Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Dlaczego chciałes je ominąć? Bez tego, nie dowiedziałabym się o twoich uczuciach - odparłam spokojnie. - I tobie pewnie nie było by łatwiej... - zauważyłam z bólem w głosie. Zrobiło mi się przykro, że przez ten cały czas nawet przez myśl mi nie przeszło. Ale skąd mogłam wiedzieć? Może mogłam? Niedobrze Primrose, nie umiesz odczytywać prostych intencji, źle je odczytuje aż, powinnaś się starać bardziej.
Offline
- Prim, chciałem dla ciebie dobrze. Po prostu... Jestem starszym wilkołakiem, nie specjalnie obeznanym w okazywaniu uczuć. Taki defekt mojej rasy - westchnąłem. - Sądziłem, że lepiej będzie... byś nie wiedziała i się tym nie martwiła. Przejmujesz się strasznie wieloma rzeczami - dodałem parskając śmiechem na koniec. - Nie okazywałem tego. Ale teraz... Spojrzałaś tak na mnie, a ja nie umiem wymijać odpowiedzi, gdy jest taka prosta... - mruknąłem i przeczesałem włosy, starając się jakoś uspokoić i obmyślić plan wyjścia z tej sytuacji.
Offline
- Przejmuje się ludźmi, rzeczami i sprawami, które są dla mnie ważne - mruknęłam, zagrzyajazc wargę. - Lubię jak jesteś w pobliżu. Też cię obserwuje. Zerkam kontrolnie... To chyba znak, że też jesteś ważny. Więc... Mam prawo się przejmować. - Wzruszyłam lekko ramionami. - Nie chce, by coś ci leżało na sercu, a leżało sporo... Nie lubię być problemem, nie znosze tej świadomości, że komuś przeszkadzam - szepnęłam, znów delikatnie muskając palcami wierzch jego dłoni. Zaraz jednak zabrałam rękę i położyłam dłoń na swoim kolanie.
Offline
- A jeśli cię zapewnię, że absolutnie nie jesteś problemem? - westchnąłem, kręcąc głową. - Nie jesteś problemem, na pewno nie moim. Raczej jesteś rozwiązaniem problemów - zapewniłem dziewczynę, kręcąc głową. - Nie wiem dlaczego o obawiasz się, że jesteś problemem. Jestem więcej niż pewien, że nikt nigdy tak nie pomyślał - dodałem od siebie, trącając jej rękę swoją z pokrzepiającym uśmiechem.
Offline
Wzięłam głęboki oddech.
- Bo staram się nie być problematyczna...? Dlatego nikt tak nie uważa...? - zasugerowałem. Pokręciłam głową. - To nie jest ważne. Porozmawiamy następnym razem? - zapytałam z nadzieją. - Powinnam już wracać do domu. Niedziele mam zawsze wolne, soboty raczej nie, ale czasami też. Gdyby ci pasowało... Mhm, spotkać się na dłużej, to daj mi znać? Wiesz gdzie mnie szukać - zauważyłam, podnosząc się z miejsca.
Offline
- Odprowadzę cię - od razu zaproponowałem. - Już dość późno, słonce zaszło... Twój dziadek czarodziej nie wspominał ci nigdy by unikać samotnych spacerów po zachodzie słońca? Krwiopijce wyłażą ze swoich nur - dodałem, podnosząc się z ławki. - To dla mnie nie problem, zapewniam cię, a będę spokojniejszy - dorzuciłem od razu.
Offline
- Wspominał, choć dziadek nie ma żadnych uprzedzeń. A ja nie często chodzę sama. Ale będzie mi bardzo miło gdy mnie odprowadzasz - przytaknęłam i i ruszyłam razem z wilkiem do przodu. Po krótkim namyśle pozwoliłam sobie złapać go za reke, zastanawiając się, jak będę się z tym czuła. I jak on zareaguje. Spojrzałam po chwili pytająco w jego stronę.
Offline
Uśmiechnąłem się od razu, delikatnie obejmując jej dłoń swoją. Pogłaskałem kciukiem po jej skórze.
- Tylko... Nie rób czegokolwiek, tylko by po to by nie w jakiś sposób nie urazić, okej? W sensie, postępuj w zgodzie ze sobą, a nie przekładając obawy o to, czy mi cokolwiek robisz, nad swoje własne przemyślenia - poprosiłem. - Nie chce żadnej drastycznej zmiany... Cieszę, że będę mógł zacząć dzień od "Dzień dobry Prim, pięknie dziś wyglądasz". Niewiele mi do szczęścia potrzeba - zapewniłem z cichym śmiechem.
Offline
Również się zaśmiałam, kierując nas w stronę domu.
- Chyba nie robię nic na przekór sobie - szepnęłam, chwilę się nad tym zastanawiając. Fakt faktem często trudno mi było rozluźnić czyjeś potrzeby z moimi własnymi, ale nigdy nie narzekałam. Lecz teraz miałam wrażenie, że widzę tą granicę. - Czuję, że mi to pasuje. Jest naprawdę w porządku, Riddick - zapewnilam go ze spokojem.
