Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnęłam się promiennie i pokiwałam głową.
- Tak, pewnie masz rację. Jak już wrócimy do naszego starego schematu to się wszystko unormuje. Rutyna wcale nie jest taka strasznie zła mi męcząca - podsumowałam rozbawiona, biorąc talerze z jedzeniem i stawiając je na stole. - Smacznego, wasz brat powiedział, że będzie wam smakować coś niemięsnego - powedziałam.
Offline
Najbardziej uradowała się Claret.
- Taaak. Ciągłe grillowane mięso jest... nudne - odezwała się wilczka, na co Dag wzruszył ramionami.
- Jest dobre. Poza tym tata mówi, że potrzebujemy dużo mięsa by urosnąć! - dodał, jednak z zadowoleniem spoglądał na jedzenie. Usiadłem do stołu i wszyscy w trójkę czekaliśmy, aż Prim usiądzie. Nie zaczynaliśmy jeść, nim wszyscy nie byliśmy razem, to oczywisty, lecz też wyuczony fakt.
Offline
Urzekło mnie to, bo gdy tylko usiadłam i wzięłam sztućce do rąk, dzieciaki zaczęły od razu jeść. Zerknęłam na Ridda, a potem wróciłam wzrokiem do swojego talerza.
- Fakt, grilowane mięsko jest smaczne, ale warzywa dostarczają wiele ważnych witamin, które też pozwalają ci rosnąć i dają bardzo dużo siły - zauważyłam, zerkając na chłopca. - Pewnie zależy ci na tym by być dużym i silnym - mruknęłam z usmiechem.
Offline
- Oczywiście! W przyszłości zostanę Alfą! - oświadczył z dumną, na co Claretta prychnęła kpiąco.
- Akurat! To ja zostanę Alfą przed tobą - odparła, na co zaśmiałem się cicho urzeczony.
- Kiedy jest się małym, wszyscy chcą zostać Alfami - zauważyłem ze śmiechem. - Ale kiedy dorośniecie, na pewno znajdziecie inne powołanie. Bycie Alfą jest bardzo ciężką pracą - powiedziałem pouczająco. Claret jednak nie słuchała.
- Ja wiem swoje. Będę najlepszą Alfą - powiedziała z przekonaniem.
Offline
Zachichotalam.
- Czyli wy nie chcecie zostać astronautami i modelkami? - dopytywałam zaciekawiona. - Pamiętam, że dzieci wokół mnie zawsze tak mówiły. Mhm, gwiazdy muzyczne lub aktorzy - dodałam rozbawiona. - Choć wy jesteście zdecydowanie bardziej dojrzali niż ludzie w waszym wieku - zauważyłam uśmiechając się przyjaźnie do jednego i drugiego wilczka.
Offline
- U nas wszyscy chcą być Alfami, przywódcami i innymi ważnymi osobistościami - zachichotałem. - Instynkt wilka-przywódcy, rozumiesz. Dopiero potem rozumiemy, co naprawdę dobrze nam wychodzi i co powinniśmy robić - dodałem spoglądając na dzieciaki. Clareta wyglądała jednak na zdecydowaną.
- Będę Alfą. Nadaję się do tego. Będę tak samo dobra jak ojciec i lepsza! - uznała z uporem. Dag pokręcił tylko głową bo wiedział, że nie warto dyskutować z siostrą.
Po kolacji i deserze, odmówiliśmy z bliźniakami modlitwę ("Niech ten posiłek da nam siłę i potęgę Wielkiego Wilka"). Dag powiedział, że chce odpocząć przed powrotem i poszedł na górę do mojego łóżka, a Clareta korzystając z mojego laptopa oglądała jakiś film animowany z kubkiem ciepłej herbaty - w lesie raczej unikali technologii ograniczając ją do minimum. Ja za to z Prim postanowiliśmy posprzątać. Znaczy ja postanowiłem.
- Nie musisz mi pomagać - uznałem łagodnie. - Dziś się już dość dużo napracowałaś, co nie?
Offline
- Nie, no coś ty - mruknęłam, kręcąc głową. - Teraz to już sama przyjemność. Naprawdę - zapewnilam z ciepłym uśmiechem, zbierając ze stołu szklanki. - Mówiłam ci już, że naprawdę to lubię i nie jest to dla mnie czym nieprzyjemnym, Ridd. - Potarłam dłonią po jego plecach, gdy wziął się za zmywanie naczyń. Oparłam się tyłem o blat rozglądając po domku. - Mieszkasz tu odkąd opuściłeś rodzinne strony? - zapytałam zaciekawiona.
