Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie zarzucam ci niczego, Riddick - odparłam od razu, spoglądając na niego z lekka pytająco. - Nie musisz mi tego obiecywać. Jesteś dobra osobą. Dlatego tu jesteśmy razem. Mam... Do ciebie zaufanie. Czuję, że naprawdę mogę ci ufać. Uświadomiłam do sobie jednak dopiero po naszej pierwszej dłuższej rozmowe. Sama nie wiem skąd wzięło się we mnie takie przekonanie, ale... Po prostu jest. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
Offline
Chwilę spoglądałem na Prim, uśmiechając się niepewnie. W końcu potarłem po jej ramieniu z cichym westchnieniem.
- Wiesz... Wilkołaki zawsze są lojalne i uczciwe. Nie kłamiemy, dotrzymujemy obietnic, a jak już się wiążemy... - westchnąłem. - Nazywamy to Wilcza Miłość. Czyli miłość do końca. Nie jesteśmy w stanie wybrać na kogo padnie, nasz instynkt wie lepiej kogo wybrać. Komu zaufać. Wtedy nawet nieznajomemu zaufamy, jeśli nasze serce mówi, że to... Ta - wyjaśniłem. - Więc doskonale wiem co czujesz...
Offline
Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami, powoli przyswajając wszystko co usłyszałam.
- Nie jestem pewna, czy ja wiem co czujesz ty - szepnęłam z poczuciem winy. - Też powinnam to wiedzieć...? - dopytywałam, czując coraz większą odpowiedzialność za naszą relację.
Offline
Pokręciłem głową, zabierając rękę i przeczsując włosy lekko zakłopotany.
- Nie musisz, serio. To czysto wilcza sprawa. Podobno wykształciło się to u nas bardzo dawno, kiedy w lesie mogliśmy polegać tylko na sobie... Um... Naprawdę nie przejmuj się. Niepotrzebnie ci o tym wspomniałem - skwitowałem w końcu. - Chciałem tylko...hm... w sumie nie wiem...
Offline
- Być ze mną szczery - dokończyłam za niego. - To bądź. Do końca - dodałam,wciąż przyglądając mu się pytająco. - To jest coś bardzo ważnego. Dla twojej rasy i dla samego ciebie, Ridd. Mówisz o tym w taki sposób, który sam na to wskazuje - uświadomiłam mu. - Ja... Czuję sie trochę dziwię. To z lekka skomplikowane... Po prostu nie rozumiem czemu tak jest. I czemu padło na mnie...? - szepnęłam, pochylając zawstydzona głowę.
Offline
Parsknąłem śmiechem, ale zaraz trochę spoważniałem.
- Wiesz... Wychowałem się wśród silnych i zdecydowanych kobiet. Ale ty... ty jesteś inna. Delikatna, czuła, taka współczująca... Dobra - szepnąłem. -To coś czego nigdy nie widziałem, długo nigdy nikt tak się nie zachowywał... A ja długo tak się nie czułem i... - wzruszyłem ramionami. - To nie zależy ode mnie i tyle...
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Cóż, delikatnych kobiet wcale nie jest tak mało. U ludzi to... Chyba wręcz przecietne - stwoerdziłam, kręcąc głową. - A to... Że jestem młodsza...? Nie przeszkadza ci? - spytałam z lekkim napięciem.
Obawiając się właśnie tego z początku czułam dużą barierę. Czym mogłabym go zaciekawić? Ale Ridd wciąż pojawiał się w barze i gawędził ze mną. Dlatego chciałam go bardziej poznać. Spodobało mi się to. Czyżby spodobało mi się bycie w centrum uwagi? Jego uwagi...?
Offline
- Nie, absolutnie. Interesujesz mnie ty, a nie twój wiek - uznałem i uśmiechnąłem się słabo. - Jeśli tobie to tak przeszkadza to... zrozumiem. Nie przejmuj się mną, naprawdę. Ja... mam potrzebę zapewnienia ci szczęścia. Chce bys była szczęśliwa, rozumiesz?
Offline
- Nie przeszkadza - mruknęłam z lekka niepewnie. Odgarnęła kosmyki włosów za ucho i zerknęłam z ukosa na wilkołaka. - Na pewno nie przeszkadza mi w rozmowie z tobą i spędzaniu razem czasu... Nie będziesz,... Nie będziesz zły, póki stanie na tym? - zapytałam. - Chce cię poznać bardziej - zapewnilam już pewniej.
Offline
Spojrzałem na nią z ukosa. No tak, myślała, że będę chciał od razu sprowadzać naszą relację na wyższy poziom. Jak bardzo żałośnie musiałem wyglądać by tak sobie pomyślana? By wzięła mnie za takiego, który spotyka się z młodsza dla seksu. Nie, nie tego chciałem. Pociągała mnie, to oczywiste, była piekielnie pociągająca. Jednak nie mogłem powstrzymać rwących się rąk - nie byłem wampirem, który nie oprze się instynktowi.
- Rozmowa i spotyka się z tobą poza barem to dla mnie i tak wiele - zapewniłem spokojnie, zostawiając te przemyślenia dla siebie. - I Prim, proszę, nie bierz moich słów tak bardzo do siebie. Nie zmuszam cię byś mnie poznawała, nie chce byś się czuła jakkolwiek zobowiązana. Póki co po prostu się przyjaźnimy, prawda? - spojrzałem na nią miękko. - Nie wstydź się powiedzieć mi szczerze jeśli nie chcesz tego. Jeśli mamy być ze sobą szczerzy, to musimy mówić wprost co nam uwiera - uznałem.
Offline
- Jestem z tobą szczera! - odparłam z pewnością. - I che się z tobą spotykać poza barem. Choć nie wiem jak wiele czasu będziesz miał, ale ja postaram się go znaleźć, jesli tylko będziesz mnie potrzebował - zapewnilam szczerze.
Usiadłam po turecku i rozejrzałam się dookoła, sięgając palcem do kwiatka.
- Do niczego się nie zmuszam, nie powtarzaj tego wciąż, Ridd. Nie myśl o tym - szepnęłam, skupiając się mocno i dotykając delikatnie płatków żółtego kwaitka, który po chwili zaczął delikatnie skrzyć i błyszczeć, jakby ktoś posypał go brokatem. Uśmiechnęłam się pod nosem. - Zaufaj mi, ja ci ufam.
Offline
Zacisnąłem usta i pokiwałem głową, obserwując co robi. Uśmiechnąłem się lekko, i najciszej jak się dało, sięgnąłem po aparat. Zrobiłem jej zdjęcie z kwiatkiem, ale znów zapomniałem, że on był głośny.
- Wybacz - parsknąłem śmiechem, odkładając aparat. - W porządku. Zaufam ci - pokiwałem głową. - Także w kwestii żywieniowych. Wspominałaś, że coś przygotowałaś, a ja szczerze mówiąc zgłodniałem.
Offline
Parsknęłam śmiechem.
- Tak sąd,ilam, że zaraz się odezwiesz. Minęło już trochę czasu odkąd ruszyliśmy. - Sięgnęłam do plecaka i najpierw wyciągnęłam wypita już do połowy butelkę wody, a potem podałam mężczyźnie dwie kanapki zawinięte w papier śniadaniowy. - Smacznego. Te są chyba z kurczakiem i serem - wyjaśniłam, wyjmując jeszcze jedna dla siebie. - Jedź spokojnie, mam jeszcze kilka w zapasie. - Zaśmiałam się, rozpakowując swoją kanapkę.
Offline
Uśmiechnąłem się promiennie, jeszcze bardziej zauroczony myślą, że była tu ze mną.
- Dziękuję, że tak zadbałaś o mój wilczy apetyt - zaśmiałem się cicho, otwierając folię i spoglądając w dal, gdy wgryzałem się w kanapkę.
Przesiedzieliśmy tak na kocu, rozmawiając o wszystkim cały dzień. I wszystko było w porządku. Śmiałem przypuszczać że pierwsze lody za nami - rozmawialiśmy swobodnie, czasami wstydząc się czegoś przyznać, ale ostatecznie mówiąc sobie o wszystkim. Było nam dobrze, na pewno mi. Prim słuchała mnie z uwagą gdy wypowiadałem się na jakikolwiek temat, a ja chłonąłem informacje na jej temat jak gąbka. Było nam razem... Dobrze.
- Poczekam na zachód słońca? - zapytałem, leżąc na kocu, wsparty na łokciu. Spoglądałem na dziewczynę z dołu, zauroczony nią nadal.
Offline
- Mhm, nigdy nie czekałam tak długo, ale wtedy byłam sama - zauważyłam. - Znaczy... Kilka razy patrzyłam na zachód, ale przychodził po mnie dziadek - odparłam, rozglądając się dookoła. Sięgnęłam po aparat i zrobiłam zdjęcie wilkowi, uśmiechając się przy tym szeroko. - Oglądaliśmy zachód razem i wracaliśmy spokojnie do domu, gdy było już ciemno. Dziadek twierdził od zawsze, że to jego obowiązek. Siadaliśmy i wtedy uczył mnie różnych zabawnych sztuczek. Bo więcej... Nie jestem w stanie zrobić. Męczy mnie to bardzo szybko. - Skrzywiłam się lekko. W moich żyłach płynęło bardzo niewiele krwi czarodzieja. - Ta sztuczka z błyszczącym kwiatem... W ciemności on święci - wyjaśniłam zadowolona. - Potrafiliśmy razem rozświetlić wiele kwiatów, na tyle, że wręcz robiło się tu jasno. - Zaśmiała się, opuszczając aparat.
Offline
Uśmiechnąłem się ciepło, nie tylko do aparatu, ale i do niej samej.
- Cóż, ja ci w tym nie pomogę, jak on - przyznałem zawiedziony. - Mogę najwyżej zmienić się wieczorem w wilka. To jedna z niewielu sztuczek jakie znam - parsknąłem śmiechem, chwile patrząc na Prim, zaraz jednak zerkając na słońce, które sięgało już do zachodu. Uśmiechnąłem się lekko.
- Z moim przyjacielem, czasem obserwowaliśmy razem zachód słońca. Tak jak potem jego wschód - wyznałem. - Tom. Pływa ze mną w morze. Dobry człowiek, jego dzieci mieszkają za Fortis - wyjaśniłem. - Czasem mnie traktuje jak swojego syna, choć mi to nie przeszkadza. Lubię go uszczęśliwiać, a takie siedzenie na brzegu ze mną i ze swoją żoną zdecydowanie go uszczęśliwia - powiedziałem cicho, jakbym mówił tajemnicę.
Offline
- Takich ludzi trzeba trzymać blisko siebie - szepnęłam, słysząc ten miękki ton jego głosu. - Ci którzy nas naprawdę uszczęśliwiają, są prawdziwym skarbem. Trzeba o takich bardzo dobrze i staranie dbać, aby chcieli być przy nas - szepnęłam, jeszcze przez moment patrząc na Ridda, potem jednak skierowałam swoją uwagę na kwiaty, delikatnie muskając ich płatki, aby rzucić na nie mały czar.
Chciałam się podzielić tym obrazem z Riddickiem, tej świetlistej łąki. Dziadek potrafił ją zaczarować tak, że nie wiedziałeś z której strony jesteś niebio, bo widziało się je i w górze i pod nogami. Szkoda, że ja tak nie umiałam...
Offline
Pokiwałem głową w pełni zgodny.
- Zapewniam, że to robię - parsknąłem. - Hmm... Jest przyjemnie nie uważasz? Jak na ostatni dzień lata, jest cudnie - westchnąłem, rozglądając się dookoła, a potem unoszą wzrok znów na Prim. Podciągnąłem się z powrotem do pozycji siedzącej. - Hej, martwisz się czymś - wytknąłem, patrząc na nią z troską.
Offline
- Nieee, nie martwię się, Ridd - odparłam ze spokojem, przesuwając się powoli w bok, rozświetlając kolejne kwiatki. - Wspominam sobie, to różnica - szepnęłam, uśmiechając się delikatnie. - Człowiek robi się wtedy z lekka melancholijny - dodałam, śmiejąc się cicho, jakbym nie chciała przeszkadzać nikomu, choć byliśmy tu tylko we dwoje.
Offline
Uśmiechnąłem się czule, rozglądając się dookoła, gdy Primrose rozświetlała kolejne kwiaty. Przysunąłem się do niej, tak, że stykaliśmy się ramionami. Zachód słońca stał się mniej interesujący niż Prim.
- Nie męczy cię to za bardzo? - upewniłem się, zerkając na Prim.
Offline