Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zerknęłam za siebie rozmarzona.
- Możemy pójść oglądać nocne kwiaty... - przytaknęłam, zatrzymując się na schodach i spoglądając w stronę uchylonych drzwi, które prowadziły do "pomieszczenia dziennego", czyli dużego pokoju z kanapami, fotelami i radiem oraz telewizorem i stolikami do siedzenia. Hm, trochę jak jakaś świetlica? Mniejsza o to.
Zagryzłam wargę, zastygając w bezruchu ale nikt się nie rzucił w naszą stronę co zaczynało być wyjątkiem. Wiec ruszyłam dalej do drzwi, spoglądając na Caia z delikatnym uśmiechem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Odpowiedziałem Mandy uśmiechem, sięgając po jej rękę i wychodząc z domku dla służby.
- Pójdziemy najpierw do ogrodu różanego? Przykładałem do niego mniejszą uwagę jeśli mogę być szczery - zacząłem, chcąc odsunąć od siebie myśli, czy ktoś właśnie nas nie obserwuje. - Choć bardzo je lubię. Ostatnio więcej im uwagi poświęcam, dbam o nie, przycinam je... Wiesz, ich czerwień przypomina mi zawsze o tobie - wyznałem miękko, patrząc jednak przed siebie na ogród.
Offline
Uśmiechnęłam się.
- Mhm, różne przypominają ci o mnie? - mruknęłam z lekka niepewnie. Potem jednak uśmiechnęłam się zadowolona z pełną satysfakcją. - No jasne, w końcu to królowa kwiatów - powedziałam, odrzucając kosmyki włosów na plecy. - Oczywista sprawą że jak na nie patrzysz to od razu myślisz o mnie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Myślałem raczej o tej intensywnej szmince, na twoich pięknych ustach - zaśmiałem się, kręcąc głową. - Oraz o samej istocie róży. Piękna, ale ma kolce, potrafi się odgryźć i o siebie zawalczyć, tak jak ty - zauważyłem z uśmiechem, wchodząc do ów ogrodu. - Ale teraz zacznę też zacząć o tej kategorii z królową kwiatów, podoba mi się - zaśmiałem się lekko.
Offline
Zachichotalam, zaciskając palce na jego dłoni.
- I róża jest niesamowicie intensywna, pobudza zmysły - szepnęłam znysłowym tonem, ciągnąć Mordecaia za dłoń w moją stronę. - To też chyba można dołączyć do moich cech - szepnęłam, drugą rękę wsuwając na jego kark i przyciągając go jeszcze bliżej siebie. - Choć tym razem to ty mnie pobudziłeś bardziej niż ja ciebie. - Musnęłam jego wargi swoimi.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Moja paplanina o kwiatach aż tak cię podnieca? - zaśmiałem się w usta wampirzycy, oddając się z przyjemnością jej całusom, starając się je przekłuć w to co lubiliśmy najbardziej, leniwe, głębokie pocałunki, a w otoczeniu róż, było to jeszcze bardziej romantyczne i seksowne jednocześnie...
- Jak dla mnie sama twoja obecność jest pobudzająca - szepnąłem cicho.
Offline
- Nie dokończ paplaniną o kwiatach. Może ty już nie pamiętasz, ale gdy wylegiwałeś się na moim łóżku, myśląc bardzo, bardzo głośno, o rzeczach na które miał ys o hotelu, a ja w tym czasie pracowałam... - Zagryzłam delikatnie swoją dolną wargę. - No cóż, wtedy czułam się mało komfortowo. Oh, bardzo pobudzona... - Trąciłam jego nos swoim. - Dla mnie twoja obecność też jest pobudzająca, ale w nieco inny sposób, gdy jesteś po prostu obok, a w nieco inny gdy szepczesz zberezne słówka - bąknęłam rozbawiona.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zaśmiałem się cicho, kiwając głową ze zrozumieniem.
- Chcesz poczuć ten rodzaj ekscytacji, gdy paplam o tych jakże pięknych różach, które rozrastają się w cały ogród, przy odrobinie czułości i miłości jaką się poświęci pojedynczemu krzaczkowi, czy może wolisz posłuchać zbereźności na uszko? W obu tych sprawach zapewne jestem niepokonany, zawsze wszyscy mi mówili, że "mam gadane" - zaśmiałem się cicho, całując kilka razy, krócej już słodkie usta wampirzycy.
Offline
Przymknęłam powieki zanierajac na chwilę. Uśmiechnęłam się widząc jego lekkie zmieszanie.
- Jak dla mnie nie musisz w ogóle używać glosu... Chyba wspominałam, że używanie ust tylko i wyłącznie do pocałunków jest jak najbardziej wskazane? - mruknęłam z rozbawionej, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Jestem przeszczęśliwa będąc z tobą. Dlatego chciałam żebyś mi towarzyszył w pracy. No i dlatego tak Kubie być z tobą gdy jesteś w szklarni, choć wtedy większość uwagi poświęcasz kwiatom. Ale... Nie przeszkadza mi to. Lubię ci się przyglądać... Bo jesteś niezbywklym wampirem - szeptałam jak zachichotalam. Nie wiem skąd się wzięły te wszystkie słowa i jakim sposobem wypłynęły z moich ust ale... Tak było, to mówiłam ja.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Na pewno bardzo mi schlebiasz - uśmiechnąłem się czule. - A ja lubię po prostu twoje towarzystwo. Całe życie otaczały mnie wampiry, które chciały mnie w jakiś sposób zdominować, albo się podlizać, a ty... od samego początku traktowałaś mnie jak równego sobie, choć tak nie było. Ale zadziałał, zaintrygowałaś mnie. A po tej ciekawości, gdy cię poznałem... Nie obejrzałem się, a już cieszę się na każe twoje spojrzenie, na każdą minutę z tobą i nie wstydzę się mówić "kocham cię" z absolutną powagą i w każdej chwili...
