Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wykonywanie finansów w ciszy mi nigdy nie szło, dlatego z głośników po drugiej stronie pokoju wydobywała się cicha muzyka. Jednak nadal czułem woń Elli, jej słodki zapach co było... Um, rozpraszające zważywszy na to, że miałem dużą ochotę na świeżą krew.
- Zaraz się tobą zajmę, Ella - zapewniłem spokojnie. - Tylko skończę jedną rzecz... - dodałem już ciszej.
Offline
- Nie spiesz się... - poprosilam spokojnie i znów powoli odsunęłam się na łóżko.
Nie było mi smutno w takim wielkim, ciemnym pokoju? Zawsze tak wyglądał? Mhm... Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić małego chłopca zamieszkującego taki pokoju. A więc jak mógł wyglądać jego dziecięcy pokój...? Jasne kolory odpadały... Wampiry chyba nawet za nimi nie przepadały. Choć Zaff nigdy nie narzekał na nie w moim pokoju... Może z grzeczności? A może tylko mi się wydaje że takie kolory też im przeszkadzają...? Mhmmm...
Offline
Nie miałem zamiaru się śpieszyć, te liczby były zbyt ważne dla ojca, jak zresztą dla całej mojej rodziny i skarbca rodu Leeches. Ostatecznie zeszło mi sie jeszcze chwilę, na tyle długą, że przez szczeliny w kotarach zaczęło wschodzić słońce.
- Skończyłem - oświadczyłem z westchnieniem i odłożyłem okulary. Wstałem od biurka, by przysiąść się na łóżko, lekko marszcząc brwi. - O czym tak intensywnie myślisz, Ella? - zapytałem miękko.
Offline
Przeniosłam wzrok z sufitu na wampira i uśmiechnęłam się lekko.
- Zastanawiam się, jak wyglądał twój pokój gdy byłeś mały... Jeśli w ogóle był jakiś inny niż ten...? Uznałam, że był. Ale może się mylę. Po prostu... Ciężko wyobrazić mi sobie małego chłopca w wielkim, ciemnym pokoju - szepnęłam trochę tym zawstydzona.
Offline
- Muszę cię zmartwić. Gdy tylko wyrosłem z kołysek, spałem tutaj, bez zmian... No, może pościel była inna. I firany, miałem takie w małe nietoperki, co całkiem miło wspominam - zaśmiałem się cicho. - Nikt nie przejmuje się małymi wampirami. Wampirzyce z reguły nie specjalnie chcą się opiekować dziećmi, musimy szybko nabrać samodzielności... Nawet w czymś tak podstawowym jak wspinanie się na wielkie łóżko. Choć w tym pomagała mi siostra. Mam z nią lepsze stosunki niż z całą rodziną razem wziętą... - westchnąłem.
Offline
Pokiwałam glowa, marszcząc zabawnie nos.
- Oh... Czyli od zawsze masz ten sam pokój i niewiele się w nim zmieniało? - upewniałam się, rozglądając się znów po pokoju, w którym rozrastał Zaff. - Te śniany obserwowowaly cię od zawsze - szepnęłam rozbawiona, pochylając głowę. - Mhm, to cudownie,że masz dobre relacje z siostrą. Ogólnie masz sporo rodzeństwa. Z resztą się nie dogadujesz?
Offline
- Hm, dogadujemy się - pokiwałem z wolna. - Mam trzech braci i starszą siostrę. Ale to nie do końca moje rodzeństwo. W sensie, przyrodnie. Wszyscy jesteśmy z innych ojców. Matka jest dość... rozwiązła, co w sumie nie jest nadzwyczajne u wampirów - wzruszyłem ramionami. - Moi bracia... Reprezentują sobą bardzo zatwardziałe i staromodne spojrzenie, za którym nie przepadam, a moja siostra jest bardzo... bardzo niebezpieczną wampirzycą - uznałem. - Jestem najmłodszy, więc rzadko kto mnie bierze pod uwagę w czymkolwiek w rodzinie... Choć nie czuję się poszkodowany. Mam tytuł, mam władzę i żadnych obowiązków... -westchnąłem.
Offline
Zmarszczyłam brwi, spoglądając na biurko przy którym jeszcze chwilę temu siedział.
- Żądnych? - zapytałam. - A to co robiłeś, było dla zabawy? Wyglądałeś na bardzo skupionego... Ale myślami że to coś co musisz zrobić. Brak obowiązków wcale nie jest taki dobry. Osobiście myślę, że robi się nudno w którymś momencie. Dobrze mieć coś co... Trzeba zrobić. - Wzruszyłam lekko ramionami.
Offline
- To zobowiązanie wobec ojca - wyjaśniłem spokojnie. - No i mam kilka swoich obowiązków... Bardziej prywatnych.. Nie nudzę się - zapewniłem, zagryzając wargę. - Może kiedy indziej ci opowiem - zaproponowałem, drapiąc się po głowie. - Chcesz śniadanie? Mogę zjeść z tobą kolację - zaproponowałem z uśmiechem.
Offline
Pokiwałam spokojnie głową.
- Tak, z chęcią. Zgłodjialam - przytaknęłam, powoli się podnosząc z jego łóżka. - Pójdę się już ubrać, a potem zjemy... Razem - szepnęłam z uśmiechem, odkładając koc na bok.
Następne kilka dni minęło szybciej niż wszystkie poprzednie. Jakoś radośniej. Dzięki temu, że mogłam wychodzić na ogród było mi zdecydowanie lżej. Magia mnie rozluźniła, a piękne otoczenie ogrodu rozluźniło. No i z Zaffem naprawdę dobrze mi się już rozmawiało. Choć bywał tajemniczy i niekoniecznie chciał o wszystkim dokładnie rozmwiac, to i tak dużo czasu zajmowały nam rozmowy.
