Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zacisnąłem usta. Czy musiałem sobie upatrzyć akurat czarodziejkę z klaustrofobią!? Zaraz potem westchnąłem ciężko i wstałem z kanapy b przejść się do blatu kuchennego, po kieliszek i pozostawioną butelkę krwi.
- Jeśli... Jeśli mi coś mi coś obiecasz, pokażę ci jak przejść stąd do ogrodu - powiedziałem, bardziej tajemniczym głosem, upijając łyczka krwi. Skrzywiłem się przy tym, ponieważ smak krwi znacznie odbiegał od smaku którego tak pragnąłem.
Offline
Ucieszyłam się tak jak od dawna nie byłam szczęśliwa. Przestąpiłam z nogi na nogę, przyglądając się wampirowi, który nieznacznie się skrzywił po upiciu łyka swojego napoju. Chyba mu nie smakował.
- Taaaak? Mógłbyś mnie wypuścić do ogrodu? Bardzo, bardzo bym chciała...! - powiedziałam uradowana ale nie za głośno.
Offline
- Ale... - uspokoiłem jej entuzjazm. - Pod warunkiem, że gdy pokażę ci jak wyjść z pokoju do ogrodu, to ty nie uciekniesz. Pozwolę ci przebywać w ogrodzie, ale nie dalej. Pokój i ogród. Jest dość spory, ale nie próbuj uciekać z jego granic, a tym bardziej z granic rezydencji - powiedziałem. - Jeśli złamiesz ten zakaz... Cóż, znajdę cię, bądź tego pewna. Nie skrzywdzę cię, ale już nigdy nie opuścisz tego pokoju - dodałem.
Offline
Zadrżałam. W mgnieniu oka mój entuzjazm opadł. Pokiwałam z powagą głową.
- Nie będę próbowała uciekać... Ale bardzo chcę wyjść... usłyszeć szum liści na wietrze, poczuć zapach trawy... - wyszeptałam wręcz płaczliwie. - Bardzo... proszę, pokaż mi - nalegałam, wodząc wzrokiem po jego twarzy.
Offline
Pokiwałem głową i ruszyłem do jednej z lamp w ścianie, mających udawać dzień. Złapałem ją oburącz i wyjąłem ze ściany.
- To jedno okno postanowiłem zachować, właśnie na takie sytuację jak ta... - wyjaśniłem, odstawiając lampę obok i otwierając okno w kształcie kwadratu, które prowadziło prosto do różanego ogrodu, niedaleko sadzawki, oraz kilku drzew owocowych. Dalej na ogród składały się kwiaty ozdobne, altanka, a dalej... las. Ciemny bór, który pewnie też był nowością dla Elli, która wychowała się na ziemiach czarodziejów.
Słońce świeciło jasno, ale wyszedłem pierwszy, przez okno, zakrywając oczy od światła.
Offline
Wstrzymałam oddech, wyglądając przez okno. Potem jednak przypomniałam sobie że przecież trzeba oddychać! Złapałam kilka głębszych oddechów i powoli wyszłam przez okno, ześlizgując się z parapetu na ziemię. Byłam boso i od razu poczułam trawę pod stopami. Cudownie!
Już chyba około dwóch miesięcy nie wychodziłam na świeże powietrze. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wzięcie głębokiego oddechu i zapach kwiatów w płucach może sprawić tyle radości.
- Dziękuję - szepnęłam, podchodząc do Zaffa i łapiąc się jego ramienia. - Tak bardzo dziękuję - wyszeptałam podekscytowana. Promienie słońca miło grzały moją skórę. Jakie to było przyjemne!
Offline
Uśmiechnąłem się krzywo, bo słońce boleśnie szczypało mnie w oczy.
