Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Złapałam się mocno jego szyi i przycisnęłam do niego.
- Tak, tak, przyda mi się - mruknęłam rozbawiona. - Rozumiem, że dostanę nie tylko prywatną eskortę ale też nie będę musiała nawet iść - dodałam ze śmiechem, całując Riddicka w ucho. - Co smacznego przygotowałeś dla nas, wilczku? - zapytałam, gdy ruszył do przodu. Poczułam przyjemny zapach. - Mhmmm, pachnie ładnie. Omlety, czy naleśniki? - zgadywałam, spoglądając promiennym wzrokiem na mężczyznę.
Offline
- Omlety - odparłem zadowolony z siebie, jeszcze chwilę się wahając z puszczeniem Prim. Jednak po kilku całusach odstawiłem dziewczynę. - Powiedz tylko słowo, a zrobię za ciebie dosłownie wszystko kochanie, jestem w stanie to zrobić - uznałem rozbawiony, obracając się do blatu kuchennego, by przełożyć gotowe omlety na talerze dla nas.
Offline
- Ale ja lubię dużo robić - mruknęłam, sięgając od razu po sztućce dla nas i razem podeszliśmy do stołu. Ridd postawił talerze z jedzeniem na blacie a ja podałam mu nóż i widelec. - Lubię mieć zajęcie, lubię pomagać, lubię to... Po prostu to lubię. - wzruszyłam lekko ramionami i z uśmiechem usiadłam do stołu. - Mhm, jest ciepło, ale czy... Mimo wszystko mogłabym jakiś sweter?
Offline
- Tak, już ci coś znajdę - zapewniłem miękko. - A ty skoro lubisz mieć zajęcie to chodź, możesz odkurzyć przy kominku, bo widzę że naśmiecilem... Odkurzacz stoi tam gdzie zawsze - dodałem, całując ją lekko w skroń i idąc na górę do szafy w sypialni. Słyszałem jak ze śmiechem Prim włącza odkurzacz kiedy ja przekopywałem ubrania by znaleźć jakiś ciepły sweterek dla Prim, który by nie był też za bardzo zniszczony.
- Proszę - powiedziałem wręczając mojemu sercu granatowy, wełniany sweter, z małą kotwicą na piersi. - Będzie za duży, ale na pewno bardzo ciepły - zapewniłem dziewczynę.
Offline
Podeszłam do Ridda, zostawiając odkurzacz przy kominku i wzięłam od niego sweter. Był trochę swędzący dziecko czemu rozpoznałam że to wełna. Przyciągnęła mi mimo wszystko sweter do twarzy. Pachniały proszkiem do prania, który używał Riddick. Rozłożyłam go i zarzuciłam na siebie. Faktycznie - był sporo za duży.
- Rękawy można podwinąć - mruknęłam rozbawiona, wyciągając obie ręczę przed siebie, jakbym była jakimś zombie. - Ale przynajmniej będzie mi bardzo ciepło. Dziękuję, wilczku - szepnęłam z wdzięcznością w głosie.
Offline
- Wyglądasz w nim cudownie - uznałem szczerze z uśmiechem, obserwując jak podwija sobie rękawy. Nie umiałem przestać na nią patrzeć, podziwiać i po prostu obserwować. To był mój ulubiony, codzienny rytuał.
- No dobrze, chodź na śniadanie zmarźluchu. Ciepły omlet na pewno cię rozgrzeje - uznałem, idąc do jadalni, gdzie wszystko już na nas czekało.
Offline
Zachichotałam idąc z Riddem do stołu. Usiadłam i od razu wiezielam się za jedzenie swojej porcji.
- Mmmmm... Pyszne - mruknęłam jedynie. Podniosłam wzrok na Riddicka, przekręcając lekko głowę w jego stronę. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. - Teraz czuję się lepiej. W pierwszej chwili było mi przykro że nie było cię obok mnie jak się obudziłam. Spędzamy ze sobą tak niewiele czasu, że... Po prostu bardzo, bardzo lubię się budzić obok - szepnęłam.
Offline
Uśmiechnąłem się zauroczony moim słodkim sercem.
- Prim, może i nie spędzamy dużo czasu i może i chciałbym więcej... Ale skoro tego chcesz to mogę cię nie odstępować już na krok - uznałem spokojnie z uśmiechem. - Zapamiętam. Będę grzecznym psiakiem, będę chodził przy nodze - parsknąłem. Żarty z wilkołaków mogły wypowiadać tylko wilkołaki, albo istoty uprawnione do tego przez wilkołaki, ale gdyby coś takiego powiedział jakiś chojrak, to pewnie już by się pożegnał z przynajmniej jedną kończyną.
Offline
- Nie nie nie, wilczku, bądź wolny - mruknęłam, z lekka zrażona tym co powedział. - Lubię w tobie wszystko. Śniadanie to był świetny pomysł. Lepszy niż mój głupi i nieistotny kaprys. - Pochylilam się w jego stronę aby musnąć vwargami jego policzek. - Jesteś bardzo kochany. Cieszę się że pomyślałeś o takiej przyjemności dla nas oboje - dodałam. - Następnym razem ją zorbie coś dla ciebie.
Offline
Popatrzyłem na nią, zastanawiając się właściwie co takiego Primrose chciała osiągnąć.
- Skarbie, nie lubię gdy się dostosowujesz do mnie, a mi nie dajesz nawet szansy na zmianę dla ciebie - przyznałem. - Cały czas umiesz zmienić dla mnie wszystko, a ja dla ciebie nie zmieniam tak wielu rzeczy... czas bym to ja się dostosował do twoich kaprysów - wytknąłem jej widelcem z kawałkiem omleta. - Wiesz, że możesz na mnie polegać, Prim - dodałem uparcie, wpatrując się w Primrose z miłością. - Chciałbym zmieniać się dla ciebie... A póki co to ty cały czas zmieniasz się dla mnie i dojrzewasz dla mnie i chcesz poszerzać swoją wiedzę z myślą o mnie...
Offline
- W końcu to ja jestem mocno w tyle za tobą - mruknęłam rozbawiona, starając się nie brać wszystkiego tak poważnie do siebie, jednak... Jednak nie umiałam. Przygryzłam wargę z namysłem. - Nie musisz się dla mnie zmieniać, jesteś idealny - szepnelam, z błogim uśmiechem. - To ile dałeś mi czasu o przestrzeni na początku. Że byłeś dla mnie po prostu miły. Że stałeś się najpierw moim przyjacielem. Dałeś mi mnostwo przestrzeni, choć całe nasze pomieszczenie było bardzo malutkie i sam ledwo lapales oddech - dodałam, wzdychając. - Dlatego teraz zmieniamy lokal na większy - zakończyłam już żartem, śmiejąc się krotko. - Chcialabym... Ciche abysby oboje czuli się dobrze, mieli przestrzeń i mogli spokojnie oddychać. Nie męcząc sie. Rozumiesz...?
Offline
Pokiwałem z wolna głową.
- Instynkt będzie mną rzucał bardziej, gdy już będziemy mieć więcej przestrzeni - przyznałem. - Dlatego też... cóż, bycie grzecznym nie było aż taki trudne, ale im dużej ten stan się utrzymuje tym bardziej instynkt pcha mnie do kolejnych kroków, a nie chce cię do niczego zmuszać, tylko dlatego, że wewnętrzna siła mi coś każe zrobić... - westchnąłem, zjadając kolejny kawałek. - Nie wiem Prim... Martwię się, że jak ruszę to już się nie zatrzymam - przyznałem.
Offline
Poczułam delikatny, przelotny ucisk w podbrzuszu. Ekscytacja? Poddenerwowanie? Ciekawość? Strach? A może po prostu wszystko na raz w jednym momencie?
Sięgnęłam po dłoń wilkołaka i zacisnęłam na niej mocno swoje pałce, przyglądając się naszym dłoniom. kolory skóry nie różnimy się od siebie jakoś bardzo. Choć Riddik zdecydowanie więcej pracował na zewnątrz. Jednak żadne z nas nie miało czasu na to, by siedzieć w domu. Słońce nas mocno złapało latem. I nawet teraz, gdy przyszła zima, opalenizna wciąż się utrzymywała.