Offline
- Wróciłem - powiedziałem, przeciągając się i wchodząc do pokoju Elli, po odniesieniu talerzy po jej kolacji, a moim śniadaniu. Czarodziejka mimo późnej pory, spoglądała nadal tęskno za okno. Z westchnieniem podszedłem do niej i położyłem rękę na jej drobnym ramieniu.
- Już ciemno. Czas zamknąć okno, Ell - zauważyłem, zamykając okno na ogród. - Jutro ma padać, więc może wyjdę z tobą na zewnątrz, brak słońca jest pomocny - wyjaśniłem, i schyliłem się po lampę, która zasłaniała okno. Skrzywiłem się, gdy chwilę zajęło mi jej podniesienie. Niedobrze. Słabnę. Potrzebuję krwi.
Offline
Westchnęłam cicho.
- Muszę się zastanowić nad zaklęciem, które ochroniloby cię przed słońcem - szepnęłam. - żebyśmy mogli razem się nim cieszyć - wyjaśniła, skubiąc materiał swojej spódnicy. - Ale pochmurne dni nie są takie strasznie złe... Przynajmniej póki na zewnątrz jest dosyć ciepło. Później może być nieprzyjemne - mruknęłam, podnosząc wzrok na Zaffa, który właśnie skończył zamykać okno.
Offline
- Mhm... tak, byłoby fajnie - westchnąłem zmęczony. - Wybacz, zazwyczaj to łatwiej idzie... Dziś jakiś osłabiony jestem - mruknąłem i skierowałem się powoli do kanapy, na której usiadłem z pomrukiem. Pociągałem nosem na słodką woń Elli, ale zaraz się opamiętałem. - Hmm czytasz nadal książkę, którą ci pożyczyłem? Tą o tradycjach różnych ras?
Offline
Pokiwałam głową.
- Tak... Powoli ją czytam - przytaknęłam. - Ale ostatnio nie mogę się skupić tylko na książce. Rozumiesz, mam cały ogród do swojej dyspozycji i... Nie mogę się nim nacieszyc! - ekscytowałem się, przysuwając się odrobinę do niego. - Umm... - Zagryzłam wargę, przechylając lekko głowę. - Źle się czujesz...?
Offline
- Tak... Um, to lekkie osłabienie. Jestem tak przyzwyczajony do krwi, że dłuższe jej odstawienie... bardzo źle na to reaguje - skrzywiłem się szczerze, bo to faktycznie była duża niedogodność. - Ale... Nie przejmuj się. Niesmaczna krew butelkowana też pomaga. Ale zapomniałem zahaczyć o barek... Poza tym tamta jest... nieświeża - zmarszczyłem nos. - Nieważne...
Offline
Poruszyłam się niespokojnie na swoim miejscu. Po to mnie tu ściągnął. Dla krwi. Raczej nie do towarzystwa. Mógł na pewno bez problemu mieć z kim pogadać.
Zagryzłam mocno wargę, przez chwilę się mu przyglądając.
- Mam się... Mhm, nie przejmować? - dopytywałam, bo sama jeszcze nie wiedziałam co dokładnie chciałam zrobić. Nie chciałam aby źle się czuł ale czy to znaczyło, że miałam mu sama... zaproponować swoją krew?
Offline
- To ja się o ciebie troszczę... O siebie... cóż, muszę zatroszczyć się sam - wzruszyłem lekko ramionami. Westchnąłem i spojrzałem na nią z miękkim uśmiechem. - Nie rób takiej miny - wytknąłem, palcami muskając jej policzek. - Rozwiązanie jest jedno, a ja nie mam zamiaru niczego od ciebie wymagać - posumowałem, cofając rękę i przeczesując nią swoje włosy. Połknij haczyk... połknij...
Offline
Pokręciłam głową na boki.
- Nie wymagasz - zauważyłam z lekka spięta. Znów poruszyłam się niespokojnie. - Ja... umm... - Nadal nie wiedziałam jak to powiedzieć, czy w ogóle to powiedzieć. Uh, on chyba czekał na głośną i wyraźną zgodę na to. - Myślę, że mógłbyś... - szepnęłam cicho, zagryzając wargę i patrząc na niego trochę niepewnie.
Offline
Spojrzałem na nią zaskoczony, lekko marszcząc brwi. Nareszcie!
- Naprawdę...? - zapytałem, z niedowierzaniem pełnym podziwu. Oh, jakże oślizgłym kłamcą byłem, tak odgrywając swoją rolę tuż przed jej noskiem. Ale chciałem tylko krwi! I zdobędę ją, nieważne jakim kosztem.
- To nie boli... Mówiłem ci nawet, że będzie przyjemne... - mówiłem ciszej, patrząc na nią zauroczony. - Mógłbym...? Tylko trochę...!
Offline
Wampirowi rozbłysły oczy oraz stał się bardziej ożywiony po moich słowach. Zadrżałam lekko i pokiwałam spokojnie głową, zaciskając wargi.
- Mhm... Tak... Jeśli będziesz się wtedy lepiej czuł - szepnęłam, obserwując dokładnie jego twarz, rejestrując każdą zmianę malującą się na niej. - Nie zrobisz mi krzywdy... prawda, Zaff...? - mruknęłam. - Nie zrobisz - odpowiedziałam sama sobie. Uśmiechając się lekko.
Odrzuciłam włosy z ramion na plecy i westchnęłam cicho.
Offline