Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Świat jest taki, jakiego go stworzymy - szepnęłam, patrząc w jego twarz z delikatnym uśmiechem. - Ja chce aby był dobry. Więc daje mu dużo dobra. Nic nie zdziałam krzykiem. Poza tym, kto by się tym przejmował. A może potem ten dostawca, gdy usiądzie już spokojnie i zacznie się zastanawiać nad całym dniem, przypominam sobie, że nie pomógł i zorbila mu się głupio? - Wzruszyłam ramionami. - Następnym razem sam się zaoferuje. A potem to dobro do niego wróci. Kolejna osoba zrobi coś dobrego. I znów to do niej wróci. I kolejna i kolejna... Przynajmniej liczę na to, że to tak działa - podsumowałam z cichym śmiechem.
Offline
- Mam nadzieję, że to tak działa - dodałem od siebie, a wolna ręką po części niechcący, a po części z ciekawości trąciłem dłoń Prim. Zaraz jednak zabrałem obie ręce, orientując się, że chyba nie powinienem...
- Muszę iść - powiedziałem. - Obiecałem odwiedzić rodzinę... Możemy jeszcze kiedyś wrócić do rozmowy, dobrze mi się z tobą dyskutuje - dodałem, i wyciągnąłem z portfela należność za koktajle i śniadanie plus napiwek. - Dziękuję jeszcze raz, Prim - dodałem, wstając od stolika i prędkim krokiem ruszając w stronę lasu za miastem, a nie morza.
Offline
Zacisnęłam lekko usta, odprowadzając mężczyznę wzrokiem. Zerknęłam potem na swoje palce, które niechcacy zetknęły się z moimi. A może wcale nie tak niechcący...? Zmarszczyłam lekko brwi. Rany, Primrose, o czym ty myślisz dziewczyno! Opanuj się!
Podniosłam się z miejsca, zabralam wszystko ze stolika i weszłam do baru, aby wrócić do pracy.
Offline
Kilka dni później nie odwiedziłem baru. Trwała pełnia, a nawet przyjmując wilcze ziele od czarodziejów bardzo słabo znoszę ten dzień. Lecz kolejnego, znacznie lepiej już się czułem. Musiałem jednak odrobić stracony dzień przez co nie było mnie na śniadaniu w barze. Nie czułem się dobrze z tym, chciałem już znów zobaczyć Prim, więc gdy przyszedłem na kolację cały byłem w skowronkach, a dobry humor mnie nie odstępował na jej widok.
Offline
Szczerze uśmiechnięta podeszłam do Riddicka z herbatą.
- Dobry wieczór, Ridd - powiedziałam radośnie. - Cieszę się, że znów cię widzę! Chcesz to co zawsze, czy może jednak spróbujesz się skusić na coś innego? - zapytałam grzecznie, chcąc najpierw przyjąć zamówienie, a dopiero potem przejść do bardziej luźnej rozmowy.
Offline
- Jeśli uważasz, że macie coś lepszego w karcie, to oddaję ci kwestię mojej kolacji do dyspozycji - parsknąłem. - Też się cieszę, że cię widzę. I mimo twoich rad, poproszę kawę - dodałem. Mimo iż działanie lekarstwa trwa 24 godziny, to nadal czułem się trochę otępiały.
Offline
Pokiwałam głową, rozglądając się po lokalu. Poszłam do kuchni. Po jakimś czasie wróciłam, postawiłam kubek i talerz z jedzeniem na stole i nalałam mu kawy do kubka, a następnie przysiadłam na przeciwko wilka. Odstawiłam dzbanek z kawą na bok.
- Quesadilla z kurczakiem i warzywami. Nowa opcja. Ale bardzo smaczna - zapewniłam z uśmiechem, opierając łokcie o blat, a brodę na dłoniach. - Smacznego - dodałam radośnie.
Offline
Uśmiechnąłem z wdzięcznością.
- A więc sprawdzę - uznałem, udając krytyczność, ale nie specjalnie się starałem. Byłem szczęśliwy, że po prostu usiadła tu, ze mną, przyglądając się mi z tym uśmiechem.
- Znów przerwa? - zapytałem, unosząc lekko brew. - To chyba zaszczyt, skoro tak często specjalnie dla mnie bierzesz przerwę - dodałem, nie kryjąc dumy.
Offline
- Nieeee, nie przerwa! Po prostu, nic się nie dzieje - zauważyłam, rozglądając się znów. - Ale jestem czujna. - Uśmiechnęłam się lekko. - Chciałam tylko... Zapytać co u ciebie? Przerzuciłeś się na domowe jedzenie? - zażartowałam nieco. - Czy to chodzi bardziej o osobiste sprawy? - zapytałam, nie chcą mówić wprost o pełni. To przecież delikatny temat.
Offline
Pokręciłem głową.
- Osobiste. Bardzo źle znoszę pełnię - wyjaśniłem. - Od zawsze. A nawet po wilczym zielu robi się słabo. Jestem po prostu wyczerpany i nieprzyjemny - dodałem. - A rano musiałem odpracować dzień siedzenia w domu i totalnej bezczynności - westchnąłem popijając kawę. - Ale już jest lepiej. Tęskniłem za jedzeniem tutaj - dodałem z uśmiechem.
