Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przełknąłem gule w gardle i mimo napięcia, które rosło we mnie z sekundy na sekundę to nieco rozluźniłem ciało pod wpływem ciepłego futra. Jednak kobieta...
To była ona...?
- Ja nie pamiętam nic - odparłem. Dawno już nic nie mówiłem, mój głos był słabszy niż powinien, byłem zapewne bardziej wyczerpany, niż mogłem to sobie uświadomić. Póki co byłem gotów na ucieczkę, by rzucić się w tył i zniknąć jak najszybciej. Z drugiej strony... Nie po to był ten cały trud, by tylko na nią spojrzeć! - Jestem tu, bo szukam odpowiedzi - dodałem z powagą, starając się być równie nieruchomy, co wilczyca.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Odpowiedzi? Przybył by słuchać historii o dwóch potężnych wilkach połączonych potężną miłością? O wrogiej wojnie, o krwi, o poległych wojownikach i naszym bólu?
- Jaggar - powiedziałam, choć imię to ledwo przeszło mi przez gardło. - Czy... On cię tu przysłał? - dodałam, jednak widząc jego zmarszczone brwi złamałam swoją kamienną fasadę. - Nie poznałeś go? Nie wiesz chociaż... Czy żyje? Czy... - urwałam, zamykając oczy i na chwilę wstrzymując powietrze.
- Albo nie mów - uznałam. - Jeśli chcesz odpowiedzi, musisz zadać pytania, a to nie jest odpowiednie miejsce na to - dodałam. Góry słyszą, góry widzą, góry zawsze wiedzą...
- Jeśli chcesz wejść do watahy, musisz dobrze kłamać i mieć wiarygodną historię - oświadczyłam. - Nikt nie może wiedzieć kim jesteś naprawdę. Nikt nie może wiedzieć że jesteś moim synem. Wiesz jaka jest za to kara... Lub nie wiesz, Omego? - zapytałam, unosząc brew, pociągając nosem, próbując wyczuć coś od niego
Offline
Powoli wspiąłem się wyżej i teraz stałem na równi z wilczycą. Była wysoka, choć nie tak jak ja. A mimo wszystko w jej twarzy kryło się coś niebezpiecznego, bardzo dzikiego, co instynktownie nakazywało mi czuć do niej respekt. Ale mimo to... Chciałem ją objąć. Czy to było szalone? Zapewne tak, dlatego prócz podejścia tak blisko niej, nie zrobiłem nic więcej.
- Wiem - odparłem krótko, przyglądając się jej twarzy, która sama w sobie kryła wiele historii z kilku blizn. - Zrobię i powiem co trzeba... - Wyciągnąłem w jej stronę dłoń. - Ale pewnie będę potrzebował twojej pomocy. Mogę cię o nią prosić? - upewniłem się.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Spojrzałam na niego, na jego dłoń, a następnie znów na niego. Przypominał mi go. Na Wielkiego... Czymże zawiniłam mój panie, czym mnie karałeś... Dałeś mi cudowne serce, którego nie mogłam mieć, oraz pięknego, silnego syna, którego nie mogłam wychować.
Rozejrzałam się, skupiając na chwilę instynkt na las. Nikogo nie było w okolicy, słyszałam dzikie zwierzęta, ale nie wyczułam moich zwiadowców. Znów przeniosłam wzrok na wilkołaka i...
Stało się. Złamał mnie jego wyraz twarzy, jego wymalowana szczera prośba, zmęczenie, wahanie...
Objęłam go, przyciągając do siebie.
- Jak cię wołają synu... - zapytałam, kryjąc twarz wykrzywioną w grymasie bólu w futrze które mu dałam. - Jak nazwały cię istoty którego cię wychowywały...
Offline
Zadrżałem znów, tym razem mocniej, ale nie z zimna. Wstrząsnęła mną wielką fala najróżniejszych emocji, których nawet nie umiałem nazwać. Objąłem jednak wilczyce równie pewnie co ona mnie. Podczas gdy ona już z daleka musiała mnie wyczuć, w sensie wyczuć kim jestem to ja dopiero teraz zapoznawałem się porządnie z jej zapachem. Bil miły, słodki i bezpieczny. Choć nie wiem czy zapach może być bezpieczny, ale ten taki był, słowo daję. I w końcu się rozluźniłem.
