Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Możesz. Zamykam drzwi swojego pokoju, jesteś w nim bezpieczna. Poza tym, ty dzielisz się ze mną krwią, dlaczego miałbym się nie podzielić pokojem? - uśmiechnąłem się rozbawiony, nadal ją głaszcząc. Bardzo uspokajająca czynność. - Nie wiem czy wiesz, ile mi oferujesz, powiedz co i ja mógłbym zaoferować tobie - zaproponowałem z uśmiechem.
Offline
- Mhmmm, mogłabym... - zaczęłam nieśmiało. - Znaczy.... Eh, chciałabym napisać list. I chciałabym go wysłać, ale... Nie mogę stąd. Gdybyś... Mogę go wysłać... - mruknęłam. - To było by dla mnie bardzo ważne - wyjaśniłam szeptem.
Serce zaczęło mi bić szybciej. Zgodzi się czy nie?
Offline
- List... do rodziny? - upewniłem się, zaciskając lekko wargi. Otworzyłem oczy, spoglądając na Elle niepewnie. - Chcesz napisać im o mnie? Że cię porwałem i więżę dla krwi? - zapytałem się, unosząc brew, na razie niezadowolony z takiej perspektywy. Wydawała mi się... Nie, niemożliwa. Choć kto wie.
Offline
Poczerwieniałam cała i zadrzalam.
- Ja... Nie miałam zamiaru... J-ja... - zaczęłam się gubić i mieszać w tym co chciałam powiedzieć. - Ch-ch-chcialam tylko... Chciałam im napisać... Napisać że u mnie w porządku i... I... I... I poprosić, żeby się odezwali do mnie... Chciałabym... Wiedzieć co się z nimi dzieje... Wstyd mi, że nie zrobiłam tego wcześniej - wyszeptałam z poczuciem winy, odsuwając się i odwracając tyłem do niego, aby skupić się i ukryć przed jego spojrzeniem. - Przepraszam... Już nie będę prosić... Moglbys... - Zaczęłam szybko myśleć. - wstawić mi tu fortepian, abym mogła sama grać i ćwiczyć - wymyśliłam na szybko. - Będzie wtedy dobrze...
Zacisnęłam powieki.
Offline
Przetarłem twarz dłońmi z cichym jękiem i podniosłem się poduszek. Popatrzyłem ze smutkiem na Elle.
- Wybacz, nie powinienem tak reagować... - bąknąłem i lekko trąciłem jej dłoń. Próbowałem zebrać myśli, co powiedzieć, jak się wyjaśnić. Zasłonić się jakimś słodkim tekstem, czy mówić otwarcie i szczerze?
- Nie chciałbym wstawiać go tutaj - przyznałem. - Chciałbym byś nie bała się wchodzić do mojego pokoju. Owszem, twój jest bardzo bezpieczny i w razie jakiegokolwiek wypadku powinnaś się tu chować, jednak... - westchnąłem ciężko, opierając się bez sił o poduszki. - Przepraszam, że zachowuję się ostatnio... w nieprzyjemny sposób. Masz prawo się obawiać, nawet gniewać. Jednak... Ja naprawdę nie wiem co mam robić. Nie wiem jak to czuć, jak się zachowywać, co ci mogę ofiarować, co mogę dać w zamian... To dla mnie takie obce, z jednej strony brzydzę się tego, a z drugiej... Tak bardzo chce poczuć co ty, ale nie wiem czy potrafię i... - znów schowałem twarz w dłoniach, by przestać mówić. To był jak wybuch rozgrzanego wulkanu, który buzował się i grodził wybuchem już od dawna.
- Oczywiście, że będziesz mogła wysłać list do rodziny... - powiedziałem już ciszej.
Offline
Przez dłuższą chwilę leżałam w bezruchu, patrząc się w ścianę, odwrócona plecami do wampira. Serce biło mi za szybko ale nie wiedziałam w sumie dlaczego dokładnie. Ot tak.
Powoli, bardzo ostrożnie zaczęłam się znów odwracać do Zaffa. Ułożyłam się na plecach i Przekręciłam w jego stronę głowę, spoglądając ze smutkiem na wampira.
