Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 … 30 31 32
Wątek zamknięty
Uśmiechnęłam się mimowolnie i pokiwałam głową.
- Dobrze. Bez żadnego "ale". Dziś - zaznazcylam, rozbawiona i Pogładziłam Riddicka po policzku. - To idę się ubrać - stwierdziłam po chwili i poderwała mnie z miejsca by radosnym krokiem pójść do sypialni gdzie miałam swoje ubrania.
Offline
Odprowadziłem swoje serce miękkim wzrokiem i poprawiłem kocyk na kanapie, odkładając kubki po herbacie do zlewu. Następnie wyszedłem na zewnątrz i odetchnąłem kilka razy rześkim powietrzem, rozprostowując plecy. Wyciągnąłem się kilka razy do góry, a potem wyostrzyłem słuch. Prim nadal była jeszcze na górze, w małym kącie sypialni. Słyszałem jak materiał ocierał się o jej skórę...
Otrząsnąłem się i zamiast się tym mącić, sam ściągnąłem z siebie ubranie i wcisnąłem wszystko do worka. Nagi jakim Wielki Wilk mnie stworzył, znów się rozciągnąłem, a następnie już opadłem na cztery łapy. Zawyłem cicho, kręcąc karkiem.
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, schodząc na dół i dostrzegając dużego wilka.
- Heeeej - mruknęłam nie mogąc się powstrzymać. - Jesteś taki piękny - szepnęłam z zachwytem, podziemiach Riddicka w jego wilczej postaci. Nie tylko w wilczej postaci świetnie wyglądał. porumieniałam z lekka na tą myśl. - Nie tylko ty tak bardzo lubisz swoją przemianę. Też ją bardzo lubię - dodałam, stając obok niego i wtulając się w jego szyję.
Offline
Zamruczałem zadowolony na jej dotyk łasząc się do dziewczyny dość długo, ale po chwili odchodząc i niecierpliwie mrucząc na nią. Chciałem chodzić, spacerować, razem z Prim. A łaszenie się i tulenie zostawimy na potem... zdecydowanie potem.
Offline
Zachichotalam, drapiąc go za uchem.
- No dobrze, już dobrze, Ridd - mruknęłam rozbawiona i powoli się odsunęłam. - Już idziemy - zapewnilam go, chowając jeszcze na chwilę nos w jego sierści a potem całkowicie się odsuwając. - Ty prowadzisz - dodałam, wychodząc z jego domu, a zaraz za mną potężny wilk.
Uczucie strachu i niepokoju już zniknęły. To był mój Riddick, który by mi nigdy, przenigdy nie zrobił krzywdy. Mogłam na niego liczyć i mogłam mu ufać. To nie było zwierzę. To był potężny wilkołak.
- Może masz jakieś ładne miejsce gdzie będziemy mogli przysiąść na chwilę? Masz takie? - zapytałam, patrząc na niego, gdy powoli ruszyliśmy do przodu. - Tam, gdzie jeszcze nas nie było - dodałam, sięgając dłonią do jego sierści. Szedł krok w krok ze mną, choć wiadomo było że mógł zdecydowanie szybciej.
Offline
Pokiwałem łbem i nadal idąc przed siebie, zobaczyłem nieco ze znanej i udeptanej ścieżki, kierując się trawą nad klify. Domyślałem się, że Prim mogło tu jeszcze nie być, a choć było to popularne miejsce na spotkania, to często bywało też puste. W sam raz, by ułożyć się i pozwolić na małe pieszczoty...
Gdy doprowadziłem tam moje serce, usadowiłem się wygodnie na trawie, obserwując jej reakcję na okolicę i bajkowy widok.
Offline
Wzięłam głęboki oddech. Wilgoć unoszącą się w powietrzu była przyjemna. Trochę wiało, trochę mocno, na co zadrżałam i po chwili rozglądania się na wszystkie strony i zachwycania przysiadłam przy wilku, aby skupić się u jego boku.
