Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Mruknęłam cicho, łapiąc oddech, napełniając płuca jego zapachem. Po chwili się uspokoiłam, było mi już zdecydowanie lepiej. Mogłabym trwać w tej pozycji w nieskończoność. W końcu jednak się odsunęłam, muskając jego wargi swoimi.
- Przekonają się... - przytaknęłam mu. - A... A t-teraz... Chodźmy się już przejść. Pokaże ci gdzie jest główną biblioteka, jest ogromna. Już zamknięta, ale gdybyś chciał... Mógłbyś w ciągu dnia się w niej schować. Jest kilka ciemniejszych kątów... Chcesz się tam przejść? - spytałam z błyskiem w oczach.
Offline
Uśmiechnąłem się miękko i pogłaskałem ją czule po policzku, ścierając kciukiem resztki łez.
- Tak kochana, chodźmy się przejść - zgodziłem się spokojnym głosem, obejmując Ellę ramieniem i czekając, aż zacznie iść w znanym jej kierunku. Uśmiechnąłem się szczerze, gdy starała się nieco opowiedzieć o mieście, odsuwając smutki i żale. Miałem chociaż taką nadzieję... Chciałbym zrobić coś, cokolwiek by przekonać do siebie jej rodzinę... A póki co...? Tylko ją dzieliłem swoim przybyciem.
- Wasze miasta są takie... nierealne - przyznałem, gdy zbliżaliśmy się do biblioteki. - Zbudowane ze szkła i metalu, jednak z taką lekkością, jakby unosiły się wysoko nad ziemią...
Offline
- Tylko dlatego, że jest tu tyłu czarodziejów. Miasto przesiąknięte jest energią. Oddziałujemy na siebie nawzajem, na inne istoty i na otoczenie. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - I trzeba wziąć pod uwagę to, że budowle tutaj zbudowane są też przez nas, od samych fundamentów tętni w nich magia - szepnęłam. - Miasta zapierają dech w piersi. W blasku słońca wszystko się mieni. Przywykliśmy dlatego do bieli, nie razi nas aż tak w oczy.
Offline
Zaśmiałem się pod nosem, podziwiając błysk w jej oczach.
- Jestem pod wrażeniem - uśmiechnąłem się. - Choć osobiście moje oczy są trzy razy wrażliwsze, więc pewnie bym oślepł od pełnego blasku miasta - uznałem rozbawiony. - Miasto w nocy też jest niesamowita, muszę przyznać. Wampirze miasta nocą są głośne, też jasne, ale... nadal mają w sobie coś takiego ciemnego... - uśmiechnąłem się smętnie. - Ciężkiego - dodałem.
Offline
- Skoro wypełniają go istoty, które mają w sercu mrok zamiast szczęścia...? - szepnęłam, krzywiąc się mimowolnie. - Istoty żyjące w mieście, to jak jego dusza. Butynki są ciałem. Gdy dusza źle się czuje, to nawet jeśli ciało jest w świetnej formie... Miasto też nie pokazuje tego co ma najlepsze w sobie... - szepnęłam zamyślona.
Offline
- Myślę, że to działa nieco inaczej - uznałem. - Może wampiry obudowują się w te ciężkie fortecy, by nie dopuścić choćby strumienia światła, czy uczuć? I to ciało ukrywa duszę, która po prostu jest krucha i delikatna...? - wzruszyłem ramionami. - Jesteśmy za słabi na uczucia, więc obudowujemy się murem obojętności. Czarodzieje za to rozumieją uczucia jak nikt, ale nie siedzicie bezpieczni za jakimkolwiek murem - zauważyłem.
Offline
- Boje się pomyśleć co by było, gdyby ktoś zabronił czarodziejowi przeżywać w pełni to co czuje - stwierdziłam, zatrzymując pod biblioteka i stając twarzą w twarz z Zaffem. - Chyba bym pękła - mruknęłam z lekka rozbawiona, a z drugiej strony wystraszona taka wizją.
Offline
- Domyślam się - pokiwałem głową rozbawiony. - Macie wszyscy serca na dłoni, trochę to niebezpieczne, ale słodkie z drugiej strony. Choć nadal niebezpieczne - parsknąłem. - Kiedy mnie uczono jak się pilnować i ni dać ponieść emocją, ty wyrażałaś je całą sobą poprzez magię, czy śmiech i łzy... Mnie to dopiero dotyka. I nadal mnie nieco przewyższa - westchnąłem ciężko. - Ale nauczę się. Wybiłaś dziurę w moim murze przed uczuciami, to już coś - podsumowałem.
