Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie mam super mocy, ja naprawdę mam ograniczone zdolności - zaśmiałem się szczerze. - Ale tak, tak sądzę. Czasem mnie trochę onieśmielasz. Ale pozytywnie, podziwiam cię ponad to... Co nie zmienia faktu, że czasem mam wrażenie, że jesteś dominująca w tym związku. A ja robię co mogę, by być jednak na równi. I stąd te pytania o samopoczucie, o to co ci chodzi po głowie... - wzruszyłem ramionami. - tak się pewnie każdy związany z wojownikiem z krwi i kości - parsknąłem śmiechem.
Offline
- Jesteś mi równy. Nigdy, przenigdy nie pomyślałam o tym, że mi nie dorownujesz - powedziałam z powagą, nie reagując na jego śmiech. - Jesteś moim sercem, powinnam się wręcz nauczyć stawiania cię zawsze nad sobą. Choć... To będzie ciężkie, to pewne. - Uśmiechnęłam się pod nosem. - Ale się nauczę. Wyćwicze jak wiele rzeczy. Z czasem. - Cmoknęły go w policzek i westchnęłam. - I... Możesz mi pomóc z zadrapaniami. Jeśli tego bardzo chcesz - dodałam na konie.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, kiwając zaraz głową.
- Mój wewnętrzny lekarz będzie czuł się o niebo lepiej - podsumowałem lekko rozbawiony i objąłem Astrę ramieniem. - Nie musisz mnie też stawiać nie wiadomo jak wysoko, ja... chcę po prostu być dla ciebie dobry, by ci niczego nie brakowało... I byś nie musiała się już martwić sama, a mogła mi też mówić o rzeczach, które cię martwią... no wiesz. Zaufanie i te sprawy.
Offline
Zacisnęłam wargi. No tak, zaufanie to podstawa. Bez zaufania nie można niczego zbudować. Aby walczyć z innymi, musieliśmy być najpierw pewni siebie nawzajem. W miłości było to równie ważne. Igra się z innymi siłami, ale stanie na krawędzi zawsze jest niebezpieczny.
- Ufam ci ale nadal... Nie wiem sama co nadal. - Skrzywiła się z poczuciem winy. - Ty mi mówisz wszystko? - zapytałam zaciekawiona. Mój dom już wyłaniał się zza drzew.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Tak - odparłem nawet się nie zastanawiając. - Oczywiście. Byłaś przy mnie w moim najmroczniejszym okresie, pomagałaś się wyczołgać z tego dołu, choć ciebie samą każde słowo o tym jak kochałem Tetrę raniło trzy razy bardziej niż mnie. Wtedy zrozumiałem, że cię kocham. Szczerze się w tobie zadurzyłem, a wilcza miłość popchnęła mnie tylko do przodu. Ufam ci, Astra. Wiesz o mnie naprawdę wiele, kochasz mnie cały czas... Jesteś moim sercem, najważniejszą istotą w życiu wilka. To mówi wszystko.... prawda? - wzruszyłem lekko ramionami, a potem przystanąłem przy drzewie na skraju lasu, a ogrodu Astorii.
Offline
Zatrzymałam się razem z nim i popatrzyłam nieco pytająco na nogi, nie rozumiejąc dlaczego stanął.
- Tak Grim, to mówi wszystko. - Uśmiechnęłam się lekko. - Wytrzymam każdy cios. Trudno mnie rozbić na kawałki. Sam wiesz - mruknęłam, rozbawiona. Wzielam głęboki oddech. - Co się dzieje, czemu stoimy?
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Popatrzyłem na dom i zaraz pokręciłem głową.
- Nic... Nie, nic się nie dzieje. Po prostu... - zagryzłem wargę i wyprostowałem się, całując Astrę jeszcze raz. - Nieważne. Zamyśliłem się. Chodź, zostawiłem apteczkę u ciebie w pokoju. Obmyjesz otarcia, a ja zaraz się nimi zajmę - zapewniłem z łagodnym uśmiechem.
