Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Mmmm, wierzę ci... - zamruczałam z uśmiechem, zaciskając lekko palce na jego włosach.
Oh, byłam bardzo podniecona i mokra, gdy samochód się zatrzymał, na co Cai przerwał i zetknął za okno. Jęknęłam przeciągle, wyrażając w pełni moje niezadowolenie z tego, że już byliśmy na miejscu.
- Dokończymy to w pokoju...? - zapytałam z nadzieją. - Ktoś będzie musiał, jak nie ty to sama będę musiał - oznajmiłam, czując wielki niedosyt i napięcie między nogami.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Spojrzałem na nią czule i cofnąłem się nieco, poprawiając jej koszulkę na ramieniu. Stwardniałe sutki nieco prześwitywały przez materiał, jednak nikt pewnie nie będzie zwracał na to uwagi.
- Zostaw torbę u siebie w pokoju i możesz do mnie przyjść - zgodziłem się. - Nie musimy zwlekać, z chęcią dokończę to co zacząłem dodałem, zagryzając wargi, bo sam mierzyłem się z pewną niewygodą.
- Paniczu? - to kierowca otworzył nam drzwi. - Dotarliśmy.
- Tak widzę - ofukałem go jak zawsze i wyszedłem, a zaraz za mną Mandy, na lekko niepewnych nogach. - Niech ktoś zaniesie moją torbę do prania - dodałem. Z rezydencji wysunęła się służka, którą często widywałem przy Mandy. gdy ta miała zły humor. Chyba się nie lubiły...
- Proszę też powiadomić moich rodziców, że wróciłem... A ty - rzuciłem spojrzeniem wyższości na Mandy. - Nie obijaj się. Oczekuję swojej herbaty natomiast w moim pokoju - podkreśliłem i dumnym krokiem (nawet z dumnym wzwodem) ruszyłem do swojego pokoju.
Offline
Zagryzłam wargę z uśmiechem.
- Nawet w aucie się pieprzucie? - spytała zazdrosna wampirzyca, biorąc bagaż Caia.
Podeszłam do bagażnika i zabrałam swoją torbę.
- Nie twój zasrany interes - bąknęłam, marszcząc brwi i ruszając do przodu.
- Jesteś śmieszna! - zawołała za mną. - Słaba i głupia.
- Najwidoczniej lepsza niż ty - rzuciłam przez ramię z zadowoleniem. - Zrobią ci się zmarszczki jak się będziesz tak dużo krzywić - dodałam rozbawiona.
Wampirzyca momentalnie pojawiła się przede mną, zagradzając mi drogę. Pchnęła mnie a ja stracilam rownowage i poleciałam na ziemię, zdzierając sobie łokcie i obijając tyłek.
- Pogrzało cię do reszty?! - warknelam na nią, mimo wszystko się cofając.
Dawno nie piłam krwi. Uznałam, że na wyjeździe z Mordecaiem nie jest mi ona potrzebna, poza tym, w kurorcie mieli tylko ludzka i czarodziejów, więc obrazkami się bez tego. Przez to na chwilę obecną byłam lekko osłabiona.
- Masz się za niewiadomo kogo bo pieprzysz się z Harlandem? Jesteś nikim, wszyscy na ciebie patrzą i zastanawiają się skąd się urwałaś. Ja bym na twoim miejscu uważała - ostrzegła i ruszyła do rezydencji.
Przez chwilę jeszcze się nie ruszałam, a potem powoli się podniosłam, rozglądając na boki. Potarłam łokcie i ruszyłam do domku dla służby. Potrzebowałam chwili żeby się ogarnąć. Zapewne dłuższej niż oczekiwał Cai.
Zazdrosna suka. Miałam już jej dość.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Czekałem grzecznie w sypialni, leżąc na łóżku już w bokserkach. Mandy nie było dość długo, martwiłem się. Chciałem zadzwonić, jednak uznałem to za głupotę. Zaraz miała przyjść prawda? W końcu sama to zaproponowała, a ja chciałem bardzo przedłużyć nasz wspólny czas...
