Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przymknęłam powieki, przyjmując jego delikatny pocałunek. Uśmiechnęłam się szerzej. Otworzyłam znów oczy i popatrzyłam na Riddicka.
- A... Nie przeszkadza ci, że ja... Nigdy nie jestem jak kobiety z twojego otoczenia? Zapewne nigdy nie będę taka... Podobna do twojej siostry, mamy, czy... - Zagryzłam mocno wargę. - Rozumiesz o co mi chodzi. Nawet nie będę mogła w stu procentach cię zapewnić o mojej miłości, nie tak jak ty... - dodałam zmieszana i z poczuciem winy.
Offline
Westchnąłem, zostając dłużej spojrzeniem na dziewczynie.
- Kochana, nigdy nawet nie myślałem, czy mi to przeszkadza. Kocham cię taką jaką jesteś i nie potrzebuję świadomości, że też jestem twoim sercem... Kochasz mnie, mówisz mi o tym i jestem tego pewny - westchnąłem, wzruszając ramionami. - Pewnie nie potrzebuję więcej... - dodałem. - Byłem z wieloma kobietami, raczej martwiłem się, że tobie może to przeszkadzać - przyznałem się.
Offline
- Że próbowałeś znaleźć szczęście? - zdziwiłam się. - Nie znaliśmy się, więc nie wiem jak miałoby mi to przeszkadzać, wilczku. - Uśmiechnęłam się lekko, wyciągając rękę i gładząc go delikatnie dłonią po przedramieniu. - Jesteś starszy. To dosyć oczywiste, że masz na barkach większy bagaż doświadczeń niż ja. Szczerze mówiąc dzięki temu wiele rzeczy mnie nie przeraża tak bardzo. Nawet czuję się bezpieczniej - zapewnilam. - Więc nie musisz się bać o tym wspominać, możesz mi opowiadać o wszystkim.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze, wodząc wzrokiem po jej dłoni. Pokiwałem głową.
- W porządku. Choć raczej nie ma o czym specjalnie mówić. Wszystkie blaknął przy twoim blasku, kochanie - zapewniłem z rozbawieniem, choć zaraz potem wróciłem do krojenia warzyw na kolację. Jednak gdzieś z tyłu głowy... Tak, pewien cichy głosik szeptał mi wiele rzeczy. I nie przejmowałem się nim rzecz jasna, ale... ale nie umknie mi fakt, jak piękna jest Prim, ani to jak bardzo chciałbym się zbliżyć... Ugh, stary pryk, muszę się otrząsnąć i ogarnąć.
Offline
- Czyli tak mnie widzisz? Że blyszcze - mruknelam z uśmiechem. - To urocze. I bardzo, bardzo mile, Riddik - zapewnilam go. Wzięłam głęboki oddech i znów zaczęłam krążyć w tą i z powrotem za plecami Ridda. - Na pewno ci nie pomoc? - zapytałam, bo nie mogłam wytrzymać
Offline
- Skarbie, pracowałaś dziś cały dzień i nie umiesz choć na moment odetchnąć i usiąść spokojnie - zapytałem szczerze rozbawiony, zerkając na nią przez ramię. - Możesz przygotować stół, ale usiądź spokojnie na kanapie i odetchnij, dobrze? - zaproponowałem łagodnie.
Offline
- Lubię pomagać. To odpręża mnie zdecydowanie bardziej niż bezczynność - odparłam, już biorąc się za swoje zadanie. - Oh, zaparzę nam też herbaty. Masz ochotę? Albo naleję wody, czy soku jeśli masz... Następnym razem mogę przynieść świeże owoce to wyciśniemy je sobie i będziemy mieli naprawdę smaczny sok do wypicia... - mówiłam cichutko, chyba bardziej do siebie niż do Ridda.
Powoli rozkładałam talerze i ułożyłam sztućce.
Offline
Zaśmiałem się cicho, słuchając tego co mruczała.
- Oj kochanie, ale nieróbstwo też potrafi uszczęśliwiać - uznałem szczerze, nie przeszkadzając jej jednak. - Możesz zrobić herbaty, leży tam gdzie zwykle - dodałem, wiedząc, że taka mała rzecz ucieszy ją najbardziej. - Wiesz, że nawet siedząc na kanapie pomagasz mi niezwykle samą swoją obecnością...?
Offline
- Teraz już wiem. Ale ty powinieneś wiedzieć, że oprócz tego, że przebywam z tobą w jednym pomieszczeniu mogę też coś robić. Pomaganie sobie nawzajem zbliża. Nawet w takich drobnostkach - stwierdziłam. - Mhm... Tak sądzę. Moi rodzice pomagają sobie w naprawdę wielu sprawach. Myślę, że są nie tylko świetnym małżeństwem i rodzicami. Są przyjaciółmi - wymamrotałam. wstawiając czajnik na gaz. - Oh... Wybacz. Mogę mówić jedynie o nich. - Zarumieniłam się. Moje doświadczenia były nikłe.
Offline
- W porządku, mi to nie przeszkadza - uśmiechnąłem się lekko, obserwując ją czule. - Nie oczekuję od ciebie nie wiadomo jakich doświadczeń - zauważyłem. - Ale masz rację, pewnie pomaganie sobie we wszystkim ma na to jakiś wpływ... Nie wiem, jakoś nigdy nie byłem w na tyle zażyłej relacji by gotować wspólnie, czy coś w tym stylu - przyznałem się od razu.
Offline
- Przynajmniej część rzeczy jest dla nas obojga nowa - podsumowałam z uśmiechem. - Lubię gotować. Robiłam to zawsze z mamą. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Gdy miałam jakieś 10 lat, chodziłam do sąsiadki, mieszkała kilka domów dalej. Była starsza i sama. Pomagałam jej gotować i sprzątać. To naprawdę nas zbliżyło. Było mi przykro gdy zmarła. - Westchnęłam z nutą melancholii. - Ale stała mi się bliska tylko przez to, że od czasu do czasu do niej wpadałam. Niesamowite, nie uważasz? Bo to chyba rutyna zbliża... Tak jak nasze poranne spotkania w barze - podsumowałam.
Offline
- Tak, też tak myślę. Dlatego długo przychodziłem bardzo regularnie, robiąc co w mojej mocy byś mnie zauważyła w tłumie. Bym stał się stałym klientem, byś się do mnie dosiadła, pogadała... Rozumiesz? I pomyśleć, że wszystko poszło zgodnie z planem - zaśmiałem się cicho i cmoknąłem Prim w policzek.
Offline
Porumieniłam.
- Oj, ty cwany wilku - powiedziałam rozbawiona. - Wszystko sobie zaplanowałeś. Ale to i tak niesamowite, że w tym wytrwałeś. Nie spodziewałam się, że mógłbyś być mną zainteresowany w jakikolwiek większy sposób niż kilka zdań przy zamawianiu śniadania - wyznałam. - Ja w porównaniu do ciebie mocno się przeliczyłam. - Zachichotałam, stukając palcami o blat i czekając aż woda się zagotuje.
Offline
- Przeliczyłaś? Jak to? - zerknąłem rozbawiony na moje serce. - Ja od początku chciałem by tak nasze wspólne życie wyglądało... Wybacz, po prostu po tylu latach czekania znalazłem swoje serce i moje myśli same pognały widząc wspólne życie, widząc każdą wspólną radość... Jakby ktoś mi zdjął w końcu z oczu czarno-białe okulary i pokazał kolory - westchnąłem głęboko. - Od początku chciałem się zbliżyć. Ale powoli. Nie na siłę. Powolutku, zaprzyjaźnić się... Potem powiedzieć prawdę.
Offline
- Dobrze zrobiłeś. Wyszło tak jak powinno - szepnęłam, sięgając po kubki i herbatę, bo woda powoli się zagotowywała. - Żadne z nas się nigdzie nie wybiera w najbliższym czasie, więc na pewno mamy go sporo dla siebie - dodałam z ciepłym uśmiechem i przytuliłam się do Ridda, obejmując go w pasie i przylegając do jego pleców. - Możemy spędzać ze sobą każde spbotnie popołudnie. - Upominaj się o czas. Mam go dużo, dla każdego. Muszę tylko wszystko dobrze rozplanować.
Offline
- Chcę byś miała go też trochę dla siebie, kochanie - zauważyłem czule i spokojnie. - Nie chodzi mi już tylko o mnie i o nasze spotkania. Chcę byś miała też chwile oddechu, kiedy usiądziesz spokojnie w fotelu i poczytasz książkę, albo coś w tym stylu... rozumiesz? - upewniłem się, choć od razu pogłaskałem ją zadowolony po dłoniach, które mnie obejmowały.
Offline
Westchnęłam głęboko.
- Ohhhh... Ale ja jestem szczęśliwa. Bardzo. Dawno... Fanów nie czytałam niczego... Ale mi to nie przeszkadza! Skoro mogę być z tobą. Robić razem jedzenie, rozmawiać, spacerować. - Uśmiechnęłam się szeroko, sama do siebie. - Już to mówiłam! Ile muszę się powtarzać, Riddick? Wypoczywam aktywnie. Lenienie się nie jest dla mnie atrakcyjne.
Offline
- W porządku, już w porządku - zaśmiałem się cicho, kiwając głową. - Zrozumiałem już. Chciałem się tylko upewnić. Ale skoro chcesz tak, to wiesz, że rozmawiasz z bardzo aktywnym stworzeniem - zachichotałem, i nałożyłem nam już mięso z warzywami na talerze. - Ale dziś będziemy spędzać aktywnie czas siedząc - uprzedziłem.
Offline
Parsknęłam śmiechem i odsunęłam się od niego, sięgając po czajnik.
- Bardzo aktywne zajęcie - stwoerdziłam Lenka: oj siedzenie na kanapie może być niezwykle aktywne. - Ale lenistwo z tobą wcale nie jest takim strasznym lenistwem. Przynajmniej tak to sobie tłumacze. Dlatego staram się robić jakieś produktywne rzeczy, gdy jestem u ciebie. - Zapalam nam herbaty i znów popatrzyłam na Riddicka. - Ale szczerze mówiąc to przy tobie wypoczywam najbardziej. Taka chwila głębokiego oddechu. To cudowne. Jesteś jak świeży powiew wiatru.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze, głęboko dotknięty tym komplementem.
- Pięknie to zabrzmiało, jeszcze dla kogoś takiego jak ja - przyznałem urzeczony, dziękując jej całusem. Zaniosłem nasze talerze do przygotowanego stołu, i oparłem się o krzesło, czekając na moją ukochaną z naszą herbatką.
Offline