Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Oh, domyślam się. Ale nie jestem tu by cię oceniać, czy zmuszać do czegokolwiek - przyznałem, lekko wzruszając ramionami. - Chcę ci pomóc. I to jest jeden z moich ważniejszych celów, Ella - uśmiechnąłem się obracając się wraz z czarodziejką wokół własnej osi. - Wierzysz mi...?
Offline
Złapałam go znów mocniej, gdy ponownie byliśmy blisko siebie. Pokiwałam z uśmiechem głową. Przez chwilę się w niego wpatrywałam z lekko rozchylonymi wargami.
- Jesteś niesamowity - szepnęłam zamyślona, następnie czerwieniejąc. - Nie rozumiem cię - wyznałam na chwilę nabierając odwagi. - I nie wiem czy mam się tego obawiać, czy tak właśnie być powinno. Będę miała okazję cię w końcu zrozumieć...? - zapytałam zmieszana.
Offline
Wzruszyłem lekko ramionami z tajemniczym uśmiechem.
- Oh, być może? Kto wie, mam nadzieję, że ci się uda - przyznałem rozbawiony. - Ale na pewno nie powinna się mnie obawiać. Nie zamierzam cię krzywdzić w żaden sposób. Nawet jeśli miałbym cię kiedykolwiek ugryźć... To nie byłaby krzywda, nic by cię to nie zabolało, a nawet... poczułabyś się dobrze, podobnie jak ja. Ale to tylko gdybanie. Nie zwracaj na mnie uwagi... - pokręciłem głową.
Offline
Przełknęłam głośno ślinę, przyglądając się dłuższą chwilę wampirowi.
- Kły - szepnęłam. Zacisnęłam mocno wargi, gdy Zaff popatrzył na mnie uważnie. - Wciąż widzę twoje kły. Myślę o tym ciągle, non stop - przyznałam się zażenowana. - To nie wydaje się być... czymś co ma być przyjemne - ciągnęłam dalej, nieprzekonanym głosem.
Offline
- Oh, stresują cię? - mruknąłem i językiem przejechałem po dwój ostrych kłach. - Mogę je schować... - uznałem i pokazałem jak kły znikają, chowając się w specjalne otwory w naszych dziąsłach, wyglądając jak normalne, ludzkie zęby. Zaraz jednak znów je wysunąłem. - Mój ród słynie z majestatycznych kłów, dlatego zazwyczaj nigdy ich nie chowamy. Nawet w herbie mamy parę kłów - wyjaśniłem. - I nie powinnaś się bać. To nie są igły, tak naprawdę nie poczułabyś jak wsuwają się w skórę - tłumaczyłem spokojnym tonem. - Wampiry wytarzają swego rodzaju... serum, kojące ból, by nie sprawiać bólu istotom, które gryziemy - wyjaśniłem, choć zdecydowanie zmieniłem kilka słów. Co prawda odwróciłem też znaczenie tego zdania, znacznie je... złagodziłem. - Kły, wsuwając się w ciało, podają ofierze serum, dzięki czemu dana istota zupełnie się rozluźnia, a także czuje coś na wzór... szczęścia i błogości. To podobno niesamowicie przyjemne uczucie - przyznałem z uśmiechem, co akurat nie miało się z prawdą.
Offline
Zadrżałam, myśląc nad tym.
- I-i... Chcesz to zrobić mi...? - zapytałam, zwalniając. Za to moje serce wciąż nie miało zamiaru zrzucać z tempa. Było szybko. - Nie mówisz tak tylko po to, by mnie uspokoić? Czasami nie wiem, czy mówisz mi prawdę... - powiedziałam dosyć spokojnie. - Nie chcesz mnie oszukać? Żeby... żeby... napić się mojej krwi? - dopytywałam zaniepokojona, choć źle się czułam z tymi oskarżeniami. Ale... w moim tonie nie było żadnego oskarżenia, raczej wciąż niepewność.
Offline
Pokręciłem spokojnie głową.
- Gdybym chciał się z ciebie "tylko napić" nie robiłby tego wszystkiego... Chcę dla ciebie naprawdę dobrze, a to, że mógłbym spróbować twojej krwi, byłoby zaszczytem - uznałem miękko, powoli zbliżając się do końca muzyki. Uśmiechnąłem się, gdy melodia ucichła, a ja skłoniłem się w pół przed Ellą, dziękując jej za taniec.
- Wszyscy myślą i boją się "zabójczych wampirzych kłów" jednak niewiele istot zna prawdę. To nie boli, to nie zabija, a jest nawet bardzo przyjemne - podsumowałem.
Offline
Sięgnęłam dłonią do swojej szyi.
- Ciekawe jakbyś... ty na to patrzył, gdybyś był w mojej sytuacji, Zaff - szepnęłam, wzdychając cicho. - Właśnie też pomyślałam, że gdybyś chciał, już dawno byś to zrobił z moją zgodą czy bez niej... Ale ty nic nie robisz - mruknęłam, przyglądając mu się. Przechyliłam lekko głowę. - To mnie... miesza. Nie wiem jak się zachować. - Zaśmiałam się nerwowo.
Offline
- Swobodnie - parsknąłem. - Jeśli kiedyś ulegniesz ciekawości, możesz mi powiedzieć. Postaram się zrobić to z należytą czcią i szacunkiem - zapewniłem miękko. - Jednak póki jesteś jeszcze niepewna, to mogę ci nadal o tym opowiadać, albo w ogóle nie rozmawiać. Wolę poczekać na twoją wolę. Poza tym nie śmiałbym ci zrobić krzywdy, myślę, że już o tym wiesz - podsumowałem.