- Nareszcie - westchnąłem cicho, gdy wampirzyca weszła do mojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. - Chcesz się czegoś napić...? - zapytałem uprzejmie, próbując przejrzeć jej wyraz twarzy.
Offline
- Mhm - mruknęłam jedynie, kiwając potakujaco głową, jednak zanim wstał z łóżka ja położyłam się obok niego. - Tak, za moment, dobrze... Może trochę krwi. Dawno nie piłam. Przyda mi się troszkę. Masz tą zwierzęcą...? - upewniłam się.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tak, czeka specjalnie na ciebie - zapewniłem miękko. - Wysokiej jakości krew zwierzęca bywa tak samo silna jak krew ludzka, więc na pewno poczujesz się dobrze - dodałem z uśmiechem i przyciągnąłem ją do siebie. - Moja piękna, coś cię trapi? Pewnie chcesz bym cię po prostu przytulił... - uśmiechnąłem się słabo, bo znów byłem światkiem smutku Mandy (na szczęście nie ja byłem jego sprawcą), na który nie wiedziałem jak poradzić.
Offline
- Tak, chce żebyś mnie mocno tulił - przytaknęłam mu, przymykając powieki.
Łokcie mnie piekły, a kość ogonowa bolała i wcaiz czułam pulsowanie bólu. Wtuliłam się jednak mocno w Caia odpędzać, a przynajmniej starając się odpędzić od siebie wszystkie troski.
- Wybacz. Ochłonęłam - próbowałam się wyjaśnić.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- W porządku... Nie martw się, jestem ramionami, które zawsze cię ochronią i w których możesz się schować, gdy będzie bardzo bardzo źle - zapewniłem czule i z uśmiechem. - Powiedz mi tylko imię, a ta wampirzyca, która tak cię krzywdzi wyleci stąd koncertowo i cudownie widowiskowo - dodałem jeszcze groźniejszym głosem, nie kłamiąc ani chwili.
Offline
- Jestem wredna ale nie podła - odparłam. - Przestań tak mówić - szepnęłam, choć faktycznie, miałam ochotę żeby zniknęła, żeby wyleciała stąd na zbity pysk i popamiętała... Zazgrzytałam zębami. - Sama się rozlicze - stwierdziłam. - Chce odpocząć, odpocząć w twoich ramionach. Daj mi chwilkę... Zaraz znów będę w stanie użyteczności - mruknęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie przejmuj się, tulenie też jest bardzo, bardzo przyjemne - szepnąłem czule. - To by było nieco okropne, jeśli zaprosiłbym cię tu tylko na seks. Nie jestem taki - dodałem z uporem i pocałowałem ją w czoło. - Przytulaj się do woli. Naleję ci zaraz krwi - dodałem, lecz nadal leżałem z uśmiechem, otulając moją wampirzycę, chcąc ja ochronić, choć trochę przed zmartwieniami.
Offline
- Wiem, że nie tylko po to. Dlatego tak chcecie ci proponuje seks - szepnęłam, uśmiechając się. Uniosłam się na łokciu, spoglądając na niego z góry. - Obiłam sobie pupę i będę potrzebowała twoich magicznych paluszków żeby rozmasowały bolące miejsca - powedziaalm żartem, próbując rozluźnić atmosferę.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uśmiechnąłem się rozbawiony, głaszcząc ją po policzku czule.
- Naturalnie Mandy, zawsze możesz na mnie liczyć w tej kwestii - zaśmiałem się i przyciągnąłem ją do siebie jeszcze raz, całując przeciągle w usta. Zaraz potem, zostawiając po sobie niedosyt, wymknąłem się z łóżka do barku, by nam obojgu nalać po kieliszku krwi. - Zamówiona przez panią zwierzęca krew - powiedziałem, podając jej napełniony kieliszek.
Offline
Podciągnęła się do pozycji siedzącej i przyjęłam kieliszek, uśmiechając się szeroko.