Offline
Szczerze mówiąc odetchnąłem z ulgą. Nadal trudno było mi trochę rozgryźć Prim, głównie przez jej wyuczone grzeczne i pomocne zachowanie... Chciałbym zobaczyć ją rozluźnioną, taką, która nie przejmuje się byciem pomocną na siłę...
- To dobrze - podsumowałem. - Co do dłuższego spotkania... Mówiłaś, że w niedzielę nie pracujesz. Jeśli nie udzielasz się wtedy społecznie w innej akcji to moglibyśmy spędzić dzień razem. Ostatni dzień sierpnia, co nie? - uśmiechnąłem się lekko.
Offline
Pokiwałam głową.
- Ohhhh, faktycznie. Lato się kończy. - Skrzywiłam się lekko. - Zawsze w ostatni dzień wakacji, choć teraz wakacje przepadły, po skończeniu szkoły - mruknęłam ze śmiechem - to... Chodziłam za miasto na taką ogromną polane. To kawałek drogi, bardziej wycieczka na cały dzień. Ale jest piękna. Pełna kwaiatow. Słodki zapach unosi się wokół... Jeśli jesteś zainteresowany, to możesz dołączyć, jeśli nie, to możemy umówić się na kolejną, lub na wieczór - proponowałam, aby upewnić się, że sam wybierze najlepsza dla siebie obcje.
Offline
- Hej wiem gdzie to jest - zaśmiałem się cicho. - Z chęcią się z tobą przejdę. Lubię spacery, po za tym szkoda zmarnować ostatni dzień ciepła - dodałem. - Zapowiada się zimna zima... Widziałem, że już masz dreszcze, czyżbyś była zmarźluchem? - zapytałem rozbawiony, unosząc brew.
Offline
Pokręciłam niezadowolona nosem.
- Nie przepadam za zimnem - przytaknęłam. - Upały znoszę bardzo dobrze. Nie przeszkadzają mi wysokie temperatury, palące słońce czy duszne powietrze. Od dziecka tak miałam. Zimą za ykaklam się w łazience, bo w niej było najcieplej. Małe pomieszczenie, które szybko można ogrzać. Rodzice często znajdywali mnie na dywaniku - mruknęłam zawstydzona z lekka. - Na szczęście już mi się to nie zdaża - dodałam żartem i znów się zaśmiałam.
Offline
Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową.
- Mój młodszy brat... Um, też źle znosi zimno. Najchętniej całą zimę przeżyłby w skórze wilka - parsknąłem. - Ciepłe futro i inne rozłożenie tłuszczu sprawia, że znacznie cieplej nam w tamte formie... Ale to jeszcze dzieciaki, mogą sobie pozwolić na paradowanie jako wilczki - prychnąłem, a potem spojrzałem na Prim. - A nam zostało jeszcze trochę lata oraz ciepłych i długich dni - dodałem pokrzepiająco.
Offline
- Wiem, mam zamiar korzystać z każdej możliwej chwili. Ale zimą szybko mija... - pocieszałam się, choć nie do końca była to prawda. Ale lepiej było tak sobie powtarzać. - Też bym chciała umieć się jeszcze bardziej zabezpieczyć przed zimnem - przyznałam. - Ale mi zostaje raczej opcja z puchowa kurtką - podsumowałam, skręcając w swoją ulicę. Zwolniłam kroku, dom był w polowie.
Offline
- Jestem pewien że sobie poradzisz - uznałem. - Zapewne i tak jeśli ktoś cię poprosi o pomoc to wyjdziesz w największą śnieżyce - parsknałem, pocierając kciukiem jej dłoń. Zaraz jednak zobaczyłem, że Prim zwalnia.
- Oh no tak, jesteśmy na miejscu...
Offline
- Tak, dom z zielonym płotem jest mój - odparłam, wskazując na niego dłonią i niespiesznie kierując się tam. - I pewnie masz rację... Śnieżyca by mnie nie powstrzymała jest ktoś pilnie potrzebował by pomocy - przytaknąłem mu z miękkim uśmiechem. - Dziękuję - szepnęłam, zatrzymując się przyfutrce. - Dziękuję,ze mnie odporwadziłeś i że powiedziałeś prawdę. To wiele dla mnie znaczy - zapewniłam.
Offline
- Muszę przyznać, że mi jest trochę... Lżej - uznałem szczerze, uśmiechając się lekko. - Że powiedziałem co mi siedzi w głowie.To taka miła świadomość, że... że wiesz. I nie uciekłaś w panice, to też ważne - dodałem. - Więc... Do jutra? Do śniadania? - upewniłem się jeszcze z lekkim uśmiechem.
Offline
Pokiwałam potakująco głową.
- Skoro chce ci się wstawać rano, to zapraszam - odparłam, ściskając jego palce, a potem wysuwając dłoń z uścisku jego dłoni. - To będzie nasz ważny dzień. Tydzień przed zakończeniem ciepłych dni - szepnęłam z uśmiechem. - Dobranoc, Riddick, śpij spokojnie - dodałam, otwierając furtkę i kierując się w stronę domu.
Offline
- Tobie też, słodkich snów - dodałem i obróciłem się w drogą stronę, w stronę wybrzeża. Uśmiech mi nie schodził z twarzy, a rękę która trzymała dłoń Prim zaciskałem nadal.
Zakochałem się, dokładnie jak wilk...
Offline