Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie czuję się jakbym coś poświęcała. To brzmi tak jakbym traciła coś za coś. A ja głównie zyskuje. - Wzruszyłam ramionami. - Miłość to naprawdę dobra sprawa. Tobie pewnie nikt nie czytał przed snem... Nikt nie całował cię i nie tulił gdy miałeś zły sen. Nikt nie kupował ci cukierka, gdy się wywróciłem i miałeś całe kolana pozdzidrane i w plastrach. Mój tata robił to wszystko dla mnie. Był taki ludzki... - Pokręciłam głową. - Ale za razem miał w sobie moc wampira, ten wdzięk i siłę.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Możesz się tylko domyślić patrząc na moją rozhisteryzowaną matkę i ojca zwyrodnialca uwielbiającego orgie, że moja historia o rodzinie jest krótka i pozbawiona łez - podsumowałem krótko. - Zazdroszczę ci tego... Wychował cię naprawdę dobry wampir. Wszystkie cechy, które zazdrościmy ludziom, on wymienił z tymi, których nienawidzimy u wampirów - uznałem z miękkim uśmiechem. - Nic dziwnego, że tęsknisz. Pielęgnuj wspomnienia z nim, są na wagę złota.
Offline
- Staram się nie rozpamiętywać, bo... To ciężkie, Mordecai - szepnęłam z zacisnietym gardlem. - Wciąż nie pogodziłam się z jego odejściem. Wyszedł z domu. Spieszyło się do pracy jak zwykle. Pocałował mnie w czoło, powedział że widzimy się pozniej i że mam odrobić lekcje, to wieczorem gdzieś wyjdziemy. Ale już więcej go nie widziałam. I nigdy się nie dowiedziałam, co się z nim stało. Pół wampir dla czystokrwistych nie był znaczący. Mama w rozpaczy zebrała wszystko co dała radę i siła zabrała mnie z miasta. Chyba bała się że zrobią krzywdę i nam. Nie wiem... Trudno mi to oceniać. Wiem, że przypominam jej tatę. Ale nie wiem czy mnie za to nienawidzi, czy jednak... Jednak kocha.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Popatrzyłem na nią z żalem, wahając się jednak przed kolejnymi pytaniami, które poruszały się jednak już po grząskim gruncie.
- Może nie zginął? Może z jakiegoś powodu go porwano? Cały czas można usłyszeć o ludziach porywających czarodziejów do badań nad ich magią, może hybrydy też ich ciekawią...? - zauważyłem cicho. - Z tego co mówisz... Nie masz nigdy pewności - dodałem. - To tylko spekulacje.
Offline
Pokręciłam głową.
- Nie, Cai. Mama twierdziła, że został zamordowany. Ona by go szukała. Uwierz mi. Kochałam go jak szalona. Była zupełnie kim innym przy nim. Wszystko w niej zmieniał. - Rysy twarzy mi stwardniały. - Szukałaby go - powtórzyłam. - Kochała go... - Za usnęłam mocno wargi
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Ciii nada go kocha, na pewno - powiedziałem cicho, przyciągając ją do siebie, by spokojnie oddychała. - Wybacz za to pytanie, tylko myślałem za głośno - wyjaśniłem od razu, starając się mówić bardzo spokojnie. Westchnąłem cicho, myśląc jak się wycofać z tematu. - A twoja mama? Mieszkałaś z nią przed pracą tutaj prawda?
Offline
Wzięłam drżący oddech, uspokajając się dosyć szybko. Weź się w garść Mandy. Niech duchy nie przejmują nad tobą kontroli. Jesteś w końcu silna, prawda?
- Tak, tak... Wciąż jakby mieskzmay razem. Może to głupie, ale nie che jej zostawiać. Boje się że coś sobie zrobi. Sama nie wiem... Nie cierpię jej czasem. I mam jej dość. Zachowuje się potwornie. W to moja mama. - Wzruszyłam ramionami. - Zrobię dla niej co trzeba.
Rozluźniłam palce, które wcześniej zacisnęłam na koszuli Caia i Potarłam po tym miejscu aby ją nieco rozprostować, bo nieźle ją wygniotlam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Jeszcze jeden dowód na to jak dobrą istotą jesteś - zauważyłem z dumą, że pokochałem taką dobrą wampirzycę, moją Mandy. - Jej pewnie też jest ciężko, tak jak tobie. Czasem z żalu robimy głupie rzeczy, staramy się zapomnieć i rzucić w wir zdarzeń... Dobrze, że nadal jest dla ciebie ważna i nadal na nią uważasz. Znów ci zazdroszczę - parsknąłem cicho na koniec.
Offline
Parsknęłam.
- No nie wiem. Podpisałam kolejną umowę na rok, tylko po to, by jej nie widzieć, bo nie mogłam już znieść tego co wyrabia i jak się zachowuje. W jaki sposób się do mnie odzywa i... Uhh, wszystko. Wszystko mnie już denerwowało w niej. To miejsce wydawało się wręcz idealne żeby odpocząć. - Uśmiechnęłam się krzywo. - Nie ma czego zazdrościć, Harland - szepnęłam. - Cały czas możesz dużo mieć. Wystarczy że na początek trochę dasznod siebie...
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- W twoim wypadku dałem zainteresowanie i szczere chęci - zauważyłem miękko. - Ty też dojdziesz do porozumienia z matką. Skoro raz cię pokochała, to ten cień miłości będzie mieć w sercu na zawsze. Jeszcze będzie córką i matką - zapewniłem z westchnieniem. - Czasami jak ktoś nigdy nie czuł miłości, to sam z siebie nigdy jej nie poczuje... - uznałem już ciszej, bardziej z perspektywy własnej rodziny.
Offline
- Być może tak. Szczęściu trzeba dopomóc często - mruknęłam, uśmiechając się i postawiłam nogi na ziemi, podnosząc się z kanapy i ciągnąć za sobą Mordecaia.
Czułam się kilkanaście kilogramów lżejsza. Dzięki temu że powedziałam mu coś co od tylu lat ciąży mi na sercu, bo nigdy nie znalazłam nikogo, z kim mogłam się tym podzielić. A teraz mogłam się z Caiem dzielić nie tylko wspomnieniami o prawdziwej miłości, mogłam się z nim dzielić swoją własną miłością.
- Chodź! Tańczymy dalej - powedziałam rozbawiona, obracając się wokol własnej osi z szerokim uśmiechem. - Chce tańczyć aż nie będziemy mieć siły na nic, Mordechaj - mruknęłam radośnie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Parsknąłem śmiechem.
- Masz dziwne zachcianki - uznałem szczerze.- Żałuję, że nie ma tutaj jakiegoś większego materaca - jęknąłem. - Położyłbym się z tobą i po prostu przytulił bardzo bardzo mocnooo - uznałem, kręcąc ją w ramionach.
Offline
Zaśmiałam się, tuląc do niego i cały czas kręcąc biodrami.
- Można załatwić jakiś kocyk i poduszki. Też będzie w porządku. Tutaj jest ciepło, więc bez problemu można się tulić do siebie bardzo mocno - mrukenalm rozbawiona, z szerokim uśmiechem. - ale może mnie tulić teraz. Mam trochę czasu. No i zawsze mogę wpaść do ciebie ze świeżą pościelą... - mruknęłam znacząco.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tak też o tym pomyślałem - przyznałem szczerze. - Nie sądzę byś mogła spać ze mnie tak spokojnie jak tam, ale zawsze będziesz mnie mogła ucałować do snu - zaproponowałem. - Herbata na sen? Mam taką stresującą pracę, że potrzebuję ziołek przed snem, a ty mi zawsze robisz najlepszą herbatę...
Offline
- Masz to u mnie jak w banku - mruknęłam z uśmiechem. - Byle żebyśmy mogli się częściej widywać. Wtedy dni są lżejsze i nie są takie męczące. Ostatnie trzy były... Eh... No po prostu jak kubeł zimnej wody. - Wplątałam palce w jego włosy i zacisnęłam na nich pałce, przyciągając go bliżej siebie. - Nie wyrobie pół roku z takimi twoimi unikami. Ile jeszcze będziesz tak pracować zawzięcie...? - spytałam, zwalniając w tańcu.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Jeszcze z tydzień może, albo nieco więcej - wyjaśniłem spokojnie. - Nie martw się, potem będzie już normalnie, będę mógł przychodzić na dłużej do pracy w szklarni, więcej czasu będę mógł spędzić czytając w bibliotece... Zawsze mogę też się przeziębić, a opieki przecież potrzebuję całodobowo - zauważyłem z uśmiechem.
Offline
Nie mogłam przestać się uśmiechać. Bawił mnie i śmieszył. Kto by pomyślał że tak gburek może być bardzo zabawnym wampirem.
- No to się może rozchoruj żebym mogła się tobą porządnie zająć. - Zagryzłam wargę i zbliżyłam usta do jego ucha. - Szybko dojdziesz... Do siebie - mruknęłam, zostawiając na płatki jego ucha mokry pocałunek
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie chce dochodzić do siebie za szybko - szepnąłem. - Chce się nacieszyć moją opieką zdrowotną na najwyższym poziomie. Moją pielęgniareczką - zamruczałem, tańcząc z Mandy nadal, a nasze ciała ocierały się o siebie zmyslowo, jak każde wampiry podczas każdego tańca.
Offline
- Wszystko na pewno odbywałoby się w odpowiednim czasie. Nie martw się. Wiem co robić z takimi złymi symulantami - ciągnęłam dalej ze śmiechem. - Nimi to trzeba się zająć, ale nie tak troskliwie. Za symulacje i uciekanie od pracy to powinieneś dostać porządną kare. To też mogę ci zagwarantować. Mam dużo ciekawych pomysłów.
Skradlam Mordecaiowi długiego, namiętnego całusa, uśmiechając się przy tym zadowolona z siebie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Chcesz mnie najpierw ukarać, nim się mną zaopiekujesz? Też mi wsparcie - parsknąłem, wywracając oczami, jednak po chwili patrzenia na nią z wyższością przytaknąłem z wolna głową, obracając ją wokół własnej osi i zatrzymując plecami do swojego torsu i kładąc dłonie na jej biodrach dalej kręciliśmy się w rytm muzyki.
- Zgodzę się jednak, bo jest bardzo ciekaw co tam dla mnie wymyślisz - szepnąłem jej pochylony na uszko. - Lubię gdy mój głupiutki wampirek chce się popisać swoją pomysłowością - dodałem, całując ją wzdłuż szczęki.
Offline