Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- No właśnie, sam musisz to zrobić - przytaknęłam mu. - Leć już Wolfgrim. Uratuj komuś skórę. - Uśmiechnęłam się do niego słabo. - W tym jesteś naprawdę dobry - dodałam spokojnie.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Mimo jej uśmiechu, czułem się potwornie winny. Niemal wytknęła mi moje wahania, zresztą nawet gdyby zrobiła to wprost nie miałbym jak się obronić. Pokiwałem tylko głową i wyszedłem z jej pokoju z poczuciem winy do wyczucia niemal fizycznie.
Byłem złym wilkiem. Nie kochałem tak jak powinienem wilczycy, która na to zasługiwała, której moja miłość była dosłownie przeznaczona. Astoria zasługiwała na kogoś lepszego, a dostała mnie. Przez co jeszcze bardziej wina mnie opętywała. Winny śmierci Tetry, winny nieszczęściu Astorii... Nie chciałem tego wszystkiego.
Offline
Przez cały dzień chodziłam po lecznicy. Nawet wyszłam do parku, gdy przyszedł do mnie brat. Jednak cały czas nie mogłam się doczekać wieczora. Gdy będę mogła się spotkać z Gromem nie dlatego że przyszedł sprawdzić jak się czuje jako pacjentką ale dlatego że lubimy być ze sobą. Mhm... Obok siebie. Jesteśmy obok siebie. Huh. No i będziemy mogli się przemienić pobiegać!
Wieczór na szczęście nadszedł dosyć szybko. Wolfgrim przyszedł po mnie i ruszyliśmy w stronę polany tak samo jak wczoraj.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Jesteś na mnie zła? - zapytałem niepewnie. - Za... no cóż, za moje zachowanie? - dopytałem i choć trzymaliśmy się za ręce, odwróciłem wzrok, przestraszony możliwością zobaczenia jej grymasu. Zaraz pokręciłem głową, rezygnując jednak z podjęcia tego tematu.
- Nie, nieważne, zapomnij o tym... Um... Chcą wypuścić cię za jakieś trzy dni. Uznaliśmy, że twój stan zdrowia jest dobry, a ja będę nad tobą czuwał i doprowadzał nogę do świetności - powiedziałem wesołe nowiny.
Offline
- Nie jestem zła, Grim - zapewnilam go, ale nie ciągnęłam tematu. Nie było po co. - To świetna informacja. Czyli po pełni będę mogła wyjść. - Uśmiechnęłam się szeroko. - To naprawdę dobra informacja. Dlugo na nią czekałam. - Za usnęłam palce na jego dłoni. - Fajnie będzie znów położyć się we własnym łóżku. Jeść co chce i o której chce i robić co chce bez nadzoru - mruknęłam i Zaśmiałam się krotko.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Trochę cię będę nadzorować, ale to w czasie rehabilitacji - zauważyłem zaraz, jednak ciesząc się głównie z odpowiedzi co do pierwszego pytania. Chociaż tyle dobrego...
- Właściwie to dobrze znosisz pełnię, czy jednak nie bardzo? Trochę przez to zostajesz jeszcze te trzy dni, byś sobie nie zrobiła krzywdy i byśmy mogli zareagować środkami uspokajającymi. Oczywiście, jeśli będą niezbędne - wyjaśniłem.
Offline
- Raczej słabo znoszę - mrukenalm. - Mam w domu proszki uspokajające na wypadek. Jak byłam nastolatką to mi odwaliło podczas pełni. - Zaśmiałam się krotko. Odgarnelam wolną ręką kosmyk włosów, który uciekł z niskiego kucyka. - Ale trochę mi się polepszyło. Może poproszę kogoś żeby mi je przyniósł. Bo są sprawdzone - mruknęłam.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- W porządku, niech przyniesie je rano. Martwię się nieco, mamy bardzo dużo pacjentów i każdy z nich słabo znosi pełnię. Wziąłem wszystkie etaty, bo choć też nie znoszę jej najlepiej to jakiś silny napar ziołowy od razu stawia mnie na nogi... No i wiele lat nauki samokontroli podczas operacji też pomaga - pokiwałem głową. - Jutro będzie ciężko...
