Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Daj mu czas... Porozmawiamy z nim jeszcze, obiecuję. Będę się starała, przekonam go do ciebie, a potem ty będziesz mógł mu pokazać że to wszystko co mówię to prawda. Bo tak jest... Tak jest, Zaff - szeptalam. Musnęłam jego wargi swoimi, nie odsunęłam się za daleko. - Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Choć mieliśmy burzliwy początek, to... Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Narodziło się między nami piękne, żywe uczucie, które wciąż kwitnie... Nawet po długiej przerwie bez podlewania..
Mhm, może jesteśmy kaktusem? - szepnęłam rozbawiona, znów łącząc nasze wargi, jednak tym razem w słodkim pocałunku.
Offline
Chciałbym ją całować długo i nie przerwanie, sądząc spokojnie na tej ławeczce, mijani przez czarodziejów, którzy pewnie myśleli już sobie o różnych rzeczach, widząc wampira i czarodziejkę. Jednak mnie to nie obchodziło, zresztą Elli raczej też. Ani mnie ani ją... Tylko my.
- Nie wiem czy kaktusem, wiem tylko, że jeśli jesteś kwiatem, to najpiękniejszym na ziemi - uznałem głaszcząc ją po policzku z szerokim uśmiechem. - Mówiłem, że co noc wymyślałem komplementy dla ciebie? - zaśmiałem się cicho.
Offline
Zachichotalam, znów muskając jego wargi. Byłam spragniona jego dotyku. Być może byłam trochę zachłanna względem jego... Ale nie umiałam tego przyznać przed samą sobą.
- To w takim razie musisz mieć ich całkiem sporo. Nie wykorzystaj ich za szybko. - Trąciłam jego nos swoim nosem. - Wracajmy już, dobrze? - poprosiłam. - Zgłodniałam - dodałam rozbawiona.
Offline
Parsknąłem śmiechem, kiwając głową.
- Może twój tata ochłonął? Mówiłaś, że to jego pierwszy kontakt z wampirem, może po prostu nie był pewien jak zareaguje? - wzruszyłem lekko ramionami. - A nawet nie pokazałem kłów, bo martwiłem się, że to będzie za dużo jak na jeden raz - parsknąłem, ale wstałem i razem z Ellą, ruszyłem w drogę powrotną.
Offline
- I póki co może nie pokazuj ich moim rodzicom - szepnęłam. - Ani na miescie - dodałam, rozglądając się na boki i dociskając do Zaffa jak mała dziewczynka, która boi się że się zgubi. - Ja je z chęcią zobaczę jak już będziemy w pokoju - oświadczyłam ze spokojem w głosie.
Offline
- Nie wolno mi ich pokazywać na mieście - powiedziałem z powagą. - Uh, zapomniałem, że nie znasz do końca zasad. Po Wielkiej Wojnie Wampirów ludzie ustalili wiele nałożyli wiele zasad względem wampirów - wyjaśniłem. - No wiesz, zakaz błyskania kłami, zakaz pożywiania się w miejscach publicznych, picia krwi z butelek... - wzruszyłem ramionami. - Nie są znaczące, ale mają przypominać. Choć wilki też mają wiele takich reguł, ale zakaz przemieniania się w mieście jest raczej sensowny - parsknąłem.
Offline
Pokiwałam głową.
- Fakt, dosyć sensowny. Wywołali by pewnie sporo zamieszania - przytaknęłam szeptem. - Tak jak i wampirze kły... Są przerażające - przyznałam rozbawiona. - Ale twoich się nie boje - zastrzegłam, zagryzając uśmiechnięte wargi.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, kręcąc głową.
- Przywitasz je dopiero w pokoju. Odkąd opuściłem rezydencje wolę je trzymać schowane - wyjaśniłem z uśmiechem. - Bezpieczniej. Poza tym są najdłuższe, jak wszystkich Leeches, a nie chciałem być kojarzony z nimi na terytorium wampirów - dodałem. Zaraz jednak otrząsnąłem się lekko, uśmiechając się do Elli. - Nieważne. Odgrzejemy w końcu ten obiad i wrócimy do leniwego leżenia w łóżku... Nie masz żadnych prac domowych?
