Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokiwałem spokojnie głową. Miałem ochotę znów ją uściskać, tym razem jednak w geście pokazania jej,że nie jest sama. Naprawdę nie miałem pojęcia jak wytrzymała stratę swojego serca. Niby żył, ale tak naprawdę mile od niej, to niemal tak samo, jakby nie żył w ogóle.
- A ja dam z siebie wszystko, byś nie pożałowała swojej decyzji - szepnąłem, idąc z wilczycą ramię w ramię.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
- Nie pożałuję, po prostu... musimy oboje być... ostrożni - mruknęłam na zakończenie. Sirius już się nie odezwał już do momentu aż podeszliśmy pod otoczony murem z zaostrzonych pal drewna. Wrota były otwarte, bo nie znajdowaliśmy się w stanie wojny. Wszyscy krzątali się po okolicy, przygotowywali do wieczornych posiłków, rozpalali ogniska, szykowali się do nocy... Jednak wszystko zamilkło nieco, gdy dumnie weszłam do watahy. Musiałam znów oczyścić myśli, by dotrzeć z Siriusem aż do podnóża Domu Alfy. Zatrzymaliśmy się tam oboje, a ja wkroczyłam na drugi schodek patrząc na wszystkich z góry. Położyłam rękę na ramieniu Siriusa.
- Ten obcy, Omega, ma moją zgodę na przebywanie wśród nas, moje wilki - powiedziałam donośnie i zdecydowanie. - Z mojej woli i zgody dostanie taki sam azyl jak inne Omegi, które przyjęliśmy ku uciesze Wielkiego Wilka - dodałam, i popatrzyłam na Siriusa by i on przedstawił swoją wersję, powodu dla którego tu był.
Offline
Serce zabiło mi szybciej, gdy zrozumiałem,że teraz ja mam się odezwać. Nie miewałem z tym problemu wśród bandy podnieconych wampirów mających ochotę na seks i moja krew. Ale przed tymi wilkami prawie zapomniałem jak mówić. Oprzytomniałem dopiero po kilku sekundach. Miałem nadzieję, że uznają to za zmęczenie,choć może i wyczuwali mój strach, pojęcia mnie miałem.
- Przyszedłem z dalekiego wschodu pchany w tą stronę instynktem. Szukałem waszej watahy, myślę że właśnie waszej... W moich stronach mało się mówi i wie o Wielkim Wilku, szukam odpowiedzi - powiedziałem to, co ustaliliśmy wczesniej z matką i znów zerknąłem na nią. Miałem nadzieję, że byłem wystarczająco przekonujący. Najchętniej już bym się położył przy ogniu... Wypił coś ciepłego...
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Wilki z watahy nie raz słyszały już taką śpiewkę. Ale tym razem wilkołak, który to mówił był z daleka, nie był naszym wrogiem, budził ciekawość i nieufność zarazem. Wzrokiem wyłapałam w tłumie mojego głównego Wojownika Watahy, patrzył chłodno na przybysza, ale gdy dostrzegł mój wzrok, skinął głową. Tyle mi wystarczyło.
- Sirius podróżował wiele dni, dziś ugoszczę go - powiedziałam donośnym tonem. - Niech życie watahy wraca na tory, a Wielki Wilk towarzyszy wam w każdym kroku - dodałam, a moje wilki mruknęły w odpowiedzi "w imię Wielkiego" i rozeszły się do swoich zadań. Marric jeszcze chwilę bacznie przyglądał się wilkołakowi mojemu synowi, ale sam również wrócił do swoich zadań. Spojrzałam na Siriusa i kładąc rękę na jego ramieniu poprowadziłam go do środka domu Alfy.
- Mów, czego ci trzeba? Jadła? Piwa? Potrzebujesz nowych ubrań, oraz butów, bo nie przeżyjesz tu długo w tych szmatkach - westchnęłam, zamykając za nami drzwi i zdejmując płaszcze z ramion by rzucić je na ławę przy drzwiach.
Offline
Zdecydowanie nie dam radę przeżyć w tym,co miałem teraz na sobie. Chłód dotykał mnie niemal do kości. Najchętniej to wskoczyłbym do wanny pełnej gorącej wody, ale pewnie takich wygód tu nie mieli, więc przemilczałem tą kwestię.
- Czegoś ciepłego do picia i jedzenia, poproszę - odparłem grzecznie ale ja się nie rozebrałem z płaszcza tak jak Nesta. Dopiero teraz czułem, że ubranie faktycznie mnie grzeje,gdy już nie smagał mnie po głowie wiatr. - A nowe ubrania zdecydowanie się przydadzą - dodałem ciszej, podążając wzrokiem za wilczycą.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
- Zajmiemy się tym zaraz - westchnęłam ciężko. - Usiądź przy palenisku - wskazałam ręką wielki komin, przy którym leżały futra zwierząt, jako miejsce do siedzenia, odcinające od zimnego podłoża. - Zaraz dostaniesz jedzenie, oraz picie. Ubrania dostaniesz pewnie jutro, ale to dobrze, zahartujesz się - uznałam, z delikatnym uśmieszkiem. Rozpaliłam ogień na prowizorycznej kuchni, by podgrzać gar gulaszu z mięsa i korzonków, oraz kilku ususzonych składników.
- Widziałam twój nóż przy pasie - zwróciłam uwagę, kiedy wstawiałam gar nad ogień. - Misterna robota, tutaj się takich nie widuje - wyjaśniłam. - Nie zrobione ręką wilków, ani magów. Powiedz mi, ten zapach trującej krwi... bratasz się z wampirami? - zapytałam, patrząc na swojego syna przy ogniu.
Offline
Przysiadłem na skórach i wyciągnąłem dłonie do ognia, czując przyjemne szczypanie, gdy zbliżyłem je trochę za bardzo. Zahartuje się? Okej... Ja bym powiedział, że wyziębie, ale teraz i tak nie będzie już gorzej, niż było, gdy byłem w lesie.
Na jej pytanie trochę zamarłem. Nie chciałem od razu mówić, że Zathura mnie wychowała,a następnie stała się moją ukochaną. Mi to nie przeszkadzało, ale bałem się, że wilczycą może źle na to zareagować.
- Wampirzyca jest moim sercem - zdecydowałem,że ta informacja jest zdecydowanie ważniejsza.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Mruknęłam tylko, przyjmując to do wiadomości. Wychował się zapewne w mieście mieszanym, nieopodal watahy Jaggara takie było. Wymieszałam w garnku drewnianą łyżką i znów uniosłam wzrok.
- Wielki Wilk od zawsze miał ciekawe poczucie humoru - parsknęłam pod nosem. - Ale rozumiem lepiej w takim razie - dodałam, w kontekście zapachu, oraz jego ozdobnych rzeczy. - Najważniejsze, że odnalazłeś serce - dodałam z miękkim uśmiechem, bo to było chyba marzenie każdej matki, by jej szczenie odnalazło szczęście. Nałożyłam gulaszu do drewnianych mis i z beczki nalałam piwa do kufla dla Siriusa. Zaniosłam mu wszystko do kominka i podałam.
- Jedz i pij... Jesteś daleko od serca, a to wzmaga zimno w całym ciele... - dodałam, siadając obok niego.
Offline
Mruknalem zadowolony i z wielkim zadowoleniem wziąłem się najpierw do jedzenia gulaszu. Smakował specyficznie, zdecydowanie inaczej niż jedzenie, które miałem okazję dotychczas próbować. Jednak w tak chwili nie byłem w stanie się jakoś bardziej nad tym zastanawiać. Chciałem po rpsptu w spokoju napełnić brzuch ciepłym posiłkiem. Gdy sięgnąłem po piwo i upiłem go trochę skrzywiłem się. Ten smak zdecydowanie nie będzie należał do moich ulubionych.
- Przygotowywaliśmy się na tą rozłąkę kilka tygodni... A i tak jest ciężej niż sobie to wyobrażałem - szepnąłem, odstawiając kufel z piwem. Popatrzyłem uważnie na matkę. - Ale wola przetrwania mi wzrosła - zaznaczyłem. - Obiecałem jej, że wrocecaly i zdrowy. I wiem, że nie mogę złamać tej obietnicy.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
- Nie możesz, to prawda - mruknęła. - Jednak by żyć wśród nas będziesz musiał zapomnieć o luksusach życia jakie zaznałeś na wschodzie, szczególnie u wampirów - mruknęłam. - Widywałam ich piękne rezydencje, nieopodal jest kilka ruin, które ostały się po wojnie - westchnęłam cicho. Chwilę milczałam, spoglądając po prostu w ogień, samej wyciągając dłonie by je ogrzać. - Opowiedz o niej, o swoim sercu. I pij piwo, pewnie ma dla ciebie dziwny smak, jednak rozgorzeje twoje wnętrzności - dodałam.
