Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnęłam się szeroko, co często można było opisać po prostu jako "promienny uśmiech".
- Można tak powiedzieć. Mam składniki na ciasto czekoladowe - oznajmiłam, wcaiz się uśmiechając. Cieszyłam się, że zapytał, bo szczerze mówiąc nie wiedziałam do końca czego mam się spodziewać. Poczytałam chwilę o pełniach i przyjmowaniu leku. I reakcja na to była bardzo indywidualna. Ridd był wykończony, ale to nadal był on. - No i mam też lazanie, w ramach obiadu - dodałam. - Ale z tym ciastem to uznałam, że będzie najlepsze na świeżo. Pomyślałam, że zapach czekolady w całym domu to przyjemna sprawa i każdemu wtedy robi się lepiej - szepnęłam, wcaiz wodząc wzrokiem po jego twarzy.
Offline
- Jesteś skarbem - jęknąłem cichutko, odwracając się z pleców na bok, by być jeszcze bliżej jej twarzy. - Zrobisz? Pomóc ci w czymś? Muszę się otrząsnąć, ziele sprawia, że jestem wrakiem wilka, w dodatku nie panowałem nad przemianami z rana... - westchnąłem rozżalony. - Ubiorę się za chwilę... Musze tylko wejść na górę... - mruknąłem, przecierając oczy.
Offline
- Spokojnie, jeśli jesteś już głody, to odgrzeje obiad sama. A z ciastem mi najwyżej pomożesz jak już nabierzesz trochę sił - stwierdziłam, dotykając zaczepnie ale przelotnie jego nosa. - Teraz wilczek jeszcze dotknie gorącego i się poparzy. A ja tego nie chce. Poradzę sobie to drobiazg - zapewnilam go.
Offline
- Jestem tak głodny jak tylko wilki potrafią - zaśmiałem się cicho. - Nie zjadłem niczego od rana, rozumiesz... z przyjemnością zjem twoją lazanię - uznałem czule, przymrużając oczy i mrucząc z przyjemności, jaką sprawiała mi jej bliskość. Była taka dobra, jej zapach - choć nie czułem go tak dobrze - był taki znajomy i dobry...
- Daj mi chwilkę, naprawdę. Zaraz się pozbieram - westchnąłem, sięgając ręką do jej policzka, lekko go głaszcząc dłonią. Uśmiechnąłem się ciepło.
Offline
Złapałam go delikatnie za nadgarstek i musnęłam wargamk jego dłoń ustami.
- No dobrze, to ja się może pospiesze - stwierdziłam rozbawiona, podnosząc się z podłogi. - Za jakieś piętnaście minutek będzie już ciepłe i gotowe do zjedzenia - zapewnilam, rzucając mu jeszcze jedno spojrzenie, a potem poszłam po swoje rzeczy, aby przejść z nimi do kuchni
Offline
Wodziłem za nią sennym wzrokiem, rozkoszując się wręcz jej obecnością. Była mi wszystkim, moje serce bijące w jej piersi. I nie wiedziałem, czy byłaby w stanie zrozumieć do końca, to jak to widziałem. Nie mniej...
- Dziękuję ci, Prim - westchnąłem tylko, a potem bardzo powoli wstałem z kanapy. Bardzo powoli, czułem jak w głowie lekko mi się kręci, dlatego gdy zacząłem ruszać w stronę schodów, trzymałem się cały czas ściany.
Offline
Obejrzałam się, gdy Riddick wstał. I wystraszyłam trochę, że w gruncie rzeczy on ledwo stal.
- Poczekaj - poprosiłam szybko do niego podchodząc. - Może usiądź, a ja podam ci wszystkie rzeczy - zacząłem mówić nieco szybciej, ale wcaiz rzeczowym tonem. - Powiedz mi tylko gdzie. Ale błagam, usiądź - powtórzyłam się, unosząc delikatnie dłonie w górę. Jakbym chciała go asekurować, ale byłam świadoma tego, że gdyby zaczął upadać, raczej nie dałabym rady go przytrzymać. Dlatego tym bardziej się bałam. - Ridd...?
Offline
- Dam radę, Prim - powiedziałem miękko. - Zawsze sobie daję radę, nie martw się tak tego - dodałem czule. - Pójdę na górę. A ty nie martw się tak o mnie, dam radę sam - zapewniłem ją łagodnie idąc dalej, wsparty o ścianę. - Daję sobie radę od wielu lat, jeszcze nigdy nic mi się nie stało. Zaufaj mi, poradzę sobie - dodałem.
Offline
Zagryzłam wargę.
- Będzie łatwiej jak ja to zrobię, Ridd. Nie przyszłam tylko po to by dać ci jeść... Chciałam ci pomóc też w takich rzeczach. We wszystkim... - wyszeptałam, cofając się dwa kroki w tył, ale nadal z napięciem go obserwując. - Będę się o ciebie martwić - dodałam jeszcze. - Bo... Bo jesteś dla mnie ważny i naprawdę chcę cię odciążyć. Daj sobie pomóc, wilczku... - powedziałam łagodnie.
Offline
Westchnąłem cicho, a gdy odsunąłem się od ściany z powrotem na kanapę, jęknąłem też cicho, trzymając swój brzuch.
- Komoda obok łóżka, w górnej szufladzie jest bluza i para dresów. Gdybyś mogła mi je przynieść... Choć naprawdę, mógłbym pójść sam! - zapewniłem, ustępując jej jednak. Jak miałem jej nie kochać i jej nie ustępować? To było niewykonalne!
Offline
- Wiem, że mógłbyś, Ridd, ale nie musisz. Dlatego tego nie robisz, tylko ja to zrobię - odparłam szybko znajdując rzeczy i przynosząc je wilkowi. - Jesteś teraz osłabiony... Powinieneś odpoczywać. Poza tym, nie lubię się nudzić - dodałam już żartem. - Musisz mi wymyślić jakieś zadania, bo zacznę ci sprzątać w domu, a nie jestem pewna czy właśnie tego chciałeś, gdy pozowliłeś mi przyjść. - Zaśmiałam się cicho.
Offline
- Nie wiem, czy chcesz sprzątać tutaj, poza tym i tak wszystko pochowałem. Mam już praktykę w zabezpieczaniu okolicy przed samym sobą - przyznałem. - Dziękuję - westchnąłem i rozejrzałem się dookoła. - Musiałem poprzewracać meble, gdy się przemieniłem - westchnąłem, zawiedzony sam sobą. Założyłem na siebie bluzę.
Offline
- Nie przejmuj się tym, wazne, że tobie nic nie jest i że nie zrobiłeś sobie przypadkiem czegoś. Meble zawsze można znów ustawić na swoje miejsce - przypomniałam mu, kładąc dłoń i pocierając po jego ramieniu. - Sprawdzę co z obiadem, a ty ubierz się do końca. Zaraz przestawienie stolik i przyniosę talerze dla nas - powedziałam, kierując się do kuchni.
Offline
Pokręciłem głową. Wygrałem los na loterii? Jeśli tak, to jestem niewyobrażalnym szczęściarzem, moje serce było wszystkim co dobre, a mimo to postawiło pomagać mi mimo wad i przywar i najwidoczniej naprawdę się przywiązało i naprawdę... naprawdę blisko mnie chciało być... Całe szczęście, bo ja jej też.
- Mówiłem ci już, że jesteś cudowna? - westchnąłem, naciągając dresy i przeczesując włosy palcami popatrzyłem sennie i tak też się przyglądałem, jak Prim krząta się po mojej małej kuchni, przygotowując jedzenie.
Offline
- Nie nadużywaj tych słów - poprosiłam. - Po prostu pomagam ci, gdy zachowujesz się jakbyś był chory. Nic nadzwyczajnego, Ridd. Zwykła pomoc, która mogę ofiarować ci bez problemu. Sama czuję się bezpieczniej z myślą, że mam cię na oku, mój wilczku - zaznaczyłam, uśmiechając się pod nosem.
Nałożyłam lazanię i zerknęłam za siebie. Trzeba było postawić stolik kawowy, bo był wywrócony. Szybko to zrobiłam i powoli przesunęłam go do kanapy.
- Smacznego - powedziałam podając mu jego talerz, a swój stawiając na stoliku. Poszłam jeszcze po dwa kubki herbaty i również postawiłam je na stoliku.
Offline
- Czuję się jak inwalida - burknąłem. - Jak jakiś wapniak w domu starców, który nie może się sam załatwić - warknąłem, jedząc już lazanie. Chwilę siedziałem w ciszy, w końcu mrucząc.
- Dziękuję. Bardzo smaczne - podsumowałem swoim mrukliwym tonem.
Offline
- Nie ma za co, Riddick - odparłam, przysiadając obok niego na kanapie i sięgając po swój talerz. Położyłam go na kolanach, zerkając na wilka z miękkim uśmiechem. - Nie jesteś inwalidą, no coś ty. Każdy musi czasem swoje odchorować. Sama też nie lubię być chora... Zawsze znajduje sobie jakieś zajęcie. Chora to jestem jak nic nie robię - mruknęłam rozbawiona, powoli zaczynając jeść. - Ale szczerze ci powiem, że nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na tyle chora, że nie mogłam wyjść z łóżka - dodałam.
Offline
- Nie rozumiesz jak to działa, nasze zachowania na serum są ściśle związane z tym jak bardzo wilczy jesteśmy - burknąłem. Odetchnąłem spokojnie, chcąc przestać warczeć na Prim. Zachowuje się jak ostatni dupek dla osoby, która tyle dla mnie robi, tyle dla mnie znaczy...
- Od zawsze byłem bardzo... um wilczy - uznałem. - Tak jak Claretta, często zdażało mi się zmienić w przypadkowych momentach. Byłem bardziej wilkiem niż człowiekiem. Dlatego gdy biorę serum, zamykam w sobie tą wilczą część, a to wpływa bardzo na mnie... Odbieram sobie całą swoją wliczą siłę, mechanizm obronny, zdolność do szybszej regeneracji... Wszystko, czuje ogromną... Uh, psutkę. Ale gdybym nie brał serum...Pewnie byłbym skrajnie niebezpieczny - pokręciłem głową, zjadając powoli lazanie.
Offline
Odstawiłam talerz na bok i położyłam dłoń na jego ramieniu. Potarłam po nim palcami.
- Przepraszam, nie chciałam powiedzieć nic złego. Plete głupoty. Od słuchaj mnie - poprosiłam z poczuciem winy. Tak bardzo nie chciałam by się denerwował. - Chciałabym ci umilić czas. Rozumiem, że nie możesz przestać o tym myśleć, bo wciąż czujesz jakieś nieprzyjemne uwieranie w środku - mruknęłam, próbując to sobie sama wyjaśnić ja jakiś przybliżony mi sposób. - Możemy spróbować poszukać jakiegoś zimnego okładu na to...? - zapytałam z nadzieją.
Offline
- Nie zrobiłaś niczego złego - zapewniłem spokojniej. - Jedz dalej. Sama twoja obecność jest niczym chłodny okład - zapewniłem spokojnie, kończąc swoją lazanie. Odstawiłem talerzyk i zsunąłem się na kanapie, opierając się o Prim. - Jedz, proszę. Może opowiesz mi coś? Lubię słucha gdy mówisz - przyznałem się, przymykając oczy.
Offline