Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pocałowałam go namiętnie i uśmiechnęłam się w jego usta, słysząc pytanie.
- Mhm, wiele razy. Jesteś często zajęty jakimś bezsensem, w momencie gdy powinieneś myśleć tylko o mnie. Nie mam czasem wyboru - wymamrotałam szczerze, bez żadnego wstydu. Przecież był mój. A byłam pewna, że inne wampirzyce też myślą o moim Caiu bardzo namiętnie.
Objęłam go ciasno i nogami i ramionami, dociskając swoje piersi go jego torsu.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Bardzo dobrze... Miło mi, że nie jestem w tym osamotniony - szepnąłem szczerze zadowolony naszą obopólną szczerością. Całowałem ją namiętnie, w usta, dookoła ust, po szczęce, nie omijając żadnego smakowitego kawałka. Jedną dłonią objąłem jej udo, natomiast jedną trzymałem na jej szyi jednak szybko zsunąłem na pierś, dokładnie badając ją dłonią.
Offline
Zabawy w wanie trwały dłuższą chwilę. Trochę wody rozlało się po łazience ale żadne z nas się nie przejmowało tym. Najpierw moje dłonie sięgnęły do krocza Caia, a potem od odwdzięczył się tym samym. Oboje byliśmy usatysfakcjonowani, ale wciąż nie nasyceni sobą. Wyszliśmy więc z wanny, całując się namiętnie i przy okazji uważając aby się nie poślizgnąć. Osuszylismy nieco ciała tak aby nie kapała z nas woda i wskoczyliśmy do łóżka aby dokończyć to co zaczęliśmy w wannie...
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Gdy skończyliśmy - oh, a zajęło nam to nieco bo mieliśmy w sobie naprawdę dużo napięcia - cieszyłem się, że Mandy przyniosła herbatę w dzbanku zatrzymującym ciepło, dzięki czemu herbata była cały czas gorąca. Razem popijaliśmy ją więc, gdy już spełnieni, leżeliśmy zakopani w pościeli wielkiego łóżka.
- Tęskniłem za tobą, za twoim ciałem, za naszym seksem... Mmm dawno tak dobrze mi się z kimś nie uprawiało seksu - przyznałem się szczerze, biorąc łyczka i zerkając zaciekawiony na, podobnie jak ja, rozczochraną Mandy.
Offline
- Mówisz to za każdym razem. Moje ego urosło już tak duże, że zaraz będziemy potrzebowali jeszcze,e większego łóżka - mruknęłam żartem, odstawiając filiżankę na bok i przekręcając się na brzuch, a tym samym w połowie kładąc się na torsie Caia. - Mhmmm, byłeś zmęczony z tego co pamiętam. Przynajmniej tak miałeś, ale wydaje mi się że Kłamałeś. Nieładnie Mordecai - szepnęłam, całując go w usta.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Przecież jestem zmęczony, podobne jak ty Mandy - zapewniłem spokojnie, rozbawiony odstawiając filiżankę i oddając jej pocałunki, tak chętne. - Po prostu lepiej to maskuje niż moja mała wampirzyca - zaśmiałem się, obejmując ją i pozwalając przylec naszym ciałom. - Nie masz żadnych obowiązków, prawda?
Offline
- Muszę uszyć jedną sukienkę. Twoja mama gdzieś wychodzi za trzy dni i nagle stwierdziła że ta przygotowaną wcześniej jej nie pasuje... - Zamknęłam oczy, oddychając spokojnie. - Wezmę się za to jak odpocznę... Teraz i tak krzywo bym wszystko zrobiła. Cały czas drze - szepnęłam z uśmiechem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Mhm... Nie wiem co wstąpiło w moją matkę, po prostu ma jakieś okropne problemy - westchnąłem ciężko i otuliłem Mandy. - Odpocznij, odpocznij... Ale zaraz powinnaś wrócić do siebie, odpocząć porządniej, a potem wrócić do pracy, zresztą jak ja - westchnąłem, całując ją czule.
Offline
- Mhm, no dobrze... To zamknij się już i odpoczywaj... Usta możesz wykorzystywać tylko i wyłącznie do całowania mnie. Na nic więcej ci nie pozwalam... - wyszeptałam, oddychając już spokojnie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją jeszcze kilka razy, ale nie odezwałem się już słowem, biorąc na bardzo poważnie jej prośbę o ciszę. Otuliłem ją ciasno ramionami i po prostu pozwoliłem odetchnąć słaba lampka obok łóżka nadal się paliła, jednak postanowiłem ją zignorować, pozwalając sobie zupełnie odpłynąć z Mandy u boku.
Obudziło mnie dopiero pukanie do drzwi i otwieranie naciskanie klamki.
- Cholera - warknąłem i wcisnąłem Mandy głębiej pod kołdrę, która swoją puchatością na szczęście w całości zasłoniła wampirzycę.
- Proszę o wybaczenie panie - powiedziała jedna z wampirzyc służek, które kręciły się wokół mnie. - Przyszłam zabrać naczynia i ubrania - wyjaśniła i nie omijając mnie w łóżku wzrokiem zaczęła zbierać filiżankę, a potem i drugą. - To z rana?
- Tak - odparłem sucho, jedną rękę trzymając pod głową, drugą natomiast trzymając ramię Mandy, by nie myślała nawet o wysuwaniu ciekawskiego łebka. - Ubranie wisi na krześle, zabierz je i sama się stąd zabieraj - dodałem, krzywiąc się lekko. Wampirzyca strasznie się ślamazarzyła, ale nie mogłem do niej wstać, bo byłem nagi, a przy boku miałem ukrytą Mandy. Uznałem, że lepiej by moja wampirzyca nie podkładała się pod wskazywanie palcami jeszcze bardziej.
- Czy mogę pomóc jeszcze jakoś, panie...?
- Możesz wyjść - zaproponowałem bez entuzjazmu.
Offline
Musiałam zagryźć mocno wargę i zacisnąć pięści na prześcieradle by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. O co mu w ogóle chodziło? Nie chciał żeby inni wydzieli? Przecież i tak każdy wiedział. Służący, jego matka, ojciec... Narzeczona za chwilę przyjedzie i też usłyszy. Co mnie akurat strasznie uwierało. Ale po co teraz robić tą całą szopkę?
Jednak Cai mocno zaciskał palce na moim ramieniu, więc stwierdziłam, że nie ma co się buntować i pokazywać swojej dumy. On wiedział, że byłam w stanie wysunąć się i odwalić jeszcze większe przedstawienie.
- Ależ oczywiście, panie - przytaknęłam wampirzyca. - Jednak wygląda pan niemrawo. Może jednak podać jakieś lekarstwo? Lub przynieść trochę krwi? - dociekała dalej. Jak ja jej nie lubiłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Wyjdź. - dopiero moja groźba podziałała. Wampirzyca pośpiesznie opuściła moją sypialnie, spanikowana, a ja puściłem Mandy, która wysunęła się spod kołdry. - Wybacz... - złagodniał mi głos. - To że wszyscy wiedzą, to nie znaczy, że wszyscy muszą nas widzieć razem - wyjaśniłem, przecierając twarz. - Głupia wampirzyca... Nie wiem czego chciała - warknąłem pod nosem, kręcąc głową.
Offline
Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na łóżku, garbiac się nieco i przecierając dłońmi twarz oraz uklepujac włosy.
- Chciała wypełnić swoje obowiązki, Cai? - mruknęłam biorąc jeszcze jeden głęboki oddech. - Ja się nie boje żadnych konsekwencji. Mój instynkt samozachowawczy nawalił i to mocno. Nie mam go i tyle, ale mi go nie brakuje. Kocham cię i nie mam zamiaru się chować - bąknęłam, zerkając na niego. - Nie będę biegać i o tym trąbić, bo wiem że... Nikt tego nie zrozumie. Nikt prócz nas. Bo to co jest między nami jest tylko i wyłącznie nasze. - Zagryzłam wargę i Podniosłam się z łóżka. - Pójdę już. Zanim znów ktoś przyjdzie - szepnęłam, znajdując swoje rzeczy.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie chce dokładać ci zmartwień - powiedziałem. - Póki wszyscy mówią, to tylko gadanie, ale gdy faktycznie zobaczą nas razem w łóżku, to będzie już fakt i wszyscy będą wiedzieć... Mi nikt nic nie zarzuci, boją się mnie i słusznie, ale ty... Nie chce by cię męczyły głupie wampirzyce - wyjaśniłem. - Też cię kocham, dlatego sądziłem... że jeśli się skryjesz, to będzie lepiej... To nie tak, że się wstydzę - zapewniłem.
Offline
Pokiwałam głową, zapinając biustonosz i już sięgając po czarną sukienkę.
- Jasne, wiem. Wybacz - mruknęłam zmieszana. Sama nie wiedziałam teraz co czuje. Moja porywczość brała nade mną górę. - Jest w porządku. Dziękuję. Może i masz rację. Nie ma co robić scen - przytaknęłam, kiwając głową i założyłam sukienkę. - Ale mimo wszystko i tak powinnam już iść.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Wstałem z łóżka i podszedłem do Mandy, obejmując ją i całując krótko.
- Kiedyś... Kiedyś ci to wszystko wynagrodzę - zapewniłem miękko. - Wymyślę jak się spotkamy jeszcze raz i dam ci znać - powiedziałem jeszcze, nadal niepewni spoglądając w jej oczy, szukając oznak zdenerwowania na mnie.
Offline
Pokręciłam głową nie patrząc mu prosto w oczy.
- Nie przejmuj się mną. Może i bywam słaba ale mam twardy tyłek - szepnęłam, całując wampira w nos. - Poradzę sobie. Zajmij się swoją pracą. Pewnie wpadnę bliżej poranka do pokoju z obrazami... Odetchnąć. Jeśli byś chciał się spotkać. Będę tam - powtórzyłam i splątałam rose włosy w koka.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Pokiwałem głową z łagodnym uśmiechem.
- To ja też będę - zapewniłem, nieco... rozżalony jej zbywającym mnie zachowaniem. - Spokojniej pracy Mandy... Bądź moją dzielną wampirzycą - powiedziałem, gdy już znikała za drzwiami.
Nagi, w dodatku obdarty z uczuć i wrażliwy na ataki, westchnąłem smutno, stojąc samemu w pokoju, choć jeszcze przed chwilą miałem u swojego boku rudowłosą, cudowną wampirzycę, a teraz ma tylko... Wspomnienie?
Offline
***
Muzyka płynęła z głośników, a ja kręciłam się po pomieszczeniu kiwając biodrami i obracając jak gdyby był ze mną Cai. Taniec stał się czyms naprawdę przyjemnym. Odprężał mnie, a na dodatek przypominał mi o Mordecaia który namówił mnie do tego. Żeby robić to co lubię. Choć szczerze powiedziawszy polubiłam to jeszcze bardziej, gdy on był ze mną...
Zastanawiałam się nad wieloma rzeczami krążąc w tą i z powrotem, gdy drzwi się otworzyły powoli i do pomieszczenia zajrzał wampir. Przystanek ale, jednak nadal kiwalam biodrami.
- Czesc, Mordecai - szepnęłam, uśmiechnęłam się lekko.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Cześć Mandy - uśmiechnąłem się wchodząc do środka i zamykając drzwi. Po tym jak Pixie zaburzyła nasz nastrój w pokoju nie znosiłem niezapowiedzianych odwiedzin. Zamykanie drzwi nas od tego ratowało.
Z uśmiechem wodziłem wzrokiem za Mandy, a podchodząc coraz bliżej odnajdowałem się w rytmie, więc gdy stanąłem już przy mojej wampirzycy, tańczyłem z nią, jakbym od początku tu był.
- Dobrze ci minął czas beze mnie? - zapytałem miękko.
Offline