- Sirius. Nazywam się Sirius - szepnąłem, nie puszczając jej. Mojej matki. To była moja matka. - Nie poznałem go... Twojego serca. Ale wiem, że żyje i jest bezpieczny - dodałem mimo tego, że zaznaczyła iż nie chce znać odpowiedzi. Nie miałem pojęcia co mogła czuć po latach rozłąki. Jak mogła być tak niezwykle silna. Ja bez Thury w pobliżu od kilku dni, czułem, jakby mi wnętrzności skręcało.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Mimowolnie zacisnęłam palce na jego plecach. Jaggar żył, był bezpieczny. Był daleko, ale żył i był bezpieczny... Przynajmniej tak mnie nie katujesz Wielki...
- Sirius - powtórzyłam po nim. Kilka razy powtórzyłam w myślach to imię i uśmiechnęłam się, choć on nadal tego nie widział. - Dobre imię. Silne - przyznałam z aprobatą. Wciągnęłam głęboko powietrze przez nos i cofnęłam się, patrząc na Siriusa jeszcze raz, już nie szukając odpowiedzi a po prostu obserwując go.
- Pachniesz obco, dalekimi krainami. To dobrze, uwiarygodni to historię - uznałam. - Też mam wiele pytań. Mam też... Wiele... Wiele odpowiedzi do udzielenia. Jestem ci to winna, Wielki Wilk mi świadkiem - szepnęłam. Uśmiechnęłam się krzywo.
- Czuje też od ciebie trującą krew. Czuję ją intensywnie. Na to też znajdź wyjaśnienie, dam ci samemu przemówić przez watahą. Ale gdy już będziemy sami, potrzebuje poważnych wyjaśnień, czemu śmierdzisz pijawkami - zaznaczyłam i cofnęłam się. - Podążaj za mną - dodałam, ruszając w głąb ciemnego boru.
Offline
Znów zadrżałem. "Pijawkami". Cóż za paskudne określenie. Wampiry z całą pewnością miały duże braki w niektórych zachowaniach i w kontaktach społecznych (te seksualnie nie zaliczają się do społecznych, choć one uważają inaczej). Ale już kawał czasu temu przestały być uznawane za "pijawki".
- Przemówić przed watahą? - zapytałem, podążając pospiesznie za nią. Pwoedzial tyle na raz,że mój zmęczony umysł ledwo ogarnął co się dzieje. I zdecydowa IE tęskniłem już za ciepłem drugiej istoty... Ten uścisk trawal zdecydowanie za krótko. - Muszę pozbierać myśli by znaleźć wyjaśnienia...! Ile mam na to czasu? - dopytywałem.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
- Naszą drogę do centrum lasu - odparłam, samej panicznie zbierając myśli, próbując je ułożyć, opanować. Mój syn, ten sam którego musiałam porzucić, do którego nie mogłam wrócić gdy usłyszałam jak płacze... - Jesteś kolejnym Omegą, który przybywa do naszej watahy, część jest wygnanymi z wrogiego nam lasu, a część próbuje się wydostać z głębokiego zachodu - wyjaśniłam spokojnie. - Wstawię się za ciebie, przybyszu ze wschodu, ale musisz opowiedzieć watasze wiarygodnie dlaczego do nas przybyłeś. Nie zaakceptują cię od razu, przydzielę cię do frakcji dopiero jutro i otrzymasz nocleg w Domu Alfy... - mówiłam dalej, myśląc intensywnie. - Powiedz moim wilkom dlaczego chcesz do nas dołączyć Omego, nie przyjmiemy cię do stada, ale przyjmiemy do społeczności - dodałam, gorączkowo rozglądając się po lesie.
Offline
Omego, omego. Ja przecież miałem swoje stado! Swoją społeczność... Chciałem rozmaiwac i obserwować, nie zajmować jakoś dużo czasu... Ah, moja ukochana na mnie czeka gdzieś za lasami, wiele mil stąd.
