Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnąłem się lekko, kiwając głową.
- Teraz na recepcji stoi Ray, możesz poobserwować jak on spisuje pacjentów do rejestru, a jak podpytasz go o cokolwiek to na pewno pośpieszy z odpowiedzią - zapewniłem, powoli odsuwając się już od wilczycy. - Muszę się zająć pacjentami, złapię cię jak będę miał kolejną przerwę - zaproponowałem.
Offline
- To do zobaczenia doktorze, pracuj spokojnie - pożegnałam swoje serce, wpatrując się w niego jeszcze przez chwilę, a na moje szczęście on też patrzył się na mnie i oboje nie mogliśmy oderwać od siebie oczu. W końcu jedno z nas głośniej westchnęło i się nieco obudziliśmy. Grim dał mi buziaka w czoło, a ja Pogładziłam go po ramieniu i odprowadzilam wzrokiem zza róg korytarza.
Zaraz potem pojawił się Ray z rozbawionym uśmiechem. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Nic, nic, po prostu miło się na was patrzy, aż szkoda rozdzielać. Evelynn bywa zimna łąk lód. - Oboje się zaśmialismy. - Na szczęście nie zawsze, to świetna wilczyca i doktor. Tylko lekko przewrażliwiona na punkcie zasad - podsumował.
- Z ust mi to wyjąłeś - oznajmiłam.
Stanęliśmy przy lądzie, gdzie Ray, znów wyjaśnił mi wszystko, tyle że jeszcze dokładniej niż Grim, demonstrując dodatkowo na przykładzie pacjentów, którzy do nas podchodzili. Choć z rana było ich mało, to po południu zdecydowanie więcej wilków już do nas przychodziło, pytając czasem o same rady, czego uważnie słucham, gdy doktor odpowiadał im na pytania.
- Masz trudną pracę - mruknęłam, gdy szliśmy korytarzem prowadzącym na wyjście do ogrodu. - Jesteś jeszcze bardziej niesamowity w moich oczach niż byłeś - dodałam uśmiechając się szeroko i ściskając jego dłoń.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Czekaj, czyli zawsze nie byłem tak niesamowity? - udałem zaszokowanego i zaraz parsknąłem śmiechem. - Oj piękna, moja praca jest trudna i ciężka, ale daje niesamowitą satysfakcję... No wiesz, z samego faktu, że pomagam. Chcę pomagać, każdemu kto potrzebuje pomocy... Taki już jestem. I może dlatego, trud już mi od dawna nie przeszkadza. Rey powiedział, że dałaś z siebie wszystko - dorzuciłem z uśmiechem.
Offline
- Mówiłam ci, że tak będzie. - Zachichotalam. - Wiesz... Po prostu jak ty pracujesz, to mam wrażenie że tylko udajesz zmęczonego gdy wracasz z lecznicy, bo taka jest zasada że lekarze są padnięcia po dyżurze. - Znów się Zaśmiałam rozbawiona. - A ty zawsze promieniejesz - zaznaczyłam mocno. - Zawsze - postanowiłam powtórzyć, na wypadek gdyby jednak nie usłyszał. - Wiem, że twoja praca to nie bułka z masłem - dodałam już poważnym tonem, rozglądając się po korytarzu. - Minęliśmy przed chwilą korytarz na którym stawiałam pierwsze kroki, po wypadku - przypomniałam mu cicho. - Na własnej skórze przekonałam się, że to trudna praca, i że jesteś niezastąpiony.
Wyszliśmy z budynku, do zadbanego ogrodu przy lecznicy.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Oj tam niezastąpiony... Takim już jestem wilkiem. Nie walczę tam, razem z innymi łowcami czy wojownikami, tylko tutaj, ramię w ramie z dziesiątką takich samych dziwaków jak ja. I żaden z nas nie ma forów, nie ma przewagi, czy pod górkę. Wszyscy walczymy na tak samo ciężkich zasadach... Nie mówię, że jestem nie zastąpiony, ale na pewno lekarze są istotni. I trochę szkoda, że jest nas mało, jak na taką waleczną rasę - parsknąłem.
Offline
- Dlatego cenny z was towar - mruknęłam rozbawiona, trącając go ramieniem. - Po prostu każdy wilk czuje do czegoś powołanie i chce się w tym realizować. A że waleczna z nas rasa... - Zachichotałam, spoglądając na Grima. - Choć nie wszyscy mogą nimi zostać, dlatego z czasem dziecięcy entuzjazm ochładza się, a szczeniaki wybierają coś w czym czują się naprawdę dobrze. - Wzruszyłam lekko ramionami.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- No tak, tak, to akurat normalne - uśmiechnąłem się lekko, ale moje myśli zaprzątało już coś innego. Ławeczka, na którą przyjeżdżałem z Astrą na wózku i gdzie siadała obok mnie. Uśmiechnąłem się lekko, ściskając ją odrobinkę mocniej, by zrozumiała czemu się zawiesiłem.
- Idziemy na polanę? Za lasem? - upewniłem się. - Mam jeszcze czas, więc nie musimy się śpieszyć... - dodałem.
Offline
Zerknęłam na Grima, a potem rozejrzałam się subtelnie szybko i wtedy zobaczyłam ławeczkę. Uśmiechnęłam się lekko.
- Emmm - sama złapałam teraz na chwilę zawieche. - Tak, tak, możemy się przejść na polanę. Ale na pewno masz tyle czasu? Robi się coraz więcej pacjentów - zaniepokoiłam się trochę.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie wiem czy zauważyłaś, ale odkąd przyszliśmy, zebrał się w końcu cały personel. Na sali nie ma trzech lekarzy, a jest już dziewięciu. Przygotowujemy punkt podawania serum, gdyby ktoś z jakichkolwiek powodów nie miał go w domu - wyjaśniłem. - Nie martw się, zasuwam od rana, mogę sobie pozwolić na co nieco - mrugnąłem do Astry. - Wiesz doskonale, że znam umiary w swoich przerwach.
Offline
Pokiwałam głową potakujaco.
- No tak... Wybacz. Nie chcę cię pouczać, ja... - Pokręciłam głową. - Uh, brakuje mi po prostu pracy, obowiązków. Tego wszystkiego. Rozleniwiłam się przez uraz nogi. Sama siebie próbuje zagonić do roboty, ty robisz wszystko dobrze - wyjaśniłam, cmokając go przelotnie w policzek.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- W porządku, rozumiem przecież o czym mówisz - westchnąłem, ale nie odmówiłem sobie całuska. - Może spróbuj popracować z Łowcami? No wiesz, przy tropieniu, łapaniu zwierzyny i późniejszym oprawianiu? - zaproponowałem. - Biegasz już całkiem sprawnie, nauczyłaś się już prawie jak opierać ciężar na trzech nogach... Robisz kolosalne postępy.
Offline
- Nie potrzebują kulawej wojowniczki - bąknęłam. - Poza ym, nie kręci mnie bieganie za królikami. - Wywróciłam oczami. - Może powinnam pomoc mamie i siostrze przy szyciu futer - westchnęłam. - Będę po nich sprzątać żeby mieć zajęcie - dodalam, wywracając oczami. Zacisnęłam wargi. - Wybacz, Grim. Wiem, że chcesz pomóc, ja... Po prostu chce wrócić do walki. To było moje życie i chce je odzyskać.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- A ja ci gwarantuje, że je odzyskasz, ale z czasem. Sama rozumiesz, nie wszystko od razu, przez jakiś czas musisz się gdzieś zahaczyć i po prostu zbierać siły i wracać powoli do formy - powtórzyłem jak za każdym razem. - I setny, a może tysięczny raz powtarzam, że jak na strzaskaną kość, jest naprawdę dobrze i widzę, że będzie lepiej, twoje mięśnie są już niemal całkowicie odbudowane - dodałem.
Offline
- Wiem, wiem, że się powtarzasz - powedziałam potulnym głosem. - Nie chce żebyś się ciągle powtarzał. Wybacz, naprawdę. To silniejsze ode mnie. Żal mi. Żal zjada mnie samą od środka. Nie wiem, czy sobie z tym poradzę. Chyba nie, chyba nie umiem. Najwyraźniej mi nie wychodzi, bo nie potrafię się pogodzić z tym co się dzieje teraz. Nawet gdy moje serce i lekarz, próbuje mi wytłumaczyć.
Pochylilam głowę czując wstyd. Było mi naprawdę z tym głupio. Przyznać się przed nim. Przyznać się przed samą sobą.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Piękna, możesz się skupić na budowie naszego leża - zaproponowałem też nieśmiało. - Oczywiście, nie zrobisz wszystkiego sama, zabraniam ci wręcz robić wszystkiego sama, ale wiesz, choć zacząć... Zajęłabyś się tym, skupiła na czymś, a jednocześnie wróciła do siłowej pracy - dodałem. - Oczywiście, nie naprawi to twoich problemów i wybacz, że nie mogę powiedzieć nic więcej... Zapewniam cię, że uda nam się coś wymyślić - wyjaśniłem.
Offline
Wzięłam głęboki oddech.
- Masz rację, to mogłoby nieco zająć moje myśli. Co ja gadam, bardzo zająć moje myśli. Już teraz często je zajmuje. Było by cudownie móc mieszkać na swoim - szepnęłam, uśmiechając się sama do siebie. - Gdy dojdziemy do siebie po pełni i po pracy... Usiądziemy razem, by rozrysować plan? Postaram się narysować wszystko co wpadnie nam do głów. To będzie piękny dom, Wolfgrim.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Okej - westchnąłem głębiej, wychodząc na polanę. Soczyście zielona trawa kołysała się pod naszymi stopami. - Plan, potem fundamenty i szkielet budynku... Sprowadzić materiały, ale to nic nadzwyczajnego... - kiwałem z wolna głową. - Tak, myślę, że to już kwestia kilku tygodni - powiedziałem optymistycznie.
Offline
Zaśmiałam się.
- Do szkieletu na pewno kilku tygodni - mruknęłam. - Chcemy mieć duży, dobry dom. Całość to kwestia trochę dłużego szaczu, szczeniaku - dodałam, uśmiechając się do Grima szeroko mimo wszystko. - Ale i tak widujemy się często. A... Mhm, a co powiesz na to, by znów wybrać się do zagajnika i posprzątać? Gdyby przygotować tam miejsce do spania w ludzkiej postaci... - Wzruszyłam ramionami. - Moglibyśmy tak zostawać na moc razem, czasem, no wiesz. Chyba że nie chcesz. Zrozumiem, to było... Wasze miejsce - szepnęłam.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Obecnie, jest to puste miejsce - poprawiłem Astorię, ale bez cienia żalu, jaki miałem w głosie jeszcze parę miesięcy temu. - Sama pomogłaś mi przegonić tamte duchy, a Tetra wraz z Wielkim Wilkiem jest na swoim wiecznym polowaniu. Pamiętam o niej, ale wiem, by nie mieszać duchów z rzeczywistością. To pusty zagajnik, który możemy wykorzystać. Wystarczy go nieco posprzątać i lekko przemeblować - zaproponowałem.
Offline
Uśmiechnęłam się szerzej.
- Tak, to pusty zagajnik. W ładnym miejscu. Szkoda by było z niego nie korzystać - wyjaśniłam, pocierając dłonią po jego przedramieniu. - Cieszę się że się ze mną zgadzasz - zaznaczyłam dumna z niego.
Żegnajcie duchy raz na zawsze.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline