Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Naciągnęłam kaptur bluzy na głowę i schowałam dłonie do kieszeni. Czułam się dziwnie nie na miejscu. Nagle nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
- Nie denerwuje się tym - odparłam dosyć spokojnie i westchnęłam. - Chodzmy już, nie chcę tak stać i marznąć. To bezsensowne - szepnęłam, uśmiechając się do niego delikatnie i ruszyłam przodem w stronę lecznicy, nie przejmując się tym ze idę pierwsza, bo wiedziałam, że Grim bez problemu mnie dogoni.
Byłam powolna.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Cofnąłem rękę którą do niej wyciągnąłem i też schowałem do kieszeni. Jakoś... dziwnie się czułem bez jej dotyku, a jednocześnie nadal dziwnie mnie hamowała myśl, że rzucę się w wir wilczej miłości i... i jeszcze... oh, na Wielkiego Wilka zapomnę o tym co mnie łączyło z Tetrą...
- Jak na pierwszy bieg i spacer po kilku tygodniach to było dobrze. Pamiętaj, że jeszcze czeka cię leczenie, a będzie coraz lepiej - starałem się pocieszyć wilczyce, uśmiechając się do niej, co niewiele dawało. - Nadal jesteś przygnębiona... Przepraszam, że nie mogę na teraz w żaden sposób ci pomóc - dodałem niepewnie, z nutą szczerej winy.
Offline
Spojrzałam na niego. Wyciągnęłam jedną rękę z kieszeni i złapałam go za ramię.
- Jestem zła na niebie, że nie mogę zrobić więcej.- Wzruszyłam ramionami. - Nie jestem smutna przez ciebie, Grim - dodałam, uśmiechając się lekko. - Dzięki,że ze mną byłeś. Podobało mi się, bardzo. Było naprawdę cudownie. Smutno mi dlatego,że to się skończyło. - Pochyliłam głowę spoglądając na swoje nogi
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nic nie może trwać wiecznie - stwierdziłem, smutno zdając sobie sprawę, że tak mówili o związku moim i Tetry. Faktycznie, nic nie może trwać wiecznie... - Co nie zmienia faktu, że nie powinnaś być zła na siebie - dodałem, odpychając niemal siłą tamte myśli, które raniły aż fizycznie. - Walczyłaś w obroni watahy, spełniając swój święty obowiązek. Rana się zagoi. Jeszcze będziesz biegać szybciej - zapewniłem z łagodnym uśmiechem, pozostawiając jednak w niedopowiedzeniu czy tak szybko jak wcześniej.
Offline
Pokiwałam szybko głową.
- Tak, tak... Będę. Wiem - szepnęłam, lekko zachrypnięta. Powoli docieraliśmy do parku przy lecznicy. Zacisnęłam palce na jego przedramieniu i spojrzałam na niego. - Może jednak powinnam się jeszcze położyć i odetchnąć. Przejdzie mi zaraz ta melancholia. Jutro też będziemy mogli się przemienić? Mhm... Właściwie to dziś?
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Spojrzałem na nią, a serce mi zmiękło jak za dotknięciem magii czarodzieja. Jej żal, jej tęsknota i prośba uderzyły we mnie z niewyobrażalną siłą, nawet nie wiem jak ja jeszcze zdołałem ustać na nogach.
- Tak, możemy... - zgodziłem się, nawet się głębiej nad tym nie zastanawiając. - Ale tylko jutro. Za chwilę pełnia, wiesz, że to będzie ciężki czas wypełniony zielem, oraz środkami uspokajającymi? - westchnąłem cicho. - Ale skoro jutro jeszcze możemy, to powinniśmy z tego skorzystać. Przyjdę znów wieczorem - zaproponowałem z lekkim uśmiechem.
