Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nawet jeśli kłamałem? - zapytałem, na razie nie odchodząc, jednak stojąc kawałek dalej. - Nawet jeśli faktycznie cię wykorzystałem? Kocham cię, Ella. Kocham cię, jednak do tych słów doprowadziła długa droga, podczas której ty wielbiłaś swojego porywacza, który chciał tylko krwi... A ja teraz? Chcę tylko twojego dobra - powiedziałem. - Zwrócę ci wolność, dam cokolwiek zapragniesz, tylko pragnę byś była szczęśliwa...
Offline
Pociągnęłam nosem i skuliłam się na trawie. Przyciągnęła kolana do swoich piersi, objęłam je ramionami i oparłam o nie brodę. Zaczęłam bardzo intensywnie wpatrywać się w przestrzeń przede mną, ale tak naprawdę nie skupiałam uwagi na niczym konkretnym.
- Nie tak to sobie wyobrażałam - wymamrotałam do siebie płaczliwie. - Nie tak miało być - ciągnęłam dalej, wciąż tym samym tonem. - Byłam szczęśliwa, byłam, a teraz się boje, po prostu się boje... - szepnęłam pełnym napięcia głosem.
Offline
- A ja nie wiem co myśleć, Ella - westchnąłem ale wróciłem obok niej. Krzywiłem się trochę przez słońce, jednak nie powiedziałem ani słowa więcej. Już wystarczająco nabroiłem, zraniłem ją, oraz przyznałem się do kłamstwa. Nie wiedziałem co z tym za bardzo zrobić. Zbyt wiele rzeczy nałożyło się na siebie, a teraz jeszcze... i tak zniknie. Odjedzie. Choć po raz pierwszy to nie było wyrzucenie... Ona odejdzie, odejdzie a ja się na to zgodzę...
- Pokaż ranę - powiedziałem cicho. - Maść ukoi ból...
Offline
Pokręciłam na boki głową, kuląc się jeszcze bardziej.
- Słońce cię sparzyć - przypomniałam sobie. Nie mogłam go trzymać na zewnątrz. A dopiero teraz do mnie doszło że dziś naprawdę ładnie świeciło i dosyć mocno grzało.
Offline
- A ty jesteś ranna - odparłem. - Ustalmy priorytety, ty jesteś moim od dłuższego czasu. Odrobina słońca mnie nie zabije, najwyżej osłabi - dodałem wyciągając tubkę maści ziołowej i podsuwając ją do szyi Elli. - Paskudne. Nie mogę uwierzyć, że ktoś może tak się wgryzać i ranić... Maść jest niezbędna... - powiedziałem cicho, delikatnie nakładając ją na szyję czarodziejki.
Offline
Skrzywiłam się, gdy zaczął nagladac maść ale nie protestowałam. Odchyliłam lekko głowę na bok, aby miał lapszy dostęp do ran po ugryzieniu. Jednak wciąż patrzyłam przed siebie.
- Miałeś rację, w trakcie w ogóle nie boli. Nawet nie chciałam żeby przestawała - wyszeptałam ze wstydem. - Dopiero gdy mnie puściła, zaczęło boleć - mruknelam smętnie i westchnęłam cicho.
Offline
- Jad to paskudna substancja. Uzależnia, rozpieszcza i oszukuje. Esencja bycia wampirem - podsumowałem dość sucho. - Od dawna miało to pomóc wampirom w uzależnianiu od siebie ofiary... Jednak pilnowałem, byś nie była podatna na skutki uboczne jadu, specjalnie trzymałem się odpowiedniej długości dni, dawałem ci te witaminy... Wszystko, mając nadzieję, że tak będzie najlepiej... i było - pokiwałem z wolna głową. - Clarie ugryzła cię wbrew twojej woli, dlatego cię to boli i masz taki mętlik w głowie. By to uporządkować będziesz potrzebować dłuższej chwili... Ale nie martw się, dam ci te witaminy... gdy już wyjedziesz... byś je brała... nawet jeśli... mnie nie będzie... - zaciskałem usta mocniej i mocniej, by mówić cały czas spokojnym głosem.
Offline
Oczy mi się zaszkliły. Znów miałam ochotę się rozpłakać.
- Nie chce wyjeżdżać, chce zostać z tobą, kocham cię - szepnęłam, a kilka łez przemknęło szybko po moich policzkach, zostawiając mokre ślady na skórze. - Ale nie chce tu być, boje się - dodałam zaraz, co było totalnym bezsensem. Jedno wykluczało drugie. Co miał zrobic Zaff, słysząc moje slowa?
