Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnęłam się promienie, spoglądając na Clarettę, a potem na Dagerra.
- Jasne, z miłą chęcią, jeśli wszyscy chcecie - przytaknęłam, biorąc głęboki oddech.
Nasze mini zajęcia chyba poszły dobrze, bliźniaki wyglądały na zadowolone. Miałam nadzieję, że siostra Ridda nie będzie miała mi za złe, że spędzam tyle czasu z jej bratem. Chciałam aby ona też miała go dla siebie, zapewne tego potrzebowała. Ja też w jej wieku byłam zapatrzona w dziadka, bo przecież rodzice to nie wszystko. Fajnie jest mieć jakiś autorytet i wsparcie w starszej osobie. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.
Offline
Nikt naturalnie nie widział problemu, więc po myciu rąk (obowiązkowym! W dodatku buzie też musieliśmy wszyscy przemyć).
- Podano do stołu! - oświadczyłem, stawiając przed każdym porcję obiadu. - Jeździe ze smakiem by się nie zmarnowała - parsknąłem.
- Pomodlimy się? - zapytała Clar. Przez chwilę się zawahałem, spoglądając na rodzeństwo.
- Rodzice cały czas upierają się przy tradycji, prawda? - zgadłem, na co Dag pokiwał głową.
- Tata mówi, że wszystko jest ofiarą dla Wielkiego Wilka i powinniśmy o nim pamiętać - oświadczyła wilczyca z przekonaniem, na co po prostu pokiwałem głową. Zapomniałem już niemal jak wyglądało życie w rodzinnej watasze, a przecież zawsze rodzice twardo stawiali na oddawanie czci legendarnemu wilkowi.
- W porządku - podsumowałem ujmują ręce rodzeństwa. Rzuciłem spojrzenie Prim "wyjaśnię ci później", gdy cicho, każe z nas wyszeptało "składam ofiarę największemu z wilków", a dopiero potem zaczęliśmy jeść, zaśmiewając się opowieściami bliźniaków ze szkoły - niedawno w końcu poszli do podstawówki ogólnorasowej i cały czas ekscytowali się klasą, innymi uczniami i samą nauką.
Offline
Radośnie rozmawialiśmy przez cały posiłek, a potem długo po jego zakończeniu. Bliźniaki chyba... Czuły się dosyć swobodnie w moim towarzystwie. Cieszyło mnie to bardzo. W ogóle cieszyło mnie ich szczęście, radosne głosy i roześmiane buzie. Oboje pełni byli pozytywnych emocji. I to przede wszystkim dzięki swojemu bratu, widać było, że był dla nich niesamowicie ważny.
Nie dziwne, gdy się już dobrze znało Riddicka, nie dało się go nie kochać!
Offline
- Ridd, możemy pobiegać? - zapytała radośnie Claretta, a Dagger zaraz podchwycił pomysł. Spojrzałem, na małe wilczki i pokiwałem głową. Wiedziały że nie muszą mnie długo przekonywać. Odstawiłem niedopitą herbatę, a potem spojrzałem miękko na Prim.
- Poczekasz na nas na zewnątrz? - poprosiłem, a dziewczyna nie miała zamiaru zwlekać. Założyła znów sweter i wyszła przed dom. Dzieciaki nie zwlekały zbyt długo, a wręcz wyskoczyły z ubrań by zaraz się przemienić. Mi zajęło to nieco dłużej, ale także przemieniłem się szybko i powolnym krokiem wyszedłem z domku.
Bliźniaki już się znakomicie bawiły ganiając się i przerwacając na trawie, podczas gdy ja w pierwszej kolejności podszedłem do Prim, schylając głowę niemal z czcią by mnie pogłaskała.
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, obserwując ogromnego wilka, który podeszłam do mnie powoli, z obuszczonym łbem. Tym razem czułam się już zdecydowanie pewniej. Nie bałam się aż tak. Zadanie zadrżałam z ekscytacji ale tylko przez chwilę.
- Mój piękny wilczku - szepnęłam, wsuwając dłoń na jego głowę, a po chwili obejmując już jego szyję. - Idź się bawić z rodzeństwem szepnęłam, drapiąc go za uchem. - Uwielbiam na was patrzeć - dodałam, ściskając troszkę mocniej, a potem się odsuwając.
Offline
Kłapnąłem z zadowoleniem pyskiem, a potem z merdającym ogonem podbiegłem do mniejszych wilczków. Clareta jak zawsze chętna do zabawy, a Dagger biegał dookoła nas.
Ganialiśmy sie w ramach najprostszej berka, a potem... Sam nie wiem, robiliśmy wszystko co tylko mogliśmy! Czułem się tak dobrze, tak lekko i swobodnie. Dziko. Zupełnie wolny.
W końcu jednak zabawy musiały się skończyć. Na wycie z lasów zareagowaliśmy natychmiast. Rodzice chcieli byśmy wracali.
Bliźniaki wróciły do domu, by się spakować, a ja podbiegłem zdyszany do Prim, kładąc się u jej stóp z wystawionym językiem.
Offline
Zachichotalam, drapiąc po szyi wilka.
- Jak cię wymęczyli - zauważyłam ze śmiechem. Głaskała go dalej,a wilk położył głowę na moich kolanach. Była ciężka, całe swtowrzenie było potężne więc to nie było nawet dziwne. - To niesamowite. W normalnych warunkach, byłabym przerażona takim ogromnym wilkiem. A tymczasem... Nie wiem które zna się bardziej w siebie wtula - powedziałam urzeczona.
Offline
Zamruczałem tylko, bo sam nie wiedziałem kto się wtula. Oboje się tuliliśmy do siebie i to było chyba najprzyjemniejsze.
W końcu wybiegły bliźniaki z torbami na karkach. A ja wstałam z kolan Prim by pożegnać się i przekazać rodzicom, że wyruszają. Potem jednak od razu wróciłem do kolan Primrose. Mój ulubiony punkt dnia - tulenie.
Offline
Usiadłam z powrotem, gdy wilk do mnie wrócił i roześmiałam się rozbawiona.
- Myślałam, że już wracamy do domu - wyjaśniłam, przytulając się na nowo do wilka, wtulając w jego miekkie, ciepłe futerko. - Widzieliśmy się cały dzień! A zachowujesz się jakbyśmy nie widzieli się latami - wymamrotałam, wtulając policzek. - Taki duży potrzebuje dużo miłości? - zgadywałam rozbawiona.
Offline
Pokiwałem łbem na tak, mrucząc zadowolony z jej dotyku... Z niej, po prostu z niej. Zaraz jednak po intensywnym merdaniu ogonem, trąciłem mokrym nosem jej policzek co miało oznaczać tyle co "zaraz wracam" i truchtając wszedłem do swojego domku.
Wróciłem poprawiając pasek na spodniach lekką kurtkę trzymając pod pachą.
- Wybacz, ale nie mogłem sobie odmówić, a pieszczoty kiedy jestem wilkiem są zawsze znacznie przyjemniejsze - zaśmiałem się.
Offline
- Nic nie szkodzi Riddick. Nie musisz mnie za to przepraszać, to bardzo miłe. Choć czuję się trochę... Dziwnie. Zyje w świecie pełnym rozmaitych stworzeń, lecz to nadal jest dla mnie nieogarnięte. Niesamowite. Ogromny wilk, który chce się przytulać - szepnęłam rozbawiona i wtuliłam się w mężczyznę. - Lubię się do ciebie tulić. To bardzo przyjemne.
Offline
- Ja do Ciebie też, w każdej postaci - uznałem, otulając ramionami tą drobną postać. Prim... Mała, delikatna, taka kochana. Była idealna. Najcudowniejsza istota po słońcem. Moja istota.
- Podobał ci się dziś mszy dzień? Nie jesteś za bardzo zmęczona? - upewniłem się łagodnie, głaszcząc ją po włosach.
Offline
Pokręciłam delikatnie głową aby nie strącić jego dłoni.
- Było cudownie. Choć... Zupełnie inaczej. Niewiarygodne, że te dzieciaki umieją tyle rzeczy, o których pojęcia pewnie nie ma nawet mój dziadek - szepnęłam pół żartem pół serio. - Dagger i Clatetta to świetni nauczyciele - przyznałam szczerze. - Ale Dag był zdecydowanie bardziej wyrozumiały i miękki - zauważyłam, chichocząc. - Chyba jest bardzo podobny do ciebie. Też taki byłeś...? - zapytałam zaciekawiona.
Offline
Uśmiechnąłem się krzywo.
- Nie do końca - parsknąłem. - Byłem bardziej jak Claretta. Dopiero potem stałem się bardziej jak Dagg, aż ostatecznie zrobiłem się trochę bardziej... gburowaty. Miałem długi okres zmian - podsumowałem. - Ale tak. Dagger jest znacznie bardziej wyrozumiały i cierpliwi. Ale za bardzo wycofany. Clar ma odwrotny problem... Ale nauczą się mają jeszcze trochę czasu przed sobą - westchnąłem, uśmiechając sie miekko na myśl o rodzeństwie.
Offline
- Na pewno się nauczą. Są bardzo inteligentni. - Uśmiechnęłam się szeroko i odsunęłam. Złapałam Ridda mocno za rękę. - Aż ci zazdroszczę takiego super rodzeństwa! - przyznałam się. - I mówię szczerze! - zapewniłam, nie kryjąc się z tym. - Samą przyjemnością jest móc przebywać z wami wszystkimi. Człowiek zapomina... O reszcie świata. - Pogładziłam kciukiem po jego skórze. - W ogóle twój świat jest zupełnie inny niż mój. Fajnie, że jestem jego częścią - szepnęłam, spoglądając na jego twarz.
Offline
Pogłaskałem ją także po dłoni.
- Jesteś jego jedną z najważniejszych części, Prim, wiesz o tym, prawda? - upewniłem się czule. - Jesteś moim sercem. Dosłownie częścią mnie. To ja niemial zapomniałem o całym świecie gdy przychodziłem codziennie do baru, by cię zobaczyć, by porozmawiać... - westchnąłem, obejmując dziewczynę w talii i przyciągając do siebie.
Offline
Poczułam przelotny ucisk w brzuchu, który był... Przyjemny, bardzo przyjemny. Uśmiechnęłam się szeroko, znów zarzucając mu ramiona na szyję.
- Musiałabym być ślepa żeby nie zobaczyć, Ridd - szepnęłam. - Teraz sobie nie wyobrażam ciągle pracować i się z tobą nie spotykać. Mogę robić tysiące rzeczy, pod warunkiem, że wiem, że będziemy się niedługo widzieć. To mnie teraz pcha do przodu - wyznałam, trącając jego nos swoim.
Offline
- Cieszę się, że stałem się takim motorkiem pociagowym - zaśmiałem się cicho. - Nie musiałaś nic wiedzieć, sądziłem nawet, że dam radę bez wchodzenia w twoje ułożone życie... Ale stałem się - mruknąłem cicho. - Jednak wszystko było silniejsze... ciągnęło mnie do ciebie. A teraz? Ciągnie nas do siebie i jest nam chyba dobrze... tak? - westchnąłem.
Offline
Musnęłam jego wargi.
- Tak, Riddick, jest nam dobrze. Postaram się, żeby było jeszcze przyjemniej - zapewniłam z uśmiechem. Wzięłam głęboki oddech. - Powinnam wracać. Odprowadzisz mnie, prawda? Chyba jestem jednak trochę zmęczona dzisiejszym dniem... - mruknęłam cicho. - To zupełnie inne zmęczenie niż zwykle, chyba przyjemniejsze niż zawsze. - Zaśmiałam się.
Offline
- Tak, odprowadzę cię - zapewniłem i widząc jej zmęczenie, które tak skrzętnie zawsze chciała ukryć, uniosłem ją szybko w ramionach niczym pannę młodą.
- Nawet tak cię mogę zanieść! To dla mnie jeszcze większa przyjemność - uznałem rozbawiony, ruszając do miasta.
Offline