Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zaśmiałam się, przeczesując wolna dłonią jego włosy.
- No widzisz, masz niezłego farta, że masz taką piękną wampirzyce, która robi dla ciebie tyle dobrych rzeczy. - Westchnęłam cicho, opierając rękę na jego ramieniu i karmiąc go dalej. - Brakuje mi tego czasu tylko dla nas. Tam było cudownie. Za szybko... Się do tego przyzwyczaiłam. Teraz mi wręcz niewygodnie. No pomijając że mi nie wygodnie w tej czarnej sukience dla zakonnicy. - Wywróciłam oczami. - Moje skórzane spódnice i obcisłe dżinsy... - jęknęłam cicho, lekka teatralnie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zaśmiałem się szczerze, kręcąc głową.
- Nawet nie przypominaj. Twoje jeansy były cudowne, tak ślicznie podkreślały ci pośladki, że można pisać poematy - rozmarzyłem się. - Choć ja się do tego nie nadaje, mi się wyrywają rączki - dodałem, wzruszając ramionami, zjadając ostatni kawałek naleśnika. - Też tęsknie za urlopem. Było nam dobrze tylko we dwoje, bez użerania się z czymkolwiek... Kiedyś musimy to powtórzyć na dłużej.
Offline
Odłożyłam widelec i położyłam rękę na jego piersi, tuż nad sercem.
- A może by to powtórzyć, ale nie tylko na dłużej. A tak na naprawdę długo... - szepnęłam, uśmiechając się do niego znacząco. - I tak masz dość tego miejsca. Mnie też już to męczy. Fajnie jest mieć pieniądze ale mi ich już wystarczy. - Wzruszyłam ramionami.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie mogę stąd tak po prostu odejść - westchnąłem, głaszcząc ją po policzku. - Kuszące, ale mam obowiązki. A jednym z nich jest ślub... Dopiero potem będę mógł stąd odejść - zauważyłem i popatrzyłem na nią z żalem. - A ciebie wiążę jeszcze umowa o pracę... Nie rób takiej miny - skrzywiłem się lekko.
Offline
Wydęłam wargi.
- Zostało pół roku. Załatw wszystko co musisz i się stąd zbieramy. Ja będę miała zarobione pieniądze, bo przecież wszystko co tu zarabiam to cały czas leży bo nie mam gdzie to wydawać, a ty weźmiesz coś cennego na pamiątkę i zmywamy się stąd. Pół roku to nie tak dużo, skoro mamy perspektywę zdecydowanie szerszą - mruknęłam, uśmiechając się. Jednak jego mina nie była wcale taka uradowana jak moja przez co uśmiech mi zrzedł.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Jestem Harlandem - powiedziałem z żalem. - Muszę dokończyć to co zaczęto już przede mną... - przyznałem, ale zaraz jednak uśmiechnąłem się lekko. - Ale nadal obiecuję ci, że kiedy to wszystko się skończy to nadal obowiązuje moja propozycja by stąd wyjechać... Tylko nieco później - dodałem.
Offline
Pokiwałam głową, póki co nie dopytując kiedy będzie "później".
- Dobrze - szepnęłam, całując go w kącik ust. - Kocham cię - dodałam, gładząc go po twarzy. - Najadłeś się już? - Uśmiechnęłam się lekko. - Czy chcesz żeby przynieść ci jeszcze? Byłeś naprawdę głody & stwierdziłam rozbawiona.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tak, najadłem się - zapewniłem i wtuliłem głowę w jej szyję, otulając przy okazji ramionami. - Teraz chcę chwilę rozkoszować się twoją bliskością, potem przeznaczymy kilka minut na głębokie pocałunki, które pewnie sprawią nam nieopisaną przyjemność, ale ostatecznie... Muszę wrócić do pracy - westchnąłem, nadal wtulając się w wampirzycę.
Offline
- Mogę cię wycelować i rozluźnić. Powiedz tylko gdzie masz ochotę żebym to zrobiła - mruknęłam cicho, ze śmiechem. Również otuliłam go ramionami, opierając policzek o jego głowę. - Szkoda, że nie umiem ci w tym pomóc, szybciej byłbyś wolny i miałabym cię dla siebie - mruknęłam, wzdychając. - W sumie byłam nad jedną rzeczą i chciałabym z tobą porozmawiać. Ale to na spokojnie. Umówimy się w pokoju z obrazami...?
Przeczesała mi palcami jego włosy.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- W porządku - zgodziłem się bez dłuższych rozważań. Bo czemu miałbym się nie zgodzić? - Za jakiś czas... Może czekaj tam na mnie przed zachodem słońca? Nocą rodzice wychodzą na pokera, nie będę musiał się nimi przejmować - zaproponowałem z uśmiechem. - Może potańczymy? Nie tańczyliśmy na wyjeździe, brakuje mi mojej ulubionej partnerki - przyznałem.
Offline
Uśmiechnęłam się ciepło.
- Nie pomyślałam o tym. To całkiem dobry pomysł. Odprężymy sie. - Pocałowałam go przeciągle w usta, wsuwając język między jego wargi i zaciskając lekko palce na jego włosach. - A teraz powinieneś skończyć pracę. Ja będę na ciebie czekała - zapewnilam, odsuwając się i podnosząc z jego kolan.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Dobrze... - powiedziałem cicho i słabym głosem już z utęsknieniem. Odchrząknąłem natychmiast. - To znaczy dobrze, przyjdę na czas - zapewniłem kiwając głową i podsunąłem sobie pod nos kolejną teczkę dokumentów, gdy Mandy zabrała już tacę z naleśnikami. Westchnąłem z nutą żalu, gdy słodka wampirzyca ze słodką kolacją wyszła z mojego gabinetu.
Offline
Wyciągnęłam się na kanapie w pokoju z obrazami. Przyniosłam torbę z rzeczami i przebrałam się w czerwoną koronkowa koszulkę na ramiączkach i granatowa spódnice, która będzie ładnie wyglądać przy tańcu, podczas obrotów. Do tego założyłam ładne wzorzyste rajstopy. Miałam ochotę się ładnie ubrać. Mundurek przyprawiał mnie o drzeszcze. I póki co wylądował zwinięty w kłębek na równie, zaraz obok baleriny, które nosiłam na codzien.
Przymknęłam powieki, nucąc cicho pod nosem jakąś melodie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Przyszedłem czym prędzej z lekkim opóźnieniem - słońce już zaszło, a mnie kilku doradców finansowych zatrzymało dosłownie w drzwiach. Wszedłem do sali, zamykając za sobą drzwi z westchnieniem, jakbym spuścił kotarę między tamtym życiem, a życiem z Mandy. Żałowałem, że tak to musi wyglądać, mógłbym przecież mieć niewielkie biurko, pracować popołudniu, a potem całą noc spędzać z nią... Bez tego pośpiechu i zmęczenia.
- Jestem piękna - westchnąłem, idąc do wampirzycy. - Wybacz, taką zwłokę... Myślałaś o mnie?
Offline
- Może troszkę myślałam - mruknęłam, unosząc się na łokciach i uśmiechając do niego zadziornie. - a ty pewnie bardzo namiętnie myślałeś o wszystkich dokumentach. Czuję że to bardzo nieodwzajemnione , gorące myśli - dodałam rozbawiona, siadając prosto. - Tańczymy? - spytałam, podnosząc się i rozciągając, a jednocześnie eksponując całe swoje ciało.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Objąłem z rosnącym uśmiechem Mandy, przyciągając ją do siebie i nim cokolwiek powiedziałem, pocałowałem ją przeciągle, nie pogłębiając tego specjalnie. chciałem po prostu poczuć jej usta.
- Tak, teraz możemy tańczyć - uznałem. - Stęskniłem się i już usychałem jak kwiatek - od razu przyznałem, sięgając po telefon by wyłączyć jakąś muzykę.
Offline
- Jak kwiatek... - powtórzyłam po nim szeptem, uśmiechając się delikatnie. Obróciłam się powoli wokół własnej osi cały czas trzymając Mordecaia za wolną dłoń. - Byłeś raczej jak ogrodnik, który nie może doglądać swoich kwiatów. A w szczególności jednego wyjątkowego z rudymi włosami i czerwonymi ustami... - Zaśmiałam się.
Muzyka zaczęła płynąć z głośników. Cai odrzucił telefon na kanapę i znów przyciągnął mnie do siebie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tęsknie za swoimi kwiatami, to prawda... Naprawdę potrzebuję małego, przytulnego domu, gdzie mógłbym szybko znaleźć się w ogródku - parsknąłem, przyjmując pozycję tancerza, ale i tak była to znacznie luźniejsza pozycja. - Ale tak, za tobą tęskniłem w szczególności. Lubię nasze spotkania w szklarni, mam wtedy blisko i kwiaty i ciebie... Ale tutaj też jest miło. Dużo miejsca do tańczenia i spacerowania. Nasza prywatna sala balowa... - uśmiechnąłem się miękko.
Offline
- W sumie fakt. Taka nasza sala balowa - przytaknęłam mu, ruszając wolnym krokiem do tańca. Po chwili wpasowalismy się doskonale w muzykę. Zacisnęłam palce na jego dłoni. - Gdyby były tu okna, to możnaby było postawić kwiaty ale... Nie będą miały tutaj światła. Te na obrazach muszą ci wystarczyć - mruknęłam mu na ucho.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, kiwając głową.
- W swojej sypialni mam kilka kwiatów, za kotarami na parapecie. Pokojówka zawsze zasłania szczelnie okna więc muszę je tam trzymać by miały światło i rosły spokojnie. Poza tym kiedyś mi już jedną roślinę zrzuciła. Muszę je ukrywać - zaśmiałem się cicho. - A tutaj wystarczy mi jeden kwiatek...
Offline