Offline
Zaśmiałam się i Pokręciłam głową, gdy weszliśmy do windy.
- Nie nie mam, ale jutro też muszę iść na uczelnie i zostawić cię samego... Nie jesteś zły? Poradzisz sobie...? - upewniałam się.
Offline
- Głupiaś - pokręciłem głową. - Oczywiście, że sobie poradzę. Napiszę CV i spróbuję je wysłać w kilka miejsc. Mam naprawdę dobre wykształcenie, w teorii powinienem się dostać nawet na rozmowę - uznałem z przekonaniem w głośnie. Puściłem Elle pierwszą w drzwiach do mieszkania, a potem poczekałem aż zamknie zamek, by odebrać od niej płaszcz i powiesić na wieszak obok swojej kurtki.
Offline
- Radella?! Jesteś! - Mama rzuciła mi się na szyję, ściskając mnie mocno i kompletnie nie zwracając uwagi na to, że wampir którego tak się obawiała stal dosłownie krok ode mnie.
Miała na sobie koszule i ołówkowa prosta spódnice, a do tego buty na wysokim obcasie — czyli tak jak chodzi do kancelarii, nie zdążyła się jeszcze przebrać, choć zazwyczaj robiła to zaraz po wejściu do domu. Tak jak ja lubiła lekkie, zwiewne ubrania i męczyła się w takich oficjalnych i ciasnych.
- Martwiłam się o ciebie skarbie - szepnęła, gładząc mnie po twarzy i uśmiechając się zdenerwowana. Zetknęła na Zaffa. - Możesz zostać, nie zwracając uwagi na mojego męża - oznajmiła co mnie zbiło z tropu. Mama nadzwyczaj się nie stawiała. Mówiła co ma na myśli, ale gdy jej zdanie nie było brane pod uwagę nie ingerowała dalej.
Znów mnie objęła, przyciskając mnie mocno do siebie. Ułożyłam głowę na jej ramieniu. Ona chyba nadal patrzyła na Zaffa.
- Jesteś dla nas obcy... Nawet na czarodzieja było by nam trudno zareagować... Ale nie zabieraj mi córki... - szepnęła błagalnie. Czułam jak zadrżała. Ale nie ruszałam się, nie odzywałam.bylam w szkoły i mogłam jedynie nasłuchiwać.
Offline
- Nie mam takiego zamiaru - zapewniłem łagodnym tonem. - Chcę jedynie... być blisko Elli. Rozstaliśmy się w tragicznych okolicznościach i obojgu nam było ciężko... Cieszę się, że wróciła do rodziny i udało jej się wrócić do normalności... Jednak cokolwiek by się nie działo, zostanę z nią - uśmiechnąłem się słabo. - I zawsze będę nakłaniał by nie rozstawała się z rodziną - podsumowałem. - Proszę się nie martwić pani Tillman, to był tylko spacer, słońce było akurat za chmurami i mogliśmy wyjść...
Offline
Mama pogładziła mnie po głowie.
- Rozumiem, tylko spacer - szepnęła, opanowując się momentalnie. Choć nadal lekko drżała, ale gdy się odsunęła nie było tego widać. - Przestałam się, skarbie - zwróciła się w moją stronę.
- Tata był zły... - mruknęłam.
- Jest przerażony. - Pogładziła mnie po policzku. - Idziecie zjeść obiad... - Popatrzyła na Zaffa. - Póki co niech kuchnia i pokój Radelli będą twoja strefą. Możemy się tak... Umówić? - zapytała, spoglądając to na mnie to na Zaffa.
Też na niego zerknęłam.
- Chyba tak... - przytaknęłam niepewnie, patrząc na ukochanego.
Offline
Skłoniłem lekko głową.
- Będę się tego trzymał tych miejsc - zapewniłem łagodnie. - Nie mam zamiaru nadużywać gościnności, a tym bardziej powodować państwa strach. Chcę... chcę być tylko przy Elli. Nie mam już niczego więcej - dodałem, patrząc miękko, z miłością na moją czarodziejkę, nadal obejmowaną przez jej mamę. - Będę grzeczny - podsumowałem z uśmiechem.
Offline
Mama pokiwała głową i mnie ostrożnie wypuscila, jak gdybym miała się rozpaść, jak tylko wypuści mnie z ramion. Na szczęście tak się nie stało. Uśmiechnęłam się do niej promienie. Czyli jednak mama stała za mną murem. Bardziej niż sobie to mogłam wyobrazić. Niesamowite. Czułam się napełnioną nowa, pozytywną energią.
- Liczę na to...
- Zaff. Zaff Leeches - przypomniałam jej. Ale po jej twarzy widziałam, że pamiętała, po prostu się wahała.
- Oczywiście. Zaff - mruknęła zagubiona, nie wiedząc co ma teraz zrobić. - Zjedz obiad, Radella, zrobiłaś się blada. I znów masz te wypieki...
- Dobrze, już idziemy jeść - przytaknęłam jej, muskając jeszcze wargami jej policzek i sięgając po dłoń Zaffa.
Offline
Ująłem jej dłoń i z uśmiechem podążyłem za czarodziejką. Ojciec Elli siedział przy stole, a miejsca dla nas czekały. Usiedliśmy z Radellą spokojnie, choć czułem się nieco zagubiony. Obiad był już podany. Pięknie pachniało, naprawdę zjawiskowo... Jednak nie odezwałem się słowem dopóki nie zrobił tego ktoś z rodziny.
Ostatecznie nie chciałem za nic w świecie by Ella znów wpadała w histerię.
Offline
Było dosyć milcząco. Mama mnie zagadywała, tata siedział już cicho, jak nie on. Chyba się pokłócili z mamą... Choć nie miałam bladego pojęcia. Nigdy nie słyszałam ich kłótni, nigdy nie widziałam ich rozloszczona hamulcowy na siebie nawzajem. Kochali się tak bardzo, ich miłość była książkowym wzorem. Jednak teraz nawet na siebie nie zerkali.
Było mi z tego powodu przykro, choć było mi też przykro przez to jak tata wcześniej się zachował. Nie mogłam go zrozumieć, tak jak on chyba nie mógł zrozumieć mnie. I oboje nie mogliśmy się przez to dogadać.
- Dziękuję - powedziałam, zjadając całą porcje, która swoją drogą była wielka, ale nie chciałam zostawiać niczego idenerwowac mamę jeszcze bardziej. Więc teraz jedyne czego potrzebowałam, to położyć się i strawić w spokoju. - Było przepyszne tato, pójdę się położyć, muszę odetchnąć... - Podnosiłam się i położyłam dłoń na ramieniu wampira. - Zaff...?
Offline
- Już idę - odparłem od razu i także podniosłem się od stołu. - Dziękuję za posiłek, był wyborny - dodałem od razu i podobnie jak Ella odłożyłem talerz obok jej. Podążyłem za czarodziejką pośpiesznie, do jej sypialni, a następnie zamknąłem drzwi. Odetchnąłem, przeczesując palcami włosy.
- Chyba... poszło nie najgorzej. Może przywykniemy wszyscy niedługo...? - uśmiechnąłem się, siadając na łóżku.
Offline
Widziałam wzrokiem za Zaffem, jednak byłam rozkojarzona.
- Tak, tak... Mam taką nadzieję - szepnęłam zamyślona, siadając obok Zaffa na łóżku i zagryzając wargę.
Offline
- Tutaj potrzeba czasu i cierpliwości - powiedziałem miękko. - Nie martw się kochanie, razem to przetrwamy, teraz nie jesteś sama w zamkniętym pokoju. Teraz masz mnie, masz tyle możliwości, masz przyszłość, uczelnie i zakochanego w tobie wampira - uśmiechnąłem się lekko, ale radośnie. - Nie martw się. Teraz wszystko pójdzie jak z płatka. Pomyślę nad zajęciem dla siebie w ciągu dnia, ale mam już kilka pomysłów... Coś pomyślę, póki co wyglądasz na zmęczoną - zauważyłem.
Offline