Offline
- I spędzimy całą noc w lesie albo na polanie - podsumowałam z szerokim uśmiechem. - Tak będzie najlepiej. - Westchnęłam. - Ty i ja, wilczą postać i las - szepnęłam, uśmiechając się szeroko. - Jakoś zniesiemy pełnię. To trochę straszne. Jak sobie radzicie w lecznicy, gdy macie pacjentów pod opieką, a sami jesteście też w nienajlepiej stanie? - Z arsz żyłam brwi. - Rany, nigdy tak o tym nie myślałam. Żyłam w świecie treningów i wałki. Zapomniałam, że "praca" nie ogranicza uczą się tylko do tego.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- To dla nas bardzo męczący dzień - przyznałem. - Zazwyczaj czuję się po jednej zmianie jak po pracy przez tydzień bez snu. Ale musimy się wziąć w garść, mamy po opieką nadal wielu wojowników, którzy podobnie jak ty prawdopodobnie będą znosić pełnię bardzo, bardzo źle - zauważyłem z powagą. - Lekarze muszą być na to gotowi, czy to pełnia, czy też nie. Zbyt łatwo wtedy by pacjenci zrobili coś sobie... Niektórzy nadal są w złym stanie - westchnąłem ciężko, bo już czułem, że to będzie ciężki dzień, szczególnie, że zapisałem się na wszystkie zmiany tego dnia.
Offline
Zagryzłam mocno dolną wargę.
- Wiem, wiem... Eh, wiem. Widziałam. Chodziłam trochę po lecznicy i... Zaglądałam tam gdzie było wolno. Pytałam innych, jak jest. Nie dość że tulu zginęło, to wielu zdrowieje bardzo powoli i... To takie niesprawiedliwe. Tak być nie powinno. Chciałabym... Chciałabym się zemścić na nich - warknelam pod nosem. - Oddać im. Żeby zabolało - dodałam, zaciskając palce.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Po ich stronie też są straty, zapewniam cię - powiedziałem spokojnie, bo szczerze mówiąc nie słyszę tego po raz pierwszy od wojownika i pacjenta. - Ale zemsta nie jest odpowiedzią na ten ból. Mszczenie się niesie za sobą tylko więcej bólu i póki nie przestaniesz oddawać, nigdy się nie uwolnisz. Trzeba być lepszym, Astoria. Jestem dumny z naszej watahy prawdopodobnie najbardziej oświeconej i nowoczesnej na zachodzie, dlatego powinniśmy pokazać tym dzikusom lepszą drogę - wyjaśniłem miękko.
Offline
- Obroniliśmy się przed wrogiem, który tak naprawdę nie miał powodu nas atakować. Zazdrosc? Naprawdę? - prychnelam i spojrzałam na Wolfgrima. Zatrzymałam się przed wejściem do lecznicy. - Grim, ja od początku czuję jak... Uhh, jak mnie zjada od świadka. Niby czemu się nie zemścić. Nie zaatakować ich tak jak oni zaatakowali nas zanim wypowiedzieli wojnę. Należy im się - szepnęłam z uporem. - Sam mówisz, że nie słyszysz tego pierwszy raz. Wielu by na to przystało.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie jesteśmy mordercami, Astra - powiedziałem, a choć spokojnie to dość stanowczo. - A przynajmniej nie ja. Nie szukam zemsty, choć ktoś zabił najbliższą memu sercu osobę. Nigdy nie wybaczę sobie śmierci Tetry, ale nie latam po lesie z pazurami... Tak się po prostu nie robi - westchnąłem, opuszczając głowę.
Offline
- To nie ty powinieneś mieć poczucie winy a ten śmieć który ta zabił - powedziałam groźnie, wbijając palec wskazujący w jego pierś i aptzrac na niego ostro. - Nie ty Grim, bo ty ratowałeś. I gdybym mogła cofnąć czas. To pilnowała bym jej. Żebyś nie cierpiał tak teraz. Uratował bym ją, nawet gdybym miała pełznąc przez całe pole bitwy z tym cholerstewm w nodze - ciągnęłam dalej. Oczy napełnimy mi się łzami i gardło mi się ścisnęło. - Zrobiłabym to - powtórzyłam się już słabym głosem, opuszczając dłoń. - Zabiłbym.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Popatrzyłem na nią z żalem, kręcąc głową.
- Ale nikt nic nie zrobił. Stało się i jesteśmy teraz bezradni. A mordowanie dzikich wilków niczego nie zmieni, nie zwróci mi Tetry. Nie chcę byśmy byli tacy jak oni, Astra. Nie zniżę się do poziomu wilkołaków, które odebrały mi ją. Nie zniżę się też do bezsensownego mordowania - podniosłem w końcu wzrok i ująłem policzki Astorii. - Jesteś lepszą istotą, gdy masz mniej krwi na rękach, wiesz? - szepnąłem. - Jesteś wojowniczką, a nie mordercą. Broniliśmy się i wygraliśmy. Nie małym kosztem, ale to była tylko obrona. A atakowanie słabszego, niczego ci nie zwróci...