Offline
- Okej, ale... - Odchrząknęłam. Mówimy o zaufaniu a on robi uniki? Nie, chyba nie. Ale poczulam mimo wszystko ukucie niepewności. - Idę umyc łokcie i kolana, a ty poczekasz w moim pokoju - mruknęłam. - Mhm, dobrze? - spytałam kontrolnie, zatrzymując się w otwartych drzwiach domu. - Za momencik do ciebie dojdę. Opatrunki powinny leżeć gdzieś na wierzchu...
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Spokojnie, znajdę je - uśmiechnąłem się. Weszliśmy na górę, ale ja ruszyłem od razu do pokoju Astry, już całkiem dobrze mi znanego. Przykucnąłem do swojej torby, gdzie zawsze nosiłem ze sobą wszystkie istotne i ważne rzeczy, takie jak balsamy, opatrunki, szwy w plasterkach, jeden zastrzyk z odtrutką na jad zwierzęcy... wszystko co może się zdarzyć w plenerze!
- Jesteś, cudownie... - uznałem, ucinając odpowiedniej długości plasterek na rankę, a na otarcia już mając gotową maść.
Offline
Wycierając dokładnie kolana re żbikiem przysiadłam na łóżku.
- Czy są jakieś przeciwbólowe, które nie otumaniają? - zapytałam po chwili, gdy Grim przykucnął na ziemi, przy mniej - Pytam tak... Orientacyjnie - dodałam niespiesznie, przygryzając lekko wargę.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Raczej nie. Zawsze jest jakiś efekt uboczny, to podstawa działania przeciwbólowego - westchnąłem. Przyklęknąłem przy nogach Astorii i zacząłem smarować delikatnie balsamem z odrobiną magii. - Potrzebujesz czegoś? Ziołowe leki są najzdrowsze moim zdaniem, mogę ci coś przynieść. Tylko powiedz, czy mówimy tu o dużym bólu, czy o lekkim... - dodałem, zerkając na nią.
Offline
- Lekkim - odpowiedziałam z pewnością w głosie. - Pojawia się... Od czasu do czasu. Teraz się wywróciłam to trochę mocniej - dodałam, zagryzając wargę. - Ale to nic, nie potrzebuje leków. Poradzę sobie z tym. - Uśmiechnęłam się słabo.
Lekki ból towarzyszył mi cały czas, ale nauczyłam się go już ignorować. Nie było to trudne, bo znosiłam gorsze rzeczy. Na niektórych treningach wyrywali mi włosy garściami podczas walki, albo kopali po całym ciele. Ale zawsze znajdowałam siłę żeby się podniesc i oddać. Więc takie coś mnie nie powstrzyma przede bieganiem.
- Pytam orientacyjnie. Dam znać, jeśli coś by się działo. - Pokiwałam głową, sama sobie przytakując.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Jesteś pewna? Mogłabyś brać coś na noc, by za dnia złagodzić ból... - mruknąłem. - Poszukam czegoś na wszelki wypadek. A ty nie wahaj się prosić, jakby co. To nie wstyd przyznać się do bólu, a wstyd nie poprosić o pomoc, gdy jeszcze mogłaś - zauważyłem i kiedy założyłem opatrunki, cmoknąłem wilczyce w oba kolana. Potem usiadłem obok niej na łóżku i sięgnąłem do rąk.
- Jeszcze pokaż łokcie i będę uciekać...
Offline
Zacisnęłam zęby i w milczeniu podałam mu pierwsza rękę, wyginając rąk, aby mógł nasmarować maścią.