- Jest tu przepięknie, Riddick - szepnęłam mu na ucho, układając się tak aby móc patrzeć a jednocześnie wtulać się w wilka. - Podoba mi się bardzo. - Zaczęłam delikatnie drapać go po szyi, wtulając się tak aby schronić się jak najbardziej przed wiatrem.
Offline
Zamruczałem zadowolony, i ogonem osłoniłem jej nogi, a głową spróbowałem odrodzić od wiatru. Słowem, zwiałem się przy niej w wielki włochaty parawan.
Zamruczałem zadowolony z jej dotyku, i trąciłem lekko jej ramie nosem. Mogłaby się na mnie położyć, leżeć całą noc... Nawet bym nie drgnął, byle była przy mnie...
Offline
Zaśmiałam się i sięgnęłam dłonią do jego głowy, stwoerdziłam że tracenia nosem to cicha prośba.
- Ale z ciebie łasuch, nie tylko na jedzenie - powedziałam rozbawiona, z szerokim uśmiechem. Pogładziłam go delikatnie po pyszczku, przeciągając palcami od oczu do samego nosa. Patrzyłam oczarowana w jego czujne oczy. - To takie niesamowite. To naprawdę jesteś ty. Oczy cię zdradzają w pełni Ridd - szepnęłam i prawie że położyłam się na nim, ale starałam się być ostrożna. Otuliłam jego szyję ramionami. Riddick prawie całą mnie osłonił, więc wiatr już nic nie mógł mi zrobić.
Offline
Zamruczałem potakująco. Oj Prim, bo to byłem ja. To zawsze jestem ja. Ale w wilczej skórze tylko mocniej i mocniej czuję miłość do ciebie. Czy to nie zaczynało być nie zdrowe? Nie wyobrażałem sobie życia bez niej... Ale chyba właśnie tak działała wilcza miłość. Nic dziwnego, że tak mnie ciągnęło do budowy leża, naszego zakątka...
Offline
Westchnęłam rozluźniona i zamknęłam oczy, w pełni się w końcu o niego opierając. Rozbawiło mnie jego mruczenie, bo nigdy bym się nie spodziewała po tak dużej i groźnie wyglądającej istocie takich niewinnych pomruków.
A jednak — to był Ridd.
- Wiem już jak bardzo ty mnie kochasz - szepnęłam, cicho i powoli. W końcu nigdzie się nie spiesylam. - Bezgranicznie i mimo wszystko - odparłam za niego, bo przecież teraz nie mógł mi odpowiedzieć. Ale wiedziałam co by powiedział. - Ja też cię bardzo kocham. Mimo wszystko. Kocham cię - powtórzyłam z pewnością w głosie. To był naprawdę piękny moment na te słowa.
Offline
Musnąłem językiem jej policzek. Musiałem jakoś zareagować na jej piękne słowa, a skoro szybka przemiana i powiedzenie jej dokładnie krok po kroku jak rozrywa mnie od miłości do niej raczej nie wchodziło w grę.
Po prostu... gdyby istniał sposób by jej przekazać moją miłość, ponad słowami... Zawyłem cicho, trącając ją zaraz pyskiem, wtulając się i lekko podrygując ogonem. Kochaj mnie, kochaj mnie, tak jak ja kocham ciebie...
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, czując z jego strony duże zaangażowanie w moje słowa.
- Rozumiem - szepnęłam. - Naprawdę, Ridd - dodałam zauroczona nim całym.
To jak chciał mnie utwierdzić w przekonaniu, że naprawdę wiele do mnie czuje... Że mnie kocha, nawet gdy pojawiała się między nami bariera słów. Mimo wszystko czułam że właśnie to chciał mi teraz przekazać.
- Jesteś najkochańszą istota jaką spotkałam. Dziękuję ci że jesteś - powedziałam pewnym głosem, który już nawet nie był szeptem. Nie było co szeptać i tak byliśmy sami, wiatr hulał wesolo.
Offline
Strony: Poprzednia 1 … 30 31 32
Wątek zamknięty