- Zwiedzaj, ogród jest olbrzymi. Poczekam na ciebie pod altanką, dobrze? Słońce nie działa na mnie najlepiej... - westchnąłem, a potem lekko pogłaskałem policzek Elli, nieznacznie i krótko, lecz czule, bo doskonale widziałem jej radość. - Ciesz się ile masz tylko sił - podsumowałem, i ruszyłem lekko zgarbiony, nadal kryjąc oczy przed promieniami.
Offline
Dotknęła swojego policzka nakrywając go dłonią. Odprowadziła Zaffa kawałek w stronę altanki wzrokiem, potem jednak ruszyłam jakąś ścieżką w bok, mając nadzieję, że potem trafię jakoś naokoło do wampira. Z radością przeszłam przez ogród pełen róż,a potem przez kolejny, pełen niebieskich kwiatów. Niezbyt się znałam na roślinach ale doceniałam ich piękny wygląd i słodki zapach.
- Tęskniłam za słońcem! - powedziałam, podbiegając do altanki, gdzie siedział Zaff, ukryty w cieniu. Ja jednak stałam w słońcu, korzystając z promieni słonecznych. - Rany... Zrobiło się już bardzo ciepło... - mruknęłam, rozglądając się na boki z uśmiechem.
Offline
- Możesz tu przebywać za dnia. Nocą jednak zamykaj okno. I zasłaniaj je. Nie chce by ktoś ze służby, albo moje rodzeństwo zajrzało do ciebie niespodziewanie. Ja jestem przy nich bardzo delikatnym stworzeniem - uprzedziłem westchnąłem ciężko, krzyżując ręce i mrużąc oczy gdy patrzyłem na Elle. - Miło widzieć twój uśmiech.
Offline
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, jednocześnie też rumieniąc się na jego komplement.
- Dziękuję - odparłam, powoli podchodząc w jego kierunku. Wzięłam głęboki oddech. - Tobie chyba jednak... nie jest tak przyjemnie jak mi - zauważyłam i postarałam się skupić na tym co chciałam zrobić. - Dzień to nie twoja pora - dodałam szeptem, a z każdym moim krokiem wokół nas robiło się ciemniej, jakbym to ja była słońcem, a altana księżycem, za który za moment się schowam. Czułam to znajome i przyjemne pulsowanie w palcach i skroniach. - Nie musisz tu ze mną być za dnia... jeśli... ci to przeszkadza - dokończyłam stając naprzeciw niego, a dookoła nas panowała ciemność, jakby był środek nocy.
To była tylko nasza noc. Jego i moja.
Offline
Zamrugałem kilka raz, przyzwyczajając oczy do ciemności, mojej ulubionej, nocnej ciemności. Uśmiechnąłem się z uznaniem.
- Godne podziwu - przyznałem szczerze, a potem powoli przesunąłem wzrokiem po twarzy Elli, badając ją dokładnie. Twarz, nie szyję. - Może i nie muszę być tu z tobą za dnia... Jednak twój uśmiech łagodzi mój ból - uznałem spokojnie.
Offline
Pokiwałam spokojnie głową. Noc na jedną sekundę zniknęła, ale zaraz wzmocniłam iluzję i znów zapadła ciemność. Wzięłam głębszy oddech.
- Boli cię to...? - spytałam, przygryzając wargę. - Mhm, powinnam była się domyślić - bąknęłam cicho do samej siebie. Twoja skóra... - szeptałam, wyciągając niepewnie dłoń i delikatnie muskając palcami jego nadgarstek. - Ma bardzo jasny odcień... Blady - powiedziałam szybko, cofając rękę.
Offline
- Nasze oczy mają pewien defekt. Widzą doskonale w ciemności, każdy ruch, każdą zmianę otoczenia, nawet z odległości kilometra... Ale źle znosimy słońce. Drażni nas - wyjaśniłem. - W dodatku nasza skóra jest delikatna. Promienie UV słońca ją ranią... - westchnąłem i wsunąłem palce na jej dłoń, która się wahała. - Ale twoja noc jest cudowna. Dziękuję - zakończyłem czule, z uśmiechem.