- Nie martw się - szepnęłam i w końcu Uniosłam na Riddicka niepewne spojrzenie. - Skoro jestem twoim sercem to w twoim interesie nie jest zrobienie mi czegoś złego. Prawda? - Uśmiechnęłam się do niego ciepło i puściłam jego dłoń by pogładzić go po ramieniu. - Może nie dziś - szepnęłam zawstydzona. Poczułam ciepło na policzkach. - Ale na pewno znajdzie się niedługo dobry moment. Bardzo cię kocham.
Offline
Pokiwałem głową z uśmiechem, starając się nie okazywać za bardzo nie ekscytować. Póki co po prostu uśmiechnąłem się szczerze.
- Też cię kocham. I dopiero gdy będziesz gotowa ruszymy dalej... I tak, nie skrzywdzę cię, zapewniam cię, że nigdy, nigdy cię nie skrzywdzę - dodałem.
Offline
- Ją to wiem, kochanie. Wiem to. - Uśmiechnęłam się ciepło do mężczyzny i Pogładziłam go delikatnie po policzku. - Będziesz chciał się przejść chwilkę? Zanim mnie odprowadzosz do domu. Mogę się ciepło ubrać. O! Zostawię sobie twój sweter - mruknęłam rozbawiona. - Mogę w zastaw zostawić swój - dodałam, uśmiechając się promiennie do wilka i wracając do jedzenia.
Offline
- Kolejny do mojej kolekcji? Brzmi cudownie - zaśmiałem sie szczerze, kiwając głową. - Ale spacer to dobry pomysł. Chcesz spacer z wilkiem, czy z Riddickiem? - zapytałem się jeszcze dopijając sok ze szklanki i zaraz zabierając się do zbierania naczyń ze stołu.
Offline
Oparłam się wygodnie na krześle, obejmując obiema dłońmi szklankę.
- Riddick to mój wilk więc na jedno wyjdzie, kochanie - mruknęłam rozbawiona, chowając uśmiech za swoim napojem. - Pewnie będzie ci zdecydowanie lepiej w wilczej postaci - mruknęłam, dopijając sok.
Offline
- Tak, zdecydowanie będzie wygodniej - przytaknąłem. - Jak będę cię odprowadzać, to będę ci już towarzyszył w tej formie - zapewniłem z miękkim uśmiechem. - A póki co... Zbiorę naczynia, a ty możesz pójść na górę się przebrać z piżamy. Zaraz potem zejdziesz, wyjdziesz, a ja zmienię się już w drugiego siebie - zaproponowałem, obserwując czule moje serce. - Tylko ubierz się ciepło, może wiać na zewnątrz.
Offline
Pokiwałam grzecznie głową i podniosłam się z miejsca.
- Już się robi. Nie zajmie mi to dużo czasu - mruknęłam, dotykając delikatnie ramienia Ridda i ruszając do sypialni. Tam pospiesznie się przebrałam, zarzucając na siebie z powrotem duży ciepły sweter wilka. Na chwilę otuliłam się ramionami z uśmiechem wciskając nos w kołnierz. Potem jednak się ocknęłam i szybko ruszyłam do salonu. - Zakładam buty, kurtkę i wszystkie dodatki i możemy iść. Oh, wybacz że ci nie pomogłam w sprzątaniu... - mruknęłam widząc że już ogarnął kuchnie.
Offline
- Nie przejmuj się skarbie, wyciągnąłem cię brutalnie z łóżka, więc teraz muszę odpokutować - parsknąłem śmiechem i popatrzyłem jak dziewczyna idzie w kierunku drzwi i butów oraz kurtki. - Dobra, możesz już wyjść, ja zaraz do ciebie zejdę, tylko... No wiesz - wskazałem na koszulkę, a potem cmoknąłem ją w policzek i ruszyłem na piętro, by zdjąć z siebie ubrania.
Offline