Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zachichotalam, dając się porwać do tańca.
- Tak, ukaldam się perfekcyjnie. Wszystko wygląda w niej dobrze i tak jak powinno. Pokazuje sporo ale nie za dużo. Ukryte fragmenty przeznaczone są tylko dla jednej pary oczu - szepnęłam mu na ucho. - To może jednak jeszcze tą weźmiemy... Jest wręcz stowrzona dla mnie - mruknęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Dla ciebie wszystko - przytaknąłem z uśmiechem. - Lubię, gdy dobrze się czujesz w ubraniu. Natychmiast nabierasz pewności siebie, której ci nie mało tak czy siak - zaśmiałem się cicho, obracając ją. - Pięknie w niej wyglądasz - podsumowałem szeptem, obejmując ją ciasto. - Naprawdę pięknie... - dodałem z rozmarzeniem, muskając jej czoło ustami. - Naturalnie, że ją weźmiemy. Wybrałaś sobie coś jeszcze? - zapytałem cicho.
Offline
- Tą błękitną z odsłoniętymi ramionami i ładnie wyeksponowanym dekoltem - mruknęłam. - Chyba ta mi się najbardziej podobała z tych wszystkich. Choć zazwyczaj nie noszę ubrań w zimnych kolorach. Ale była ładna. I podkreślała co trzeba. - Zachichotalam, przysuwając się i całując Caia w usta.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Oddałem pocałunek, z uśmiechem, nie pogłębiając go a po prostu przeciągając.
- Okej, tą też możemy wziąć. Wyobrażasz sobie jak cudownie musiałabyś wyglądać w nocnym świetle księżyca? Strasznie podoba mi się ta wizja... - westchnąłem, rozczulony i po prostu zamruczałem jeszcze raz. - Ale to już ostatnia! Nie spakujemy się w walizki, jak będziesz tak wybierać, dałem ci wolną rękę, ale nie szalej tak - poczułem wampirzycę rozbawiony, całując ją jeszcze raz, ale w usta. - Cieszę się, widząc twój szczery uśmiech...
Offline
- Mogę jej nie brać - szepnęłam, trącając jego nos swoim. - Ale czerwona już jest moja. Za dobrze mi w niej żeby odłożyć ją na wieszak. Tą sukienka do mnie krzyczy - mruknęłam rozbawiona w jego usta.
Potarłam dłońmi po jego karku, mrucząc z zadowoleniem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Niech będzie, czerwona zostaje - uśmiechnąłem się i jeszcze raz ją pocałowałem ją czule. Cofnąłem usta w końcu, jednak nie przestałem tańczyć, próbowałem jeszcze udawać, że jest dobrze. - Musimy się niedługo zbierać, wiesz o tym piękna? - przypomniałem cicho.
Offline
- Wiem, ale poudawajmy jeszcze przez moment, że się nigdzie nie spieszymy - odparłam, puszczając go i obracając się powoli wokol własnej osi, a potem zaczucilam mu ramiona na szyję, gibiąc biodrami z szerokim uśmiechem. - Kiedy mam ją założyć? - spytałam. - Gdy będziemy wylegiwać się w ciepłą noc w świetle księżyca...? A może gdy będziemy tańczyć w szklarni...?
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tańczyć w szklarni - od razu zdecydowałem. - Zdecydowanie tańczyć w szklarni. Będzie pięknie wyglądać tam, obok krzaku róży królewskiej, w głębi - dodałem z uśmiechem, obracając Mandy i nadal tańcząc z nią, tym razem obejmując jej talię. - Ale możemy też w ogrodzie w księżycową noc - uznałem zaraz, wpatrując się w błyszczące oczy wampirzycy. - Kiedy tylko zapragniesz... Możesz ją zakładać jak najczęściej.
Offline
Może znajdziemy ci pasująca czerwona koszule. Będę mogła zrobić ci ładne zdjęcie wśród róż - zaproponowałam z uśmiechem. - Będę ją nosić często, już ją uwielbiam! - Zachichotalam, gdy Mordecai znów mnie obrócił. Ptzylgnelam do niego na powrót, patrząc w oczy. -Chce pamiętać tylko takie chwile - szepnęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Więc pamiętaj je bardzo dokładnie - pokiwałem głową i pochyliłem czoło do jej czoła. - Wspominaj je wszystkie, nie tylko te chwile rozkoszy, ale też takie, kiedy po prostu tańczymy w przymierzalni, dobrze? - poprosiłem miękko, po prostu nie umiejąc przestać się uśmiechać. - Bardzo cię kocham... Nie wiem czy można jeszcze bardziej.
Offline
Zamknęłam oczy, kiwając się z nim na boki. Nieco zwolniliśmy kroku ale nadal tańczyliśmy, oparci o swoje czoła, stykając się nosami.
