Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Znów Zaśmiałam się.
- Już jest tylko coraz lepiej, nie może być już gorzej - mruknęłam zadowolona. Sięgnęłam po jego kubek chcąc się z niego napić jednak mój mały podstęp żeby nie wstawać nie wypalił. Westchnęłam odstawiając jego kubek na blat. - Proponuje się ogarnąć i iść do tego sklepu - mruknęłam, muskając wargami jego szyję.
Offline
Uśmiechnąłem się, kiwając głową.
- Słusznie. Przemyję tylko twarz i założę nowiutkie buty i jestem gotów do wyjścia - podsumowałem, patrząc na nią zauroczony. - Cały twój... Aż dziwne, nie uważasz...? - uśmiechnąłem się czule. - Choć nie czuję się źle z tym, że należę cały do ciebie - podsumowałem i wstałem do stołu. - A ty się jeszcze musisz ubrać. No to do dzieła...!
Offline
Zachichotalam ponownie. Miałam wyjątkowo dobry nastrój. Ubrałam się ubrałam znać rodzicom, którzy siedzieli w salonie, rozmawiając po ciuchy, że wychodzimy do sklepu i wrócimy niedługo, a potem zrobimy obiad.
Wszystko poszło na spokojnie z planem. W sklepie nawet jeden czarodziej się do nas miło uśmiechnął, choć starsza kasjerka trzęsła się gdy nas obsługiwała. Ale coraz częściej zauważaliśmy na twarzach czarodziejów zdziwienie i najzwyczajniejszą ciekawość, a nie strach i przerażenie.
Wróciliśmy po zakupach i zaszylismy się w moim pokoju. Przyzwyczajałam się powoli do półmroku, który w nim panował. Powoli... Ale już nie był od dla mnie taki niewygodny jak na samym początku. Zaff usiadł na łóżku, ja jednak poszłam w innym kierunku. Wampir zaciekawiony wodził za mną wzrokiem. Sięgnęłam po skrzypce i uśmiechnęłam się szeroko.
- Chcesz żeby ci coś zagrać...? - zapytałam.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze obserwując Elle ze skrzypcami.
- Tak, bardzo! - ucieszyłem się, siadając wygodnie na łóżku, spoglądając na nią z radością. - Dużo ćwiczyłaś, pod moją nieobecność? Na pamięć znałem melodie, którą grałeś i zaklęłas w liście - dodałem z miękkim uśmiechem, obserwując ją czule.
Offline
Teatralnie przyjęłam odpowiednią pozycję, wpatrując się w niego równie intensywnie co on wpatrywał się zazwyczaj we mnie.
- Dużo - przytaknęłam. - Choć przez ostatni miesiąc moje umiejętności nie wzrosły za wiele - szepnęłam i zaczęłam grać melodie która tak dobrze znał z mojego listu. Tym razem jednak grałam ja pewniej, szlo mi lepiej i bez żadnych potknięć, przymknęłam powieki, skupiając się na dźwiękach płynących z instrumentu.
Offline
Z uśmiechem, podziwiając postawę oraz oddanie Elli w muzyce, jej łagodną twarz, jej spokój, jej szczęście... Wyglądała tak naturalnie, w postawie i ruchach... Naprawdę ćwiczyła, melodia, którą znałem dokładnie z koperty, teraz poznawałem na nowo, na żywo, zagraną lepiej i pewniej.
Czy to możliwe, że faktycznie czarodziejka nabierała przy mnie pewności siebie? Czy to możliwe, że byłem dla niej tak ważny jak ona dla mnie? Nadal miałem tyle obaw i wątpliwości co do naszego uczucia, ale... na razie tak jak ta muzyka, tak nasza miłość była piękna szczera i naturalna.
- Brawo - westchnąłem, przyklaskując gdy skończyła grać. - Jestem z ciebie szczerze dumny. Naprawdę idzie ci świetnie i oby tak dalej... - uśmiechnąłem się z zachwytem. - Mam wrażenie, że wyglądasz jeszcze piękniej grając... - szepnąłem.
Offline
Uśmiechnęłam się szerokoko, kładąc skrzypce i smyczek na bok i przysiadając się do Zaffa na łóżko. Objęłam go rękami i oparłam policzek o ramię.
- Bardzo możliwe. Z instrumentem wszyscy wyglądają lepiej. Poważniej - mruknęłam rozbawiona. - Chcesz zagrac razem ze mną...? - zapytałam cichutko. - W salonie stoi fortepian. Moglibyśmy tam pójść.... Mógłbyś coś zagrać, moglibyśmy razem zagrać - poprawiłam się szybko.
Offline
Uśmiechnąłem się słabo.
- Twoi rodzice prosili bym chodził po kuchni i twojej sypialni, nie wiem, czy mogę już wejść do sypialni. Potrzebują jeszcze chyba nieco nabrać do mnie zaufania - podsumowałem miękko, z wahaniem. - Ale z chęcią zagram z tobą, gdy będę już milej widziany w rodzinie - dodałem od razu z uśmiechem i pogłaskałem ją po policzku. - Bardzo chciałbym znów usiąść u twojego boku i trącając twoje palce zagrać coś na dwie ręce na pianinie...
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie i wyciągnęłam rękę by lekko tracić palcami palce jego dłoni.
- Mhmmm... A wszystko przez to, że jestem niezdarna jeśli chodzi o klawisze, bardziej zagubiona niż w rozmowie z innymi - dodałam i w końcu zacisnęłam palce na jego dłoni, całując go po szyi w kilku miejscach. - Ale gdy już porozmawiam z rodzicami na ten temat to... Poćwiczymy i mnie poduczysz... Czekałam na ciebie z tym. Na pewno nie znalazłam lepszego nauczyciel. I bardziej wyrozumiałego! - Zachichotałam.
Offline
Uśmiechnąłem szczerze rozbawiony, a jednocześnie zauroczony jej zachowaniem do reszty.
- Oj skarbie... Na pewno jest wielu więcej lepszych nauczycieli gry na pianinie w tym wielkim i pięknym mieście niż ja - uznałem szczerze, odruchowo odchylając głowę, by nie przeszkadzała sobie w pocałunkach, z jej własnej inicjatywy. - Ale tylko ja uwielbiam twą twoją niezdarność. Dla mnie to nie jest niezdarność, to przyjemność, w której się rewanżuję zresztą - przypomniałem z uśmiechem.
Offline
Puściłam jego dłoń i delikatnie przeciągnęłam palcami od jego brody w dół, po szyi, zatrzymując dłoń na jego mostku, a ustami muskając delikatna skute jeszcze parę razy.
- Dla mnie jesteś najlepszy, lepszego nie znajdę. Poza tym... Tylko z tobą pianino dało mi taką radość... W pojedynkę to nie to samo. Samejebylo mi... Smutno grać. Czułam się taka osamotniona w tym wszystkim. Skrzypce to zupełnie inna bajka - mruknęłam ze śmiechem, w końcu wtulając się potulnie w jego szyję.
Offline
Otuliłem ją ramieniem, z miłością.
- Wiem. I przykro mi, że czułaś się taka osamotniona, jednak... Będę teraz się uczyć z tobą - zapewniłem miękko, sięgając do jej dłoni i głaszcząc ją czule. - Kocham cię, bardzo cię kocham i będziemy razem uczyć się grać na pianinie, będziesz mi grała na skrzypcach, będziemy mogli oglądać filmy, razem czytać książki... Wszystko, teraz możemy robić niemal wszystko razem... - uśmiechnąłem się szczerz.
Offline
- To takie ekscytujące. - Że teraz... Teraz te ograniczenia są takie minimalne. W sumie prawie nic nas nie ogranicza. Chce być z tobą i nikt mi nie może tego zabronić. Chciałabym żeby każdy to zrozumiał i zaakceptował. I zrozumiał to, że ty też chcesz być ze mną .. dlatego że mnie kochasz.
Offline
- To normalne, że są nieufni. Znają naszą przeszłość. Chciałem cię od początku wykorzystać, ale ciężko jest pojąć... Tą przemianę. Kiedyś nawet mi samemu ciężko było to pojąć - podsumowałem z ciężkim westchnieniem, przeczesując wolną ręką włosy. - Teraz wiem, że cię pokochałem, a wraz z miłością zrozumiałem tyle rzeczy, tyle niesamowicie ważnych rzeczy... Potrzeba czasu. Każdy potrzebuje czasu, by zobaczyć we mnie istotę taką jak ty, czy twoi rodzice, czy jakikolwiek wilk, czy nawet człowiek. Różnimy się, ale nie aż tak... - uznałem.
Offline
Pokiwałam powoli głową.
- No dobrze... To trudne do pojęcia. Ale możliwe do wykonania. Można to zrozumieć i można to przyswoić. Też... Nie wiem skąd to się wzięło. Po prostu wybuchło w mojej piersi i... Strach zaczął mijać, tak jak przerażenie i nieufność. Powoli odpuszczały - szepnęłam cichutko.
Offline
Uśmiechnąłem się i czule ją ucałowałem, chcą przekazać tyle miłości ile byłem w stanie.
- Dajmy im szansę. Im wszystkim, twojej rodzinie, czarodziejom z okolicy... Wszyscy powoli przywyknął - podsumowałem z uśmiechem, trącając jej nos swoim nosem. - Przywyknął, że wampir kocha czarodziejkę, a czarodziejka kocha tego potwora - posumowałem rozbawiony.
Offline
- Wampira - poprawiłam go. - Istotę o wielkim sercu, wrażliwej i delikatnej dyszy oraz silnych i mocnych ramionach - szepnęłam miękko, łapiąc go za podbródek i delikatnie nakierowując jego twarz na moją. - Nie nazywaj siebie w temacie sposób, nie chcę słuchać takich rzeczy... - poprosiłam, wyjaśniając szybko powód. - Bo to nieprawda. Jesteś cudowny. Popełniasz błędy jak każdy, masz do tego pełne prawo... Nie czyni to z ciebie... P-p-potwora - wyduzoclam z siebie prawie bezgłośnie.
Offline
Westchnąłem cicho, kiwając głową.
- Pewnie masz rację... Nadal czuję się nieco zagubiony. Bez rodziny, bez majątku, bez bali... - szepnąłem, opierając się o Ellę. - Straciłem wszystko co znałem wcześniej dla ciebie i było to cięższe niż się spodziewałem - przyznałem cicho. - Staram się nie myśleć o rodzinie, o tym co zostawiłem - dodałem. - Chcę widzieć naszą przyszłość w jasnych kolorach, szczęśliwych i dobrych. By nasze życie potoczyło się radośnie - podsumowałem.
Offline
Objęłam go, bo gdy mówił o rodzinie to robiło mi się tak strasznie ciężko na sercu. Zaff tak bardzo pragnął mieć kogoś kto będzie go wspierał i kochał. Od tego właśnie jest rodzina, od samego początku powinna taka być, dopiero potem powinien pojawić się ktoś taki jak ja i dać mu trochę inna miłość. Ale Zaff prawdziwe znaczenie słowa "kocham' doświadczył dopiero ze mną będąc już dorosły.
- Mów co widzisz, gdy o niej myślisz - poprosiłam. - Onaszej przyszłości. Mogę stworzyć jej skrawet tutaj - mruknęłam, przeczesując palcami jego włosy. - Też chcę zobaczyć co widzisz...!
Offline
- Oh, to straszne trudne - zaśmiałem się, ale zamknąłem oczy, pozwalając sobie wtulić się nieco w dziewczynę. - Hm, widzę... ładne mieszkanie. Podobne do tego, choć barwy nie są też tylko jasne i ciepłe, a nieco zimne, granat, szarości... Jest ładne, otwarte, duże okna, na ładną okolicę... - mówiłem z wolna, naprawdę starając się wizualizować swoje marzenia. - Wracam z pracy... W swobodnym ubraniu, z torbą z laptopem... Odkładam rzeczy i podchodzę do ciebie... Stoisz w kuchni, szykujesz coś... - uśmiechnąłem się szeroko, widząc wyraźnie ten fragment. - Obejmuję cię i całuję długo w szyję, a ty się śmiejesz, bym nie przesadzał, bo cię zaraz ugryzę... Potem... - uśmiechnąłem się trochę bardziej nieśmiało, zawstydzony. - Potem głaszczę cię po brzuszku... leciutko zaokrąglonym. Może trzeci miesiąc... - szepnąłem na koniec, otwierając oczy. - To nieco dalsza przyszłość... Ale... podoba mi się ta konkretna wizja... - wyjaśniłem.
Offline