- Jak zwykle zaspokaja pan wszystko moje potrzeby. To niesamowita umiejętność, bo mam ich całkiem sporo, lista ciągnie się i ciągnie - powedziałam rozbawiona, ubijając trochę krwi z kieliszka, a następnie oblizując wargi. - Dzięki - szepnęłam spokojna. Znów odsunęłam do siebie fakt, że jesteśmy w rezydencji. Przeniosłam się do kurortu, chciałam jeszcze przez chwilę poudawać że jesteśmy tam i nie mamy żadnych zobowiązań czy obowiązków.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Na szczęście z łatowiścią spełniam każdą z tych potrzeb jedna po drugiej - zaśmiałem się cicho, także upijając łyczka swojego kieliszka. - Pij, nie będzie cię nic boleć i szybciej się zregenerujesz. No i będziesz miała siłę postawić się tej suce, która śmie tykać mój najdroższy z kwiatów - podsumowałem i znów popiłem nieco krwi, odstawiając ją następnie na szafkę obok łóżka.
Offline
- To tą która była przy aucie - wyrwało mi się. Westchnęłam ciężko. - Po prostu się nie dogadujemy. Wiesz jakie są kobiety. Bywają bardzo mściwe i pamiętliwe. Patrz twoja matka - mruknęłam, ponownie wzdychając. - Wyjaśnimy to sobie - dodałam, przygryzając wargę i wracając do popijania krwi. Faktycznie była smaczna jak ja butelkowaną.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Poznałem, że to ta. Nawet się nie kryła z tym nienawistnym wzrokiem - mruknąłem. - Nie wygląda na wampirzycę, która miałaby siłę przebicia czy posłuch - dodałem, wzruszając ramionami, i trącając dłonią ramie Mandy. - Nieważne. Wiem, że sobie poradzisz co by się nie działo - dodałem z łagodnym uśmiechem i oparłem głowę na ramieniu wampirzycy, czekając spokojnie, aż skończy pić.
Offline
Uśmiechnęłam się, a moje oczy napełniły się łzami. Oparłam rękę rąk ze mogłam wplątać palce w jego włosy, gdy on spokojnie opierał się o moje ramię. Przez chwilę w ciszy popijałam krew, aż do momentu gdy jedna łza popłynęła po moim policzku.
- Wiesz czemu się tak denerwuje? Nie chcę tego stracić... - powedziałam lekko drżącym głosem. - Chce być taka, taka jak przy tobie, taka jaka jestem będąc z tobą...
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Poczułem zmianę w jej głosie i uniosłem wzrok. Ściskała kieliszek, a samotne łezki spływały po jej policzku.
- Mandy... - westchnąłem cicho i odstawiłem kieliszek z jej ręki na szafkę obok, by ująć jej wolną rękę i zamknąć w czułym uścisku. - Zawsze jesteś taka jak przy mnie - zapewniłem miękko. - Pewna siebie, zadziorna, uparta i kochana... - dodałem. - Ale nie martw się, będziemy razem tak długo jak tylko będzie to możliwe, piękna - mówiłem spokojnie.
Offline
Pokiwałam głową, wycierając dokładniej policzki wolna dłonią.
- Tak, tak, masz rację. - Uśmiechnęłam się do niego. - Wybacz, nie wiem co... Co we mnie wstapiło - szepnęłam, biegając wzrokiem po pokoju i szukając jakiego kolejka punktu zaczepienia. - Mówiłam ci... - szepnęłam zaczynając nowy temat. - Dlaczego piję tylko zwierzęcą krew? - spytałam, wpatrując się w kieliszek, który jeszcze chwilę temu był w mojej dłoni.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Sądziłem, że ma to związek z tym gdzie się wychowałaś - podjąłem zmianę tematu, ponownie przyciągając ją do siebie i tuląc z miłością. - No wiesz, wśród ludzi, czarodziei... Nie chcesz pić krwi istot, które są ci bliskie. Szanuję takie podejście, wiele wampirów ma podobne - dodałem miękko.
Offline