Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- W porządku... Zawołaj mnie jakby co - poprosiłem, uchylając powieki i uśmiechając się do Astry. - Zaraz wstanę, przysięgam - dodałem jeszcze, obserwując moją wilczycę. - I wrócimy do domu, byś mogła spokojnie odpocząć...
Offline
Wywróciłam oczami. Ruszyłam przed siebie. Chciałam przebiec się tak szybko jak byłam w stanie. Musiałam poznać jakie granicę stawia mi uszkodzona noga. Maksymalne granicę. Byłam w stanie znieść ból, byle by nie sprawić, że zacznie się pogorszyć. Bolało mnie strasznie to, że byłam dla większości inwalidą. Wszyscy pytali się mnie, czy nie muszę odpocząć, czy mnie coś nie boli, czy dobrze się czuje, czy nie chce usnias , czy mogę to robić...! Okropieństwo.
Przyspieszyłam, czując narastający żal w piersi.
Jeszcze niedawno byłam pełna siły i nikt nawet nie śmiał mi sugerować, że powinnam odpocząć. Teraz znajomi z treningów patrzyli na mnie pobłażliwe. Wypadłam z formy. A niektórzy zapomnieli, że zbiłam im dupę wiele razy. I to wcale nie w przenośni. Dopiero teraz stali się odważni.
Zacisnęłam mocno zęby, tak że aż rozbolały mnie szczęki. Czułam ból w nodze, ale napędzało mnie przyjemne uczucie. Kochałam je i brakowało mi tego. Brakowało mi też tego, że ludzie traktowali mnie na równi. Bez ulg, bez dodatkowych dogodniej. Jeszcze moment, a będą mi podstawiać krzesło pod tyłek. Nie mogalm tego znieść.
Nie tylko żal mnie napełniał coraz bardziej. Złość też była w tym wszystkim.
Ale przecież nie mogalm nikomu przemówić do rozumu. Ile jeszcze będę dla nich inwalidką? Jak miałam pokazać wszystkim, że jestem silniejsza niż sądzą, ze mnie nie doceniają. Że prócz sprawności fizycznej i siły, byłam też świetnym strategiem i nauczycielem?
Zostać Alfą. To jest rozwiązanie. Czyli wszystko tak jak planowałam. Choć rozciągnie się w zasięgu, bo muszę wrócić do formy. Nie miałam pojęcia co będzie trudniejsze — stary czy nowy Alfa do pokonania?
Zamyzlilam się, a że biegłam naprawdę szybko i od dłuższego czasu... Potknęłam się o korzeń i upadłam jak długa na ziemię na łokcie, instynktownie prostując chora nogę, by nie uderzyć nią o ziemię, więc cały ciężar ciała spadł na drugie kolano.
Jęknęłam, zaciskając mocno zęby.
- Cholera! - warknęłam, zwijając się na ziemi. Musiałam chwilę odczekać, by pozbierać mysli, nie, nie by zacząć myśleć w ogóle. Pierwsze ukucie bólu dało się przeżyć, ale potem przypłynęła kolejna fala. Wzięłam kilka głębokich oddechów i powoli zaczęłam się podnosić z ziemi. - Powoli - mruknęłam do siebie, wycierając oczy z łez które mimowolnie napłynęły mi do oczu. Ale nigdy się nie rozklejałam.
Usiadłam na ziemi i popatrzyłam na łokcie i kolana. Ranna nogą bolala, bo mimo wszystko też się uderzyłam, ale to jednak drugie kolano wzięło na siebie większy cios. Było całe zdarte. Zawarczałam zirytowana. Nic mi nie było. To tylko głupie otarcia i troszkę krwi. Bardziej ucierpiała w tym momencie moja duma.
Westchnęłam i ruszyłam do przodu, trochę wolniej niż zaczęłam, rozmasowujac po drodze łokcie.
- Wróciłam - oznajmiłam. Mężczyzna nadal leżał na ziemi. - Idziemy, ruchy - warknęłam na niego, ruszając do przodu.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Wstałem, ale nie zamierzałem puścić milczeniem jej zachowania.
- Warczysz - zauważyłem. - I krwawisz. Przewróciłaś się, tak mi się zdawało, że coś słyszę... - westchnąłem, idąc potulnie za Astorią. - Możemy pogadać? Hm? Na przykład o tym co się dzieje w twojej głowie? Bo mam wątpliwości co do tego, czy wiem, czy nie wiem... Boję się o ciebie - dodałem, patrząc na tył głowy wilczycy, gdzie miała splecionego, długiego blond warkocza.
