Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przez chwilę się wahałem, ale pchany jeszcze instynktem wkroczyłem do łazienki za Astorią. Miała na sobie majtki, oraz koszulkę, ale stanik i spodnie leżały dalej, tam gdzie je wypuściła z pyska. Widziałem jak siedzi na wannie, lekko przeżywiona w charakterystyczny sposób, by nie urazić nogi.
- W takim razie się cieszę. Też nie umiem się na ciebie gniewać, nawet gdy mi nie mówisz o bólu nogi - zauważyłem, patrząc na nią czule (nadal nie ma koszulki) i podchodząc bliżej. Pogłaskałem ja po głowie, a następnie przyklękałem przy wilczycy, by ująć nogę i ostrożnie, ze skupieniem rozmasować przez opatrunek ranę. Mięśnie były napięte przez ból. Typowe, przez to stwarzały jeszcze większy dyskomfort.
- Muszę ci zacząć robić masaże rozluźniające - uznałem spokojnym tonem, klęcząc u stóp swojego serca.
Offline
Drgnęłam z bólu spowodowanego ruchem, zaciskając zęby. Jednak skupiłam się na miękkim wyrazie twarzy Wolfgrima. A przynajmniej starałam się, choć ból był naprawdę nieprzyjemny i zapewnie (pomimo wysiłku aby tego nie robić) krzywiłam się.
- Możemy próbować - przytaknęłam, zaciskając palce na brzegu wanny. - Boli - dodałam, biorąc drżący oddech. - Zapomniałam o tym... Chciałam... Nie pokazywać. - Westchnęłam ciężko. - To najgorszy moment. Żałosne... - wywróciłam oczami.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie musisz się mnie wstydzić. Nie musisz też w ogóle wstydzić się bólu... - powiedziałem miękko i mimo jej krzywienia kontynuowałem masaż. Wiedziałem co robię, oraz wiedziałem, że będzie lepiej gdy skończę, ale Astra musiała przetrwać najgorszy moment drażnienia napiętych mięśni. Na szczęście czułem pod palcami że spięcie ustępuje.
- Poza tym, osobiście szybciej zaufałbym przywódcy, który przyjmuje na siebie ból i porażkę, jest bardziej bliski nam, tym którymi przewidzi niż takiemu, który jest niezniszczalny i dumny. Bardziej by wzbudzał moją nieufność - dodałem.
Offline
Zagryzłam mocno wargę.
- Nie mówiłam ci o tym - szepnęłam, obserwując uważnie dłonie Grima. Z początku sprawiły mi duży ból, za co miałam ochotę walanc go po głowie, ale teraz czułam jak powoli odpuszcza. Choć do przyjemnych masażów i tak to nie należało. Na szczęście Grim wiedział gdzie może naviskac, a gdzie nie, i o dziwo zawsze naciskał w odpowiedni sposób. Na granicy bólu, ale jednak nie przekraczając jej. - I wiem, że nie jestem niezniszczalna. Po prostu... Radzę sobie. Sama. - Wzięłam głęboki oddech. - Radziłam... - przyznałam się cicho.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie musiałaś mówić piękna, jestem twoim sercem, ale poza tym jestem też uważnym obserwatorem - parsknąłem cicho, choć bez śmiechu. Nadal starałem się skupić na masażu, by nie popełnić jakiejś strasznej pomyłki. - Faktycznie, kiedyś sobie dawałaś radę sama, ale teraz masz mnie, oraz masz kontuzję, bardzo poważną. Nadal chcesz sobie radzić z tym sama, czy może jednak skorzystać z pomocy fachowca? Wiem, że wybierzesz rozsądne rozwiązanie. Wiem też, że mnie kochasz i ufasz mi, co jest słuszne... Więc po prostu musisz na chwilę schować dumę do kiszeni, piękna i cieszyć się z tego, że twoje serce umie ci pomóc i robi to od miesięcy bez wahania - skwitowałem.
Offline
Cały czas się krzywiłam, spoglądając na nogę z nutą niepewności i dużą ilością strachu. Od tego, czy uda mi się ją przywrócić do pełnej sprawności zależało bardzo, bardzo dużo... Potrzebowałam jej.