Offline
- Dziwny? Jest po rpsptu nienajsmaczniejsze - wyjaśniłem grzecznie, zerkając skrzywiony na napój. Westchnęłam w cicho i wróciłem pomalu do jedzenia. - Moja wampirzyca nazywa się Zathura. - Uśmiechnąłem się mimowolnie do siebie. - Jest wiele rzeczy o których mógłbym mówić. Jest przedew wsyztskim naprawdę dobrą istotą, pomaga innym w swojej pracy... I dzięki niej nie zapomniałem że jestem wilkiem. - Matra zmarszczyła minimalnie brwi. - Pomogła mi w wielu rzeczach. Dlatego... Proszę,nie mów o niej i o jej rasie źle.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Parsknęłam pod nosem.
- Wampiry zazwyczaj nie są takie jak opisujesz swoje serce, ale wierzę ci - mruknęłam. - Nie będę więc o tym mówić. U nas nie wspomina się zresztą za często wampirów, pewnie część watahy nie wie nawet jak one pachnął - parsknęłam pod nosem. Pokiwałam głową na swoje słowa, znów milknąc na chwilę.
- Wierzę, że jest dobrym sercem, największym naszym szczęściem jest znalezienie właśnie takiego - uznałam miękko. - Dlatego musisz wrócić do niej. Dla zdrowia samego siebie - dodałam, mówiąc... z doświadczenia.
Offline
- Taki mam plan - zapewniłem z powagą, spoglądając na Nestę. Musiała naprawdę cierpieć, tym bardziej, że ona została wychowana w duchu tego, że jej celem życiowym jest odnaleźć i chronić swoje serce. A nie mogła robić tego drugiego, nawet nie mogła patrzeć jak dorastałem... - I nie mam zamiaru go zmieniać - zastrzegłem, uśmiechając się pod nosem. - Gdy... Zapytają mnie czy mam już swoje serce... Mam odpowiadać szczerze? Że moim sercem jest wampirzyca? - dopytywałem. - Nie chcę wywoływać większego zamieszania, niż jest to potrzebne... - powiedziałem z nutą niepokoju w głosie.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Pokręciłam głową.
- Lepiej nie rozpoczynać plotek, czy jakichś podejrzliwych spojrzeń. Nie sądzę też by zadawali ci takie pytania, jednak wzbudziłeś w wielu ciekawość - mruknęłam. - Odpowiadaj, że owszem, masz serce, ale nie chcesz o tym mówić. Wszyscy odczytają to właśnie jako tęsknotę za nim i powinni uszanować twoją prośbę - zaproponowałam. - O tym jakiej jest rasy, nie muszą wiedzieć - dodałam z cichym westchnieniem. Potem jednak uśmiechnęłam się delikatnie do Siriusa, ogień podświetlał mu twarz w coraz to ciemniejszym pomieszczeniu.
- Jesteś bardzo podobny do Jaggara - przyznałam cicho. - Swojego ojca. Czasami próbowałam sobie wyobrazić do kogo byłbyś podobny, gdy będziesz dorastać. Z czasem jednak czułam się coraz gorzej myśląc o tym, bo co by nie mówić... musiałam cię porzucić... - mruknęłam. - Sądziłam, że będziesz mi to wyrzucać - mruknęłam.
Offline
Spojrzałem na nią z powagą, przestając jeść. Wziąłem głęboki oddech i pokiwałem powoli głową.
- Wiele lat się z tym borykałem - oświadczyłem, z nutą skutku w głosie. - Jako dziecko myślałem nad wieloma rzeczami związanymi z moimi korzeniami. Ale miałem też wystarczająco dużo zajęć, zabawy i nauki, by moje myśli były wypełnione po brzegi. Bywam zły, ale nieczęsto. Chyba w mojej naturze nie leży gniew. - Wzruszyłem lekko ramionami. - Przynajmniej tak mi się wydaje.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Gniew i miotanie instynktami jest w naszej naturze Sirius - powiedziałam szczerze. - Zazwyczaj wychowujemy się w okiełznaniu go podczas walki, treningów i łowów, ty za to rozwijałeś swój umysł - przyznałam i westchnęłam cicho. - Przybyłeś tu, bo szukasz odpowiedzi, tak mówiłeś - wspomniałam. - Ale te odpowiedzi nie dotyczą tylko mnie oraz twojej rodziny... Przybyłeś tu zrozumieć jak być wilkiem, prawda?
Offline
Zacisnąłem wargi. Nie mówiłem tego głośno przy Zathurze, ale teraz chyba bez krępacji mogłem to zrobić. Pokiwałem więc powoli głową, powoli wracając do kończenia posiłku.
- Chciałbym wiedzieć dlaczego czasami ten gniew we mnie tak wybucha, albo wręcz eksploduje. Jak oswoić się ze swoim wilkiem... Jestem z nim... Bardzo na bakier. Nie chciałbym by i dzieci moje i Thury... - Zmarszczyłem brwi. Hah, tak, myślałem już o naszych dzieciach. - Chciałbym by wiedziały kim są. Ale żeby im pomóc zrozumieć, to sam muszę wiedzieć dlaczego taki jestem. A nie wiem. Przez bardzo długi czas się nie przemieniałem. Pełnie znosiłem niemal bez zająknięcia. Nie miałem poczucia, że mój wilk jest mi potrzebny, żyjąc w tamtej społeczności ja nawet... emm... Wstydziłem się swoich zmian, nie chciałem ich. Dopiero niedawno zacząłem... Akceptować wilka. Spędzać nieco więcej czasu w wilczej postaci.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Wysłuchałam jego zwierzenia z uwagą, kiwając głową i nie przerywając mu gdy mówił.
- Muszę przyznać, że nie jesteś pierwszym wilkołakiem który tutaj zawitał w podobnej sytuacji - przyznałam. - Oddalenie od natury i bogów, mieszkanie w miastach ludzi i niewiedza, nieufność watah... - westchnęłam cicho. - Wiem, na czym polega twój problem i wiem, jak go rozwiążesz - uśmiechnęłam się miękko. - Życiem wśród swoich, odbywaniem modlitw do Wielkiego, polowaniami i pracą - wymieniłam po kolei. - Poczujesz się lepiej, w społeczności, która dzieli ten sam gniew i tą samą dzikość. Im lepszego zrozumienia i solidarności doświadczysz, tym silniejszy będzie twój wilk. Nie wybrałeś bycia Omegą, mój synu, wybraliśmy to za ciebie z twoim ojcem. A ty, w głębi duszy, potrzebujesz stada - uznałam, i sama sięgnęłam po piwo, którego nie pił Sirius. Mruknęłam cicho, patrząc w ogień.
- Gdy pojawią się wasze dzieci i okażą się mieć pazury, a nie kły, najlepiej byłoby dać im szasnę nauki w pobliskiej watasze - dodałam. - Nie wiem czy Jaggar nadal jest Alfą, ale skoro ja nadal nim jestem, to pewnie tak też jest... Gdyby jednak udało wam się znaleźć jakieś porozumienie, to byłoby najlepsze dla twoich szczeniąt.
Offline
- Dzieci - poprawiłem ją odruchowo. Zdecydowanie nie przywykłem do nazywania dzieci "szczeniakami", nie brzmiało to dla mnie najlepiej. Słowo dzieci było idealne i nie było sensu go zastępować w żaden sposób. - I myślę, że z Zathurą będziemy w stanie dać naszym dzieciom wystarczającą ilość edukacji i informacji. Wataha twojego serca nie chce mieć nic wspólnego ze mną, a tym bardziej z Zathurą - dodałem dla uściślenia.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
- I to jest właśnie coś, czego nie jesteś jeszcze w stanie zrozumieć - zauważyłam miękko. - Wilkołaki nie rodzą się dziećmi, są w połowie zwierzęciem, instynkt będzie działał tak samo intensywnie - mruknęłam. - Małe wilczki potrzebują stada, potrzebują uczyć się wśród swoich, bo zaczynają odczuwać samotność, brak zrozumienia, gniew... oddalają się od swojego wilka, a nasze ja staje się otumanione - skrzywiłam się lekko. - Same decydują następnie, czy chcą żyć wedle praw Wielkiego Wilka, czy jako Omegi, dzieci Omeg najczęściej nie wracają do stada... Jednak dla szczeniąt, młodych, dzieci... jak ich nie nazwiesz, muszą wiedzieć kim są. Nie tylko ich ludzkie ja, ale i to wilcze. Muszą znaleźć balans - zaznaczyłam ze skupieniem, ale zaraz westchnęłam ciężko. Upiłam duży łyk piwa.
- Samej nie mogłam nigdy być matką, ale każde młode w watasze jest dla mnie bezcenne... Dbam o nie najbardziej, bo to one stanowią o przyszłości mojej watahy - powiedziałam już łagodniej.
Offline