Interesuje się mną, martwi - jestem pewien, że martwi! To takie miłe uczcie... Czy tak właśnie działa ta jedyna miłość wilka? Jak mogłem brzydzić się tego uczucia tak długo...?!
Offline
Pokiwałam głową, czując się lekko wycofana ze swojego wcześniejszego pomysłu.
- Oh, to dobrze, że już doszedłeś w miarę do siebie.Wyglądasz na lekko przymulonego, ale nie jest źle - zapewniłam. Poczerwieniałam lekko. - Wiesz o co mi chodzi - dodałam rozbawiona. Podsunęłam mu dzbanuszek z kawą bliżej. - W takim razie kawa na koszt firmy - dodałam, wiedząc, że po prostu sama za nią zapłacę. Ale przecież on nie musiał o tym wiedzieć.
Offline
- Nie musisz, Prim - zapewniłem rozbawiony. - I tak zawsze zostawiam ci napiwek, możemy się umówić, że dziś nie zostawię napiwku, ale zapłacę za resztę kolacji - zaproponowałem, kiwając głową. - Poza tym nie ma co robić ze mnie kaleki. Pewnie jeszcze wieczorem pójdę pobiegać - dodałem z uśmiechem, przyglądając się Primrose.
Nawet jej imię było takie piękne...
Offline
- Oh, tak? - Uniosłam brew, a pewność znów do mnie wróciła. - Szczerze mówiąc, to zastanawiałam się nad tym... Czy nie przeszlibyśmy się kawałek? Mieliśmy dokończyć rozmowę - przypomniałam, znów rozglądając się po sali. Westchnęłam cicho, podnosząc się z miejsca. - Bo teraz niezbyt mam jak, bo jestem w pracy - wyjaśniłam. - Jakbyś poczekał do zamknięcia, albo przyszedł chwilę po... To... Rozumiesz. - Uśmiechnęłam się do niego niewinnie. Nie chciałam się narzucać, po prostu dobrze mi się rozmawiało z nim.
Offline
Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć, ale zaraz po prostu pokiwałem głową.
- Tak! W sensie... Poczekam z przyjemością do zamknięcia - dodałem. - Nie przejmuj się, skończę książę, a potem będę mógł pomóc ci z zamknięciem - dodałem od razu z uśmiechem, spoglądając na Prim. - Idź, poczekam grzecznie - zapewniłem.
Offline
Uśmiechnęłam się kiwając głową i poszłam w kierunku nowego klienta. Jak zwykle posprzątałam na stołach, żegnając ostatnich klientów, prócz Ridda, któremu powiedziałam, że jeszcze moment, a w tym czasie mama zajmowała się sprzątaniem w kuchni. Gdy skończy, wyjdzie tylnymi drzwiami które zamknie za sobą, a ja podliczę kasę i zamknę główne. Rutyna. Tata zajmował się drugim lokalem po drugiej stronie miasta, który był mniejszy.
- Już skończyłaaam - powiedziałam głośniej aby Riddick mnie na pewno usłyszał, chowając wszystko i jeszcze ostatni raz przecierając blat baru.
Offline
- Dzielna dziewczynka - parsknąłem, wstając ze swojego miejsca. Spojrzałem jeszcze czy cały lokal jest sprzątnięty. - Szybko. To jak, spacerek? - zapytałem z szerokim uśmiechem, trzymając książkę pod pachą, a rękoma opierając się już o blat.
Offline
Poprawiłam okulary na nosie i odgarnęłam za ucho kosmyki włosów, które wypadły z niskiego kucyka.
- Tak, tak, spacer. Możemy się przejść do parku - zaproponowałam, sięgając po swoją niewielką torebkę i zarzucając ją na ramię. - Nie musi to trwać długo. Nie wiem, czy nie masz jeszcze czegoś do zrobienia, nie chciałabym ci... Zajmować czasu. Źle bym się z tym czuła - powiedziałam, kierując się w stronę wyjścia i wychodząc jako pierwsza. Zamknęłam drzwi, wyciągając z kieszeni sweterka klucze.
Noce były już coraz cieplejsze, ale nie ryzykowałam chodzeniem bez czegoś na ramionach.
Offline
- Nie martw się, proszę - zaśmiałem się cicho. - Mówię i tak idę pobiegać potem. Poza tym jutro nie możemy wypłynąć. Powiedzieli, że jutro rano będzie zbyt duży wiatr, by wypływać w morze, nawet sieci nie zarzucałem, bo nie było co zbierać - westchnąłem. - Jutro mam zupełnie dzień wolny...
Offline
Zamknęłam bar i wrzuciłam klucze do torebki.
- Rozumiem. Dzień trochę stratny - zauważyłam z powagą, zeskakując ze schodków i spoglądając na wilka. - Ale może to i dobrze dla ciebie. Odpoczniesz, to też ważny element. - Uśmiechnęłam się lekko. - Chyba że źle myślę. - Wzięłam głęboki oddech i po chwili wypuściłam powietrze z płuc zwieszając ramiona.
Offline
- Dzień stratny, tak, to fakt - pokiwałem głową. - Ale odwiedzę watahę, pospaceruję, może znów trochę pobiegam... Toczę się po świecie, trochę bez celu - wzruszyłem ramionami. - Ale nie przejmuj się. Wyśpię przynajmniej na spokojnie i jak zawsze wpadnę na śniadanie - uśmiechnąłem się czule.
Offline