- Nie muszę go wysyłać - szepnęłam, przeciągając wzrokiem po jego twarzy. Znów milczałam przez jakiś czas. Nie miałam pojęcia jak zacząć temat, co dokładnie powiedzieć, aby... aby czegoś nie popsuć, nie obrzydzić go jeszcze bardziej swoim uczuciem. - Nie denerwuj się tylko i... I nie przejmuj, dobrze? - poprosiłam miękko, wyciągając w jego stronę dłoń. Dotknęła jego twarzy. - A jeśli... Jak już będziesz gotowy pogadać o tym... To mów - szepnęłam czule.
Tak chyba będzie najbezpieczniej? Jeśli to on powedział, że chce o tym porozmawiać. Rzucanie w niego tym było by nie na miejscu, w szczególności teraz gdy czekają go ciężkie noce... Choć... "Kocham cię" pchało mi się już na usta bardzo mocno. A może jednak? Może musisz mu to powiedzieć, Radella? Żeby usłyszał, jak łagodne są te słowa...? Ahh, miałam w głowie straszny szum! Nie wiedziałam co mam robić!
Offline
Znów położyłem się na poduszkach, nie odwracając się jeszcze do czarodziejki. Odszukałem jednak dłonią jej dłoń, by się na niej zacisnęła.
- Jeśli chcesz, to go napisz. Wyślę go, obiecuję - zapewniłem, a potem wziąłem głębszy oddech. - Jednak... Nie czuję się jeszcze na siłach by rozmawiać o tym. Jeszcze nie. Może za kilka dni, kiedy sobie to jakoś poukładam... Ale jeszcze nie teraz. Dobrze? Muszę wiedzieć... Co chce wiedzieć - parsknąłem, przymykając oczy. Znów wziąłem głębszy oddech.
- A teraz... Idź coś zjedz, Ella - poprosiłem. - Ja tu zostanę, pośpię jeszcze trochę... - westchnąłem, a potem coś mi się przypomniało. - I nie zapomnij wziąć witamin na wzmocnienie... kochanie - poprosiłem ciszej, troskliwym tonem.
Offline
Mruknęłam cicho i powoli podciagnelam się do pozycji siedzącej.
- Nie dumaj nad tym za długo - szepnęłam pochylając się do jego głowy i całując go w czoło. - Spróbuj poczuć, a dopiero potem nazwać to co czujesz. Może wtedy ci się uda - zaproponowalam.
Podniosłam się z łóżka, sięgając po szlafrok i zerkając miękko na Zaffa.
Offline
- Nie wiem co czuję... - westchnąłem. - Ale pomyślę. Tak, zastanowię się nad tym. Może mi pomożesz jak już będę bardziej z tym oswojony... - mruknąłem, wtulając się w poduszkę Elli. - Łatwiej jest być wampirem i odczuwać tylko przyjemności... Znacznie łatwiej - dodałem cicho, zamykając już oczy i oddając się w ramiona snu.
Offline
Zapiekły mnie oczy. Zacisnęłam jednak pokwieki, jeszcze przez moment stoją w bezruchu nad łóżkiem, w którym spał wampir.
- Śpij spokojnie, Zaff, mój kochany - wydusiłam przez zaciśnięte gardło, przelotnie jeszcze sięgając dłonią do jego twarzy, aby musnąć ciepła skórę opuszkami palców.
Potem wyszłam po cichu z sypialni i zjadłam śniadanie w milczeniu, połykając wszystkie witaminy jakie mi zostawił.nawet nie zastanawiałam się nad tym, co dokładnie połknęłam. Skoro Zaff to zostawił, to nie musiałam.
Jednak gdy już najedzona, choć wciąż nie ubrana, bo przecież rzeczy miałam w sypialni, a nie chciałam tam już wchodzić i się kręcić, to gdy już usiadłam, myśli znów mnie zaatakowały. Czemu niby wampiry nie czują tak jak wszyscy inni? Co takiego w tym trudnego. Nie można przecież czuć samych przyjemności! To... To... To takie niesprawiedliwe!
Czy słowa "kocham cię" będą dla niego czymś ostrym? Wbija się jak nóż w pierścieniu, czy jedynie jak kolce róży w palce? Zabiją, czy jedynie zranią? Czy dla niego będą... Czy będą miały jakiekolwiek znaczenie...
Skupiłam się na kanapie, owijając szlafrokiem.
Offline
Obudziłem się już około południa, co oznaczało, że niedługo musiałem już iść. Zacisnąłem usta, pogrążony w myślach, nim wstałem. Czego chciałem, czego ja chciałem? Czego ja w ogóle oczekiwałem od tej czarodziejki? Czy chciałem się w to zagłębić, pozwolić by to uczucie mnie zniewoliło, by już nie spędzać nocy z wieloma wampirzycami w łóżku, kochany, czczony przez nie i pieprzyć je, bez zawahania, z pełną parą... Jestem młody, żądny krwi i kobiecego ciała, nie zobowiązań. A te słowa mówiły mi jedno - zobowiązujesz się, oddajesz komuś siebie, przyjmując też kawałek tej istoty...
Wstałem z łóżka i ruszyłem do głównego pomieszczenia. Uśmiechnąłem się lekko widząc moją Elle.
- Wybacz, że nie spędziłem z tobą tego dnia - westchnąłem ciężko. - Jutro postaram się być bardziej do życia - uznałem z łagodnym uśmiechem.
Offline
- Nie przejmuj się - szpepnęłam, odwzajemniając jego uśmiech. - Poradziłam sobie - dodałam.
Nie robilam nic szczególnego przez resztę wolnego czasu. W sumie... To prawie nic nie robiłam. Po prostu siedziałam. Nie miałam ochoty grać na skrzypcach, ani niczego czytać. Na ogród też nie wyszłam... Wolałam póki co tego nie robić.
W taki spokojny sposob, być może można go nazwać nawet monotonnym, minął mi cały tydzień. Zaff zaglądał, dopytywał co u mnie, jadł ze mną jeden posilek, budziłam się obok niego, ale... Mało czasu mieliśmy dla siebie. Może powinnam przywyknąć do tego? Może to właśnie tak miało wyglądać od początku? Żadne z nas nie spodziewali się, że... Ktoś coś poczuje.
Ja czułam. Czułam to bardzo mocno. Jak radość przeszywa moje ciało, gdy przychodzi i jest obok, jak serce zaczyna mi szybciej bić gdy słyszę jego głos, lub gdy mnie dotknie, choćby przelotnie czy niechcący. Jak się delikatnie uśmiecham, gdy tylko o nim pomyślę.
Minął nie tylko ciężki dla niego tydzień, ale też... Tydzień od ostatniego picia krwi. Gdy mnie gryzł, było zupełnie inaczej. Świat tracił w jednej chwili stare kolory, ale zyskiwał kilka nowych. Przez co ubrany był w coś zupełnie nowego. Nie myślałam tak jak mysle... Na trzeźwo. Podobało mi się to. Może było tak dlatego, że wtedy oboje myśleliśmy podobnie? O przyjemnościach... Bo miałam wrażenie,zewszystko inne we mnie jakby się wycisza, jest głuche.
Zamyślona siedziałam przy stole próbując przełknąć obiad, który po południu przyniosl mi jego słucha, choć osobiście go nie widziałam. Ale jakoś nie miałam apetytu. Od wczoraj go właściwie nie miałam. Może spowodowany był natłokiem myśli? Sama nie wiedziałam. Za to wiedziałam, że Zaff zapewne niedługo wróci, chyba że coś mu się przedłuży.
Offline
Zapukałam do pokoju brata, ale nie było go. Nacisnęłam klamkę, ale zamknął drzwi. Zmarszczyłam brwi, ponieważ nigdy tak nie robił. A już na pewno nie chował niczego przede mną. Ani nikogo.
Lubiłam to jak mi ufał, lubiłam widzieć w jego oczach ulgę i zrozumienie. Czułam, że mam wtedy nad dzieciaczkiem władzę i po części tak było. Biedak nie wiedział, że niemal cała rodzina go z lubością wykorzystuje do najczarniejszej roboty i czeka tylko aż się wyszaleje i pozwoli sobie w końcu przypisać z kim ma spędzić resztę życia. To było ważne dla rodu, aby wydać każdego członka rodziny w dobre małżeństwo.
Jednak on lubił się bawić czarodziejkami. Tez mi coś.
Dobrałam się do jego zamku i weszłam do jego pokoju, jak do siebie.
- Halo...? - zapytałam melodyjnie. Jak milo, że zostawił drzwi do dalszej części pokoju uchylone. - Jesteś tu...? Zabaweczko Zaffa...? - zaśmiałam się szczerze, idąc z wolna w stronę drzwi.
Offline
Usłyszałam jakieś poruszenie i podniosłam się z miejsca myśląc, że to Zaff wrócił jednak usłyszałam przytłumiony damski głos. Zamarłam przerażona. Jej śmiech mnie wrócił do rzeczywistości. Rzuciłam się w stronę drzwi aby je zatrzasnąć zanim zdarzy wejść do pokoju.
Offline
Popchnęłam drzwi, nim je zamknęła. Zabawna, była bardzo, bardzo słaba.
- Co tam skarbeńku, boisz się cioci Clarie? - zaśmiałam się, idąc dalej, lecz na razie dość wolnym krokiem. Nie musiałam się śpieszyć. Zlustrowałam wzrokiem czarodziejkę. - Blondynka? Jeszcze z takimi wielkimi oczami? Na kły, ten idiota nie ma gustu - mruknąłem, krzywiąc się lekko. - Choć zapach masz słodziutki... Hm, osobiście wolę raczej gorącą krew, niżeli słodką, ale cóż... skoro już tutaj wpadłam...
Offline
Jej kły były równie długie co Zaffa i wyglądały na bardzo ostre. Wampirzyca powoli szła w moją stronę, jakby sprawiało jej to jakaś przyjemność, patrzę je na moje przerażenie.
- N-n-nie... N-nie podchodz...! - wydusiłam z siebie z zacisnietym gardlem i szybko bijącym śmiechem.
Zaczęłam się cofać pospiesznie wpadając na krzesło, a nastąpienie na ścianę. Uderzyłam w nią dość mocno.
Offline
Zaśmiałam się, szczerze rozbawiona jej słowami.
- Bo co? - zapytałam, tak z czystej ciekawości, stając przed nią bardzo blisko, z przyjemnością obserwując jej bezradny strach. - Zawołasz Zaffa? Tego zagubionego chłopczyka we mgle, którzy grzecznie prosi nim zatopi kły? - parsknęłam śmiechem.
Offline
Wyciągnęłam ręce przed siebie, chcąc zachować między nami odległość. Cała drżałam ze strachu. Nie miałam pojęcia co mogę zrobić. Strach mnie paraliżował. Była tak blisko. Chciała mojej krwi.
- Nie rób tego - jęknęłam. - B-błagam...
Offline
- Jesteś doprawdy żałosna - przyznałam, po prostu podchodząc bliżej niej i bez specjalnego cackania zatapiając kły w czarodziejce. Krew była pyszna niezaprzeczalnie, a blondynka mimo początkowych pisków w końcu straciła siły. Nareszcie, mogłam się napić w spokoju. Jednak musiałam hamować wcześniej niż chciałam - ostatecznie nie mogłam jej osuszyć.
Czarodziejka osunęła się wzdłuż ściany na podłogę, coś mamrocząc pod nosem, a ja pozwoliłam sobie rozejrzeć się po pokoju. Nic jednak ciekawego nie znalazłam (poza kilkoma ubraniami Zaffa w jej szafie) i wtedy też postanowiłam wyjść.
Bez słowa, napojona nie swoją zabawką. Może w końcu braciszek się jej pozbędzie skoro się popsuła? I może weźmie ślub? Dla rodziny byłoby tak zdecydowanie łatwiej.
Offline
Jad działał bardzo mocno. Cała dygotałam i nie mogłam przestać. Czułam się okropnie. Naprawdę potwornie. I przez to, że czułam sie bardzo osłabiona i przez to, że... Gdy już zaczęła przestałam myśleć o tym. Póki nie wyciągnęła ze mnie kłów czułam się nawet dobrze, bardzo dobrze... Ale gdy się odsunęła, cała szyją zaczęła mnie boleć.
Trzymałam dłoń przytkniętą do świeżych ran. Nie mogłam się podnieść. Byłam naprawdę osłabiona. Przez ubytek krwi, przez jad... Boże... Chciałam o tym zapomnieć. Nie chciałam pamiętać.
Musiałam dojść do łóżka. Podpierając się o ściany jakimś cudem mi się udało. Położyłam się jednak w nogach łóżka i skuliłam przerażona. Całe moje ciało było takie ciężkie, sen nie był problemem.
Offline