Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Postaram się. Choć to trudne. Ekscytacja bierze nade mną górę - odparłam i zamawiałam się mimowolnie. - Choć jedna rzecz mi się podoba u was. Kochasz mnie, ja kocham ciebie. A ponieważ jestem twoim sercem to... Rodzina nie może chyba stwierdzić, że mógłbym być dla ciebie... Mhm, "nieodpowiednia". Znaczy, nie mam na myśli tego, że twoi rodzice muszą tak powiedzieć. Lecz ogólnie. Przyprowadzając swoje serce i ono jest... Po prostu takie jak powinno. - Zmarszczyłam brwi. - Dobrze to rozumiem, czy jednak coś przekrecilam?
Offline
- Nic nie przekręciłaś - zaśmiałem się cicho. - Serca się nie wybiera. Jest to po za moim zasięgiem myśli, by zrozumieć jak instynktownie wiem co jest dla mnie najlepsze. Wiem o tym znacznie wcześniej niż inne zmysły zdążą zareagować. Podświadomie instynkt po prostu czuje, wie do kogo należy moje serce - uśmiechnąłem się miękko. - A moje bije w twojej piersi, nieco przyśpieszonym rytmem - zauważyłem.
Offline
Wzięłam głęboki oddech.
- Jestem podekscytowana tym - przyznałam, zaciskając i rozluźniając palce na jego dłoni. Zatrzymaliśmy się przy zielonej furtce, która prowadziła na moje podwórko. - Moi rodzice patrzą na to wszystko inaczej. Kocham cię, to jedyny mocny argument, świadczący o moich uczuciach.
Offline
- Wiem, moja miłość dla wielu nie jest tak oczywista jak dla mnie. Kiedy wilk powie do innego wilka, że to jego serce, wszyscy wszystko rozumieją - westchnąłem, kiwając głową. - Niesamowite jak blisko baru mieszkasz, mam wrażenie, że się teleportujemy za każdym razem - jęknąłem. - Nie ma kiedy spędzić z tobą więcej czasu, a ja tak lubię spędzać z tobą czas - uśmiechnąłem się nieśmiało. - Patrzeć na ciebie, obserwować, rozmawiać, rozśmieszać...
Offline
Zachichotalam.
- Robisz to wszystko codziennie po troszeczku. Niektóre pary przez pracę i inne zajęcia widują się raz czy dwa w tygodniu. My możemy to robić zdecydowanie czescie,. Nos do góry, Ridd. - Uśmiechnęłam się do niego promiennie. - A co robosz za dwa dni? Mogę mieć wolne sobotnoe popołudnie i wieczór. Chcesz?
Offline
- Oczywiście, że chce - uśmiechnąłem się szczerze. - Serdecznie zapraszam do moich skromnych progów, na pewno jakoś produktywnie spędzimy wspólny czas... Może razem coś ugotujemy? Potem zjemy i polenimy się razem - zaproponowałem, patrząc jeszcze na Prim. Nie umknął mi jednak ruch firanki przy oknie. Ktoś już czekał na moją dziewczynkę
Offline
Uściskam Riddicka na pożegnanie, muskając wargami jego policzek.
- To świetny pomysł. Daj mi znać co chcesz to przyniosę składniki i będziemy mogli to zrobić... Chyba, że sam chcesz to obmyślić. W takim wypadku nie będę się wtrącać w twoja inwencję twórczą. - Zachichotalam. - Jedno wiem na pewno - oznajmiłam, sięgając jego ust. - Dobrze spędzimy razem czas - dokończyłam, gdy już się odsunęłam po dosyć krótkim pocałunku. - Ale przed nami jeszcze cały piątek. Do soboty kupa czasu. Dobrej nocy, wilczku - szepnęłam, powoli się odsuwając.
Offline
- Dobrej nocy, kochana - westchnąłem, odprowadzając ją wzrokiem, a potem odwracając się i ruszając w swoją stronę.
Piątek był bardzo zabiegany, dla mnie i dla Prim zresztą też. Na weekend wracali z większym miejscowości młodzi, ci którzy wyjeżdżali na cały tydzień wracali do rodzin na wolne dni... Typowe. W barze i na targu był tłum i zamieszanie, z Prim wymieniłem tylko kilka krótkich słów. Wolałem wyczekać do soboty, niż teraz naciskać, gdy wiedziałem jak bardzo wszyscy potrzebowali jej pomocy.
W sobotę było spokojniej, ale nie na tyle, by mogła znów odejść i ze mną porozmawiać. Uzgodniliśmy się co do godziny jej odwiedzin i po śniadaniu wyszedłem z baru.
Za to popołudniem? Czekałem grzecznie na moją ukochaną. Dużo czasu, tak jak w inne dni, gdy sprzedam połów, spędzałem na planowaniu budowy leża. Często chodziłem do szkieletu domu, skupiałem się na spisaniu potrzebnych materiałów oraz rozkładzie pokoi... Budowa tego przybytku zazwyczaj należała do obowiązku wilka, niżeli wilczycy, a w przypadku naszego związku tym bardziej powinienem się wykazać samodzielnie.
- Nareszcie jesteś... - westchnąłem od progu, gdy tylko zapukała, a ja otworzyłem jej drzwi. - Nie mogłem się doczekać, ostatnie dni były całkiem zabiegane - uznałem, wpuszczając moje serce do środka.
Offline
Położyłam dłoń na jego policzku i musnęłam wargami kącik jego ust.
- Troszkę tak, dlatego cieszę się, że już jesteśmy razem - powedziałam, odsuwając się i wchodząc do jego domu. Ridd zamknął za mną drzwi, a ja rozejrzałam się po domu. - Co robiłeś wczoraj? Wybacz, że nie mieliśmy nawet chwili by wymienić kilka zdań. Piątki są najbardziej tłoczne. Z resztą, sam wiesz - powedziałam, spoglądając na Rodda z uśmiechem. - Za to ja wiem, że na pewno nie marnowałeś czasu.
Offline
- Umm nic specjalnego - wzruszyłem niewinnie ramionami. - Niespodziankę. Ale jeszcze nie jest gotowa - dodałem , mrugając tajemniczo do Prim. Odebrałem od niej składniki na kolację i ruszyłem do kuchni, odkładając wszystko na blat. - Bałem się, że dziś jednak nie przyjdziesz. Rano jak byłem też było trochę ruchu - dodałem, zmieniając temat.
Offline
- Tak, dużo ruchu było rano i teraz też sporo jest. Ale mama mnie oddelegowała. Powiedziała że sobie poradzi. Choć trochę się martwię, że zostawiłam ja. Niby nie jest sama ale to zawsze dwie ręce mniej - szepnęłam. - Ale powedziałam, jej już w czwartek wieczorem, że się umówiliśmy. Więc nic innego jak jej dziękować - wyjaśniłam.
Zaciekawił mnie tą niespodzianką ale nie należałam do natrętnych osób. Gdy będzie gotowy to mi pokaże, nie będę naciskać, bo przestanie być to prztjemnoscia.
Offline
- Obiecuję podziękować w poniedziałek - zaśmiałem się szczerze, zerkając na Prim. - A ty jak stoisz w niedzielę? Wracasz pomagać w barze? Zazwyczaj w niedziele nie ma ruchu w ogóle - wspomniałem, ale zaraz znów się odwróciłem, wypakowując warzywa oraz mięso o które prosiłem.
Offline
Powoli spacerowałam sobie w tą i z powrotem za Riddem, nie chcąc mu przeszkadzać w niczym. Wilk doskonale wiedział, że wystarczy rzucić słowo w moją stronę, a ja mu pomogę najlepiej jak będę umiała. Więc póki nie prosił o pomoc, nie chciałam się wtrącać.
- Niedziele mam wolne, po prostu ostatnio mama potrzebowała trochę pomocy. Ale teraz już mamy na weekend nowa pracownice, więc jest teraz lżej. Bar całkiem nieźle już zarabia. Myślę, że rodzice nie musieli by pracować tak ciężko, moglibyśmy zatrudnić kogoś. Ale oni po prostu to lubią. Poza tym chcą kontrolować biznes. W szczególności tata. Przez to że mama jest taka ufna, on zrobił się nieufny za nich oboje. - Uśmiechnęłam się pod nosem, bo w sumie tak właśnie było.
Offline
- Sam nieufny ze mnie wilczur, więc jestem w stanie zrozumieć jego obawy - pokiwałem głową na swoje słowa. - A gdy masz za żonę taką ufną pół czarodziejkę... Cóż, miałem kiedyś dziewczynę, ludzką kobietę, której natura lekkoducha powodowała u mnie napady prawdziwej zazdrości - przyznałem się szczerze. - Wyrosłem z tego, co nie zmienia faktu, że twój tata chce chronić biznes przed obcymi z zewnątrz, to naturalne - podsumowałem.
Offline
Przystanęłam i oparłam się jedną dłonią o blat, przechylając głowę na bok i przyglądając się Riddowi.
- Mój tata chce chronić nie tylko nasz biznes - dodałam, przygryzając wargę. - Naprawdę byłeś zazdrosny? Ale mi chyba ufasz. Rozmawiam z wieloma istotami i... Gdybyś źle się czuł w jakiejś sytuacji, powiesz mi? - upewniłam się.
Offline
- Oh, Prim, tobie ufam absolutnie - zaśmiałem się cicho. - Oczywiście, że ci powiem jeśli cokolwiek byłoby nie w porządku - uśmiechnąłem się miękko, gdy odwróciłem się do mojego serca. - Jesteś dobrą dziewczyną, znam cię i wiem też jak z ciebie czytać... Nie zrobiłabyś mi tego, a jeśli ja poczuję jakąkolwiek zazdrość to ci powiem. Ale nie obawiałbym się tego - parsknąłem. - Byłem młodszy i nieco bardziej porywczy, to inna sytuacja. Można niemal powiedzieć, że byłem innym wilkiem - pokręciłem głową, ale zaraz znów wróciłem do przygotowania kuchni na robienie kolacji.
Offline
- Możesz mi nieco podpowiadać o tym jaki byłeś. Z chęcią posłucham - oznajmiłam z uśmiechem, zaciekawiona tego, jak wyglądało jego życie wiele wcześniej, zanim zobaczył mnie w barze i chciał mnie z całych sił zachęcić do tego, abym i ja była zaciekawiona jego osoba. - Wiem, że przeniosłeś się tu, gdy urodziły się bliźniaki, dobrze pamiętam...?
Offline
- Zgadza się. Czułem się nieco jak zbędny balast i opuściłem rodzinny dom. W naszej kulturze, dzieje się tak dopiero, gdy wilk znajdzie serce i wybuduje sobie nowe leżę, dlatego było to dość kontrowersyjne z mojej strony - wyjaśniłem. Zdążyłem już przywyknąć że muszę wszystko opowiadać Prim i dokładnie tłumaczyć. - I tak sobie mieszkam od tego czasu tutaj - wzruszyłem ramionami. - Miewałem lepsze i gorsze dni, cały czas szukałem serca, więc odwiedzałem bary, kluby, biblioteki... różne miejsca, cały czas czekając. Czasem kogoś znajdowałem, ale przy tym co czuję do ciebie, było to takie słabe i kruche - westchnąłem, zerkając z miłością na dziewczynę.
Offline
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Nie zrobiłam nic nadzwyczajnego. Powedziałam dzień dobry i zapytałam ,czy masz ochotę na kawę i coś na śniadanie - zauważyłam rozbawiona. - Żałuję, że nie mogę tak jak ty czuć miłości. Że wszystkie istoty nie mogą. Świat był by prostszy. Gdyby każdy się szanował w taki sposób jak robią to wilki - zauważyłam, przygryzając wargę.
Offline
- Oh, gdyby wszyscy byli jak wilki, nigdy nie stworzono by jednego, spójnego i skomunikowanego społeczeństwa. Jesteśmy nieufni, nawet dla siebie wzajemnie z innych watah. Długo chowamy urazy i niechęć... Nie jesteśmy święci, śmiem powiedzieć, że jesteśmy całkiem niesprawiedliwi, a czasem i nieprzyjemni - parsknąłem. - Jednak jedno serce, jedno jedyne, niepodważalne? Tak, to jedna z tych cech, która oszczędziłaby szukania miłości i unikania toksycznych relacji... - westchnąłem. - Nie można patrzeć na wszystko tylko jednostronnie, Prim - dodałem, i odwróciłem się do dziewczyny, by pocałować ją lekko w czoło.
Offline