Offline
- Coś - szepnęłam, ze szczerym i najprawdziwszym uśmiechem. Znów rozpierała mnie radość, czułam ja w całym ciele, taka jak magię przepływającą przeze mnie. - Mam nadzieję, że dojdziemy do momentu, gdzie tego muru nie będzie w ogóle. Możesz wyrażać przy mnie tyle ile leży ci na sercu. Wiem że to czasem przerażające, gdy patrzysz na moje histerię ale... Patrz: gdy jesteś obok, szybko się uspokajam, a przez to że wyrzuciłam to wszystko z siebie jest mi... Lżej - powedziałam miękko, kładąc dłoń na jego policzku.
Offline
Uśmiechnąłem się miękko. Usiedliśmy na szczycie schodów zamkniętej biblioteki. Był stąd piękny widok a pojedyncze grupki spacerujących nie zwracały na nas tak dużej uwagi jak gdy staliśmy na środku chodnika. Choć do lekko przerażonych spojrzeń na mnie już przywykłem.
- Kiedyś ten mur upadnie i na pewno będzie twój triumf - uznałem szczerze, patrząc na nią rozmarzony. - A póki co możemy rozmawiać. Rozmawiać w nieskończoność, tak jak kiedyś - westchnąłem z zadowoleniem, trącając nosem jej nos. Zaraz jednak zacisnąłem lekko usta. - Tyle rzeczy do ciebie czuję, że aż nie wiem jak to ogarnąć...
Offline
Zagryzłam delikatnie wargę, spoglądając na Zaffa miękko.
- Możesz skupić się na kilku rzeczach, spokojnie je przemyśleć i przejść do kolejnych...? Zawsze możesz mnie o wszystko pytać. Choć też nie wiem, czy będę umiała odpowiedzieć na każde twoje pytanie. Przeżywamy tyle różnych rzeczy, które nie koniecznie muszą się pokrywać. Choć efekt jest ten sam, czyli miłość. - Sięgnęłam po jego dłoń i objęłam ją obiema swoimi, przyciągając do swoich ust. - Mów mi o tym co czujesz,o wszystkim. Obojętnie czy to będzie źle, dobre, smutne... Po prostu... Mów do mnie.
Offline
- Sam nie wiem od czego zacząć - parsknąłem, kręcąc lekko głową. - Cóż... Nadal czuję pociąg do twojej krwi. Często... Często wspominałem gdy byłem sam, jak cię ugryzłem i były to dwa najlepsze posiłki w moim życiu... jednak naprawdę się boję, że to źle wpłynie na odbiór naszego związku... Czasem mnie to nurtuje, czy powinienem, czy mogę - pokręciłem głową. - Drugie uczucie jest pełne żalu, że zjawiłem się i wszystko psuje, przez to, że jestem inny... Naprawdę chciałbym by nie patrzyli na mnie jak na dzikie zwierzę, a na istotę, która też czuje, która ma za sobą naprawdę wiele... - westchnąłem ciężko. - Czasem mnie łapie strach, czy to aby na pewno dobre, że jesteśmy razem... że kiedykolwiek cię porwałem, piłem z ciebie, zakochałem się w tobie, a potem pozwoliłem odejść... co by było gdybym tego nie zrobił...? - szeptałem przejęty, mówiąc spod przymkniętych powiek.
Offline
- Wiem co by było wtedy. Dziś wróciłam z pracy, potem wyszła na wieczorny spacer i właśnie niedawno położyła się spać w małym mieszkaniu oddalonym kilometry od mojego rodzinnego miasta. Następnego dnia bym wstała, powiedziała sąsiadce dzień dobry i poszła do pracy... Balabym się napisać kolejną wiadomość do rodziców. - westchnęłam, całując palce jego dłoni i przez chwilę milcząc. - A ty... Ty byś pewnie wciąż pracował dla rodziny... Być może niedługo wpadlbys na pomysł, by porwać k-kolejna czarodziejkę... Nie mam pojęcia jaka by była...- Pokręciłam głową. - Żylibyśmy nieświadomi tego jak wiele nam ucieka. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Dlatego... D-dlatego myślę, że to co moją rodziną teraz robi też ma jakiś cel. Zrozumieją.
Offline
Uśmiechnąłem się ciepło, czując jak serce mi rośnie. Nie uznała, że znalazłaby sobie innego, nie myślała przede mną o relacji z kimkolwiek, czułem to. I byłem pewien, że byłem pierwszym, który dotykał ją w ten charakterystyczny sposób...
- Tak... Masz rację. Teraz nic nam nie umyka... Chyba wolę, kiedy mam za wiele emocji na raz, niż nie odczuwam żadnych - podsumowałem miękko, a gdy skończyła całować moje palce, ja pocałowałem jej usta. Oh, jej wielkie, piękne usta.
Offline
Uśmiechnęłam się w jego wargi, odwzajemniając pocałunek. Czy to nie było romantyczne? Dla mnie bardzo. Siedzieliśmy na schodach przed największą biblioteka w mieście, budynki odbijały światła latarnik, wszystko mieniło się, na ziemi jak i na niebiesko rozgwieżdżone niebo, choć gdzieniegdzie zakryte chmurami... Było po prostu pięknie.
- Tak, to zdecydowanie lepsze. Na nadmiar łatwiej jest zaradzić niż na ich brak - szepnęłam, gładząc go po policzku.
Offline
- Ty na wszystko zawsze umiałaś zaradzić - zauważyłem, wtulając się potulnie, spoglądając na nią z miłością. - Wiesz co? Naprawdę nie mam niczego, zupełnie nic mi nie zostało, prócz ciebie, a mimo to, mając ciebie i twoją miłość, to tak jakbym miał wszystko - westchnąłem miękko, całując ją w dłoń, która głaskała mnie po policzku.
Offline
Objęłam go, tuląc do siebie i pozwalając mu się wtulać beztrosko we mnie. Zadziwiało mnie to, że tak często się we mnie wtulał. A minęły dwa dni. Zazwyczaj to ja lgnęłam do niego w pierwszej kolejności. Ale zgasła w nim ta aura wyższości. Przez te dni, gdy jechał do mnie... Pewnie wiele przeszedł, wiele też pewnie dowiedział się sam o sobie. Miał na to dłuższą chwilę.
- Twoja podróż... Trwała kilka tygodni... Nie była łatwa. Była ciężką, ale... Zastanawia mnie... Myślę nad tym czy... Mhm, było w niej coś dobrego...? Czego nie żałujesz? Czy chciałbyś to zrobić inaczej, gdybyś mógł...? - zapytałam zamyślona.
Offline
- Nie - szepnąłem, bez namysłu. - Często zastanawiałem się, czy to dobrze, że wyruszyłem, czy dobrą ścieżkę obrałem. Jednak nie żałuję ani jednego dnia, a szczególnie pierwszego, kiedy wyszedłem z domu Pameli z pieniędzmi, kilkoma ubraniami i kocem, oraz potężną miłością, która pchała mnie ku tobie - wyznałem cicho. - Ja... Po prostu nie sądziłem, że będę tak tęsknił. Nawet gdy byłem z innymi... Mogłem myśleć tylko o tobie wyobrażał sobie, że to Ella tam leży a nie jakaś wampirzyca...? I zawsze tak było, przed snem, gdziekolwiek bym nie spał... Myślałem o tobie i cały czas mówiłem sobie... "Dasz radę. Zobaczycie się znów". I... I jedyne czego żałuje, że nie zrobiłem tego wcześniej. Że... że jednak miałem opory - westchnąłem słabo.
Offline
- Już dobrze... Ja byłam bezpieczna... Czekałam, bo wiedziałam, że przyjdziesz, że jeszcze kiedyś się odezwiesz do mnie, powiesz mi, co dalej... Wierzyłam w to... I... K nawet gdyby to był jedynie list, pogodziła bym się z twoją wolą ale nigdy... Nigdy nie przestała hm tęsknić. Nigdy - szepnęłam uparcie, przytulając go mocniej. Schowałam nos w jego włosach. - Masz mi jeszcze tak dużo do powiedzenia... Ale to jeszcze nie dziś. - Wzięłam głęboki oddech. - Cieszę się, że wszystko co zrobiłeś uważasz za słuszne. Cieszę się że jesteś ze mną...
Offline
- Ja też, Ella, ja też - szepnąłem miękko, wtulając się w jej szyję. Wtulając się, no właśnie wtulając, a nie ją gryząc. Wziąłem kilka bardzo głębokich wdechów. - Porozmawiamy, o wszystkim innym... kiedy indziej tak? - powtórzyłem kiwając głową. - Niech będzie. Może wracajmy do domu. Jest późno, a ty sama mówiłaś, że masz zajęcia - zauważyłem troskliwym i nieco pouczającym ją tonem.
Offline