- Tak się wychowałam. Zawsze to ja byłam wsparciem dla wszystkich. Ja, Grim. - Wzięłam głęboki oddech. - Już jako mały szczeniak nie byłam głupia. Wiedziałam czego chcę, gdy inni dopiero ogarniali że w wilczej postaci mają ogony - jęknęłam, a potem drgnęłam, gdy jednak poczułam ból pod naciskiem jego dłoni. - I czuję, że chce byc wsparciem. Rodzice mi nie pomagali. Do wielu rzeczy doszłam sama. Potem mnie nawet nikt nie pytał, czy potrzebuje pomocy. Wszyscy od razu mówili "Astoria sobie poradzi".
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Ja tak nie uważam - mruknąłem. - Nie bez powodu tu jestem, właśnie teraz - dodałem już nieco bardziej niepewnie, jakby stłamszony jej uporem i pewnością. - Nie jestem tu po to by mówić "Astra sobie poradzi", a raczej by mówić "chodź, poradzimy sobie razem, piękna" - zauważyłem. - Zrozum, żę od tego jest serce. By być jednością, wsparciem, podporą i to zawsze...
Offline
- Zawsze to bardzo, bardzo długo - mruknęłam, proboje zażartować. Wzięłam kolejny odech, powstrzymując się przed kolejnym grymasem. Coraz mniej mi się podobał ten masaż. - Przywyknie... Kiedyś. Mamy po dwadzieścia parę lat, więc dam radę. Wyrobie się z normą. Daj mi jeszcze szansę. Chce być z tobą jednością, proboje tylko znaleźć swój własny sposób żeby tego dokonać. Choć zdaje mi się, że zabieram się do wszystkiego ze złej strony. - Pokręciłam głową.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Może odrobinkę - nie zaprzeczyłem od razu z cichym rozbawieniem. - Ale wierzę w ciebie, Astra. Jak zawsze możesz nam mnie liczyć, a nawet na pomoc na którą nie liczysz - dodałem już szczerze rozbawiony. Zamilkłem jednak w końcu, by przez ostatnie kilka minut skupić się jeszcze na masażu, a gdy poczułem jak spięcie i skórze ustępują, odsunąłem dłonie. Chwilę panowała cisza w łazience, a później spojrzałem z uśmiechem na wilczycę.
- Powinno być lepiej. Czujesz różnicę?
Offline
Pokiwałam głową, patrząc nieufnie na swoją nogę. Czułam się trochę tak, jakby ona nagle stała się oddzielna częścią mnie, która podejmuje własne decyzje i ignoruje moje własne. Choć oczywiście zdawałam sobie sprawę, jaka straszna to głupota.
- Lepiej. Trochę lepiej... Ale pewnie będzie zdecydowanie lepiej niż bywało poprzednio. Na samym początku ból był zrównoważony. Ale nauczyłam się go ignorować jako wilk. - Westchnęłam. - Ale jako człowiek wraca ze zdwojoną siłą - podsumowałam, znów się krzywiąc. Pozwoliłem sobie na to zdecydowanie za dużo razy w ciągu ostatnich kilku minut ale... Nie czułam się z tym źle. Podniosłam wzrok na wilkołaka. - Próbuje nie myśleć o tym, ale to nie wychodzi. Próbuje nie myśleć o niczym, ale też mi nie idzie. - Uśmiechnęłam się krzywo. - Gdy zaczęłam biegać, pomyślałam sobie "tak, teraz już tylko z górki", ale zeszłam z tej górki i znów zaczęłam iść pod górę. Ale tym razem jest wyższa i bardziej strona. - Zacisnęłam palce dłoni na swojej koszulce, ze skruszonym wyrazem twarzy.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Od początku mówiłem, że będzie ciężko - powiedziałem cicho, nie wstając z klęczków, tylko prostując się nieco i ujmując zasmuconą twarz ukochanej. - Ale od tamtego początku do dziś wiele, wiele się zmieniło - dodałem uśmiechając się lekko. - Uratowałaś mnie przed smutkiem i żalem, pomogłaś gdy ja byłem ranny. Każdego dnia wstajesz o własnych siłach z łóżka, nawet nie wiesz jakie jest to osiągnięcie. Biegasz, skaczesz, wracasz do treningów... Piękna, wespniesz się na sam szczyt tej góry, choćby nie wiem co. Bo jestem obok i cię asekuruję i ciągnę ku górze, wiesz? Jestem tuż obok i nie pozwolę ci spaść - podsumowałem.
