Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokiwałam głową.
- Lubię cię jako wilka - zapewnilam. - Pójdę do toalety i zaraz zrobimy sobie coś do jedzenia i pogadamy, dobrze? - szepnęłam. Potrzebowałam pilnie umyć twarz zimną wodą. - Dobrze wilczku...? - upewniłam się.
Offline
- W porządku, Prim, nie śpiesz się... W szafie została jakaś twoja bluza z poprzednich odwiedzin, możesz się przebrać jeśli chcesz - dodałem, zerkając jak odchodzi na górę do łazienki. Znów wziąłem głęboki oddech. Lubiła wilka we mnie. To był pewny komplement. Ale prócz herbat, zacząłem nam jeszcze robić grzanki z masłem, tak na dobre rozpoczęcie dnia... Mhm, na polepszenie rozpoczęcia dnia.
Offline
- Mmmm, ładnie pachnie - powedziałam wracając do Ridda do kuchni. Nadal byłam w jego koszulce i bieliźnie, bo nie było mi wcale zimno żeby się ubierać. W sumie to nadal było mi ciepło, choć pozbyłam się nieco wypieków z twarzy. - Myślami że zrobimy jedzenie razem! Co ci tak prędko? Chcesz mnie nakarmić i wyprawic z domu? - zażartowałam.
Offline
- To tylko na przegryzkę, mam wilczy apetyt - zaśmiałem się, zjadając właśnie jedną grzankę. - Poza tym wygłaskałaś mnie rano, więc odwdzięczam się posiłkiem, uczciwy układ, nie uważasz? - dodałem rozbawiony, obserwując ukochaną.
Offline
Oparłam się jedną dłonią o blat i uśmiechnęłam.
- No dobrze, nie h będzie. Ale herbata by wystraszyła- zapewnilam. - Nie musiałeś od razu szykować grzanek. Bardzo ci dziękuję - mruknęłam i z lekkim zawahaniem przysunęłam się, musakajc jego policzek wargami. - I rozumiem że mam ci nie pomagać, bonwszytsko siebie sam? - dopytywałam, odwuajca się z nową kawałek, aby dać mu przestrzeń.
Offline
- Już kończę, jeszcze ta partia grzanek i chyba wystarczy - uznałem spokojnie, zerkając z uśmiechem na Prim. Wszystko normalnie, jak zwykle. To dobrze, wolałem nie zmieniać tej codzienności za prędko. - Potem, jeśli będziesz jeszcze głodna, możemy coś zrobić, ale pamiętaj, że powinienem cię już dzisiaj oddać do domu - zauważyłem.
Offline
Pokiwałam głową.
- Sama wrócę, nie przejmuj się - zapewnilam go. - Raczej nie będę mieć tak wilczego apetytu jak ty. Jedno śniadanie mi w zupełności wystarczy, ale dziękuję za troskę - powedziałam rozbawiona. - To ja... Usiądę do stołu... I... Grzecznie poczekam? Bo nie jestem ci potrzebna? Bo jestem do dyspozycji... Gdyby trzeba było coś zrobi ? - Unisoalam brew, uśmiechając się.
Offline
Pokiwałem głową.
- W porządku, poczekaj grzecznie. Ja zaraz przyjdę... I możesz usiąść na kanapie, nie przejmuj się - dodałem od razu z uśmiechem, smarując jeszcze gorące grzanki masłem, które natychmiast się rozpuszczało na chlebku. Po kilku chwilach i jeszcze jednym wyskoku chlebków z tostera, dosiadłem się na kanapę do Prim.
- Tylko uważaj, są gorące - uprzedziłem, popijając herbatą kawałek grzanki.
Offline
- Pycha - mruknęłam jedynie nic więcej nie mówiąc. Ostrożnie złapałam grzankę i ugryzłam. Była cieplutka ale nie jakaś bardzo gorąca więc bez problemu zaczęłam się zajadać. Okazało się że jednak byłam głową ale mimo wszystko, zjadłam trzy i byłam objedzona. - Dawno nie jadłam grzanek, to był dobry pomysł - stwoerdziłam. Nie chodziło o to żeby go wychwalać, przynajmniej nie w w całości, po prostu myślałam już na głos i nie byłam już taka przejęta tym, że Riddick słyszał moje myśli. - To naprawdę dobra umowa. Głaskanie za pyszne grzanki - podsumowałam że śmiechem.
Offline
Zaśmiałem się potulnie przytakując.
- Jak już zauważyłaś, jak szczeniaczek kocham być głaskany, więc na pewno będę się odwdzięczał pysznościami, moje serce - zgodziłem się. - Może innym razem pogłaszczesz mnie jeszcze dłużej, ja mógłbym spędzać tak caaałe dnie, to bardzo dla mnie przyjemne - przyznałem od razu.
Offline
Pokiwałam z wolna głową. Zagryzłam w wargę, myśląc nad czymś... Wcześniej nawet się nad tym nie glowilam. Teraz doszło do mnie, że przecież gdy się przemieniają, to ubrania się niszczą i rwą, zazwyczaj zostają z nich strzępy. Czyli gdy są wilkami to są nadzy. A jak wracają do ludzkiej postaci to muszą się ubrać. Czyli wilcza postać jest... Naga.
Znów poczerwieniałam, zastanawiając się dlaczego mój tok myślenia zabrnął w tym kierunku. Znów przypomniałam sobie Riddicka z rana i to wcale nie było złe wspomnienie. On był bardzo przystojny. Oh on JEST bardzo przystojny. To pewne. Ciekawe jak długo będzie mnie to męczyć, zanim się przed nim do tego przyznam. On chciał zapomnieć. Eh...
- Um, wybacz, zamyśliła się - szepnęłam, wracając do rzeczywistości i zaciskając mocniej palce na kubku z już ostygnienta a właściwie to letnią herbatą, której nie dopiłam.
Offline
Obserwowałem cały czas Prim, ale jej mina była tak zagubiona, że nawet nic nie dało się z niej odczytać. Niepokoiło mnie jej milczenie, dość dłuższe i wpatrywanie się w kubek...
- Nie chce byś źle się czuła z tym co się stało rano - podjąłem dzielnie temat, choć teraz byłem już spokojniejszy. - Zapomniałem się, czułem się tak swobodnie, że zapomniałem, że tobie może to przeszkadzać i... nie miałem złych zamiarów, ani myśli - podsumowałem. - Przepraszam jeśli cię to obrzydziło... - dodałem jeszcze ciszej, zakłopotany. Choć nigdy kompleksów nie miałem, teraz byłem naprawdę zakłopotany.
Offline
Poczułam ucisk w żołądku.
- Co? Dlaczego tak myślisz? Obrzydziło? Nie, nie - zapewnilam i pokrecilam głową. - Wybacz, nigdy nie byłam w takiej sytuacji. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się niewinnie. - Poczułam się zagubiona. - dodałam z uśmiechem który rozkwitał na mojej twarzy. - Wybacz - Zaśmiałam się na koniec.
Nie chciałam by jakokowldk czuł się zakłopotany czy winny przez mój brak orientacji w temacie.
Offline
Popatrzyłem z lekka niepewnie na Prim, szukając czegokolwiek w jej uśmiechu, ale na szczęście wszystko wydawało się... w porządku.
- Czyli... Nic się nie stało? Przestraszyłem się twoją reakcją, najpierw nie zrozumiałem jej , potem do mnie dotarło, że mogłem tak nie paradować bezwstydnie - parsknąłem. - Ale gdy się przemieniłem to samo tak działa... - wzruszyłem lekko ramionami.
Offline
Zaśmiałam się odkładając kubek na podłogę i sięgnęłam dłonią do karku Riddicka.
- Dobrze. Nauczę się. Wybacz. To przez moje ubytki w wiedzy. Wiele rzeczy muszę się douczyć. Naprawdę wiele. - Westchnęłam. - Powinnam się porządnie do tego przyłożyć, bo wyjdzie z tego podanie wiele nieporozumień. Zupełnie niepotrzebnych! Nie chcę żebyś czuł się źle przeze mnie. Gdybym była trochę mądrzejsza... - Ridd popatrzył na mnie krytycznym wzrokiem, a ja zmieniłam. - Doliczona - poprawiłam się. - To było by łatwiej. Przepraszam. To nic. Naprawdę nic.
Offline
- Nigdzie nie musimy się śpieszyć, kochana - zapewniłem ją spokojnie, bo wiadomość o tym, że Prim nie ma mi nic za złe odciążyła mnie i to znacznie. - Wszystko w swoim czasie. Nie chcę cię ani pośpieszać, ani zawstydzać, ani żenować. Dowiesz się wszystkiego z własnej inicjatywy i na własną prośbę, kiedy będziesz się czuła gotowa - podsumowałem łagodnym tonem.
Offline
Pokiwałam głową, biorąc bardzo na poważnie każde jego słowo. Może powinnam się już zacząć nastawiać na coś? Rany, komplet od o tym nie myślałam? Czy on myślał? Pewnie tak... Oh... Oh...
- Kiedy będę się czuła gotowa... - powtórzyłam po nim niemrawo, gdy natłok myśli wręcz atakował mnie. - Powiem - zapewnilam. Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się lekko. - Będę ci mówiła o wszystkim. - Pokiwałam głową jakby przytakując samej sobie.
Offline
- W porządku... - z wolna pokiwałem głową. - Postaram się cię wysłuchać i pomóc... Zawsze masz we mnie wsparcie - uśmiechnąłem się nieco niepewnie, z nutką obawy o... cóż, o wszystko. - Kocham cię, Primrose. Niezależnie od tego czym tak się teraz przejmujesz, czy chodzimy do łóżka, czy nie... kocham cię i tylko to się liczy, pamiętaj - szepnąłem, całując ją leciutko w czoło.
Offline
Przymknęłam na chwilę powieki. Potem jednak podniosłam wzrok na niego i uśmiechnęłam się ciepło.
- Może się ubiore bardziej i pójdziemy się przejść? - zaproponowałam. - Jeśli byś chciał to... Możesz się jeszcze zmienić...? Lub nie - szepnęłam, wzruszając lekko ramionami. - Chyba że wolałbyś odpocząć jeszcze rano trochę... Się zerwaliśmy - szepnęłam.
Offline
- Przejdźmy się, póki powietrze jest świeże. Już blisko chłodnych dni, cieszmy się ostatnimi ciepłymi promieniami jesiennego słońca - zauważyłem z uśmiechem. - Zmienię się, dobrze? Chciałbym rozprostować łapy... Przejdziemy się po okolicy, a potem wrócimy do domu, ja się ubiorę i odprowadzę cię do domu... I bez żadnych "ale"! - zaznaczyłem. - To mój obowiązek cię odprowadzić - uznałem.
Offline