Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Okej, martwisz się, ale nie przesadzaj... - Westchnęłam ciężko. - Chyba nie jestem tak nieznośna jak szczeniaki? - mruknęłam pytająco, spoglądając z rozbawieniem na niego. - A może jednak jestem? - Zaśmiałam się krotko i usiadłam na łóżku, odkładając kule na podłogę.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie nie jesteś aż tak. Chyba, że akurat kręcić się na łóżku jakbyś miała pchły i tylko ciągle pytasz kiedy będziesz mogła wyjść, ale nawet to jest na swój sposób słodkie - zaśmiałem się i częściowo skupiłem na znalezieniu bandaży i opatrunków. - Męczysz się zamknięta w szpitalu, to normalne, że cię roznosi. Ja za to staram się tylko zarazić cię spokojem - przyznałem rozbawiony, podchodząc do wilczycy z odmierzonymi kawałkami bandaży.
Offline
Podałam mu jedną dłoń.
- No tak, ale słabo ci to akurat idzie - stwierdziłam. - Właśnie... Rozumie, że nogą nie będzie w pelni sprawna jeszcze przez jakiś czas. Ale ze szpitala będę mogła wyjść wcześniej, prawda? - upewniałam się. - Kiedy to będzie?
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Kiedy rany na plecach zupełnie znikną i zdejmę ci szwy z nogi - wyjaśniłem. - Wtedy będziemy się spotykać poza szpitalem by zadbać o twoją rehabilitację, odpowiedni zrost kości oraz utrzymanie sprawności nogi nawet po tej dramatycznej kontuzji - wyjaśniłem spokojnie. - Nie martw się, to nie dużo czasu, a jeśli nie będziesz nadwyrężać szwów nogi będzie jeszcze szybciej - dodałem z uśmiechem, zakładając opatrunki na obtarcia i odciski.
Offline
- Nic nie nadwyrężam. Uspokój się już, Wolfgrim. Jest granica między opiekuńczością, a dramatyzowaniem - parsknęłam śmiechem, przyglądając się jak starannie zakłada opatrunek na moje dłonie, najpierw na jedną, a potem na drugą. - A ty powoli zaczynasz ją przekraczać... Dziękuję - szepnęłam, uśmiechając się. - Jesteś kochany. I bądź spokojny - poprosiłam.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- W porządku - westchnąłem kiwając głową, jednocześnie czując się troszkę zbesztany. Choć pewnie słusznie, odbijało mi nieco po stracie Tetry, czułem się winny i to nadal nie minęło. Może podświadomie chciałem się jeszcze bardziej troszczyć o Astorię, by... by nie skończyła jak Tetra? Nie powinienem tak o tym myśleć, nie mogę zastępować miłości miłością... Chciałbym by Tetra żyła... By poznała Astorię, by śmiały się, plotkowały między sobą, zaprzyjaźniły się... Chciałbym poznać miłość Tetry, móc nastraszyć tego nieszczęśnika....
- Gotowe - stwierdziłem, związując bandaż. - Teraz możesz dalej ćwiczyć. Gdyby cię jakiś opatrunek uwierał to powiedz o tym Evelynn, ja wracam do domu. Muszę się przespać - westchnąłem ciężko i uśmiechnąłem się do wilczycy. - Obiecuję zajrzeć do ciebie pierwszej, jak już wrócę - dodałem, podnosząc torbę ze swoimi rzeczami, którą odłożyłem obok stolika z opatrunkami.
Offline
- Będę najszczęśliwszą pacjentką na swiecie. Mhm, będę najszczęśliwszą wilczyca na świecie - szepnęłam , uśmiechając się miękko do wilka. - Odpocznij i sam się nie przemęczaj. Bo jak ty się rozłozysz to ja nie wiem co ze sobą zrobię - dodałam.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Teraz ty dramatyzujesz - wytknąłem rozbawiony i uśmiechając się jeszcze do Astorii wyszedłem z jej pokoju. Za progiem już wziąłem głęboki oddech i pokręciłem głową. A więc to wilcza miłość... Potężna, zdecydowanie potężna... Ileż jeszcze niewypowiedzianych słów było między nami? Dopiero początek naszej znajomości, a już i tak czułem się jakbyśmy się znali od dawien dawna... To co Tetra i ja osiągaliśmy latami, mojej miłości zajęło kilkanaście dni.
Wróciłem z domu do szpitala, tak jak obiecywałem od razu zajrzałem do wilczycy. I tak cały czas. Dom - Astoria, Dom - Astoria, Dom - Astoria... I tak było dobrze. Dobre kilka tygodni.
Z pominięciem dni, kiedy wilczyca intensywnym spacerem przerywała nici i kiedy musiałem szybko inerweniować, by rany sie nie otworzyły. Wiele razy mój wilczek podniósł nam ciśnienie, uparcie domagając się więcej ruchu. Dalej ćwiczyła mięśnie, wracało jej pełne czucie co było dobrym znakiem. Jednak dopiero dnia, kiedy wyjmowałem chyba po raz setny założony nici z jej ran, była naprawdę prze szczęśliwa. Oczywiście szpital zdążył już cały huczeć od wieści o mojej wilczej miłości, oraz o jej nietypowym położeniu - medyk z wojowniczką, świat bajek oszalał.
- Nie ruszaj się jeszcze chwilkę - poprosiłem, odkładając nić na bok i sięgając po świeży opatrunek elastyczny. - Jeszcze dziś wieczorem będziesz mogła pobiegać. Choć za ilość zmarnowanych nici powinienem cię nie wypuszczać z lecznicy jeszcze przez tydzień - oświadczyłem krytycznie, choć nie umiałem się na nią gniewać. Odkryłem to dość szybko, że nie bardzo umiałem też się kłócić z Astorią.
Offline
- Oj tam, oj tam, przestań już! Nie zepsuje mi nic tego dnia. Nawet twoje groźby. - Parsknęłam rozbawiona, drżąc wręcz z ekscytacji. - Już skończyłeś? Raaany... Chce już wyjść. Koniec kuli, mam jej dosyć. Do reszty mi się znudzila. Ale przynajmniej możność ćwiczyłam ręce. - Zaśmiałam się, doszukując się we wszystkim plusów, tak jak chciał Grim. W sumie sama nie widziałam powodu by dziś marudzić.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Tylko nie biegaj! Wyjdź ostrożnie! A wieczorem zobaczymy jak zareagujesz na przemianę - oświadczyłem spokojnie. W końcu z westchnieniem odsunąłem dłonie od jej nogi. - Gotowe. Czuję, że to moje arcydzieło. Dobra, zejdź ze stołu, stań na prostych stopach i powiedz, czy czujesz jakiś ból. Opisz go - dodałem, sięgając już po kartę pacjenta.
Offline
- Opisz ból, świetnie. Uwielbiam to. Od 1 do 10 plus dodatkowe wrazenia - mruknęłam rozbawiona, ale tak jak prosił byłam ostrożna choć już miałam ochotę skakać. Powoli zsunęłam się ze stolu i pierwszy raz od wypadku stanelam o własnych siłach.
Noga bolała i była trochę jakby zdretwiała. Kompletnie nierozruszana. Opieranie na niej całego ciężaru ciała nie było przyjemne ale... To mnie nie demotywowało. Musialam nad tym zacząć pracować. Polepszyć to jakoś. Uporać się z tym. Przeszłam kilka kroków w przód, kulejąc lekko ale ze wszystkich sił cchialam to ukryć. Nie tylko przed nim ale też przed samą sobą. Głównie przed sobą.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Powiedz co czujesz - poprosiłem, obserwując jak lekko kuleje. To było normalne, nie obawiałem się jeszcze niczego. Nie chodziła dawno, głównie dlatego. Kość będzie się zrastać w swoim tempie, co nie zmienia faktu, że bieg czy zbyt duży ciężar na nodze i będzie bolało. Nie mówiąc już o uderzeniu w niezrośniętą kość.
- Prócz zauroczenia przystojnym lekarzem w pobliżu - dorzuciłem, chcąc ją jakoś rozproszyć od nogi, by skupiła się jeszcze na mówieniu do mnie.
Offline
- Czuję duży dyskomfort - mruknęłam niezadowolona, przestępując z nogi na nogę i za każdym razem gdy ciężar ciała spadał na lewą krzuwilam się i szybko wracałam na prawą. - Ale mogę chodzic. Sama. Koniec wózka, koniec kuli, nawet koniec jednej kuli. Koniec - powiedziałam bardzo tym usatysfakcjonowana. - Nogą jest taka... Zdretwiała - odpowiedziałam w końcu. - A czuję się szczęśliwa jak nigdy. Noga jest już prawie całą, a przystojnym lekarzem nie tylko jestem zauroczona - powedziałam, mrugając do niego.
Choć jeszcze nie posunęliśmy się do przodu, a póki co poznawaliśmy się. To i tak sama przed sobą już stwierdziłam że go kocham. I że naprawdę mogę z nim być. Ale wciąż byłam zagubiona, bo nie wiedziałam czy on jest gotów. Eh...
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze pod nosem, zapisują wszystkie informacje, aż w końcu odkładając kartę.
- Na szczęście to normalne, więc nie ma się czym martwic, na razie twoje wyniki są wzorowe - przyznałem z uśmiechem. - Możesz pospacerować po pokoju. Teraz przydadzą się te ćwiczenia, które robiłaś stopą. Musisz pobudzić mięśnie do pracy i przywyknąć przekładanie ciężaru ciała na drugą nogę. Oszczędzaj ją jeszcze, ciężka droga do końca leczenia - zaznaczyłem od razu, siadając na je łóżku i obserwując jak na razie z wahaniem spogląda na opatrunki.
Offline
Powoli znów zaczęłam krążyć. Czułam się idiotycznie chodząc w tą i z powrotem po niewielkim pokoju i szczerząc się do siebie jak jakaś wariatka. Ale nie mogłam się powstrzymać. To było świetne uczucie. Tak długo na nie czekałam...!
- Nie możemy wyjść na spacer? Jak mam wrócić do domu, skoro nie mogę chodzić dalej niż po pokoju? - oburzylam się z lekka, jednak nie przestałam dreptać, choć ból powoli narastał. Jednak nie chciałam się poddawać tak szybko. Trzeba ją rozruszać! Szafy już nie pękną.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Jeśli za bardzo przemęczysz nogę to nie wstaniesz z łóżka na wieczorną przemianę - zauważyłem. - A musisz rozruszać tamtą formę. Na pocieszenie powiem, że wilcza forma będzie mniej boleć i znacznie szybciej się rozrusza - uśmiechnąłem się, nadal przyglądając się wilczycy. - Kiedy poczujesz zmęczenie, usiądź na chwilę, a dopiero potem wróć do ćwiczenia, forsowanie się niczego teraz nie przyśpieszy, zaufaj mi - poprosiłem.
Offline
- Dobrze, już siadam - mruknęłam, podchodząc do łóżka i przysiadając się do Grima. Uśmiechnęłam się do niego a potem popatrzyłam na nogę. Wyglądała trochę żałośnie w usztywniaczy ale przynajmniej już bez kul. Sama! - Mam wrazenie, że nie przemieniałam się już od wieków - szepnęłam zamyślona. Przez cały czas starałam się o tym nie myśleć, starałam się odpychać od siebie chęć przemiany. - Brakuje mi tego bardzo - dodałam jeszcze ciszej. Wzięłam głęboki oddech. - Nie wcześniej niż wieczorem? - upewniałam się jak zwykle.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Musisz rozciągnąć się - wyjaśniłem spokojnie. - Przemienię się z tobą, tak łatwiej będzie cię monitorować, ale nie przewiduję żadnych problemów - zapewniłem z uśmiechem, i pogłaskałem ją po dłoni, która leżała luźno na nodze. - Hej, spokojnie. Minęło kilka tygodni, dasz radę wytrzymać kilka godzin. Na razie powoli będziesz rozciągać nogę,a gdy uznasz, że już nie boli, to przejdziemy się kawałek dalej - zaproponowałem.
Offline
- Wiem... Wiem, że nie powinno mi to już robić różnicy. Ale to czasem aż bolało. - Westchnęłam. - Lubię swoją wilczą postać. W dodatku zbliża się pełnia. W sumie jest już za chwilę i... Czuję te dreszcze pod skórą. Na myśl o miksturze od czarodziejów aż mnie mdli. - Skrzywiłam się nadmiernie. - Czuję wielką potrzebę żeby się zmienić. - Zamknęłam oczy. - Żeby znów poczuć się tak stabilnie na czterech łapach. Wilza postać ułatwia myślenie. - westchnęłam i otworzyłam oczy,spoglądając na Grima. - To prawdziwa, żywa część mnie - podsumowałam. - Która już się rzuca w środku na wszystkie strony, rządając wolności.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Wiesz, że to rozumiem - popatrzyłem na nią miękko. - Ale musieliśmy zachować środki ostrożności - zaznaczyłem. - Nie martw się, zajmę się tym. Wrócisz do wilczej postaci i możesz hasać całą noc, byle nie za daleko. Teren lecznicy i polana za lasem, na więcej nie masz jeszcze zgody - oświadczyłem spokojnie, ale stanowczo.
Offline