Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Prychnelam.
- Jestem tylko głupim wampirem. Cudnie. Głupi, masochistyczny wampir z potencjałem. Coraz więcej się o sobie dowiaduje! - stwoerdziłam. Westchnęłam i przechylamy głowie w bok. - A kiedy ty, wielki panie Harland, przestaniesz być nadentym dupkiem? - spytałam wyzywająco, unosząc brew i patrząc na niego z niesmakiem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uniosłem lekko brwi.
- Ja? Nadętym dupkiem? - powtórzyłem po niej. - Nie przypominam sobie bym nim był. Może odrobinkę - wzruszyłem ramionami. - Poza tym jestem tylko skromny Mordecai Harlnad, znałaś moje imię, czy może ignorancja jest twoją drugą naturą? - zapytałem uprzejmie.
Offline
- To raczej moja druga natura - odparłam, uśmiechając się do niego. - Ale tobie to chyba nie przeszkadza. Tak właściwie, to mam wrażenie,że ciebie to wręcz kręci. - Uniosłam dłoń. - Niech zgadnę, wszyscy wręcz rzucają ci się do stóp, potakują i wychwalają. Brakuje ci takiego zimnego prysznica ode mnie. Moja ignorancja sprawia, że jestem dla ciebie ciekawsza. - Zmarszczyłam brwi, bo sama też dopiero do tego doszłam. - To dopiero jest chore - skomentowałam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zmarszczyłem brwi, uśmiechając się z wyższością.
- Fakt, ciekawisz mnie przez swoją ignorancję - przyznałem. - Ale nie do końca dlatego, bo potrzebuję tego. Nie. Raczej ciekawi mnie jak daleko zajdziesz kpiąc ze wszystkich, wyśmiewając tych, którzy są w stanie zniszczyć cię jedną dłonią... - uśmiechnąłem się ze sztuczną uprzejmością czy umiałem inaczej?. - To, że ignorujesz problemu, czy silniejszych od siebie, nie znaczy, że to wszystko znika. Wiesz już, że mógłbym ci złamać kark w zależności od kaprysu, a moje nazwisko zmyje winy za mnie. Jednak nadal tu stoisz, kpisz ze mnie, chcesz dla mnie pracować... Albo jesteś bardzo zdesperowana, albo miałem rację co do masochistki - zauważyłem, ale skończyłem się już uśmiechać.
Offline
- Wierz mi lub nie ale znam granicę. Wiem, że nie skręcisz mi karku, nawet jak powiem za dużo - powedziałam z pewnością w głowie. Potem jednak ta pewność ze mnie uleciała. - Co do łamania mi miej znaczących kości nie jestem już taka pewna... Ale nie zabijesz mnie dla kaprysu. Prawda? - Uniosłam brew. - Gdybyś tak myślał, nie proponował byś mi pracy. - Wzruszyłam ramionami. - Do każdego dostosowuje słowa. A przynajmniej staram się ograniczyć bycie sobą. - Parsknęłam śmiechem. - Sama byłam z lekka zdziwiona, że mi na tyle pozwalasz - dodalam, rozglądając się dookoła. Wszystko tylko już nie patrzyć prosto na niego. Jakoś dziwnie się z tym czułam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- A więc gdzie postawiłaś granice przy mnie? - zapytałem, unosząc lekko brwi i podchodząc do Mandy kilka kroków. - Czego boisz się zrobić, a co zrobisz z wahaniem? Czego w twoich oczach bym nie zdzierżył...? - pytałem dalej, w przeciwieństwie do wampirzycy, patrząc na nią ciekawsko.
Offline
- Póki co nie mam na ciebie granic, masz przed sobią glównie Mandy Cantrell, z paroma grzecznościowymi dodatkami. Często zdarza mi się przeeklinac - mruknęłam, zerkając na niego kątem oka. Kurde, gapił się na mnie. Westchnęłam ciężko i zaczęłam się bawić kosmykiem włosów, który wypadl z koka.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Stanąłem dość blisko niej, na tyle blisko, że czułem jej obawy, jej niepewność, czułem... jej zapach. Hmm chyba go lubiłem. Podobał mi się, jak cała ona.
- Dlaczego na mnie nie patrzysz? - zapytałem, choć nie uzyskałem odpowiedzi. Zmarszczyłem brwi, jednak nie ze złości na brak odpowiedzi, ale zastanawiając się poważnie co było przyczyną tego, że odwróciła wzrok. Westchnąłem więc, rozluźniając się. - Spójrz na mnie, Mandy - poprosiłem łagodnym głosem, hipnotyzujący, aksamitnym.
Offline
Popatrzyłam na niego nawet nie myśląc nad tym gestem. Jego głos był zbyt przyjemny, delikatny i po prostu opieranie mu się nie wchodziło w rachubę. Przez kilka chwil patrzyłam mu w oczy ze spokojnym wyrazem twarzy.
- Um... Możemy wrócić do umowy? - zapytałam. - Bo po to tu przyszłam. Zgadzam się i chce wiedzieć kiedy to spiszeny i będę mogła podpisać - powedziałam szeptem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- W każdej chwili, gdy tylko ze chcesz - zapewniłem spokojnie. - Możesz przyjść do mojego gabinetu w ciągu kilku dni, spisze ci odpowiednie dokumenty, przejrzymy je razem i podpiszesz je, gdy będziesz pewna - dodałem, nie spuszczając z niej zaintrygowanego wzroku. - Jesteś niesamowicie podatna na perswazję... Niemal jak człowiek - przyznałem. - Pocałujesz mnie, Mandy...? Jeden, krótki całus - zaproponowałem, nadal mówiąc do niej łagodnie, a mała odległość między nami, kontakt wzrokowy oraz znajomość jej imienia - podręcznikowo wręcz wszystko to wzmacniało siłę zdolności charakterystycznej dla wampirów.