Offline
- Nie jestem dzieckiem, Wolfgrimem. Jestem w pełni sprawną wilczycą, która nie potrzebuje doglądania - mruknęłam, choć mój głos był już zdecydowanie mniej rozgniewany. - To tylko kilka zadrapań, nic mi nie jest - dodałam, wzdychając ciężko. - Traktuje cię jak równego sobie. Potrzebuje tego samego... Tak jak wcześniej. Nie chcę laski i ulg - uciekam ostro, przyspieszając z truchtu do szybszego biegu.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie mam zamiaru być ci niańką. Tylko partnerem - odparłem, zrównując z nią kroku. - To ja chcę być ci równy, a nie ciągle iść za tobą i kiwać głową na wszystkie zmartwienia, jakie w sobie nosisz. Nie na tym to polega - dodałem, zerkając na Astrę. - Chcę dobrze, kocham cię przecież i nie robię niczego po złości, wiesz doskonale... Prawda?
Offline
Znów zwolniłam do truchtu, widząc że Grim nie chciał rezygnować z rozmowy.
- Wiem, ale denerwuje mnie to. Litość. Pobłażliwość w stosunku do mojej osoby. Chciałabym być pełna, a wszyscy traktują mnie jak jakąś wybrakowaną osobę. - Wzięłam głęboki oddech, zaciskając mocno zęby. Szzypały mnie kolana i łokcie, a uszkodzona noga naprawdę zaczęła boleć. atrzymalam się gwałtownie. Znów ogarnęła mnie złość. Oparłam się o drzewo. - Przez tą głupią pułapkę stałam się tylko częścią siebie. Połową. - Westchnęłam po raz kolajny, mając ochotę zacząć uderzać pięściami w pień drzewa o który się opierałam.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Astra... - westchnąłem tylko i podszedłem do niej, opierając się o drzewo, byle na mnie spojrzała. - Piękna, nie jesteś częścią siebie. Nie zabrakło cię. Nadal jesteś Astorią, wojowniczką. Teraz nawet masz swoje serce u boku, jesteś pełniejsza niż kiedykolwiek - zauważyłem. Ująłem jej nadgarstek i przyciągnąłem dłoń do ust. - Posłuchaj, na początku leczenia, nie wierzyłem, że z takimi ranami wrócisz do szybkiego biegania, nawet po rehabilitacji. A my będąc w połowie już osiągamy coraz to nowe sukcesy. Z każdym ćwiczeniem, które wykonujesz, czy przygotowaniem do treningów udowadniasz, że pułapka, która nie jednemu wilkowi odrąbała nogę, ciebie ledwo zadrapała... Jesteś silna i jestem pewien, że za jakiś czas, nie ważne czy dłuższy czy krótszy, znów będziesz wojownikiem, najlepszym w watasze - podsumowałem. - Ale pozwól sobie pomóc. Spróbuj nie widzieć wszędzie pogardy... Chcę ci pomóc, a nie poniżyć... Rozumiesz?
Offline
Poczerwieniałam ze wstydu. Jedno utkwiło mi w głowie i właśnie to było powodem rumieńców. Miałam swoje serce przy obie i byłam pełna jak nigdy. To był najprostszy na świecie fakt, który mi umknął. Zacisnęłam palce na jego dłoni i pokiwałam głową.
- Tylko ty - bąknęłam uparcie, bo tutaj nie miałam co się spierać. - Teraz nie mogę nikomu innemu ufać, tylko tobie.Bo ty mnie nie oszukasz. Każdy inny może to zrobić i mieć czyste sumienie. lepiej nie ty. Ty byś nie mógł - wyszeptałam poddenerwowana.
Nie uszło jednak też mojej uwadze to co powedział o początkach jego wiary w mój powrót do zdrowia. Ale nic już nie chciałam o tym mówić. To było dawno, a teraz wierzył we mnie całym sercem. Swoim sercem które należało do mnie.
-
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Może nie tylko ja. Ale tak, nie oszukam cie, nie zranię cię i będę cię kochać. Kochać zawsze i wszędzie, bez wahania - podsumowałem. - A teraz wezmę cię na ręce i zaniosę spokojnie do domu. Obmyje ranki i poćwiczę z tobą jeszcze chwilę - zaproponowałem z miękkim uśmiechem.
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- Wolfgrimem! Czego nie zrozumiałeś? Nie chcę tego. - Odsunęłam się od drzewa i ruszyłam nieco kuśtykając do przodu. - Nie chce żebyś mnie nosił. Nie chcę żeby ktokolwiek mi dogadał w taki sposób. Nic mi nie jest. Mam tyle siły, że dam radę dojść do domu i poćwiczyć. Nie muszę odpoczywać. Muszę wrócić do formy - mamrotałam pod nosem rozloszczona, nie oglądając się za siebie na wilkołaka.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- A jeśli powiem, że nie robię tego ze współczucia, a z miłości i dobrego humoru? - odparłem i nie pytając o nic więcej, złapałem Astorię przyciągnąłem ją do siebie, a na koniec przerzuciłem sobie sprawie przez ramię.
- Bawię się doskonale! - dodałem do razu rozbawiony, idąc dalej z Astrą na ramieniu.