- Dlaczego chce dołączyć... - wymamrotałem, kompletnie pozbawiony pomysłu, starając się jednak myśleć nad tym, pomimo że zmysły odmawiały mi posłuszeństwa. Najchętniej usiadlbym przy kominku pod kocem i popijał wino. - Nie mogę po prostu pwoedziec, że odszedłem od swojej watahy bo do niej nie pasowałem? Ciągnęło mnie na południe - dodałem. - I posłuchałem instynktu - to było akurat prawda, więc mogłem być całkiem wiarygodny. Przyśpieszyłem nieco by dogonić wilczycę, Alfę, ah... Moją matkę.
Szczerze powiedziawszy to nie miałem pojęcia jak ja sobie wyobrazić. Gdy ja zobaczyłem, nie byłem pewny kim jest. Biła od niej moc. Była silna. Na tyle silna, że zostawiła swoje dziecko i serce daleko od własnego domu, niekoniecznie wiedząc, czy jej rodzica wciąż oddycha.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Westchnęłam ciężko, trochę zmartwiona jego ciężkim umysłem, jednak z drugiej strony było już późno, a on był zmęczony po wielu dniach wędrówki, czuć to było do niego. Obejrzałam się na wilka i skrzywiłam lekko.
- Mam nadzieję, że jesteś dobrym mówcą... Skup się na tym instynkcie. To najbardziej zgodna z prawdą część... - mruknęłam. - Powiedz po prostu, że jesteś przybyszem z dalekiego wschodu, że znużyło cię tamto bezbożne życie i udałeś się na zachód za instynktem. Poprę cię, myślę, że nikt nie sprzeciwi się memu słowu - dodałam, pozwalając nieco zwolnić kroku by wyrównać prędkość z wilkiem, z Omegą, z obcym, z Siriusem, z moim synem... tak wiele istot w jednym ciele. - Odpoczniesz dziś, pytania i odpowiedzi jutro. Przydzielę ci frakcję i będziesz pracować w watasze - podsumowałam.
Offline
- W warsztacie... - powtórzyłem po niej cicho. Nie znałem się na tym zupełnie. Umiałem liczyć i patrzeć w niebo, znałem się na fizyce i geografii, trochę na chemii, ale to bardziej hobbistycznie.bylem sprawny co do biegów i wystarczająco silnym by iść niemal bez przerwy te kilka ostatnich dni. Ale stolarka? Trudno. - Dobrze, dobrze. Powiem tak. Ale...? Skoro od razu wyczułaś kim jestem go... Alfo? - zatrzymałem ja głosem, łapiąc wilczyce również za przedramię.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Najpierw chciałam go zganić, odepchnąć i nawet uniosłam już rękę. Jednak nie zrobiłam niczego, gdy zobaczyłam przestrach w jego oczach. Westchnęłam cicho i opuściłam rękę, pozwalając się zatrzymać i trzymać za przedramię.
- Nie wyczułam od razu - poprawiłam go. - Zwiadowcy powiadomili mnie, o obcym, o białym wilku na przełęczy. Nie ma wśród nas białych wilków, poza mną - zacisnęłam wargi. - Cichy głosik podpowiadał mi, że może... to nie przypadek, że przybyłeś mnie odnaleźć, może Jaggar ci mówił... - mruknęłam. - Gdy się zbliżyłeś wystarczająco, mogłam już wyczuć to. Instynkt matki, nie używałam go należycie, ale go nie zapomniałam... - mruknęłam. - Nie możemy tu mówić Siriusie, las ma uszy, jak całe góry i cała wataha. Będą dziwić się białym wilkiem, jednak twój zapach jest... jest na tyle obcy, że nikt cię nie połączy ze mną - wyjaśniłam. - Jeśli chcesz ze mną mówić, bądź dobrym wilkiem. Nie dotykaj Alfy, będąc Omegą, zwracaj się do mnie z szacunkiem... - westchnęłam cicho. - Będziemy mogli ze sobą pomówić nocą. Przyjdę do przydzielonej kwatery, nie na długo, by nie było to zbyt podejrzane... - skwitowałam. Wyrwałam swoje ramie z jego uścisku, ale zaraz się zawahałam.