Offline
Złapałam dłońmi jego nadgarstki i pokiwałam powoli głową.
- Nie pozwól mi - powtórzyłam po nim, biorąc głęboki oddech. Nastąpiła chwila ciszy między nami, gdzie jego kciuki, delikatnie gładziły moje policzki, moje kciuki gładziły jego nadgarstki, a nasze oczy ostrożnie wodziły po twarzy drugiego.
Wiedziałam o tym wszystkim, co powedział. O treningach, o wstawaniu z łóżka, o bieganiu... Ale w jego ustach brzmiało to jeszcze lepiej. Zachęcało do dalszego działania, do większych starań i większej ilości prób. Nie mogłabym się poddać. Wolfgrim we mnie wierzy całym sobą.
- Myślę, że... Możesz, mhm... - Westchnęłam, opuszczając dłonie. Wiedziałam jak to powiedzieć ale nie byłam przekonana czy oby na pewno chce to powiedzieć. - Możesz mnie zanieść do łóżka - mruknęłam, uśmiechając się jednym kącikiem ust.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Uśmiechnąłem się najpierw lekko, a następnie zaśmiałem się szczerze, głaszcząc ją po policzku. Odsunąłem jednak też swoje ręce i wstałem z kolan, ale nie złapałem wilczycy pod kolanami i za plecy. Nie, uznałem, że mogę sobie pozwolić na przyciągnięcie jej do siebie i łapiąc ją za uda (no dobrze pośladki trochę też) podsadziłem ją na wysokość swoich bioder. Przytuliłem ją do siebie, gdy trzymałem ją w ramionach rozbawiony.
- Opleć mnie mocno nogami i zaraz zaniosę cię do siebie do pokoju... - powiedziałem miękko, na jej ucho. - Chcesz jakąś koszulkę na zmianę do snu...? Mogę ci dać jakąś moją - dopytałem.
Offline
Zaśmiałam się i ostrożnie objęłam jego biodra nogami. Nadal szukam ból, choć dziecko cudownym dłonią mojego serca zelżał niewiarygodnie szybko.
- To w sumie całkiem dobra myśl - mruknęłam, zaciskając ciupek mocniej ramiona na jego szyi i układając głowę na bok. Nie będę protestować przed tym, bo szczerze powiedziawszy ta pozycja nie była wcale najgorsza. - Ale żeby nie było, mogłabym przejść sama - zastrzegłam jeszcze z lekka powagą. Po chwili jednak się uśmiechnęłam i musnęłam wargami jego ucho. - Nie jest tak źle jak myślałam - podsumowałam, uśmiechając się nieznacznie.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Doprawdy? Cieszę się, że ci się podoba - zauważyłem rozbawiony. - I doskonale wiem, że mogłabyś przejść sama, jesteś niezniszczalna, moja piękna. Gdybyś chciała to pewnie mnie byś z łatwością przeniosła - zachichotałem. - Ale nie próbuj, proszę. Moja wilcza duma chyba by już nigdy nie wróciła do normy - zaśmiałem się. Podobało mi się to, jak Astra się wtula we mnie, zdecydowanie lepiej się czułem z jej bliskością, po tej przemianie, jak sobie wszystko przemyślałem. Tak, zdecydowanie było lepiej.
Wszedłem po schodach do swojego pokoju. Był dość przestronny, nienagannie czysty. Po jednej stronie, obok biurka stała szafka cała pękająca od książek, wiele z nich o tematyce medycznej i chirurgicznej, inne były już raczej przygodowymi, albo obyczajowymi opowieściami, umilającymi długie dyżury. Minąłem szafę przy drzwiach i skierowałem się do łóżka, siadając na nim z Astorią na kolanach.