Offline
- Kolejna rzecz za którą będę mogła cię podziwiać - szepnęłam miękko, urzeczona nim. - Jesteś niezwykłym wilkiem. Dzielnym. - Pokiwałam głową z wolna jakby sama sobie potakujac. - Co będzie, gdy jednak to nie ty będziesz musiał udzielić pomocy, tylko ktoś będzie musiał udzielić jej tobie? Czulbys się pewnie zagubiony - stwierdziłam i Zaśmiałam się.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Pewnie tak - parsknąłem, a potem trochę zmarkotniałem. - Zawsze, ale to od zawsze pomagałem komuś. Najczęściej Tetrze albo moim rodzicom - wyznałem, jednak to nie o Tetrzę chciałem mówić. - Mama... Poznałaś ją, pracuje w lecznicy przy operacjach, raz zszywała twoją nogę gdy naderwałaś szwy... Chciała mieć dużo dzieci - uśmiechnąłem się smutno. - Marzyli z tatą o gromadzie wilczków, sami też mieli duże rodzeństwo. Jednak... Kiedy byłem już starszy, a był Beard jeszcze małym brzdącem, mama była w ciąży. Jednak dziecko zmarło nim się urodziło. Nie mogła spać, ani jeść, tata nic nie mógł poradzić, a ona zachowywała się jak w amoku. Często zmieniała się w wilka i szukała dziecka, jak zwykła dzika wilczyca, a nie wilkołak. Nawoływała je... Potem znów starali się o dziecko, kiedy już jej się polepszyło, jednak tym razem poroniła po dwóch miesiącach. Okazało się, że poród Bearda był tak ciężki, że jej macica nie jest w stanie więcej nosić dzieci. Wtedy znów było źle. Tetra, Beard, tata... Wszyscy próbowaliśmy jej pomóc. Jednak to ja cały czas z nią chodziłem, choć byłem już prawie dorosły, nadal zachowywałem się dla niej jak dziecko, którego tak bardzo chciała. Pomagałem jej we wszystkim, wychodziłem na polowania i uczyłem się od niej gdy była w pracy. Wyszła z tego, już jest z nią lepiej, kilka lat temu pogodziła się z tym niespełnionym marzeniem. Jednak... Ja nie przestałem pomagać. Wszystkim - uśmiechnąłem się smutno, bo to dość smutna część historii mojej rodziny, której zazwyczaj nie opowiadałem. - Nawet Tetrze nie mówiłem tego, była przy tym, więc nigdy nie rozmawialiśmy - dodałem cicho, trochę zawieszony, że nigdy nie poruszyliśmy tego tematu.
Offline
Doszliśmy na polane i zatrzymaliśmy się na jej skraju
- Ohhh... Tak mi przykro, Grim - szepnęłam, momentalnie czując kucie w piersi. To musiało być straszne dla jego matki. Nasza kultura nauczyła nas , że duże rodziny są dobre, a dzieci nie można się bać a trzeba jedynie kochać. Większość wilków wychowuje się w rodzinach po minimum troje dzieci, często jednak jest ich więcej. Ale nie dopytywałam Grima dlaczego ma tylko jednego brata, przecież to że większość ma dużo dzieci nie znaczy że wszyscy muszą. Jednak teraz... - Rozpacz twojej mamy musiała być duża. - Pokręciłam głową. - Nie wyobrażam sobie tego - szepnęłam. - Ile jeszcze rzeczy się dowiem o tobie? Za jak wiele będę cię jeszcze podziwiać? - szepnęłam, sięgając dłonią do jego karku i Potarłam po nim palcami a potem znów wróciłam do jego dłoni.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Podziwiać? - pokręciłem głową. Chciałem puścić jej dłoń, jednak jednocześnie nie umiałem. - Nie umiem pogodzić się ze śmiercią przyjaciółki i kochanki, zmuszam cię do czekania i słuchania o niej, a ty mnie podziwiasz? - westchnąłem. - Nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry, powinienem cię kochać tak mocno jak na to zasługujesz, tyle przeszłaś i nadal roznosi cię żal, a ja nie umiem nic na to poradzić... Nie wiem, czy to takie dobrze, że trafiłaś akurat na mnie... Ktoś lepszy powinien być na moim miejscu... - podsumowałem.
Offline
Zmarkotniałam. Jego słowa kompletnie wyrzuciły mnie z rytmu. Poczułam dziwny niepokój w środku, wraz z ukuciem bólu. Nie chciał mnie? Dlatego tak mówił? Nie wiedziałam co o tym myślę . Chciałam dobrze... Naprawdę...
Gdyby nie trzymał mojej dłoni w uścisku, to dawno bym ją cofnęła. Ale nie chciałam się wyrywać, a już w szczególności jemu. Przecież ciągnęło mnie do Wolfgrima. Bardzo. Chciałam z nim być. Blisko. W mojej głowie wiło się tysiące myśli o naszej przyszłości. Bo czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że on nie odejdzie, że stworzymy coś razem, bo lepszej osoby nigdy nie znajdę.
A on twierdził, że nie jest dla mnie.
Nie dla mnie.
- Nie mów tak więcej - warknelam. Najlepsza obrona jest atak. Nie chciała się rozkleić i płakać. Byłam na tyle silna, że umiałam się powstrzymać...
Odsunęłam się i zaczęłam pospiesznie zrzucać z siebie wszystkie ubrania. Szczerze mówiąc mi było kompletnie obojętnie czy będzie mnie oglądać nagą. Po prostu chciałam się już zmienić i nic więcej nie mówić. Chciałam biec przed siebie.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Astoria, nie warcz na mnie - jęknąłem, ale wilczyca już biegła przed siebie. Warknąłem na siebie samego i zrzuciłem ubranie, by móc pobiec za nią jak najszybciej mogłem. A mogłem na szczęście szybko. Kilka minut zagrodziłem jej drogę między drzewami, pochylając się nisko w pozycji "nie chce cię skrzywdzić".
Nie chciałem takiego efektu. Powinienem to lepiej wyjaśnić, teraz na pewno mnie nie znosi...! A tak bardzo tego nie chciałem.
Offline
Zatrzymałam się bo innego wyboru nie miałam. Gdyby nie noga, nigdy by mnie nie dogonił. Ale może teraz to dobrze.popatrzylam na niego w pierwszej chwili mocno najeżyłam na niego, potem jednak zlagodnialam. Zamruczałam cicho i ruszyłam dalej, ale mijając go, potulnie otarłam się całym ciałem o jego bok. Kochałam go, więc nie mogłam się długo na niego gniewać.
Chciałam po prostu biec dalej przed siebie.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Mruknąłem, a raczej jęknąłem z żalem i smutkiem. Tak bardzo nie chciałem by była przeze mnie smutna, a teraz cokolwiek robiłem, tylko pogarszałem sprawę. Znakomicie, czyż nie? Jednak ruszyłem za nią truchtem, potem nieco przyśpieszając i zrównując się z jej tempem.
Biegła dość wolno, oszczędzała się. To dobrze. Biegła tą samą ścieżką, którą ostatnio biegliśmy, dookoła lecznicy. Była dość długa, wiedziałem, że się jej spodoba, tym bardziej teraz, gdy się nie forsowała.
Wróciliśmy na polane, gdzie Astra stanęła. Zwalniała wolno, pewnie jej noga była za słaba by hamować w biegu gwałtownie. Podążyłem za nią i znów mruknąłem z żalem, a potem trąciłem jej nos swoim nosem. Bardzo, bardzo chciałem by nie była zła, ani smutna przeze mnie... Ale nie wiedziałem co robić.
Offline
Również Trąciłam jego nos swoim, a potem wtuliłam łeb w jego szyję. Powoli bicie mojego serca się uspokajało. Znów odczuwałam dyskomfort w nodze. Po tylu latach treningów taki mały trucht był dla mnie wysiłkiem.
Położyłam się na trawie, unosząc głowę i patrząc na niego. Zaskomlałam proszaco, chcąc żeby położył się obok mnie. Chciałam z nim odpocząć. Wtulić się w wilka i zamknąć oczy w spokoju. Czuć się w pełni bezpiecznie.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Wykonałem jej prośbę bez zawahania, chcą się wtulić w moją wilczycę natychmiast, jak najszybciej. Niewielki wiatr rozwiewał trawę, a także nasze futro, jednak był to przyjemny wiatr. Ciepły, bardzo ciepły. Otulał nas i gdy leżeliśmy obok siebie, czułem się jak w bardzo wygodnym i przyjemnym kokonie.
Mruknąłem cicho, znów błagając o wybaczenie, opierając swój łeb o jej łeb, chcąc być jak najbardziej wtulonym.
Offline
Polizałam go nosie, widząc, że się zadręcza nasza rozmową. Po części chciałam żeby przemyślał to wszystko. Żeby mial na to jak najwięcej czasu. Ale z drugiej strony... Jego to okropnie go zadreczalo. Ehhh. Polizałam go ponownie, łapiąc następnie delikatnie za jego ucho. Potem jednak znów się położyłam.
Podniosę się dopiero, gdy on będzie mi kazał. Nie wcześniej. Być może nawet później. Zamknęłam oczy i odetchnęłam.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Położyłem się obok i tak leżeliśmy. Leżeliśmy dość długo, bardzo długo. Prawdopodobnie prawie całą noc. Jednak było mi z tym dobrze. Mimo, że na widoku, a nie w domu, albo chociaż osłoniętym miejscu, ale byłem z Astorią, wszystko było dobrze.
Nigdy tak się nie czułem z Tetrą. Nie wyłączałem wszystkich myśli, tak jak teraz. Nie potrafiłem się skupić tylko na jednym. Teraz? Teraz nie skupiałem się na niczym.
I dopiero kiedy zimniejszy wiatr zmierzwił nasze futro zawyłem cicho do księżyca i polizałem w nos Astrę. Powinna wracać, odpoczęła wystarczająco w wilczej postaci.
Offline