Offline
Pokiwałam spokojnie głową.
- Chyba... Um... Tak, tak, wiem, że nie zrobić - powiedziałam starając się brzmieć pewnie. - Dziękuję za taniec. Było... Miło. Nigdy tak nie tańczyłam z nikim. Zawsze tańczycie tak... na balach? - zapytałam, ruszając do kuchni po szklankę wody.
Offline
- Hm, można tak powiedzieć. Zazwyczaj robimy to w bardziej... perwersyjny sposób. Bale i tego typu spotkania są dla nas bardzo dogłębnym odczuciem. Ciężko to wyjaśnić, ale czasem wampiry czują więcej niż inni - mówiłem ostrożnie samemu się zastanawiający nad słowami. - Nie jestem pewien jak miałbym to opisać, ale atmosfera, którą roztaczają te bale... Otumania nas po części - uznałem.
Offline
- Są jak narkotyk - próbowałam porównać to sobie, nagle czując się bardzo zainteresowana tematem. Nalałam wody do szklanki i oparłam się o blat kuchenny tyłem. - Mówisz dosyć zawile... - Pokręciłam nosem, popijając ze szklanki.
Offline
Parskałem, siadając na kanapie, nad Ellą. Zamyśliłem się, próbując przypomnieć sobie to uczucie.
- Taak, to dość zawiły temat, ale spróbuję go jakoś rozwinąć - uznałem. - Porównanie do narkotyku było bardzo trafne. Bale, emocje, przyśpieszone oddechy i krew buzująca w naszych żyłach... To jest tak przyjemne, spełniające nas uczucie... To jak dla czarodzieja magia, a dla wilka zapach lasu - westchnąłem, otwierając oczy z najszczerszym uśmiechem błądzącym po ustach.
Offline
- Łał... jeśli jest tak jak mówisz... To to naprawdę poważna sprawa. Ja nie... nie wytrzymałabym długo bez magii. Uwielbiam ją, jest... mhm, częścią mnie - mruknęłam, przyglądając się wampirowi. - Ale bal nie brzmi tak samo jak zapach lasu, czy magia. To... Taki bardziej wyszukany narkotyk... Z wyboru. Mylę się...?
Offline
- Ty też nie musisz czarować, tak jak wilk nie musi biegać po lesie - zauważyłem. - Tak ja nie muszę chodzić na bale. Ale chodzę, ponieważ nie wyobrażam sobie ich braku, tak jak ty nie wyobrażasz sobie życia bez magii... - wyjaśniłem. - Jaki narkotyk, taki narkoman - parsknąłem rozbawiony. - Bale i przyjęcia to dla nas bardzo poważny temat...!
Offline
Pokiwałam potulnie głową.
- Okej, wybacz, mój błąd - przeprosiłam szybko. - Może i faktycznie masz rację... To pewnie to samo tylko w dostosowanej do naszych ras formach, aby... Zaspokoić każdego w taki sposób jaki tego potrzebuje... - szepnęłam.
Offline
Pokiwałem głową.
- Dokładnie - uśmiechnąłem się szczerze. - To bardzo proste, wystarczy to sobie wyobrazić i porównać do czegoś - podsumowałem zadowolony. - Masz jeszcze jakieś pytania? Spodobało mi się takie wyjaśnianie własnej kultury - przyznałem.
Offline
- Pewnie nie masz przyjaciół... którzy są innej rasy, prawda? - zgadywałam niezbyt pewnie ale starałam się być... śmielsza niż zwykle. Dasz radę Radella, jesteś dzielna, mądra i... um tak strasznie mało pewna siebie... - Tak mi przyszły te pytania do głowy... z natury, um, nie wypytuję tak i nie dociekam. Nie chcę być niegrzeczna. - Wzruszyłam lekko ramionami. - Po prostu ciekawiło mnie, co sprawiło, że wyszedłeś zmęczony i smutny, a wróciłeś taki jakiś... lżejszy. Jakby wcześniejsze sprawy nie wydarzyły się. Jakby wszystko było w porządku, a ty mógłbyś po prostu przetańczyć kolejne godziny... - wyszeptałam kompletnie zamyślona.
Offline
- Bo tak też trochę było - uznałem. - Pozwoliłem by tamte problemy ulotniły się w trakcie tańca i po prostu... Bawiłem się. Potrzebowałem tego balu, jak katharsis, oczyszczenia duszy - przyznałem. - Może ty też powinnaś częściej czarować? Może pomoże ci to się rozluźnić, jak mi pójście na bal - zaproponowałem miękko, z rosnącym uśmiechem.
Offline
Posmutniałam momentalnie, przypominając sobie znów dom i moją codzienną rutynę, którą doskonale znałam i w której czułam się dobrze i bezpiecznie, w której nie potrzebowałam zmian.
- Czarowałam zawsze poza domem - szepnęłam. - W pracy, na spacerach. W domu... używałam jedynie pomocniczych zaklęć. Ale to nie to samo, co duże iluzje. Nie umiem się uczyć niczego nowego w zamkniętej przestrzeni. A przynajmniej nie w takiej - wyznałam szczerze.
Bo to był fakt. Pomimo rozmiarów, dusiłam się już tutaj, a ataki paniki spowodowane były czasem jedynie tym, że poza tym pokojem nie istniało dla mnie nic więcej... nic...
Offline