Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Odprowadziła wilka wzrokiem nie chcąc go od niego oderwać. Jednak szybko zniknął z mojego pola widzenia.
A więc czas. Musiałam poświęcić czas na odchorawnie, musiałam poleżeć i odpocząć, potem przejść przez rehabilitację... Na wilcze kły, nie miałam na to czasu! Musiałam wrócić do formy jak najszybciej. Jak tylko będę mieć siłę... To wstanę i wszystkim pokaże, że mogę. Żaden wózek nie wchodził tu wgre. Miałam obydwie nogi.
Minęło kolejnych pięć dni. Grim pojawiał się i znikał, a mi było przykro, gdy robił to drugie. Wiedziałam co to może oznaczać, choć póki co nie skupiałam się tak bardzo... na tym... Co ja gadam, trudno było o nim nie myśleć. Ale często myślałam też nad tym ile mnie omija, że muszę już się podnieść.
- Ale nie możesz tego zrobic! - bąknęłam młoda lekarka, która akurat sprawdzała jak się miewałam. Trzymała mnie za ramiona dociskając do łóżka. Była drobna i malutka. A ja nawet pomimo leków chyba byłam nieco silniejsza od niej. - Musisz. Jeszcze. Leżeć! - powtarzała.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Gdy usłyszałem zamieszanie natychmiast podbiegłem do wydzielonej dla Astry prywatnej strefy przez parawany. Westchnąłem ciężko widząc zaistniałą sytuację i przeczesując włosy, położyłem dłoń na ramieniu pielęgniarki, Evelyn.
- Spokojnie, zajmę się nią...
- Oszalała! I zdziczała jednocześnie! - powarkiwała odchodząc, prawdopodobnie idąc na papierosa. Rozumiałem jej irytacje, też praktycznie nie wychodziła z lecznicy. Popatrzyłem wymownie na Astrę.
- Zdenerwowałaś ją nie na żarty. Wiesz, że jeszcze nie wolno ci wstawać - powiedziałem spokojniejszym tonem.
Offline
- Skąd mam wiedzieć skoro nie próbowałam? - odparłam podirytowana. - Też bym chciała coś robić - bąknęłam, z każdą chwilą mięknąć pod jego spojrzeniem. Miał cudowne piwne oczy. Ciekawe, czy ktoś już mu o tym mówił... Ze były takie ładne... Poczerwieniałam lekko. - Nie wstawałam stąd sama od ponad tygodnia. Zaraz będą już dwa... To chore - zakończyłam szeptem.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Westchnąłem ciężko i pokiwałem głową.
- No dobrze. Przyprowadzę tu wózek i zabiorę cię na świeże powietrze. Na razie więcej zaoferować ci nie mogę, twoja noga pozostawia wiele do życzenia. Nim zaczniemy dalsze leczenie musisz ją bardzo oszczędzać - wyjaśniłem. Tak jak powiedziałem, przyprowadziłem jeden z wózków inwalidzkich do łóżka Astry i wyciągnąłem do niej rękę.
- Dasz radę się samej przesadzić, czy ci pomóc? - zapytałem. - Lepiej gdybym ja to zrobił, uszkodzisz się jeszcze - westchnąłem ciężko, odkładając długopis i kartę pacjenta.
Offline
Uniosłam dłoń, powstrzymując go.
- Czuję się dobrze, tak? - przypomniałam mu, siadając prosto. Odkryłam się i zwiesiłam nogi z łóżka. - Przytrzymaj tylko wózek, żeby nie odjechal... - mruknęłam, zerkając na niego proszaco. Zrobił to, choć widać po nim było, że najchętniej poradziłby mnie osobiście na tym.
Usiadłam bez problemu na wózku, używając zdrowej nogi i rąk. Wcaiz byłam osłabiona, ale jednak nadal siły mi nie brakowało. Miałam jej dużo w zapasie.
- Nie patrz tak na mnie, nie jestem ze szkła. - Uśmiechnęłam się pod nosem. -
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Pokręciłem głową, popychając wózek przed siebie i jadąc do tylnego wyjścia z lecznicy, na niewielki ogródek kwiatowy.