- Będę pamiętać je wszystkie. Te chwile gdy leżeliśmy nadzy w łóżku, gdy pluskaliśmy się w gorącej wodzie w wanie, te z plaży, wylegiwanie się w kostiumach w świetle księżyca i wskakiwanie do wody w ubraniu, taniec w sali z obrazami, w szklarni, w twoim gabinecie, tutaj... W każdym miejscu. Nasze wspólne jedzenie i karmienie się nawzajem. - Zachichotałam. - Wszystko. Nie zapomnę.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Bardzo dobrze - uśmiechnąłem się, tym razem po prostu ją do siebie tuląc. - Ja też... pamiętam o każdej chwili. Nie tylko tej miłej, ale o każdej. Jesteś cudowną wampirzycą, chciałby byś była moją wampirzycą... - westchnąłem cicho i cofnąłem się nieco. - Musimy już iść piękna. Przebierz się, kupimy suknie i wracamy do pokoju. Samochód przyjdzie po nas niedługo - wyjaśniłem miękko.
Offline
Jęknęłam niezadowolona ale odsunęłam się.
- Słabo ci idzie to udawanie, że nic nas nie goni - mruknęłam, kręcąc nosem.
Podam do przebieralni i w miarę szybko się przebrałam. Kupiliśmy śliczną czerwoną sukienkę i wróciliśmy do kurortu. Nie dałam Caiowi wyboru, bo gdy on na chwilę wyszedł, ja zrzuciłam z siebie ubranie i położyłam się w łóżku, a kiedy wrócił... Byłam zbyt przekonująca, by sam nie zrzucił z siebie swoich ubrań i jeszcze ten ostatni raz przed wyjazdem zasmakował smaku mojego ciała.
Wsiedliśmy do auta, trochę potarfani i rozbawieni. Szeptałam jeszcze przez jakiś czas zbereźne rzeczy mu na ucho, wodząc dłonią po jego udzie, nieopodal krocza. Miałam przy tym naprawdę dużo zabawy. Poza tym mi też było bardzo przyjemne wymyślać te wszystkie rzeczy. Udawanie że nic się nie zmieni szło mi całkiem nieźle, niemal sama sobie uwiezyla w to kłamstwo. I było mi z tym naprawdę dobrze.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Jak ja kocham podróżowanie z tobą, nigdy nie można się nudzić - zaśmiałem się, zapinając rozporek spodni, który musiałem w którymś momencie rozpiąć, a potem poprawiłem także i pończochy na nogach Mandy. - Jesteś nieco niemożliwa, ale kocham to w tobie bardzo mocno... Wszystkie twoje wady i zalety. Oraz inne dodatki, na przykład te cudowne i jakże zdolne usta - zamruczałem w jej szyję.
Offline
- Tylko nieco niemożliwa? Mhm, muszę się poprawić w takim razie - szepnęłam rozbawiona, odchylając głowę w tył i eksponując swoją szyję, pragnąc każdego jego pocałunku. - A te cudowne usta mogą robić wiele rzeczy, jeśli będziesz chciał. Nie są tylko dodatkiem. To bardzo użyteczna część mnie - szepnęłam, wciąż mając ochotę ciągnąć swoje zbereźne fantazje.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Całe szczęście, nie najważniejsza - zaśmiałem się, obejmując czule Mandy i całując ją po całej długości szyi, z radością przyjmując jej bezbłędną ekspozycję. - Doprawdy cię podziwiam to jak świadoma jesteś swoich walorów i zalet... Doskonale umiesz je wykorzystać by omamić mnie nimi... - westchnąłem rozbawiony. Oh, kiedyś byłem silny i nie zrobiłoby to na mnie wrażenia, a teraz łasiłem się do Mandy jak jakiś szczeniak...
Offline
- Jesteś podatny na wszystkie moje wdzięki - stwierdziłam ze śmiechem. - wiele się nie muszę wysilać, abyś zaczął mnie podziwiać. Mogę prawie nic nie robić, a i tak będziesz tak tak zachowywał, przylepo - szepnęłam, wplątując palce w jego gęste włosy.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Niepocieszona? Uwiodłaś mnie głuptasku - wytknąłem. - A jak wampir raz się zakocha, to nieodwracalnie część miłości zostanie w nim na zawsze. A co dopiero teraz, kiedy jestem u szczytu swojej miłości? - zauważyłem z westchnieniem, docierając na kraniec jej dekoltu. - Oh, nie powinienem, niedługo będziemy na miejscu - jęknąłem, na razie jednak dokładnie przeciwnie ze swoimi słowami, całowałem dokładnie skórę między jej piersiami.
Offline
- Nie musisz zdejmować mojej koszulki. Mogę zdjąć stanik - zasugerowała, sięgając dłonią do zapięcia. Uśmiechnęłam się, rozpinając go. - To tylko małe przyjemności... Nie przerywaj - poprosiłam. - A z tym szczytem miłości uważaj, bo to całkiem wysoko, łatwo jest spaść - dodałam szeptem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Spokojnie, dam radę zejść... bezpiecznie - mruknąłem, schodząc całusami niżej, odsuwając ręką kawałek materiału i sięgając ustami do piersi Mandy, obejmując ją ustami i zasysając z lubością sutek. Drugą pierś objąłem ręką przez materiał, bawiąc się i skubiąc palcami.
Offline