Offline
- Ja mam już dużo krwi na rękach - oznajmiłam sucho. - Wystarczająco, by nie robiło mi już różnych kolejne życie bezmyślnego pachołka - warknelam, odsuwając się i kuśtykając najszybciej jak mogłam weszłam do pomieszczenia.
Żal rozpływał się po całym moim ciele i nic z tym nie mogłam zrobić. Dlaczego on nie rozumiał? Co było nie tak?
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Było mi smutno, nie tylko z powodu Astorii, czy z powodu wspomnień o Tetrze... Było mi smutno bo nie wiedziałem jak wyjaśnić, że zemsta jest zła, że niczego nie zmieni i do niczego nie doprowadzi, że nigdy już nie zobaczą Tetry, nawet jeśli Astra zabije całą watahę. Że nikt nie zobaczy już swojego dziecka, czy wilczej miłości, że wilki stracą kończyny czy wiele miesięcy leczenia...
Nie chciałem by nosiła tego bólu, tej całej historii w w sercu tak długo, ale byłem hipokrytą. Sam przecież cały czas wspominałem moją przyjaciółkę i kochankę, swoją bratnią duszę... Chciałem tylko by była spokojna, szczęśliwa, by się uśmiechała...
A nie umiałem jej pocałować, bo bałem się, że poczuję smak ust Tetry, zamiast Astry. Miałem tak piekielny mętlik w głowie, że nie umiałem już rozróżnić, czy bardziej było mi w tej chwili żal Astry, czy Tetry. Musiałem się zdecydować i pójść na przód.
- Dzień dobry, spałaś choć trochę? - zapytałem, wchodząc mniej więcej po dziewiątej do pokoju Astorii, z nieznacznym wahaniem i piętrzącymi się obawami.
Offline
- Niezbyt mogłam już spać - wyznałam szczerze. - Przepraszam, że się wczoraj tak unioslam. Nie chciałam. Ale to nie zmienia tego, co czuje w środku. Wciąż jestem wściekła, ale nie chce żeby przekładało się to na ciebie. Wracają mi siły. Jestem już w stanie myśleć nieco dalej niż tylko o tym, żeby poruszać się bez potykania i wpadania na innych - bąknęłam, pochylając głowę i bawiąc się kołdrą. - Nie znamy się. Już to widzę. To że... Ciągnie nas do siebie, ale nie zmieni to tego kim jesteśmy i co czujemy. Pewnie potrzebujemy czasu... Więcej... I więcej... I więcej...
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Zacisnąłem usta i podszedłem do łóżka Astorii, by przysiąść na nim i ująć dłonie wilczycy.
- Znamy się - uznałem cicho. - Nawet gdybyś nie była moim sercem, to byśmy się znali. Trochę spędziliśmy czas razem, spędzimy go jeszcze więcej... - dodałem, a potem zacisnąłem dłoń na jej dłoni. - I choć potrzebujemy więcej czasu, to naturalne... To wiedz, że jesteś dla mnie bardzo, bardzo ważna i zależy mi na tobie - zapewniłem z lekkim i niepewnym uśmiechem. Pogłaskałem ją czule po dłoni. - Dobrze?
Offline
- Mi na tobie też, a przynajmniej tak mi się wydaje. Sama już nie wiem. To frustrujace, Grim - bąknęłam pod nosem. Pokręciłam głową. - Nieważne. A ty spałeś? Ja chyba pójdę się przejść a ty pewnie idziesz do domu - stwoerdziłam, spoglądając na niego jednak pytająco.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie, wracam do pracy. Chciałem mieć dziś wolny wieczór, by trochę dłużej pobyć z tobą na zewnątrz - wyjaśniłem z niepewnym uśmiechem. - Jakbyś potrzebowała nieco pomocy, to możesz się do mnie zwracać - dodałem od razu, a potem znów zacisnąłem usta. - A jeśli byś ułożyła trochę myśli to też możesz mi powiedzieć... Sam potrzebuję to zrobić... - dodałem ciszej.
Offline