Offline
- Tak. Mieszkają tu zazwyczaj właśnie rybacy i inni handlarze - wyjaśniłem. - Mało tu miejsca, ale ma więcej luksusów niż miałem w lesie. Poza tym przyjemnie się żyje w takich przytulnych przestrzeniach - uznałem i spojrzałem miękko na Prim. - No i jest ocieplone i uszczelnione, więc chłodny wiatr, który nadejdzie z prądami morskimi na zimę nic tu nie zdziała. To ciepła forteca - dodałem z dumą.
Offline
- Mhmmm, to się ceni, to się bardzo ceni - oznajmiłam z zadowoleniem. - Właśnie się tak zastanawiałam. Bo tu ogólnie mocno wieje od wody, czy latem, czy zima. - Pokręciłam głową. - Ale widzę że dobrze jest przygotowany na każdą ewentualność - dodałam rozbawiona.
Offline
- Szczególnie, że jesteś istotką ciepłolubną - zaśmiałem się cicho, a potem parsknąłem kręcąc głową i przypominając sobie o czymś. - "Moje serce"... Tak zazwyczaj mówią o sobie małżeństwa - wyjaśniłem wcześniejsze słowa rodzeństwa. - To kwestia kulturowa, a oni jeszcze nie czują wagi tych słów, wilczą miłość można gdy serce też jest gotowe, mniej więcej od 15 roku życia - dodałem, nie patrząc na Prim, lekko zawstydzony, mówieniem o tym.
Offline
Zamyśliłam się na kilka chwil.
- To brzmi bardzo ładnie - odezwałam się w końcu, spoglądając na Ridda, który wpatrywał się w jakiś nieokreślony punkt. - Poza tym, niesamowicie urzekające jest to, że tak bardzo cenicie sobie uczucia, że są one dla was tak bardzo ważne i mają wielkie znaczenie. Nie są na chwilę - szepnęłam, łapiąc Riddicka za nadgarstek. Potarłam kciukiem po skórze. - To określenie jest po prostu czystym podsumowaniem jak ważne jest to uczucie.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, unosząc na nią w końcu wzrok i spoglądając zauroczony.
- Wlicza miłość jest najsilniejszym więzem jaki może łączyć dwa serca. Nierozerwalna, nieodwołalna. To najważniejsza część życia wilka, znaleźć swoje serce w innej istocie - wyjaśniłem, tonem jakim opowiadała mi to kiedyś mama. - Dlatego zazwyczaj wilki w małżeństwie, albo już partnerzy mówią do siebie "moje serce", ponieważ znaleźli w innej piersi swoje serce, bijące tam od zawsze - dodałem. Uśmiechnąłem się lekko. - To dla nas bardzo ważny element. Zakochać się, żyć miłością do swojego serca, mieć rodzinę... To niepisane zasady kodeksu - uznałem rozbawiony. Usłyszałem ciche mruknięcie, a gdy się odwróciłem, na kanapie zamiast Claretty, spał czarny wilczek I(wielkości dorosłego owczarka iks de), zwinięty w kłębek. Laptop i jej ubranie leżały obok.
- Nie przejmuj się, musi odpocząć przed powrotem do wioski - dodałem cicszej.
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko,przyglądając się wilkowi. O którym nigdy bym nie powiedziała, że to dziecko. Ah! Muszę w końcu znaleźć w bibliotece książki o wilkach. W mieście nie mogli się przemieniać, a że nie często wychodzilam za miasto to... Nigdy nie miałam okazji zobaczyć wilkołaka w jego wilczej postaci. Riddick musiał być kilka razy większy. Ogromny wilk.
Przeniosłam po chwili wzrok znów na Ridda. Przez kilka sekund patrzyłam na niego, po chwili jednak sięgnęłam do jego policzka.
- Nie jesteś dla mnie obojetny - szepnęłam z powagą. - Nie wiem trochę jak się mam zachowywać. Jestem... zagubiona - ciągnęłam dlaej tym samym tonem. Przeciągnęła delikatnie palcami po jego skórze. - Choć gdy jestem z tobą, to czuję w sobie dużo pewności siebie. A przynajmniej zdecydowanie więcej. Jestem pewniejsza, bo... Ty jesteś tak bardzo pewny. Z tobą jest inaczej i nie chciałabym tego przerywać. Ty też nie chcesz? Chyba oboje... Oboje chcemy być blisko.
Offline
- Mógłbym się z tobą nie rozstawać - przyznałem cicho, trochę z zawstydzeniem. - Ale jeśli potrzebujesz czasu by to wszystko zrozumieć... Nie będę na ciebie w żaden sposób naciskać, ani pośpieszać - zapewniłem z uśmiechem. - Chce byś nadal czuła się przy mnie dobrze, bardzo tego pragnę - dodałem z uśmiechem. - Ale zaraz wrócimy do rutyny... w której masz mało czasu na spotkania ze mną - wspomniałem.
Offline
Posmutniałam.
- Wiem, wybacz... Też nad tym ubolewam. Spróbuję mieć go dla ciebie jak najwięcej - zapewnilam. - Nie potrzebuje więcej czasu by wiedzieć, że jestem tobą kompletnie zauroczona - przyznałam się z delikatnym uśmiechem, kręcąc głową. Zsunęłam dłoń na jego kark. - Myślę, że wiedziałam to od momentu naszej pierwszej dłuższej rozmowy. A to, że byłeś dla mnie interesujący, odkąd pierwszy raz widziałam cię w barze. - Wzięłam głęboki oddech, patrząc w jego oczy. - Po prostu wiem, że chce być z tobą - powedziałam dobitnie, bo Ridd wciąż uciekał zawstydzony i chyba zmieszany.
Offline
Trochę zaskoczył mnie ten dobitny ton Prim, nie spodziewałem się, że może powiedzieć coś w tak stanowczego. A jednak powiedziała coś dla mnie bardzo ważnego. Bardzo bardzo.
- Chcesz być ze mną? - upewniłem się, z lekkim niedowierzaniem, wycierając na ślep ręce i podchodząc bliżej dziewczyny. - W sensie wiem, że mówisz poważnie, po prostu... Sądziłem, że nadal się tylko mną ciekawisz, a nie już taki poziom...
Offline
Wzięłam głęboki oddech, unosząc brodę w górę, gdy stanął blisko mnie.
- Jak mogłabym być tylko ciekawa? - szepnęłam. - W takim wypadku... Mam na myśli to, że po tym co mi powiedziałeś... - Pokręciłam głową. - Gdyby to była tylko ciekawość, nie mogłabym szczerze z tobą dalej rozmowiać, wiedząc, że to co czujesz, nie będzie odwzajemnione przeze mnie. - Zacisnęłam lekko usta. - Chciałam się upewnić, co to jest za uczucie, aby... Cię nie skrzywdzić swoim egoizmem, tą głupią ciekawością. - Oparłam dłonie o jego pierś. - Wiem, że mi zależy - szepnęłam miękko. - Choć nie wiem już, czy tak bardzo jak tobie... - dodałam z bólem i zawstydzeniem w głosie. Tym razem to ja uciekłam wzrokiem.
Offline
- Zależy ci na mnie - powtórzyłem z uśmiechem, jedną rękę położyłem na jej dłonie na moim torsie, a drugą lekko ustawiając jej oczy naprzeciw swojej twarzy. Uśmiechnąłem się szczerze.
- Nie musi ci zależeć jak mi. Najważniejsze, że zależy ci choć odrobinkę - uznałem spokojnie. - To dopiero dla mnie wiele znaczy... Cieszę się, że nie ciągnie cię do mnie tylko ciekawość... Dobrze ni być elementem badań.
Offline
- To by było okropne. Powiedziałabym ci, ostrzegła,że to nie to... Nie zależy mi na denerwowaniu cię, czy wprowadzaniu w stan jakiegoś obłędu - szyszeptalam wystraszona tym. - Nigdy, przenigdy, Ridd - dodałam uparcie, a po chwili uśmiechnęłam się miękko. - Dobrze mi tu z tobą. To był bardzo miły wieczór.
Offline
Uśmiechnąłem się i jakaś część mnie miała silną ochotę ucałować dziewczynę, jednak... Jednak się powstrzymałem. Zamiast tego po prostu uśmiechnąłem się ciepło, zawstydzony z lekka swoimi myślami. Już rozumiem co czuły wilki, nie mogąc się od siebie oderwać. Ciągnęło wilka do jego serca, chciał nim oddychać, żyć wraz z nim...
- Cieszę się. Bardzo się cieszę. Wiesz... Jeśli miałabyś jakiś wolny wieczór, zawsze możesz przyjść. Mieszkam niedaleko miasta, zawsze cię ugoszczę należycie, a potem odprowadzę do domu - zaproponowałem z uśmiechem i cichą nadzieją w głosie.
Offline