- Chce wrócić do nauki młodych wojowników - mruknęłam pod nosem. - Strasznie mi tego brakuje. Tak jak wielu innych rzeczy, Grim. Brakuje mi pracy i brakuje mi moich własnych treningów. Nie mogę być na lekach, żeby uczyć. Sam wiesz jakie potrafią być szczeniaki. Nie wiadomo co im do łbów wpadnie. - Westchnęłam ciężko. - A nadal jestem niesprawna i do cholery! Potykam się o własne nogi - jęknęłam.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Mówiłem ci już, że jesteś sprawna - westchnąłem ciężko. - Powrót do nauki nie jest złym pomysłem, ale raczej do młodszych grup, niż do tych zaawansowanych. Łatwo tam o jakiś wypadek i jeszcze byś się bardziej poraniła... Co do treningów... - na chwilę zamilkłem, nakładając opatrunek na rankę. - Też mogłabyś wrócić. Ale powoli, no wiesz, bez wymagających ćwiczeń, raczej powolny powrót do formy. Chcesz odzyskać swoje życie, ale krok po kroczku, dobrze?
Offline
- Byłam w szkole. Chcą mnie, ale z zaświadczeniem, że nie przyjmuje na stałe leków i że jestem sprawna. Wtedy mnie przydziela gdzieś. Albo i nie. - Skrzywiłam się. - Młodsze grupy to nie to samo. Ze starszych uczymy się już technik, doskonalimy. Można z nimi coś robić. Z młodszymi.... Lubię z nimi pracować ale dodatkowo. A nie non stop - bąknęłam.
Przemilczała mi te at treningów. Grim chyba nie rozumiał, że MOJE treningi to nie krok po kroku. Musiałam wrócić do tego gdzie skończyłam i nadrobić to, co oni zrobili. Czyli dużo. A nie pozwolą mi z nimi ćwiczyć, dopóki będę się krzywić przez boląca nogę.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Skrzywiłem się nieco na jej ton. Znów to samo...
- A jeśli dam ci takie zaświadczenie, to obiecujesz się nie forsować? - zapytałem i wyprostowałem się. Schowałem swoje rzeczy do apteczki i westchnąłem cicho. - Wybacz. Martwię się po prostu i... wiem, że będziesz przesadzać. Taka już jesteś. Nie znasz granicy. A ja... martwię się o ciebie - podsumowałem.
Offline
- Pójdę to innego lekarza - parsknęłam oburzona. - Nie będę cievie prosić i błagać, Grim. Wiem, że się martwisz o mój stan fizyczny. Ale z dania na dzień jest lepiej. Za to w głowie mam bałagan i potrzebuje to posprzątać. Jakbyś się czuł, gdybyś nie mógł pracować jako lekarz? - rzuciłam w niego tymi słowami. - Zastanów się, co byś czuł, Wolfgrim? Złość? Frustrację? Smutek...? - ciągnęłam dalej. - Powiem ci. Wstztsko na raz - oznajmiłam twardo i zabrałam rękę, gdy skończył mnie opatrywać. - Pokaże że dam radę i nikt nie będzie musiał niczego naciągać. Nawet nie wiem czy przyjmą zaświadczenie od mojego serca. - Westchnęłam ciężko. - Potrzebuje pracy. To mega ważne dla mnie.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Skrzywiłem się lekko, ale skinąłem głową, bo cóż mogłem zrobić.
- Przyniosę ci jutro te tabletki na ból. Nie są kwalifikowane jako lek "stale przyjmowany", więc nie musisz o nich mówić lekarzowi, który będzie wypisywać ci kwit. Ale obawiam się, że do kogokolwiek byś nie poszła ze swoją historią medyczną, na pewno zakwestionują twój powrót do stałej funkcji nauczyciela - podsumowałem wstając z łóżka i zakładając torbę na ramię. - To... pewnie do jutra, tak? Chcesz, żebym przychodził nadal? - upewniłem się. - Możesz też znaleźć innego rehabilitanta, niż swoje serce... - dorzuciłem od niechcenia.
Offline
Zrobiło mi się głupio.
- Nie, nie chcę nikogo innego - powedziałam, marszcząc nos, jakby mi coś zaśmierdziało. Oh, no tak, to moje zachowanie. Śmierdziało okrucieństwem. Podniosłam się z miejsca i podeszłam do niego najszybciej jak mogłam. - Jestem zła na siebie, nie na ciebie - przypomniałam mu. - Wybacz - dodałam na koniec ze skruchą, sięgając po jego dłoń. - Przyjdz jutro, proszę cię...
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline