Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 … 20 21 22
Wątek zamknięty
Siedziałam w bezruchu, oddychając dosyć głośno i mocno zaciskając palce na filiżance. Mocniej i mocniej...
- Masz rację... - wydusiłam z siebie. - Masz rację,, kilka miesięcy to nic. Możemy mieć zdecydowanie woecej. - Pokiwałam głową. - Ale błagam cię, nie nazywaj dziecka, które będziesz miał z Paxie "formalności". To okropne - stwoerdziłam, przenosząc wzrok znów na obraz z dziewczynką zbierającą kwiaty. - A ja mam w tym czasie na ciebie czekać. Spokojnie. I cieszyć się że w końcu do mnie wrócisz, wiedząc co robisz w tym czasie - podsumowałam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie chce o tym myśleć, jak o moim dziecku. Nie chce by nasze geny się w jakikolwiek sposób połączyły z Pixie, ona go zepsuje do szpiku kości tak jak zepsuta jest ona sama - jęknąłem. - Wiesz jakie to abstrakcyjne, jak się tego boję? Nie chciałem być już ojcem, nie tak szybko. A w dodatku z kimś kogo nienawidzę... - dodałem cicho. - Łatwiej jest nazywać to życie "formalność"... Bo... Nie wiem, czy rozumiesz...
Offline
- Nie rozumiem - odparłam dosyć sucho, ściskając filiżankę tak mocno, że pękła mi w dłoniach, wbijając wie w skórę i raniąc dłonie - Cholera! - warknelam, zła na samą siebie, sycząc z bólu.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Hej, hej - szepnąłem i sięgnąłem do jej palców. Skrzywiłem nos, spoglądając na nią oraz na wampirzą krew. - Głuptasek... Poczekaj, trzeba zatamować - powiedziałem miękko, rozglądając się dookoła o materiał. - Nie musisz zrozumieć, ale zrozum, że po prostu ciebie kocham i jeśli chciałbym z kimkolwiek cokolwiek stworzyć, to z tobą Mandy - jęknąłem, zrywając w końcu kawałek swojego rękawa, by związać na palcach Mandy, lekko poddenerwowany, oraz czując ciepło na twarzy ze względu na swoje słowa.
Offline
Nieprzyjemny zapach wampirzej krwi rozniósł się po pomieszczeniu, na co oboje skrzywiłam się nieznacznie.
- To stwórz ze mną... Zostaw to wszystko w cholerę. Obiecuję ci że będziesz ze mną szczęśliwy, najszczęśliwszy wampir na ziemi... Naprawdę Cai.... - szepnęłam zrozpaczona. Dłonie pulsowały mi bólem, a głos drżał.
Byłam bardzo zdesperowana.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Mandy, nie mów tak - jęknąłem. - Błagam, błagam, błagam... Nie mów tak... - dodałem, zaciskając na palcach. - Mandy, ja... ja naprawdę nie mogę i proszę nie mów tak! Jestem Harlandem, jestem jedynym dziedzicem, nie mogę, pp prostu nie mogę przerwać tej rodziny, bo... bo moja narzeczona to kurwa, a ja kocham inną cudowną wampirzycę...!
Offline
Zacisnęłam powieki. Nie mogłam na niego patrzeć. Nie chciałam, nie mogłam, nie chciałam i nie mogłam. Sama nie iem, być może i jedno i drugie.
- Muszę iść się spakować - szepnęłam, jednak nie ruszając się z miejsca. - Jeśli pozwolisz.... - głos mi zadrżał. Odchrząknęłam. - Jeśli będzie pan tak łaskawy, panie Harland i pozwoli mi pan wyjechać już dziś przed wschodem słońca, będę niesamowicie wdzięczna - starałam się opanować fale rozpaczy, które we mnie uderzały, a jedyną ich oznaką było drżenie ciała i przyspieszony oddech.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie chce... - szepnąłem słabo. - Tak bardzo nie chce ci pozwolić, niemal tak bardzo jak ty chcesz stąd odejść - dodałem. - Kocham cię Mandy. Bardzo, bardzo cię kocham... I będę zawsze kochał - podsumowałem. - Wrócę do ciebie. Wrócę i znów będziemy razem, szczęśliwi, już na zawsze...! - przełknąłem ślinę. - Masz moje słowo.
Offline
Wzięłam drżący oddech, zaciskać zranione palce na jego dłoniach, które pobrudził sobie moja krwią. Patrzyłam się na nasze dłonie, nie podnosząc oczu w górę na jego twarz.
- Nie wiem co dla ciebie znaczy "kocham". Jeśli myślisz, że trzymała mnie tu umów to się grubo mylisz. Miałam wiele razy ochotę ją zerwać, pójść do ciebie i powiedzieć że to koniec, że mam serdecznie dość. Nie obchodzą mnie pieniądze, mam je serdecznie w dupie, to miejsce mnie przeraża - mruknęłam, rozluźniając ucisk palcu, i cofając dłonie. - Ale zostałam... Tyle że już nie mam sił na nic. Nie mam siły patrzeć na to co tu się dzieje, do cholery, nie mam. Jeśli mnie kochasz, to pozwól mi odejsc, Mordecai. Wypuść mnie dziś - powedziałam z powagą, w kończy patrząc na niego.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zamilkłem, bo cóż innego miałem powiedzieć?
- Kocham cie... - szepnąłem cicho, ale nic więcej nie mogłem wykrztusić. Nie powstrzymam jej, nie mam nawet takiego zamiaru. Będę patrzył jak powoli odchodzi z sali z obrazami, jak znika na kilka tygodni z mojego życia. A ja mogłem, co? Powtarzać bezgłośnie "kocham cię, kocham cię"...
Patrzyłem bezsilnie, z rozerwanym kawałkiem koszuli jak odchodzi. I nie wiedziałem co powinienem zrobić.
Offline
Złapałam zdrową dłonią za klamkę i coś mnie popchnęło aby spojrzeć jeszcze raz na Caia.
- Kilka tygodni - szepnęłam. Znów zamilklam patrząc na ból na jego twarzy. Cholera. Serce krajało mi się jeszcze bardziej. Dlaczego mi musiało tak bardzo boleć? - Będę na ciebie czekać, Mordecai - dodałam o wyszłam z żali z obrazami, przyciskając do piersi skaleczoną dłoń. Skierowałam się od razu w stronę swojego pokoju.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Będzie czekać, będzie czekać, będzie czekać... Będzie na mnie czekać, obiecała mi to! Oh, jak cudownie...! Dawała mi szansę...!
Muszę myśleć jak to zrobić, jak się wywinąć, jak uciec z tej umowy... A może zawrzeć pakt nienaruszalności mienia? Może nie dam rodzinie Pixie, ani samej Pixie ani grosza? Może uda mi się coś wymyślić, by Mandy nie musiała czekać na mnie ani dnia dłużej? Muszę coś wymyślić, muszę coś wymyślić, muszę jak najszybciej wrócić do Mandy i znów być z nią szczęśliwy. Tak, muszę to zrobić. Tak zrobię.
Na pewno coś wymyślę. I będę najszczęśliwszym wampirem we wszechświecie...
Offline
Strony: Poprzednia 1 … 20 21 22
Wątek zamknięty