Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Proszę bardzo. Smacznego - odparłam rozbawiona, popijając kawę. Zerknęłam w stronę baru na mamę, która uniosła dłonie w geście poddania się i wróciła na kuchnię. - Wybacz, nie chciałam cię obwąchiwać - dodałam ze śmiechem. - Skoro dziś pracowałeś, to znaczy, że już wszystko w porządku? Sprzataleś wczoraj przez resztę dnia, czy jeszcze poszedłeś pobiegać?
Offline
- I to i to. Jak już sama zauważyłaś, jestem znakomicie zorganizowany - zaśmiałem się i zerkając w stronę kuchni. - Powiedziałaś im? Chyba reakcja nie była najlepsza - zauważyłem, krzywiąc się lekko z winą. - Nie spodziewałem się fanfaronów, raczej wiedziałem, że mój wiek będzie problematyczny...
Offline
- Ridd - szepnęłam, sięgając po jego dłoń i patrząc na niego miękko. - Przestań... Nic nie jest problematyczne. Powiedziałam im, bo nie chce nic przed nimi ukrywać, a oni to zaakceptowali - wyjaśniłam. - Kochają mnie, więc akceptują moje decyzję. Nie są... Do końca przekonani, bo nie rozumieją w pełni tego co jest między nami. Ale ja rozumiem. I jestem. Twój wiek nie jest dla mnie taki znaczący. Po prostu... - Spojrzałam w stronę kuchni. - Potrzebują trochę czasu... Nie martw się tym, w porządku?
Offline
Skrzywiłem się lekko i skinąłem głową.
- Skoro tak mówisz... Niech będzie. Podobno jak się ogolę to wyglądam nieco młodziej - rzuciłem żartem, starając się jakoś ukryć przejęcie faktem, że... że przeze mnie ma problemy. - Nie chcę byś sprzeczała się z rodzicami, wiesz o tym - dodałem już poważniej. - Jeśli chcesz mogę im się przedstawić, bardziej oficjalnie... Powiedz tylko słowo, jestem mistrzem w przyjmowaniu krzywych spojrzeń na klatę - zapewniłem.
Offline
- Riddick - jęknęłam ponownie. - Nikt nie będzie na ciebie krzywo patrzył. Przestań tak mówić, okej? Pogadam z nimi jeszcze chwilę, na pewno zgodzą się na kolację. Zaproponuje im to. Mój dziadek z chęcią cię pozna, wilczku - szepnęłam, zaciskając alce na jego dłoni. - Będziesz na pewno mile widziany - zapewnilam dalej. - Pogadam z rodzicami - powtórzyłam sie.
Offline
Skrzywiłem się lekko i skinąłem głową.
- W porządku. Daj znać, jak będziesz coś wiedzieć... - pokiwałem głową, uśmiechając się do niej by ją uspokoić. - A teraz wróć do pracy, Prim. Wiem, że zajmujące ze mnie stworzenie, ale na razie skup się na pracy. Zjem na spokojnie, zapłacę i widzimy się wieczorem - powiedziałem łagodnie.
Offline
Pokiwałam powoli głową, przeciągając tą chwilę. Chciałam robić tyle rzeczy na raz... I tak strasznie żałowałam że nie mogę zrobić wszystkiego.
- Jasne. Jeszcze raz smacznego mój wilczku - szepnęłam, podnosząc się z miejsca. Dotknęła jeszcze przelotnie jego ramienia i ruszyłam do nowego klienta aby odebrać jego zamówienie.
Ale wciąż zerkałam na Ridda. Zakochałam się. To pewne.
Offline
Gdy wyszedłem z baru - zapłaciłem jak zawsze z napiwkiem, całując Prim w policzek - czułem się o połowę cięższy. Naprawdę, samo wyjście z jej zasięgu wzroku, powodowało, że wszystko traciło swoje kolory barwy i znów stawało się takie, jakie przez 30 lat życia widziałem. Tragedia. Nie chciałem już znać życia bez mojej Primrose...
Późnym popołudniem, tak jak zawsze, zajrzałem do baru na kolację, jednak od wejścia się skrzywiłem. Na moim miejscu ktoś usiadł. A na domiar złego tym ktosiem były dwa wampiry. Zmarszczyłem nos, od razu się jeżdżąc. Minąłem dwóch facetów - wyglądali na młodych, ale nie wolno ich oceniać zbyt szybko - którzy też się skrzywili na mój widok, a potem usiałem w drugim końcu sali. Rozglądałem się znacznie uważniej i groźniej, niezadowolony, że wampiry odwiedzają te tereny, a co gorsza ten bar, gdzie codziennie pracuje młoda dziewczyna, z korzeniami czarodzieja, w dodatku nieskalana... Nie podobała mi się tu ich obecność...
Offline
Podeszłam do dwóch mężczyzn aby odebrać ich zamówienie. Jak zwykle byłam grzeczną i miła. Oni byli... Nazbyt mili. Zacisnęłam wargi, czując się niezbyt przyjemnie, gdy z nimi rozmawiałam. Przestępowałam z nogi na nogę, gdy przeciagali mocno rozmowę. Nie chciałam być niegrzeczna, ale powoli zaczynali się narzucać,a gdy chciałam odejść, jeden z nich rzucił obrzydliwym tekstem, przez co poczułam się bardzo nieprzyjemnie.
Offline
Odchrząknąłem głośniej - na cały bar, słysząc każde ich słowo i zaciskając tylko zęby. Ugh jak ja ich nienawidzę, jak ja nienawidzę wampirzego podejścia do życia...
- Może panienka tu podjeść? - zawołałem, dzięki czemu Prim mogła rzucić coś do dwójki wampirów i podejść do mnie. - Poproś mamę o pomoc, albo ojca jeśli jest w barze - mruknąłem, łypiąc zdenerwowany na wampiry przy stoliku. - Nie próbuj się nawet do nich zbliżać, rozumiesz? To dwójka wampirzych pijawek bez ogłady - warczałem dalej, zaciskając dłonie w pięści.
Offline
Zerknęłam za siebie, a potem znów na Ridda.
- Mama ma pracę - mruknęłam. - A to klienci baru. To nic takiego, wilczku. Podam im zamówienie i już, nie denerwuj się, proszę cię. Przecież nic mi nie grozi w barze. Od czasu do czasu to się zdarza... - powiedziałam ale zaraz zacisnęłam wargi. Chyba nie powinnam mówić mu tym, bo wydawal się być zdenerwowany.
Offline
Skrzywiłem się jeszcze bardziej, starając się już na nich nie gapić.
- Zostanę dziś do zamknięcia - postanowiłem, głosem nie znoszącym sprzeciwu. - Nie chce by tym pijawką coś odwaliło. Chcę mieć pewność, że jesteś bezpieczna - wyjaśniłem, nie patrząc jeszcze na Prim. W końcu jednak uniosłem wzrok, który zmiękł mi dość szybko.
- Nie podobało mi się ich zachowanie względem ciebie...
Offline
Dotknęła ramienia wilkołaka i zacisnęłam palec na nim.
- Dobrze, jeśli tego chcesz... Ale mi nic nie grozi. Jestem bezpieczna, Ridd - zapewnilam mezczyzne i pochyliłam się aby musnąć wargami czubek jego głowy. - Nigdy nic mi się nie stało tutaj. Wiem, że jestem... Trochę uprzedzony do wampirów. Ale myślę, że nie są głupi na tyle, by rzucić się teraz w oczy w barze. - Uśmiechnęłam się do niego. - Przyniosę ci coś smacznego do jedzenia, dobrze...?
Offline
Westchnąłem, kiwając głową. Za często jej ustępowałem, powinienem nalegać, by zamieniła się z mamą, by nie kusiła losu...!
- Dobrze, zaskocz mnie dziś, co kuchnia ma dobrego - podsumowałem, starając się mówić spokojniej, co rzecz jasna nie miało szansy bytu, gdy kilka stolików dalej wampiry nadal dyskutowały o jej pięknej sylwetce. Zacisnąłem jednak usta.
- I kawy bym poprosił - dodałem jeszcze, zaciskając znów pięści.
Offline
- Ej, miałeś nie pić kawy na wieczór - zauważyłam, wzdychając cicho. - Przyniosę ci herbatki. I same smakołyki - oznajmiłam odchodząc od jego stolika, a po drodze zbierając jeszcze jedno zamówienie.
Przyniosłam zamówienie wampirom, potem Riddickowo, mówiąc że nic mi nie jest.Tamci kolesie chyba już dali sobie spokój...
Zamknęłam lokal i złapałam Ridda za rękę.
- Przejdziemy się kawałek...? - zapytałam cicho. - Nie spinasz się już?
Offline
- Możemy się przejść - przytaknąłem, patrząc na nią łagodnie. - Nadal się spinam. Przykro mi, dawno nie widziałem wampirów na tych ziemiach i nie jestem pewien, co może je tu sprowadzać. Bo jeśli twój zapach to osobiście połamię im karki - uznałem szczerze. - Nie podobało mi się jak się do ciebie odzywali, ani jak na ciebie patrzyli, jednak nie chciałem urządzać jakiejś wojny między nami w barze - wyjaśniłem.
Offline
Pokręciłam głową, uczepiając się jego ramienia.
- I bardzo dobrze, Ridd - szepnęłam. - To by było bezsensowne i kompletnie niepotrzebne. Przez bar przetacza się wiele osób, między innymi też wampiry. I nigdy nie stało mi się nic złego. - Pokręciłam głową. - Poza tym... Mój zapach chyba nie jest aż tak dla nich porywający - bąknelam pod nosem. - Nie warto wybuchac, Riddick. Agresją nic nie zdziałasz, wilczku.
Offline
- Byli dla ciebie obrzydliwi - warknąłem. - Nie chce by ktokolwiek się tak względem ciebie zachowywał - dodałem, ale złagodniałem gdy Prim zacisnęłam palce na moim ramieniu. Westchnąłem tylko i pokiwałem głową, jak zwykle gdy ustępowałem dziewczynie.
- No dobrze. Poradzisz sobie, a ja nie powinienem reagować tak agresywnie. Ale to było silniejsze ode mnie! Chcę chronić swoje serce - wyjaśniłem już miękkim tonem.
Offline
- Wiem, że chcesz mnie chronić. - Pogladziłam go po ramieniu. - Może nie we wszystkim sobie poradzę ale zapewniam cię, że w barze nie musisz się o mnie martwić - powtórzyłam się. - Obiecasz mi, że nie będziesz się kłócić z nikim bez sensu? Nie chcę abyś wpadł w tarapaty przez to, że ktoś krzywo na mnie spojrzy...
Offline
Wydąłem wargi, zastanawiając się szczerze.
- Wiesz, że mógłbym wywołać wojnę przez krzywe spojrzenie - uznałem pod nosem, a potem skinąłem głową. - Dobrze, będę spokojny. Ale tylko w barze - postawiłem warunek. - Poza tym nie mogę za bardzo się rzucać mieście, mamy zakaz przemieniania się, tak jak wampiry nie mogą specjalnie błyszczeć kłami -dodałem.
Offline