Offline
- A więc słońce, które tak uwielbiam ciebie może skrzywdzić - szepnęłam z szeroko otwartymi oczami, zerkając za siebie. - To lepiej nie wychodźmy z altany. Moje iluzje działają głównie na wzrok. Słońce nadal świeci dla innych, a ta noc jest tylko nasza...
Popatrzyłam z zaciekawieniem na nasze dłonie.
Offline
- Nasza noc... Czyż nie brzmi to dobrze? - uśmiechnąłem się, mrucząc pod nosem, jednak było to doskonale słyszalne dla Elli. - Nie będę wychodził, jednak z przyjemnością patrzę jak ty się dobrze bawisz. Bałem się, że jeśli pokażę ci go za wcześnie... To uciekniesz ode mnie. Ale nie uciekniesz, prawda Ella? Zaufałem ci - zauważyłem. Powiedz to, powiedz i sama sobie uświadom, że nie chcesz już stąd odchodzić...
Offline
Zacisnęłam usta, zastanawiając się. Nie chciałam uciekać, bo przede wszystkim wierzyłam w to co powiedział – on mnie znajdzie, a wtedy już nie będę mogła wychodzić. Nie chciałam uciekać też dlatego, że nie miałam pojęcia gdzie jestem i co będzie za murami rezydencji, której też prawie w ogóle nie znałam. Nie umiałam się tu poruszać, nie wiedziałam co gdzie jest. Gdzie jest dom który znałam. Ale zdałam też sobie teraz sprawę... Że już nie tęsknię za tamtym mieszkankiem. Nie tęsknię za "dzień dobry" sąsiadki, za pracą, za mieszkaniem, za tamtą okolicą. Tęskniłam jedynie za Zaffem, który znikał spać, gdy ja niedawno się przebudziłam. Brakowało mi jego głosu i czujnego spojrzenia.
Pokręciłam głową, zaciskając palce na jego dłoni.
- Nie, nie... nie chcę uciekać. Nie ucieknę, Zaff - szepnęłam z uporem, jaki rzadko u mnie występował.
Offline
Pokiwałem głową z uśmiechem.
- Dziękuję, Ella - podsumowałem to ciepło, spoglądając na nią łagodnie. - Jeśli chcesz to zwiedzaj dalej. Za różanym ogrodem jest staw, możesz przywitać się z rybkami - parsknąłem śmiechem. - Poczekam tu na ciebie. Baw się dalej, byś dłużej miała uśmiech na ustach... - westchnąłem.
Offline
- Nie zanudzisz się, sam tu siedząc? - upewniłam się. - Wiem, ze nie jesteś wyspany, bo miałeś dosyć męczącą noc - przypomniałam, powoli się cofając w tył. - Ja z chęcią jeszcze pobiegam. I obiecuję, że zamknę okno. Nie musisz już na mnie czekać, Zaff. Dziękuję, że pozwoliłeś mi wyjść! - zawołałam radośnie, schodząc po schodkach altanki znów na trawę, czując ją pod stopami, a nasza noc rozpłynęła się i zniknęła.
Offline
Pokiwałem głową.
- W porządku. Wrócę do ciebie z obiadem... Nie zachowuj się zbyt głośno, dobrze? Rodziców nie ma, ale nie chce byś obudziła moją siostrę - wyjaśniłem spokojnie. - Gdyby coś się działo, daj mi znać. Przyjdę jak najszybciej - zapewniłem z uśmiechem.
Offline
- Nie mam przy sobie pilota z przyciskiem - powiedziałam, zatrzymując się i spoglądając na Zaffa. - A pewnie... pewnie spędzę dzień w ogrodzie. Chciałabym się tym nacieszyć. Dawno... dawno nie byłam na zewnątrz - przypomniałam, zagryzając wargę. - Ten ogród z niebieskimi kwiatami obok róż bardzo mi się podobał, myślę, że będę tam siedziała...
Offline