Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Pomogę - odparłem od razu, podchodząc do szafy i wykładając resztę ubrań z szafy na łóżko, obok walizki. - Nie chce cię teraz zostawiać samej. Czeka cię długa samotna podróż do domu - dodałem, składając w zamyśleniu jej ubrania. Wspominałem jak wyglądała w poszczególnych... Będzie mi jej brakować, aż za bardzo...
Offline
Powoli pokiwałam głową.
- Bardzo długa? - zapytałam zaciekawiona, bo przecież do dziś nie miałam pojęcia gdzie tak naprawdę jestem i jak daleko od domu wywiózł mnie wampir. Powoli składaliśmy moje ubrania i układaliśmy je w walizce.
Offline
- No tak, nie poznałaś nigdy tego adresu. Cóż... Jesteśmy daleko od twojego domu - pokiwałem z wolna głową. - Jakieś 20 kilometrów od Slyhand, stolicy wampirów, a pół wyspy od twojego mieszkania. Nawet nie śmiem ci podawać w kilometrach jak to daleko - spojrzałem z niepewnym uśmiechem na Elle. - Witaj w rezydencji Leeches, potężnego rodu bezpośrednio powiązanego z Radą Wampirów - wzruszyłem lekko ramionami.
Offline
Westchnęłam cicho.
- Bardzo daleko od domu - przytaknęłam szeptem, na chwilę zanierajac w bezruchu i zaciskając palce na swoim ubraniu. - Często to robiłeś? - zapytałam w końcu. Wcześniej nie miałam odwagi, albo nie chciałam tego wiedzieć lub... Uznałam że później będzie mi łatwiej. Ale. Huba właśnie teraz było "później". - Porywałeś czarodziejki? - dodałam, wciąż na niego nie patrząc, tylko na powrót wracając do składania rzeczy.
Offline
Zacisnąłem usta, ale dalej składałem jej ubrania, podając do walizki.
- Były jeszcze dwie - przyznałem. - Przed tobą. Ale były inne. Od początku mi się poddały i pozwoliły pić krew, byle im dał spokój. Nie chciały mnie widzieć. Nie bały się samotności, tak jak ty, Ella, ale bały się mnie - mówiłem powoli. - Ty... cóż. Bałaś się mnie, ale inaczej. Bardziej obawiałaś się samotności, chciałaś znów być w swoim pokoju... Zrobiłem dla ciebie o wiele, wiele więcej. Prosiłaś, gdy czegoś potrzebowałaś. A tamte... Uwalniałem je ostatecznie. Nudziły mnie, cały czas podchodząc i bez słowa odsłaniając szyję. Żadnej nawet nigdy nie pocałowałem - dodatkowo wyznałem, kręcąc głową. - Wszystko przy tobie było inaczej...
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Inaczej... - powtórzyłam po nim. - Mhm... Bedziesz to jeszcze robił? - dopytywałam. - Tylko mów szczerze - poprosiłam, zerkając na niego. - Nie chce kłamstw.
Offline
Skrzywiłem się nieco, szczerze zastanawiając.
- Lubię świeżą krew - przyznałem szczerze. - Ale nie wiem czy chce kolejnego porywania... To robiło się ciężkie jeszcze nim ciebie wybrałem. A jeszcze teraz? - skrzywiłem się. - Chyba muszę to zakończyć i pogodzić się z krwią butelkowaną...
Offline
Zagryzłam wargę. Tłumaczył mi, czemu to robi. I nawet widziałam, jak się zachowuje przed wypiciem krwi i po. Czyli się lepiej.
- Zrobisz jak będziesz uważał, Zaff - szepnęłam miękko i popatrzyłam na niego. - Jestem tym kim jesteś. - Uśmiechnęłam się słabo do niego. - Nie zmienisz tego - dodałam, wzruszajajac lekko ramionami.
Offline
- Kły mnie nie określają, tak jak ciebie nie określa magia płynąca w żyłach - odparłem. - Mógłbym... mógłbym spróbować przestać. Wiele wampirów żyje na samej krwi zwierzęcej i nie jest to nic złego... - wzruszyłem ramionami. - A na dodatek staram się zrozumieć miłość, co jest jeszcze bardziej abstrakcyjne od picia nieco innej krwi - dodałem.
Offline
Kąciki ust mi zadrżały.
- Rozumiem - szpepnęłam. Potem jednak Zmarszczyłam brwi. - Znaczy... Staram się zrozumiec ciebie. I liczę na to, że kiedyś... I ty zrozumiesz - dodałam cicho. - Umm, to od ciebie - zauważyłam, gdy składał jedną z koszulek, które od niego dostałam na początku, choc prawie w nich nie chodziłam. - Nie chodziłam w niej...
Offline
- Możesz ją wziąć - wzruszyłem ramionami. - Są twoje, nawet jeśli w nich nie chodziłaś. Choć rozumiem, że twoje ubrania były dla ciebie bardziej atrakcyjne - uśmiechnąłem się lekko. - Kolejna rzecz, która była inna w naszej relacji od początku. To nie ty zmieniałaś się dla mnie, a ja dla ciebie... Zmieniałem wszystko by było ci tu dobrze...
Offline
Zagryzłam wargę, przyjmując koszulkę od niego i układając ją w walizce.
- Czyli od początku wiedziałeś, że coś jest nie tak - mruknęłam. - A i tak dalej mnie tu trzylames? Nie domysliles się, ze... Może być to dla ciebie za trudne? - dopytywałam zaciekawiona.
Mogliśmy uniknąć tego wszystkiego? Tego bólu, który czułam teraz w piersi?
Offline
- Ja... Sądziłem, że cię omamię, że oprę się temu, że będziesz mi obojętna... Ale nic się z tego nie stało! Brnąłem w to jak głupi, bo... bo chyba od początku czułem ten płomyczek między nami. Zgadzałem się na wszystko, proponowałem ci wszystko nim pomyślałem... - uśmiechnąłem się lekko, z nutą melancholii. - I było tak dobrze przesiadywać tu i rozmawiać...
Offline
Odłożyłam do walizki ostatnia koszulkę i wyprostowała się.
- Bardzo przyjemnie - przytaknęłam mu uśmiechając się. - Też się zmieniłam, dzięki tobie. - Popatrzyłam na Zaffa przez chwilę. - Dziękuję. Może dzięki temu... Później... Później będzie nam... - Przełknęłam gule w gardle. - Łatwiej...?
Offline
- Na pewno - szepnąłem i wbrew rozsądkowi CZYLI JAK ZAWSZE przyciągnąłem Elle do siebie, by otulić ą ramionami. - Znajdę sposób. Wymyślę coś by to nie był nasz ostatni dzień. Jeszcze... jeszcze kiedyś... Chciałabyś? Chciałabyś bym kiedyś stanął u twoich drzwi? - zapytałem cicho.
Offline
Wtuliłam się w niego.
- Za ile czasu, Zaff? Ile będzie musiało minąć dni, tygodni, miesięcy... lat...? - wyszeptałam, przymykając powieki i oddychając spokojnie. - Będę się cieszyć mogąc cię zobaczyć znów, usłyszeć... - zapewnilam go. - Tylko nie rób tego na chwilę, Zaff, nie pojawiają się tylko po to by zniknąć za chwilę... - dodałam.
Offline
Zacisnąłem usta, bo jej słowa wydały mi się dość zabawne. Jasnym było, że zobaczę się z nią dopiero po tym jak mnie wydziedziczą.
- Jeśli już cię odwiedzę, to zapewniam cię, że nie na chwilę - powiedziałem. - Będę wtedy z tobą, na dłużej. Może na zawsze, jeśli tylko mnie zechcesz - zaśmiałem się cicho, wtulony. - Może kilka miesięcy? Daj mi kilka miesięcy... Nie zapominaj mnie...
Offline
- Chciałabym w ogóle się z tobą nie rozstawać. Dlaczego nie możemy wyjechać razem...? - spytała, bo znów zaczął wracać do mnie żal z powodu rozstania, które miało nastąpić za chwilę. - Wybacz... Ja naprawdę nie chce...
Zacisnęłam palce na jego koszuli, uczepiając się go, jakby jakąś niewidoczna dla oka siła chciała nas rozdzielić.
Offline
- Nie pozwolą mi. Jeszcze nie jestem gotowy by im się sprzeciwić... - dodałem ciszej, słabiej. Jednak na przekór tym słowa przyciągnąłem Elle tylko bliżej do siebie. - Przykro mi, że nawet nie zdążyłem jeszcze ostatni raz cię ugryźć i cieszyć się z tobą tym cudownym uczuciem... Przykro mi za tak wiele rzeczy, które jestem ci winien... - szepnąłem. - I żałuję, że tak późno zrozumiałem, że cię kocham - podsumowałem.
Offline
Serce mi zadrżało.
- Mówią, że lepiej późno niż wcale... Chyba nie każda prawdziwa miłość musi być udana. Kiedyś... Kiedyś tak myślami... Ale teraz myślę, że nie. Kocham cię, naprawdę. - Wzięłam głęboki oddech, przymykając powieki. - Możesz mnie ugryźć... Pozwalam ci. Już czuję się w porządku... Naprawdę! - szepnęłam.
Offline