Offline
- Nie zostaniesz ze mną, jeśli opuścisz to miejsce - powiedziałem spokojnie, samemu się przygotowując na te słowa. - A powinnaś. Nawet musisz odejść. Nie jest tu już bezpiecznie. Nie mogę pozwolić ci tu zostać. Dlatego wyjedziesz - mówiłem dalej. - Jesteś roztrzęsiona, ale gdy się uspokoisz, zrozumiesz, że tak będzie lepiej. Na pewno będzie... - powiedziałem i gdy skończyłem wcierać jej maść, sięgnąłem ręką po policzków, by otrzeć jej łzy. Westchnąłem ciężko.
- Nie płacz, Ella. Wrócisz do rodziny, a nikt cię już nigdy nie ugryzie. Będziesz żyć jak dawniej. Beze mnie...
Offline
- Nie chce tak - wyszeptałam, nie przestając płakać.
Wyciągnęłam ramiona w jego stronę i objęłam jego szyję, wtulając się w wampira mocno, z rozpaczą, jakby właśnie od tego zależało, czy on zostanie przy mnie, czy będę mogła jeszcze być z nim.
Offline
Z westchnieniem otuliłem Elle także, pozwalając jej schować się w moich ramionach. Jednak czułem się winny. Wspomniałem inne czarodziejki, które mieszkały kiedyś w pokoju Elli, dziewczyny które znacznie szybciej mi uległy, zapatrzone we mnie, zgadzając się niemal od razu na ugryzienie. Jednak Ella? Radella była po prostu inna. Była tym czego chciałem od nie tylko czarodziejki, ale i od kobiety.
I prawdopodobnie dlatego nigdy nie powinienem jej porywać. Uniknął bym tego co się stało, uniknął bym tyle nieprzyjemności i pozwolił żyć Elli w spokoju.
- Przykro mi - szepnąłem tylko, dość słabo, bo gorąc dawał mi się we znaki.
Offline
- Je chce cię tracić... - wydusiła mi z siebie. - Nigdzie indziej... N-nigdzie nie będę tak szczęśliwa - szeptałam dalej, czując narastającą w piersi rozpacz. - Czemu strach musi mi ciebie odbierać... Dlaczego, Zaff? To jest tak bardzo nieprzyjemne... Boli - ciągnęłam dalej, zaciskając palce z zalych sił, aż paznokcie zaczęły mi się bardzo mocno wbicac w skórę. - Proszę, zrób coś... Wymyśl... Błagam... Żeby było inaczej...!
Offline
Zacisnąłem usta, nie bardzo wiedząc jednak co począć.
- T-tak... Wymyślę coś - zgodziłem się z wahaniem. - Spokojnie, zawsze coś wymyślam, prawda? Już bądź spokojna Ella, proszę - mruknąłem, samemu czując już rosnącą na moich oczach tragedię. Nie wiem, czy istnieje sposób, nawet nigdy się nie zastanawiałem, a teraz obiecuję jej coś niemożliwego? Skazywałem nas na porażkę, na wiele bólu i rozpaczy.
Jednak byłem chyba w tym mistrzem. W sprawianiu bólu.
Bardzo długo siedzieliśmy na słońcu, co bardzo źle odbiło się na moim samopoczuciu. Jednak chciałem zostać jak najdłużej z Ellą, jak najdłużej tulić się do niej, bo nie zostało nam dużo czasu.
- Dasz radę przespać jeszcze choć jedną noc w swoim pokoju? Albo chociaż moim? - zapytałem miękko, samemu czując się nieprzytomnym.
Offline
Pociągnęłam nosem, nie odsuwając się od niego nawet odrobinę.
- Dobrze - szepnęłam nadal roztrzęsiona. W sumie to byłam wciąż padnięta, więc zapewne gdy tylko znów się położę na łóżku, szybko zasnę.
Pogładziłam Zaffa po karku i w końcu się od niego odsunęłam. Przetarłem dłońmi napuchnięte i czerwone od płaczu oczy. Powoli zaczęłam się podnosić z ziemi na trzęsących się nogach.
Dlaczego tak musi być? Czemu nie może być inaczej?
Offline
Także się podniosłem... I to był od razu błąd, bo osunąłem się z powrotem na ziemię. Cholera... cholera... Głowa mnie bolała i kręciło mi się w oczach. Było mi za gorąco. Potrzebuję cienia, albo wody... Nocy, najbardziej pragnę nocy, ciemnej nocy, by oczy choć odpoczęły na moment. Spojrzałem na Elle, która oglądała się za mną, gdy usiadłem. No tak, zaraz będzie się martwić. Nie chce by się martwiła...
Wstałem jeszcze raz i z wolna ruszyłem do niewielkiego okna rezydencji. Popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się szeroko. Była śliczna... Choć boleśnie jasna... Wolałem ją w nocy. Tak, nocą była taka potulna, zgadzała się na wszystkie moje prośby...
- W porządku... Mocno dziś świeci - wyjaśniłem tylko, opierając się już o mury rezydencji, przy oknie. - Wejdź... Zaraz będzie mi lepiej...
Offline
Pokiwałam głową, nie przedłużając już bardziej pobytu za zewnątrz. Ja kompletnie nie czułam aby słońce jakikolwiek mi szkodziło, wręcz przeciwnie, czułam się spokojniej. Promienie słońca zawsze napełniały moje ciało nadzieją i przyjemnością. Po prostu czułam się wtedy naprawdę dobrze. Kompletnie zapomniałam, że na Zaffa działa to zupełnie odwrotnie.
Weszłam przez okno pierwsza, azaraz za mną wampir. Rozejrzałam się bardzo niepewnie po pomieszczeniu, jakby zaraz zza rogu coś miałoby na nas wyskoczyć.
- Wszystko w porządku...? - zapytałam Zaffa, zerkając na niego, ale zaraz wracając do patrzenia w stronę drzwi. Nie no... Raczej nikt już nie wejdzie... Prawda?
Offline
- Mhm... Muszę tylko ciupkę... Odsapnąć - westchnąłem. Uniosłem wzrok i podążyłem za jej spojrzeniem. - Nie martw się. Są zamknięte. Jestem tu z tobą... Nikt cię nie skrzywdzi - zapewniłem spokojnie. - Zjedz śniadanie, weź witaminy, a ja w tym czasie przekażę coś mojemu słudze i... może się przemyje. Nawet nie wyjdę stąd - powiedziałem miękko.
Offline
Znów pokiwałam głową bez słowa. Odwróciłam się do niego i patrzyłam na jego twarz miękko. Pobladł jeszcze bardziej, jego skóra wydawała się być teraz nie jasna jak zwykle, lecz bardziej szara.
- Przepraszam - szepnęłam, czując się winna temu. - j-juz... Idę jeść - dodałam posłusznie i ruszyłam niepewnie do wyjścia z sypialni.
Offline
Pokiwałem głową odprowadzając ją wzrokiem. Usiadłem na podłodze pod oknem i przez chwilę przymknąłem oczy. Ciemność... Tak, nareszcie było ciemno. Brakowało mi tego tak bardzo... Faktycznie gdy chwilę odetchnąłem i spokojnie posiedziałem zrobiło mi się nieco lepiej.
Uniosłem się i ruszyłem pewniejszym - a na pewno stabilniejszym - krokiem do głównego pokoju, a potem uśmiechnąłem się lekko do Elli. Podszedłem do drzwi i uchyliłem je tylko na moment. Mój sługa był w sypialni na szczęście. Przekazałem mu, że gdy położymy nocą spać ma zabrać stąd wszystkie rzeczy czarodziejki z powrotem odnieść je do jej mieszkania. Jako iż oddałem je właścicielowi kamienicy kawał czasu temu, poleciłem odkupić je, używając oczywiście pieniędzy Leeches.
Potem zamknąłem drzwi na wszystkie zamki, podchodząc już do Elli.
- Musiałem mu przekazać nowe wytyczne. Nie przejmuj się - wyjaśniłem, także siadając przy stole i patrząc czule na Elle. - I już mi nieco lepiej. Choć sen byłby wskazany... Pójdziesz spać ze mną? Też ci dobrze zrobi, poza tym zaraz zajdzie już słońce - westchnąłem miękko.
Offline
- Tak... Dobrze zrobi nam obojgu - szepnęłam, podnosząc się z miejsca i podchodząc do Zaffa. Złapałam jego dłoń i zacisnęłam na niej delikatnie palce. - Musimy odpocząć, odetchnąć tak... Tak będzie najlepiej - dodałam patrząc mu prosto w oczy ze smutkiem.
Offline