- Wiem, że nie ze szkła, jesteś wielką wojowniczką. Jednak nadal zostałaś poważnie ranna, moim obowiązkiem jest się o ciebie martwić, to naturalnie, prawda? - przyznałem, dopiero potem orientując się co wygaduje. Musiałem przetworzyć myśli w myślach, by je jeszcze raz odczytać... Nie wiem dlaczego mówiłem to tak miło w stosunku do niej... Warczała niemal na wszystkie pielęgniarki, które jej czegoś zabraniały... Ale teraz była milsza. No i odcięta od lasu, od natury... Dlatego wyjechaliśmy przez drzwi na zewnątrz do nieco wilgotnego lasu.
Offline
Wzięłam głęboki oddech, z przyjemnością napełniając płuca leśnym powietrzem.
- Chciałabym się przemienić. Aż mnie szczypie pod skórą - mruknęłam, jednak mimo że nie ciągnęłam tematu tego, o czym powedział, to doskonałe słyszałam i nie miałam zamiaru zapominać. Dobrze to brzmiało, bardzo dobrze... - Im szybciej zacznę ćwiczyć, tym szybciej odzyskam sprawność - mruknęłam, obracając głowę w jego stronę. - Prawda?
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Na razie powinnaś jednak pozostać w ludzkiej postaci - zacząłem. - Łatwiej jest ją leczyć niż wilczą. Co do powrotu do sprawności.... Cóż, ćwiczenia są ważne, ale w wypadku twoich ran potrzeba czegoś więcej niż czasu. Popracujemy nad tym, zapewniam cię, ale jeszcze nie teraz - skwitowałem. - Kiedy zdejmiemy ci opatrunki z pleców... tak, wtedy zmienimy opatrunek nogi na bardziej elastyczny i będziemy próbować chodzić o kuli.
Offline
Zacisnęłam mocno zęby, spoglądając przed siebie. Ile to będzie czasu? Jak długo będę musiała czekać...?!
- Chodzenie o kuli mnie nie satysfakcjonuje - oznajmiłam i westchnęłam. - Tak samo jak brak przemian. Przecież ja się uduszenie w ludzkiej postaci - mamrotałam, opierając łokieć, a na nim policzek
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Przykro mi, ale z twoimi ranami ciesz się, że nie musimy amputować - zaznaczyłem. - Jeden wilk prawie stracił nogę. Za bardzo się wyrywał i ją rozszarpał paskudnie. Musieliśmy szyć, prawie całą od nowa, a na dodatek niewiadome czy kiedykolwiek już będzie w pełni sprawny. wnyki na niedźwiedzie są piekielnie niebezpieczne, dlatego dobrze, że już je zbierają i wyrzucają z lasu, tak jak tamtą watahę. Bestialscy barbarzyńcy... - warknąłem pod nosem. - Zmienisz się już w wkrótce, gdy zdejmiemy opatrunek z pleców i szwy - skończyłem, starając się być spokojny.
Ale nie umiałem być spokojny, gdy widziałem przed oczami Tetrę przebitą na wylot w biegu... Nie mogłem już spać...
Offline
Pokiwałam głową, znów zerkając na lekarza.
- Głos ci zadrżał - zauważyłam, bo nie umknęło to mojej uwadze. Miałam wrażenie, że jego spokój jest złudny. Coś w środku mi tak mówiło, a ja wierzyłam w ten głos.
A tak naprawdę powedziaalm o tym, bo nawet nie chciałam myśleć o mojej nodze i braku pełnej sprawności. Przecież to śmieszne. Noga będzie sprawna, wrócę do treningów i jeszcze zdążę pokonać Alfę,który zapewne teraz też wylizuje rany. Mam czas. Zdążę...
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Zacisnąłem usta, zdając sobie, że faktycznie mi zadrżał. Podjechałem do ławki i sam na niej usiadłem, a Astre zatrzymałem obok.
- Tak... W czasie bitwy zginął dla mnie ktoś bardzo, bardzo dla mnie ważny - szepnąłem niepewnie. - Nie było mnie przy niej i czuje się, jakbym... jakby był za to odpowiedzialny... - wyjaśniłem. - Moja przyjaciółka umarła tam sama... Beze mnie.
Offline
Impuls kazał mi pochylić się lekko i wyciągnąć rękę, aby położyć dłoń na jego kolanie i zacisnąć na nim palce.
- Bardzo mi przykro Grim - szepnęłam, odsuwając powoli rękę wcale nie chciałam tego robić. - Ale to nie twoja wina. Na pewno uratowałeś wiele żyć. W tym moje - przypomniałam mu, ukladajac dłonie na swoich udach. - Jej śmierć nie była winą żadnego z nas.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie sądziłem, że coś jej się stanie... Nawet się nie pożegnaliśmy - powiedziałem słabo. - To dla mnie nadal zbyt wiele. Jej śmierć... Byliśmy nierozłączni, zawsze, wszędzie, a teraz... Teraz jej nie ma. To jakbym stracić rękę - szepnąłem zagubiony. - Jeszcze się z tym... Nie pogodziłem...
Offline
Pokiwałam powoli głową.
- Tym bardziej dziękuję ci za twoją pomoc. Mógłbyś się poddać. Odpuścić. Ale tego nie zrobiłeś. - Zacisnęłam palce na materiale swojego ubrania. Gdybym mogła to bym się do niego przysunęłam. Ale nie mogłam. Byłam przykuta do tego głupiego wózka.
Choć...
Zdjęłam zdrową nogę z oparcia na stopę, byłam boso, ale nie przeszkadzało mi to. Oparłam się mocno o wózek i przesiadłam w miarę sprawnie na ławkę. Poczułam, że nogą pulsuje mocniej. Każdy większy Roch był bardzo nieprzyjemny dla niej.
- Wielu straciło i się podało - szepnęłam, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie mogę się poddać. Zbyt wielu ranny czeka na moją pomoc, poza tym... Praca w szpitalu jest dla mnie najważniejsza. A teraz, gdy zabrało Tetry... Nie ma już nikogo innego do ważnego. Muszę się otrząsnąć, zetrzeć łzy, ale kiedy żyjesz z kimś od maleńkości, zawsze razem... Jest ciężko - pokręciłem głową, a potem spojrzałem na Astrię. - Dziękuję, że tego słuchasz, choć nie musisz. I jakkolwiek to miły gest, nie powinnaś wstawać - dodałem pouczająco i dotknąłem delikatnie jej kolana poniżej którego ciągnęły sie już bandaże. - Z nogą będzie lepiej, zagoi się kiedyś...
Offline
Popatrzyłam na jego dłoń. Przeciagnęłam wzrokiem po jego palcach. Wcześniej dotykał mnie tylko po twarzy, by sprawdzić temperaturę. Teraz zrobił to z gestu, bo chciał. A nie musiał.
- Wiem, że się zagoi. Mam za dużo do zrobienia, żeby tego nie zrobiła - odparłam cicho, uśmiechając się. - U ciebie też będzie lepiej. Zobaczysz. Tylko się nie obwiniaj.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Postaram się - skinąłem głowę i z cichym westchnieniem zabrałem rękę, a potem spojrzałem na Astorię ze słabym uśmiechem. - A ty swoje plany musisz na razie odłożyć na bok. Najważniejsze jest teraz twoje zdrowie - powiedziałem pouczająco, patrząc na wilczycę z powagą. - Chcesz by przyszła do ciebie rodzina? Albo jakieś inne odwiedziny? W szpitalu się już uspokoiło, to dobry czas - przyznałem.
Offline
- Tak, bardzo, chce - przyznałam się. Nie rozmawiałam z nikim znajomym od kilku dni. Głównie dlatego, że do szpitala nie było wstępu, bo panowała ogromne zamieszanie. Ale nawet gdyby mogli przyjść, to zapewne zastali by mnie śpiąca, albo jeczacą z bólu. Właściwie to był mój pierwszy dzień, gdy w końcu czułam się lepiej. Chyba zmienili mi leki na jakieś mniej usypiające. - Pewnie gdy tylko pojawi się informacja, że można przyjść do szpitala, to wpadną.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- W porządku. Jutro będzie pewnie wiele odwiedzin - westchnąłem kiwając głową i uśmiechnąłem się do Astorii. - Pooddychaj świeżym powietrzem ile tylko możesz, niedługo wracamy - wyjaśniłem. - Jesteś bardzo osłabiona przez nasze leki, łatwo możesz złapać jakieś zwykłe przeziębienie - wyjaśniłem z westchnieniem, ale samemu się rozsiadłem wygodnie na ławce.
Offline