Offline
- Grim, odstaw mnie do cholery na ziemię. To nie jest zabawne. To poniżające - warknęłam na niego oburzona. - Wolfgrimie, natychmiast masz mnie odstawić. Jestem wściekła. Nie jesteś ani trochę zabawny. Jestem bardzo wściekła - sięgnęłam flash swój wywoc i zaczęłam go uderzać po plecach otwartymi dłońmi. - Odstaw mnie!
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Astraaa rozerwij się! Nie myśl chwilę o tym jaka jesteś złaaaa i niepełna... Co mogę zrobić byś była na chwilę choć uśmiechnięta i nie przejmowała się niczym? - zapytałem z westchnieniem, odstawiając Astrę na ziemię i patrząc na nią z powagą, ale i uśmiechem na twarzy.
Offline
Skrzyżowałam ramiona i odwzajemniłam jego spojrzenie, choć mniej wesołe niż jego. Uniosłam dumnie podbródek. Milczałam, nabierając głębokie oddechy. Między nami panowała cisza. To nie była bitwa na spojrzenia. On po prostu czekał na moją odpowiedź.
- Jest - przyznałam w końcu i pękłam, uśmiechem się do mężczyzny. Zawiesiłam luźno ramiona i przrchyliłam lekko głowę. - Możesz mnie pocałować - szepnęłam, spoglądając na jego usta.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową. Jednak bez zawahania objąłem Astrę i pocałowałem ją czule w usta. Zabawne jak jeszcze niedawno ten pocałunek był dla mnie i dla niej tak daleki... Bałem się urazić duchy swoją miłością do życia i co mi z tego przyszło prócz smutku i żalu?
Nadal kochałem Tetrę, ale nie w ten sposób, jaki darzyłem uczuciem Astorię teraz, w tej chwili, a nie kiedyś... Tetra byłaby ze mnie dumna, tak jak i ja jestem sam z siebie.
- Lepiej? - zapytałem łagodnie, zakładają jej kosmyk włosów za ucho.
Offline
Pokiwałam głową.
- Ale i tak jestem zła, ze mnie zarzuciłeś na ramię. Ma nie być następnego razu, a jeśli będzie, to ostrzegam cię, ale oberwiesz mocno - mruknęłam z uśmiechem, jeszcze raz sięgając jego ust. Lubiłam pocałunki, lubiłam jego pocałunki. - Wrócimy do domu, umyje kolana i łokcie i jeszcze się porozciągamy. Ja nie będę się złościć, a ty nie będziesz mi co chwilę przypominał o tym, że kilka tygodni temu moja noga była w strzępach. Zgoda? - upewniłam się,zsuwając dłonie po jego piersi w dół, aż w końcu opuściłam je luźno po swoich bokach.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Zgoda - odparłem miękko, ale nadal z uśmiechem. - I przepraszam, za to noszenie. Ale chciałem byś się rozchmurzyła jakoś, chciałem porwać złą Astrę, by wróciła moja wesoła i zadziorna wilczyca, która umie mi dać popalić, a nie tylko warczeć - wytknąłem na swoją obronę.
Offline
- Zła czy Wesoła, to zawsze jest Astoria. Zapamiętaj to sobie. Kochaj obudowę tak samo mocno - szepnęłam, uśmiechając się lekko. - Dziękuję, jesteś kochany, a ja... Jestem sobą. - Parsknęłam i złapałam go za dłoń, mocno zaciskając palce. Rozluźniłam je jednak za chwilę zdając sobie sprawę, że być moze trochę przesadziłam. - Cieszę się, że nie możesz przestać mnie kochać - dodałam ze śmiechem.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Bardzo zabawne - parsknąłem, trącając ją bardzo delikatnie łokciem. - Nawet gdyby w grę nie wchodziła wilcza miłość, pewnie i tak bym się w tobie zadurzył. Nawet nie wiesz ile wilków naprawdę było w tobie zadurzonych... Jesteś piękną i pewną siebie silną wilczycą. To ja tu jestem tym słabszym ogniwem związku i to na mnie wojownicza piękność raczej by nie spojrzała - zauważyłem. - Kiedy ty jesteś w ciągłym świetle uwagi, ja z tyłu zamiatam lecznice. To ja się cieszę, że nie możesz się odkochać - parsknąłem.
Offline
Posmutniałam.
- Naprawdę tak sądzisz? - zapytałam, spoglądając na niego z uwagą. - Nie powinieneś. Mój ogień płonie jasno i inni go widzą, ale to tylko dizeki tobie, bo ty go ciągle polnujesz i podtrzymujesz. - Westchnęłam. Mimowolnie pomyślałam o nodze, choć nie chciałam o niej wspominać. - Odkąd cię poznałam, zacząłeś mnie zmieniać. Na lepsze. Jesteśmy świetną para, nie tylko jako kochankowie, ale jako zespół. Mogę rzucić się w przepaść, bo wiem że mnie poskładasz potem - zachichotalam, przytulając się do jego ramienia.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline