Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Usiadłam razem z wilkiem na kanapie i ideknelam dłonią do jego karku. Pogładziłam go po skórze.
- Brawo - szepnęłam. - Jesteś bardzo dobrze zorganizowany - powiedzialam dumna, uśmiechając się szeroko. - Moze... Chcesz żebym ci jeszcze w czymś pomogła? Mogę, wiesz że chętnie ci pomogę! - zapewnilam.
Offline
- Pomożesz mi, gdy w końcu usiądziesz w spokoju i przez chwilę nie będziesz się zastanawiać komu by tu pomóc - uznałem rozbawiony, choć szczerze. Podałem jej talerzyk z ciastem. - A teraz spróbujemy spokojnie tego twojego cuda, co tak pięknie pachnie w całym domu - zaproponowałem z łagodnym uśmiechem, wręcz merdając ogonem, na widok ciasta.
Offline
Zachichotalam.
- Zapach czekolady łagodzi wszystkie bóle i smutki, prawda? - mruknęłam z przekonaniem, uśmiechając się szeroko. Przyjęłam talerzyk od Ridda i spróbowałam ciasta. Nie było jakieś nadzwyczajne. Ale mojemu wilczkowi smakowalo, co mnie bardzo cieszyło. - Jakie jest twoje ulubione ciasto? Czy lubisz wszystko? - spytałam rozbawiona.
Offline
- Nie wybrzydzam - przytaknąłem. - Lubię najróżniejsze ciasta, smakołyki... Wilczy apetyt nie jest ani trochę przesadzony - zaśmiałem się szczerze, kręcąc głową, a potem biorąc jeszcze jeden kawałek ciasta do ust. - Mmm... Cieszę się niezmiernie, że je zrobiłaś - przyznałem z szerokim uśmiechem dziecka.
Offline
Pokiwałam głową.
- To naprawdę drobiazg wilczku, to tylko drobiazg - odparłam, nie chcąc już aby tak mnie zachwalał, bo czułam się po prostu... Nie na miejscu. Pomogłam mu gdy tego naprawdę potrzebował. Tak się robi. Dziękowanie za coś takiego nie wydaje mi się potrzebne, przynajmniej nie tyle razy. A już na pewno nie rozpływanie się nad zwykłym ciastem.
On jednak to robił. A mi się robiło tak miło na jego słowa...
Skończyliśmy jeść i ruszyliśmy spacerem w stronę mojego domu. Gdzieś po drodze zacisnęłam mocniej palce na dłoni wilkołaka.
- Wiesz co, Riddick? - szepnęłam, na co on cicho zamruczał. Zastrzałami się, a mężczyzna zorbila to samo.
Popatrzyłam wilkowi w oczy, uśmiechając się delikatnie.
- Kocham cię - powiedziałam szczerze, pewnie. - Naprawdę mi na tobie zależy - dodałam, biorąc głęboki oddech. - Wiem, że nie mam wiele lat ale... Chciałabym móc o ciebie dbać. Pozowolisz mi...?
Offline
Zamrugałem oczami, a po chwili ciszy... Odchrząknąłem.
- Też cie kocham, Prim. Jakby nie było to oczywiste - przyznałem się cicho i z uśmiechem, wyciągnąłem do niej dłoń, by ją pogłaskać po policzku. - I pozwolę ci o siebie zadbać, jeśli ty pozwolisz mi zadbać o ciebie - postawiłem warunek rozbawiony. - Odkąd widywałem cie tylko w barze, pragnąłem z całego serca otulić cię ramionami i ie pozwalać, by ktokolwiek cie skrzywdził...
Offline
- Nikt mnie nie krzywdzi Ridd - mruknęłam, przytulając się do biegiem. - Ale... Mysle, że możemy się tak umówić. Ty dbasz o mnie, a ja dbam o ciebie... To dobra umowa. - Wtuliłam policzek w jego pierś. - Nawet bardzo dobra umowa... - szepnęłam spokojnie, przymykając ze spokojem oczy.
Offline
Przystanąłem na chwilę i otuliłem ramionami Prim z uśmiechem.
- Cieszę się, że ci się podoba - westchnąłem i ucałowałem ją w czubek głowy. - Chyba naprawdę powinienem iść na jakiś odwyk zdrowotny... Niedługo nie będę umiał myśleć o niczym innym jak o tobie - westchnąłem.
Offline
- Faktycznie, to może się zrobić trochę niezdrowe. I niedobre dla ciebie. Jestem najwyżej częścią ciebie, więc staraj się... Heh, zachować umiar. - Ja też musiałam się starać. - Praca i obowiązki są ważne. Relacje z rodziną są ważne. Relacje ze znajomymi też są ważne. Nie tylko relacja ze mną. - Westchnęłam. - Jestem z tobą, czy będziesz o mnie myślał czy też nie - zapewnilam, gładząc go delikatnie.
Offline
- Wiem - zapewniłem jak pouczone dziecko. - W końcu jesteś moim sercem - uśmiechnąłem się łagodnie bardziej do siebie. Potem odnalazłem jej twarz i lekko odsuwając od swojej twarzy, pochyliłem się, by ją ucałować czule. Delikatnie, ale z uczuciem.
- Jak tak dalej pójdzie to nigdy cię nie odprowadzę - parsknęłam cicho.
Offline
Zaśmiałam się.
- Już za moment będziemy u mnie pod domem - szepnęłam. - Sam wiesz, że to chwila moment i już musimy się rozstawać - przypomniałam mu, tym razem zaczynając pocałunek. Bardzo chciałam znów poczuć jego usta. Choć nie byłam pewna czy robię wszystko dobrze... Można się źle całować? Mniejsza o to. Po prostu to zorbiłaś i tyle.
Offline
- Wiem, to straszne uczucie - westchnąłem, niepewnie wsuwając dłoń na jej talię i tam ją miękko układając, gdy Prim oddawała pocałunek. Była taka słodka, nawet na całusach się tak skupiała, by były najlepsze, by były jeszcze mniej nieporadne i niepewne. Wahała się, nie była pewna kiedy przestać, kiedy wziąć wdech... Jednak mimo wszystko nadal było to bardzo słodkie.
Offline
Uśmiechnęłam się, gdy skończyliśmy.
- Podobało mi się - szepnęłam szczerze, zadowolona. Trocilam jego nos swoim. - Nie rozstajemy się na wieczność... Szybko się znów zobaczymy, Ridd. Zobaczysz. Nie minie chwila - uspokoiłam go, gładząc po policzku.
Offline
- To i tak strasznie długo - jęknąłem, ruszając w stronę jej domu. - Jutro rano, na śniadaniu... Jeśli nie będzie wielu klientów i twoja mama nie będzie nas podglądać - dodałem. - Mam wrażenie, że czasem przewierci mnie wzrokiem zza lady - przyznałem.
Offline
- Martwi sie i zastanawia. To normalne, kocha mnie i chce dla mnie najlepiej. Musi sama posprawdzac. To ciekawski człowiek. Lubi dochodzić do wnioskow na podstawie własnych obserwacji. Wtedy... Czuje że na pewno postąpiła słusznie. - Pokręciłam lekko głową. - Tata jest nieufny. Bardzo... Trochę się denerwuje, że coś się u mnie dzieje. - Pokręciłam głową. - Ale nie jest zły. Po prostu muszę mu wszystko spokojnie wyjaśnić. I zrobię to, tak jak ci mówiłam.
Offline
- W porządku. Wolę by wiedzieli o nas, poza tym wiem jak ważni są dla ciebie, a ty dla nich - uśmiechnąłem się czule. - Ale zapewnij ich, że miłości wilka nic nie powstrzyma - dodałem rozbawiony, udając groźnego. Cmoknąłem ją lekko w policzek, gdy wchodziliśmy na jej ulicę.
Offline
- Zapewnie ich o tym. - Uśmiechnęłam się promienie.
Po chwili już staliśmy przy zielonej furtce. Tak szybko...
- Do zobaczenia jutro, mój wilczku. Idź korzystać z wilczej formy. Zgaduje, że cię już pewnie roznosi od środka z czekaniem, aż się znów zmienisz! Nie oszukasz mnie. - Zachichotalam, cmokajac go w usta. - Tylko ostrożnie - poprosiłam jeszcze na koniec.
Offline
- Nie obawiaj się, zapewniam cię, że zachowam najwyższą ostrożność - powiedziałem miękko, a potem cofnąłem się o kroczek. - Już pewnie na ciebie czekają - dodałem, kiwając w stronę domu. - Odpocznij trochę? Nie wiem, czy dobrze spałaś dzisiejszej nocy, więc wiesz... - westchnąłem. - Do jutra, moje serce - powiedziałem w końcu, znów się cofając.
Offline
Z uśmiechem na twarzy weszłam do domu. Rodzice byli w pracy, ale dziadek nie i oczywiście przytulił mnie na woetanie jakby mnie sto lat nie widział. Choć czasem miałam wrażenie że jego świat zupełnie się różnił od mojego. Nadawaliśmy na podobnych falacha ale nie do końca tych samych. Mimo wszystko nie przeszkadzało nam to.
Pogadałem z nim o wszystkim co się działo. Był ze mnie dumy i zdecydowanie poparł myśl o tym, żeby pogadać z rodzicami, szczerze i otwarcie, bo w końcu się domyślają że coś się dzieje. Po co mają się niepotrzebnie martwić, skoro byłam taka szczęśliwa mama
Gdy mama i tata byli już w domu zrobiłam to, co postanowiłam. I... Ich reakcja nie była taka jakiej się spod,urwałam. Myślałam, że jak zawsze mnie poprą. Nigdy nie zorbiłaś nic głupiego czy nieprzemyślanego. Tą decyzją też taka nie była. Jednak... Tata się oburzył. Mama zaniepokoiła i zaczęła dopytywać, czy oby na pewno tego cche i nie czuję żadnej presji. Zaczęli mi tłumaczyć, że jestem młoda i mam dużo rzeczy przed sobą.
Zdenerwowałam się, choć tego nie okazywlaam. Starałam się na spokojnie z nimi to przedyskutować. Trwało to trochę. Trochę długo. Mama pozostała przy swoim stanowisku, że może z czymś to mylę, jednak tata dał się przekonać, że to dla mnie sprawdzę ważne i że oboje czujemy coś do siebie szczerze. To była ciężka rozmowa.
Choć myślę, że zakończyła się... W porządku. Nie krzyczeliśmy na siebie. To był pierwszy szok. Wiek Ridda i rasa trochę ich mieszały. Dla mamy najlepiej by było, gdybym znalazła sobie faceta człowieka. Obyło by się wtedy bez niespodzianek. Tata jednak mniej patrzył na rasę, za to bardziej raził go wiek. Obiecał jednak nie być uprzedzony za co bardzo mu podziękowałam. Mama nadal pozostawała niepewna i podejrzliwa.
Zostawili mnie samą przy stole w kuchni. Było mi przykro, że nie zrozumieli co do nich mówiłam. Z drugiej strony nie mogłam na nich wymusić zrozumienia. Musieli sami się z tym przespać. Ja miałam kilka tygodni aby to pojąć, zrozumieć i zacząć przeżywać. Oni jeden wieczór. Mogli być zszokowani. Przyjęli to stosunkowo dobrze.
Mama zmierzyła spojrzeniem Ridda, gdy wszedł do baru.
- Mamo... - szpenlem proszaco. - Daj mu szansę - poprosiłam.
- Daje, ale mam was na oku. Nie gawędz z nim zbyt długo, skarbie - poprosiła, całując mnie w czolo.
Zgarnelam talerz z jajecznica i bekonem dla wilkołaka oraz dwoma kubkami kawy i dosiadlam się do Ridda.
- Cześć, mój wilczku - przywitałam się, podsuwając mu bliżej talerz i stwoajac obok jeden kubek kawy. Z drugiego pociągnęłam większy łyk. - Spokojny poranek? Nie spytałam cię wczoraj... Dziś już wrociles do pracy? - zaciekawiłam się, pochylając w jego stronę i pociągając nosem, aby sprawdzić, czy czuć od niego ryby.
Offline
- Nie musisz mnie obwąchiwać, zaczynasz przejmować ode mnie zwyczaje - parsknąłem śmiechem, szczęśliwy, że znów widzę Prim. - Tak, dziś musiałem. Lenistwo nie popłaca, czasem trzeba się zebrać. poza tym dziś było bardzo spokojnie na morzu, czysta przyjemność z wypływania - pokiwałem głową. - Dziękuję za śniadanie - dodałem miękko, sięgając po kubek. Czułem niemal namacalnie jak ktoś nas obserwuje, co nie podobało mi się do końca. Ale nie powiedziałem słowa.
Offline