- Wybacz ten bałagan, nie zdążyłem posprzątać - parsknąłem sarkastycznie. - Przez pracę w szpitalu teraz dla mnie wszędzie musi być sterylnie - wyjaśniłem.
Offline
Rozejrzałam się po jego pokoju, zagryzając wargę z uśmiechem. Zdrową noge dalej zaciskałam, jednak chorą wolałam wyprostować, aby nie męczyć jej uginaniem. Pokój był naprawdę czysty. Gdyby nie kilka drobiazgów (które swoją drogą wyglądały tak, jakby ich miejsce było dokładnie tam gdzie właśnie się znajdują i nigdzie indziej) to możnaby pomyśleć, że tutaj nikt nie mieszka.
- Albo po prostu bardzo rzadko tutaj bywasz - zasugerowałam, znów patrząc na wilka. - Rany, tu jest naprawdę czysto. Nie przeszkadzał ci mój pokój, zawalony różnymi rzeczami i... Myślałam, że nie mam tam zbyt brudno, ale teraz patrzę na twój i zaczynam się obawiać co sobie o mnie pomyślałeś - zażartowałam, trącając jego nos swoim.
Oh... Ta bliskości była taka słodka i przyjemna.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie przeszkadzał mi twój pokój, naprawdę. Był przytulny i było w nim widać tą radosną osobę, którą jesteś - podsumowałem. - To że mój pokój jest taki czysty... Tak, pewnie przez to, że zazwyczaj tylko tu sypiam, względnie wypełniam jakieś dokumenty do lecznicy - westchnąłem. - Zawsze mam co robić. Albo siedzę cały dzień na dyżurze, a potem do ciebie, albo wychodzę za las do miasta by uzupełnić kilka leków... dawno już nie przesiadywałem bez czynnie w pokoju. Nie lubię tego - przyznałem się też, przymykając oczy i opierając czoło o czoło mojego serca, nadal obejmując ją w talii. - Nieważne. Istotne jest teraz to, że odpoczywam z tobą u boku.
Offline
Zamknęłam oczy, pochłaniając wszystko z tej chwili, każdy możliwy do zapamiętania szczegół. Bicie jego serca i mojego, nasz oddech, jego dłonie i zapach. Wszystko wszystko...!
- Mhm, bardzo istotne - wydusilam jedynie z siebie. Już nie wiedziałam co mogę zrobić a czego nie, więc nie pchałam się do przodu, mimo że czułam że mam drogę wolna. Ale nie chciałam naskakiwać na niego tak jak na dole w kuchni. Jeśli będę musiała poczekać, to poczekam. Nie chodzi o sam seks, chodzi o to, że go strasznie kocham. I to się dla mnie liczyło.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Miałem wrażenie, że oboje to czujemy. Jakby taką słodką woń w powietrzu, podobną do tej, którą czujesz w letnie, upalne popołudnie na polu kwiatów, słodka, lekko dusząca i lepka, ale taka przyjemna...
W każdym razie czas ruszyć się, a nie stać jak ten dureń w miejscu. Chciałem tego, oczywiste, że chciałem poczuć Astrę jeszcze bliżej, tak blisko jak to tylko możliwe, więc powinienem poczynić ku temu jakieś kroki. Najlepiej pewne kroki.
- Kocham cię, piękna - powiedziałem cicho, przesuwając dłoń z jej talii na biodro, za to drugą głaszcząc delikatni jej smukłą szyję. Pocałowałem ją najpierw delikatnie, ale z czułym uczuciem.
Offline
Odwazhemnilam pocałunek, utrzymując przez chwilę jego słodyczy wręcz niewinność, ale po chwili musiałam dodać coś ostrzejszego od siebie. Nie za dużo, żeby nie przesadzić na początek. Starałam się nadal spokojnie do wszystkiego podchodzić.
- Też cię kocham - odszepnelam, gdy nasze usta się od siebie odsunęły. Pogładziłam dłońmi po jego torsie. - Bardzo. I... Na nic nie będę naciskać, to dziecinne z mojej strony. Chce żebyś to wiedział - oznajmiam i znów przylgnęłam do jego ust na wypadek gdyby zdecydował się wycofać.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline