Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zamruczałam, ocierając się pupą o niego z każdym nawet najdrobniejszym ruchem biodrami.
- Lubię gdy mój gburkowaty dziedzic jest mną zaskoczony... Lubię go zaskakiwać - odparłam tym samym tonem co on, wykręcając głowę aby sięgnąć jego ust, których jak zwykle byłam spragniona a on jakby chciał robić mi na złość i musiał mnie odwrócić do siebie plecami.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Uwierz, jesteś jednym wielkim zaskoczeniem - parsknąłem, muskając jej wargi zaczepnie, na razie uciekając przed pocałunkiem, a tylko kusząc. Jednak pomruki niezadowolenia Mandy były przesłodkie i w końcu zatopiliśmy się oboje w nasze usta.
- Nasza miłość była zaskakująca już wystarczająco - zauważyłem, obracając wampirzycę na powrót twarzą do siebie i wracając do pocałunków.
Offline
Objęłam jedną dłonią jego kark, a druga wsunęłam ją jego policzek.
- Sporo było zaskoczeniem. Też wiele razy musiałam przemyśleć coś, żeby zrozumieć, że naprawdę się to stało - mruknęłam rozbawiona, całując go namiętnie i nie dając mu póki co dojść do słowa.
Zsunęłam dłoń z karku niżej, za kolnierz jego koszuli, a dłoń z policzka zsunęłam niżej aby rozpiąć drugi ze dwa guziczki.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Na przykład...? - zamruczałem, a to co robiła bardzo mi się podobało. Ona mi się podobała, a wszystko co robiła względem mnie też mi się podobało! - Pamiętam twoją zszokowaną minę kiedy starałem się być dla ciebie miły - zaśmiałem się w jej usta. - Widać po twoim zachowaniu co dokładnie myślisz, to taki rozkoszne - zachichotałem, lekko drżąc gdy jej chłodne palce wsunęły się na moją skórę.
Offline
- Tak, to było dla mnie bardzo szokujące - przytaknęłam mu, całując go po linki szczęki. - Ale pierwszy szok przeżyłam jak wybuchnąłeś złością. Myślałam, że panuje nad tym, ale kompletnie nie miałam pojęcia o granicy. I teraz to wiem, ale wtedy... Było to dla mnie wręcz niezrozumiałe. Zastanawiałam się czemu tak się stało, z czym się przełożyłam - mruknęłam, wracając do jego szyi. - Miły Mordecai jest jednym z moich ulubionych. Zaraz bo seksownym Caiu - szepnęłam w jego skórę, odpinajac jeszcze jeden guzik i wodząc paznokciem po jego torsie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- A czy na tej liście jest kochany Cai? - zapytałem jeszcze mrukliwie, odchylając głowę, zadowolony z jej entuzjazmu i własnej inicjatywy. Na szczęście mojej kochanej chęci i inicjatywy nie brakło w naszej relacji. Ohhh nieco większy materac, albo chociaż kocyk z poduszkami...
Jej palce sprawnie radziły sobie z kolejnymi guzikami, na co zareagowałem jeszcze głośniejszym mruknięciem, gdy jej palce stęsknione zaczęły wodzić po mojej skórze.
Offline
Wsunęłam dłonie na jego plecy, przylegając swoim ciałem go jego odkrytej skóry.
- Zdecydowanie jest. Choć od niedawana. Bo ujawnił się dopiero ostatnio. Jeszcze go poznaję - szepnęłam, całując go po szyi i obojczykach. - Tajemniczy z tego Mordecaia Harlanda zawodnik, nie da się z niego tak łatwo czytać jak ze mnie. - Zaśmiałam się i po prostu wtuliłam się w niego, na chwilę przerywając porządkowy dotyk, zastępując wszystko czymś takim... Takim miękkim, ciepłym i czułym... Miłością.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
W nagłym geście, otuliłem ramionami Mandy, która przywarła do mojego ciała. Uśmiechnąłem się miękko, rozczulony jej zachowaniem.
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo... Tulisz się - zauważyłem rozbawiony. - To słodkie... I przyjemne - wyznałem, przerywając taniec i po prostu zatrzymując się i dalej ją przytulając do swojego niemal nagłego ciała.
Offline
- Mhm, tule się - szepnęłam, uśmiechając się szeroko, mimowolnie. - To naprawdę aż takie przyjemne. Pomijając że słodkie, bo ja jestem raczej groźnym głuptasem - powedziałam rzucając mu szalone spojrzenie i z powrotem przywierając do jego ciała. Muzyka grała, ale my już nie tańczyliśmy. - Mogę się tulić częściej - szepnęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Oh, nawet musisz - szepnąlem. - Uwielbiam, gdy mój groźny głuptas jest po prostu moją słodką Mandy - uznałem szczerze, nie przerywając tej chwili nawet na moment. - Kocham cię tak mocno aż to nie normalne - uznałem. - Myślisz, że inne wampiry też mogą to czuć?
Offline
Wzruszyłam lekko ramionami, nie chcąc zbytnio odsuwać się od Mordecaia.
- Nie mam pojęcia, Cai - odparłam po chwili. - Mój... Yhm, moja tata - odchrząknęłam. - On by pewnie twierdził, że tak... Ale ja nie mam pojęcia. Nie wiedziałam, że się w tobie zakocham. I nawet przez myśl by mi nie przeszło, że mógłbyś mnie pomachać równie mocno... Znałam inny rodzaj miłości. Po prostu to czego szukałam, znalazłam w tobie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Ja niczego nie szukałem... Może trochę, czegoś ciekawego w życiu... A tak? - szepnąłem zamyślony. - Znalazłem miłą wampirzycę, której wzrok pożądania skierowała na innego, a ja zamarzyłem by patrzyła tak na mnie. A nim się obejrzałem, patrzyliśmy na siebie oboje maślanymi oczami - parsknąłem. - Nietypowa sytuacja, ale bardzo, bardzo mi się podoba jeśli mam być szczery... Nie tylko pożądanie między nami, a to ciepło...
Offline
- Miłość, Mordecai - szepnęłam dla wyjaśnienia. - To ciepło to miłość... - powtórzyłam ciepłym tonem, uśmiechając się szeroko sama do siebie. Dzięki temu, że wtulałam się w jego pierś nie tylko słyszałam ale teraz i doskonale czułam bycie jego serca.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Teraz już wiem - zapewniłem spokojnie, a potem odsunąłem się nieco od Mandy, by sięgnąć do jej ust i zamknąć je w długim, pełnym wielu emocji, z których nie wszystkich byłem pewien, pocałunku. Trwał nie aż tak długo, jednak świat zwolnił dla mnie w tym momencie i absolutnie nie miałem z tym problemu.
- Chodź, położymy się na kanapie i będziemy kontynuować tulenie się.
Offline
Uśmiechnęłam się trochę zbita z tropu.
- Naprawdę chcesz się tylko tulić? - mruknęłam, dając ciągnąć się w stronę kanapy, bez żadnego oporu. - Kim jesteś i co zrobiłeś z Mordecaia Harlandem - mruknęłam rozbawiona, przystając obok kanapy. - Podoba mi się coraz bardziej nasze dzisiejsze spotkanie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Mhm, mi też, może trwać jeszcze kawał czasu - oświadczyłem stanowczo, a gdy tylko się położyłem na kanapie, przyciągnąłem Mandy za sobą, na nagi tors objąłem ją od razu ramionami, całując po całej twarzy. - Niestety nie mogę być tu tak długo... Tak jak ty... Ale chcę wykorzystać ten czas jak najlepiej - uznałem. - Jeśli chcesz bliższy kontakt to jutro nad ranem przyjdź, gdy będę kładł się spać... Obejrzysz moją sypialnię...
Offline
Z przyjemnością przyjęłam wszystkie jego pocałunki, przymykając oczy. Uśmiechnęłam się szeroko na jego słowa.
- Mogę przyjść. Pobudka w dobrym stylu - szepnęłam zadowolona.
Dla mnie w sumie ta sytuacja też była nowa. Szukałam partnerów, którzy dadzą mi trochę czułości, ale nigdy nie było to wystarczające, nigdy nikt nie dał mi tego, czego potrzebowałam. Nigdy... Oczywiście gdy podałam Caia to się skończyło. Bo on był wszystkim czego potrzebowałam. Naprawdę. Był... Teraz był wszystkim co miałam.
- Obiecuję że przyjdę - dodałam ciuchutko
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Dziękuję - odparłem cicho. - Chciałbym jak najczęściej czuć tą miłość między nami, a do tego są niezbędne nasze spotkania... a ja nie mam nawet czasu chcieć herbaty czy nawet po ciebie posłać kogoś - jęknąłem cicho, teraz to ja się wtulając. - To źle i niesprawiedliwe.... Bardzo - uznałem z powagą.
Offline
- Tak jest... Trudno. WaNe ze mnie kochasz. Tak szybko o tym nie zapomnę, wierz mi - powiedziałam i zaśmiałam się z tego krótko. - Zacznij już szukać jakiś wakacji i planuj. Przystane na każdą propozycję spędzenia czasu z tobą i tylko z tobą - zapewniłam go, wodząc delikatnie palcem po jego przedramieniu.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Wakacje... tylko z tobą... - powtórzyłem sennie, ale skuszony propozycją. - Wiesz, że z tobą mogę jechać na koniec świata, byle nikt nam kłów nie zawracał. Ale nie wiem czy uda misie jeszcze wywrać stąd... Będę sie staral w takim razie, może tylko sam, z jedną służącą... taką seksowną rudą...
Offline