- Mam... - zaczęłam z wahaniem. - Na imię mi Nesta, Siriusie. Alfa Górskich Lasów - dodałam ciszej. - Nie powinniśmy zostawać dłużej w miejscu. Zwiadowcy są nieopodal, nie wyczuwasz ich? Poza tym mróz zabija tych co zastygają - zauważyłam.
Offline
Zmarszczyłam brwi, na chwilę się skupiając ale to "nieopodal" musiało być jednak dalej, zdecydowanie za daleko jak na moje zmysły. Westchnąłem i zaraz podbiegłem do Nesty.
- Darzę cię szacunkiem, robiłbym to nawet wtedy, gdybyś nie była Alfą... - szepnąłem, pomijając kwestię tego, że faktycznie nie wyczuwałem zwiadowców z jej watahy. To chyba źle o mnie świadczyło.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
- Nie wiesz jak działa ta wataha, trochę mnie to niepokoi - mruknąłem. - Nie wiesz jak działa wataha w ogóle, nie wiem czego chcesz, nie wiem jak długo tu zostaniesz... Dotychczas nie wiedziałam nawet czy przeżyłeś tamtą noc, a teraz boję się, że możemy oboje nie przeżyć choć dnia jeśli ktoś dostrzeże że traktuję cię lepiej, albo jakiekolwiek podobieństwo - mruknęłam do niego, gdy znów zrównaliśmy krok chodu. - Jeśli chcesz odpowiedzi, musisz sam sobie odpowiedzieć kim jesteś. Póki co? Jesteś obcym. Jesteś Omegą, a nawet Omegą ciężko cię tytułować - zauważyłam. - Jesteś słabym wilkiem, choć masz potężnego ducha... Nie wiem co myśleć o tobie, Siriusie, ale moje myślą są splątane i bez tego...
Offline
- Moje również są splątane... Od lat szukałem odpowiedzi kim jestem. Nikt dookoła nigdy mnie nie akceptował, bo do żadnej rady nie pasowałem wystarczająco... Dopiero... Dopiero niedawno dowiedziałem się kim jest mój ojciec i kim jest moja matka. Przez lata nie miałem o tym pojęcia - mówiłem z pełnym ożywieniem, starając się nie być za głośno, choć miałem wrażenie, że przy Nescie nawet oddychałem za głośno. - Ostatnie czego chcę, to sprowadzać na ciebie niebezpieczeństwo... Jeśli mnie tu nie chcesz, jeśli nie chcesz mnie na pewno, odejdę... Nie chce nikogo narażać - zapewniłem, choć jeśli naprawdę by się zdecydowała mnie oddelegować poczułbym się beznadziejnie. Wtedy opuszczanie Zathury, mój wysiłek i jej ból, poszły by na marne, jeśli wróciłbym bez wszystkich odpwedzi.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
- Nie - jęknęłam cicho, znów jednak zwalniając. - Nie chcę cię stąd wyrzucać, nie wiem też czy chcę byś stawał się częścią watahy, ale... - westchnęłam głęboko, przez nos, myśląc intensywnie nad słowami. - Chcę... cię poznać - zaczęłam ostrożnie. Zacisnęłam jednak wargi i teraz to ja złapałam Siriusa za przed ramię. Zboczyłam ze ścieżki w bok, by oddalić się od zwiadowców.
- To co zgotował mi Wielki Wilk jest koszmarem, teraz gdy tu jesteś... czuję się pełna, instynkt który przekuwałam w opiekę nad każdym szczenięciem w watasze krzyczy teraz, że to ty, chcę robić rzeczy niepodobne do siebie, a wciąż i wciąż boję się co może cię spotkać gdy ktokolwiek się dowie - szepnęłam, przechodząc sprawnie skrótami. - Chcę byś został ze mną w watasze, Sirius... Nie porzucę cię tak, jak zrobiłam to... gdy płakałeś w lesie - skrzywiłam się, mając nadzieję, że nie dostrzega tego bólu wymalowanego na mojej twarzy.
Offline
Szliśmy naprawdę szybko, starałem się w pełni skupić na swoich krokach, tym bardziej gdy wilczyca pocoagnelam mnie mocno za sobą.
- Nie pojawiłem się tu, by wyrzucać ci twoje decyzje... Mam dobre życie, ale jestem tu, by sprawić, by było jeszcze lepsze - oznajmiłem z przekonaniem w głosie. - Instynkt naprawdę mnie tu pchał... - Słowo "mamo" jeszcze utykało mi w gardle. Nie dlatego, że nie chciałem go używać, ale dlatego, że bałem się jak ona mogła by na to zareagować.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
Westchnęłam cicho i zwolniłam, gdy przestałam wyczuwać w pobliżu kogokolwiek. Jak ciężko było mi rozmawiać, jak ciężko było to wszystko zrozumieć... Jak trudno było to poskładać, kiedy w głowie krzyczało mi tak wiele myśli. Jestem opanowana, zimna, surowa i nieustępliwa, a teraz nie wiedziałam co ze sobą począć.
- A więc... - szepnęłam. - Jak mogę ci pomóc, synu? By żyło ci się jeszcze lepiej, niż dotychczas? Naprawdę masz dobre życie? - pytałam cicho.
Offline
Uśmiechnęłam się pod nosem i pokiwałem delikatnie głową. Nie musiałem naciągać prawdy w żaden sposób. Bo życie z Zathurą było najlepszym co mogłem mieć.
- Tak... Mam dobre życie, mamo. Nie żyłem nigdy w watasze i... - Wziąłem głęboki oddech. - Znam obyczaje i zasady tylko i wyłącznie z teorii, z tego o o czym słyszałem od innych albo z tego, co wyczytałem z ksiąg. - Zerkałem na nią co chwila. Ona na mnie trochę rzadziej, ale miałem wrażenie że obserwowała o wiele więcej niż ja. - Lubię moje życie... Ale od jakiegoś czasu nurtowało mnie, jak wygląda życie moich rodziców. Ojciec... Kategorycznie zabronił, bym pojawiał się u niego. I uszanowałem tą decyduje. Choć on wiedział gdzie byłem ja... - wymamrotałem cicho. - Pozostało mi więc odnaleźć ciebie. Nie miałem pojęcia czy wciąż jesteś Alfą, czy w ogóle żyjesz. Ale ta sprawa nurtowała mnie do tego stopnia, że nie mogłem pozostać bezczynny. To, że chcesz zaryzykować i zabrać mnie do watahy wiele, naprawdę wiele dla mnie znaczy, Nesto.
Drażni cię moja odmienność, bo masz świadomość swojej przeciętności.
Offline
- Twój ojciec bał się, że złamie się, gdy cię zobaczy - powiedziałam cicho, zwalniając jeszcze bardziej. - Jaggar... to... najwrażliwszy Alfa, wilk, jakiego w życiu poznałam - przyznałam, a każde słowo kosztowało mnie kawałek swojej skorupy ochronnej, dzięki której wciąż trzymałam się pionu na najważniejszym stanowisku watahy.
- Żadne z nas nie mogło cię przyjąć, walki między naszymi watahami wciąż trwały, wiedzieliśmy, że rozszarpią cię na strzępy... To on powiedział gdzie zostawimy cię... Specjalnie na skraju lasu, by łatwiej mógł cię ktoś znaleźć, jednak... Gdy zacząłeś płakać, gdy odchodziliśmy... Nawet nie wiesz, ile kosztowało go sił, by mnie powstrzymać przed rzuceniem się w twoją stronę - jęknęłam cicho. Puściłam wilkołaka i sama otuliłam się ramionami.
- Straciłam i swoje serce, oraz swojego syna... Ale teraz jesteś tu... obok... Przebyłeś tak ciężką drogę by mnie poznać, by zrozumieć swoje korzenie... - pokręciłem głową. - Pokażę ci to wszystko, pokażę i nauczę, wszystko czego tylko zechcesz.
Offline