśmiechając się jeszcze szerzej, a następnie zjadłam pierwszy kęs omleta.
Offline
- Skądże - zaprzeczyłem natychmiast, ale zaraz uśmiechnąłem się szeroko. - Z każdym dniem będę coraz bardziej kochany i nawet jeśli będziesz myśleć, że bardziej się już nie da, ja z nastaniem nowego dnia udowodnię, że kocham cię jeszcze mocniej niż poprzednio - wyjaśniłem, zajadając się swoim omletem. Uśmiechnąłem się szczerze, przyglądając się Primrose, czując że moje słowa miały w sobie bardzo bardzo dużo prawdy. Z każdym kolejnym dniem bardziej, nawet jeśli będzie się wydawać to niewykonalne...
Offline
Przestałam jeść aby skupić w pełni uwagę na moim wilczku. Moim kochanym wilczku...
- Z nieba mi spadłeś. Naprawdę - uparłam się, odstawiając talerz na bok. Uczepilam się ramienia Riddicka, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. - Nigdy bym nie pomyślała o tym, że zasłużenie sobie na miłość wilkołaka. Już wiem, że ona rozni się od miłości innych istot... Tym bardziej bym nie pomyślała, że ten miły mężczyzna który tak często wpadał na sniadania do naszego baru tak się mną zainteresował. - Uśmiechnęłam się szeroko podczas mówienia, układając jedną dłoń na jego policzku. - Zajmujesz bardzo dużo moich myśli. Nigdy nie myślałam tak dużo o jednej osobie... Zawsze staram się myśleć o wszytskiech na raz aby nikogo nie pomijać. Ale o tobie ciężko przestać wciąż rozmyślać.
Pogładziłam kciukiem po jego policzku, wciąż się w niego wpatrując. Zastanawiałam się teraz, czy ja też będę umiała kochać tak mocno kiedykolwiek jak on kocha mnie w tej chwili. Wydawało mi się to wręcz niemożliwe. Taki mężczyzna wypełniony po brzegi dobrocią i miłością, to takiej małej, kruchej dziewczyny jak ją. Niemożliwe... A jednak.
Offline
- Jesteś dobrą, czułą, pomocną dziewczyną, którą wszyscy kochają - zauważyłem wtulając się w jej dłoń. - Ja po prostu od wielu, wielu lat czekałem na kogoś takiego i teraz, gdy już cię spotkałem, moja miłość nie ma granic - uśmiechnąłem się czule. - Maleńka, jesteś niewyobrażalnie dobrą istotą, zasługujesz na moją miłość w każdym calu, więc już się nie dziw jej tak an każdym kroku - dodałem rozbawiony, całując ją lekko. - Dziękuję Wielkiemu Wilkowi każdego dnia, za to że odwzajemniłaś moją miłość i postanowiłaś ze mną być. Mimo wielu przeciwności - westchnąłem i odstawiłem talerz na bok. Przyciągnąłem dziewczynę po prostu do swojego torsu i zamknąłem ją w szczelnym uścisku, tak żeby już się nie odsuwała ode mnie.
Offline