Offline
- Też cię kocham - mrukenalm zadowolona i odsunęłam się, ale nadal trzymając go mocno za rękę. Zakołysała biodrami i uśmiechnęłam się do niego. - Od początku cię chce zdominować, nie czujesz się jeszcze zdominowany? - zapytałam oburzona i parsknęłam śmiechem. - Jeszcze poczujesz! Zapamiętaj to sobie
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Czuję, że kiedyś na pewno mnie zdominujesz, przejmiesz władzę nad myślami, ale obawiam się, że kiedy to się stanie... ja ciebie też już zdominuję - podsumowałem z uśmieszkiem wyższości. - W co ty grasz, piękności moje? Chcesz bym cię wycałował na oczach tych pięknych róż, czy może od razu przejść do tych rzeczy, o których marzyłem na łóżku u ciebie w pokoju...? - zapytałem z zamyśleniem.
Offline
- Ja? Gram w coś? Jestem ostatnim wampirem, którego mogłeś o to posadzić - stwierdziłam, na co musiał się zgodzić, bo tak właśnie było. - Złapałam świeżego oddechu i po prostu... Energia mi wróciła. Można ją jakoś spożytkować. - Obrzucilam się wokol własnej osi, nie puszczając dłoni Caia. - Ale myślę, że rzeczy o których marzyłeś na łóżku powinny być zrealizowane na łóżku. Teraz już przepadło. - Wzruszyłam lekko ramionami, zatrzymując się w miejscu, twarzą do Mordecaia
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Skoro przepadło, to trudno - westchnąłem ciężko i przyciągnąłem Mandy do siebie, bliżej. - To daj przynajmniej się posmakować. Bym zapamiętał twój smak dokładniej - parsknąłem, zaciskając palce na jej dłoni, a potem układając na jej talii. - My móc o kim myśleć w gabinecie, czy na spotkaniach, czy kiedykolwiek indziej - dodałem strapiony, kręcąc się na boki z Mandy w ramionach, całując jednocześnie dokładnie jej twarz.
Offline
- Mmmm, na to mogę ci pozwolić... - szepnęłam rozbawiona, dając się porwać w jego ramionach.
Zawsze chciałam być silna i samodzielna. Nawet przy Caiu nie miałam zamiaru tracić swojego wigoru, ale... Momentami po prostu zapominałam o tym, że jestem silną wampirzycą. Zmieniałam się w tą jego delikatną róże i pozwalałam mu na zdecydowanie więcej niż zwykle, od czasu do czasu znów pokazując swoje kolce.
Potańczylismy przez jakiś czas wsrod róż, śmiejąc się z siebie nawzajem oraz całując, delikatnie, bardziej namiętnie... a potem przeszliśmy się jeszcze po ogrodzie. Minęło chyba z pół nocy.
- Jestem padnięta - szepnęłam, wsuwając ręce na jego ramiona i obejmując jego szyję. Westchnęłam opierając się o niego spora częścią ciężaru swojego ciała. Jedyne co robiłam to nieco kiwalam biodrami jako tako stwojac równo. - Było bardzo miło...
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie uważasz, że zawsze jest miło - zaśmiałem się cicho i otuliłem jej rozluźnione ramiona. - Chcesz bym cię odprowadził do domku dla służby? Pewnie pójdę teraz się umyć i spać... Zaraz zacznie świtać - westchnąłem, ale nie ruszyłem się ani odrobinkę, by nadal tulić ulubioną, ulubioną wampirzycę.
Offline
- Pozwolenie nawet tam zanieść - szepnęłam podchwytliwe, z rozbawieniem w głosie. Pocałowałam go kilka razy w szyję, zostawiając na niej wilgotne ślady. - Możesz mnie zanieść pod drzwi - ciągnęłam dalej. - Potem dam ci długiego, namiętnego calusa... I rozstaniemy się na chwilę... Mhm, a potem znów się spotkamy... - szepnęłam słodko, skubiąc zębami jego ucho.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uśmiechnąłem się bardzo szczerze, nie kryjąc się ze swoim szczęściem. Bez dwóch zdań od razu wziąłem wampirzycę na ręce, dociskając mocno do ciała.
- O, znakomicie! Czyżby moja ulubiona służąca i ukochana Mandy, chciała przynieść mi herbatkę na sen? Poczekać na ciebie z kąpielą, skarbeńku...? - zapytałem rozbawiony, dość mrukliwie reagując na jej całuski.
Offline
Skuliłam się lekko w jego ramionach, chowajac się wręcz w nich. Posłałam mu jednak spokojny uśmiech.
- Możesz na mnie z tym poczekać. Wybierz jakiś aromatyczny olejek, to znów się trochę wymoczymy w wanie... No i może znajdziemy siłę na inne przyjemne rzeczy, które można robić we dwoje... - szepnełam, wyciągając dłoń i delikatnie gladzac go po policzku.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tak też zrobię - pokiwałem głową z uśmiechem. - Znajdę olejek, naleje gorącej wody i z radością poczekam na moją towarzyszkę przyjemności - podsumowałem, patrząc zauroczony na Mandy. Zaraz potem zaśmiałem się szczerze, tłumiąc głos w jej włosach. - Po raz pierwszy zależy mi po prostu bardziej na spędzeniu z tobą czasu niż na seksie... Miłość jest dziwna - podsumowałem rozbawiony.
Offline