Offline
Musnęłam jego wargi, a gdy tylko to zrobiłam, uderzyłam go obiema dłońmi mocno w pierś, odpychając od siebie. Mężczyzna musial zrobić kilka kroków w tył aby utrzymać równowagę. Ja też się ciągnęłam, chcąc zwiększyć między nami odległość.
- Nie rób tego! - Zazgrzytałam zębami. - Ogarnij się koleś. Nie używaj na mnie pieprzonej perswazji, a już na pewno nie w taki sposób - warknelam. - Nie jestem kurwą.
Odwróciłam się rozgoryczona na pięcie i szybko uciekłam ze szklarni. Nie będę jak moja matka. Jeśli tak miała wyglądać moja praca w tym domu to nawet kasa mnie nie przekona. Niech się wypcha. Swoimi pieniędzmi. Swoją dumą. Swoim seksownym głosem... I zapachem...
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Przyglądałem się jak Mandy ucieka, delikatnie wodząc palcami po wardze, gdzie tak jak poprosiłem, wampirzyca złożyła mi pocałunek. Uśmiechnąłem się lekko, ale do siebie, szczerze.
- Intrygujesz mnie... Zdecydowanie mnie intrygujesz - przyznałem, a powiernikiem tych słów były tylko kwiaty.
- Obawiałem się, że zgubiłaś się gdzieś w rezydencji - przyznałem, gdy ruda wampirzyca weszła do mojego gabinetu. - A byłaby to duża strata - dodałem, zdejmując okulary i rozpinając jeden guzik marynarki. - Mam już dla ciebie umowę. Zechcesz zerknąć? - zapytałem, wyciągając kilkustronicowy plik dokumentów. - Większość to zwykłe brednie związane z umową o pracę, ale zaznaczyłem ci zakres obowiązków, byś była ich w stu procentach pewna - dodałem uprzejmym tonem.
Offline
Obrażona jak dziecko podeszłam do biurka. Wydęłam wargi.
- Minęły cztery dni - mruknęłam, sięgając po kartki i odsuwając się o jednen krok od biurka. - Co napisałeś w sprawie tego, gdy ktoś złamie zasady w umowie? - zapytałam rzeczowo, a w moim głowie pobrzmiewało rozgoryczenie.
Byłam zła na niego za to co zrobił w szklarni i zła na siebie, że mój umysł był tak słaby, że reagował na wszystko.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Jeśli ty je złamiesz, wylatujesz. Jeśli złamię je ja, dalej zwany pracodawcą, jestem ci winien odszkodowanie pieniężne, lub takie jakie sobie zażyczysz - powiedziałem. - Rzecz jasna uwzględniłem twoją nietykalność na tle seksualnym, wydałaś się bardzo wzburzona, malutkim całusem - dodałem, opierając się łokciem o biurko i przyglądając się jej.
Offline
- Wydawałam sie oburzona - mruknęłam pod nosem, czytając umowę. - Moze dlatego, że nie jestem zainteresowana? - zasugerowałam. - Skoro możesz mieć każdą, to czemu interesujesz się akurat kims, kto nie ma ochoty? Podnieca cię myśl o tym że ktoś jednak może być niedostępny? - zgadywałam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Co mnie podnieca to mój interes - oświadczyłem. - To był niewinny całus, w dodatku efekt tego, że jesteś bardziej niż bardzo podatna na perswazję. Martwi mnie to odkąd wykorzystała to Pixie - wyjaśniłem. - Na nic mi sługa, którego łatwo zmanipulować. Poza tym pracując tutaj będę starał się zapewnić ci ochronę, ale nie mogę poradzić na wszystko. Podstawy musisz znać, a obronę przed perswazją może opanować każdy wampir - zapewniłem spokojnie, a potem spojrzałem na nią znacząco. - Nawet nieczystej krwi.
Offline
Prychnelam zachowując zimna twarz.
- Co mi do tego - powedziałam tonem pełnym ignorancji, jakby to w ogóle nie dotyczyło mojej osoby. - Twoja perswazja jest silna - dodałam jeszcze, próbując się obronić przed jego oskarżeniami. Przygryzłam warge, przekręcając kartki, aby upewnić się że wszystko zostało uwzględnione.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie przeczę. Dużo ją ćwiczyłem. Jednak na ciebie użyłem bardzo słabej - westchnąłem. - Proponuję ci pomoc. Pomoc w wytrenowaniu się w obronie perswazji - powiedziałem wprost. - Oraz nie mam nic przeciwko twojemu pochodzeniu. Po prostu warto o tym wiedzieć. Przynajmniej łatwiej zrozumieć twoje zachowanie.
Offline
- Moi rodzice to wampiry - powiedziałam jedynie, przysiadając w fotelu pod ścianą i zanurzając się w lektorze jaką byla umowa. Faktycznie, wszystko było napisane tak jak mówił. Wypisany zakres obowiązków, niezbyt dokładnie, ale za to dokładnie wypisane do zego zobowiązaba nie byłam.
W pierwszej chwili z lekka nie wierzyłam, że faktycznie przygotuje umowę dokładnie pode mnie i moje wymagania. Bo kim ja byłam? Mhm, ale najwidoczniej kimś byłam, skoro zadał sobie tyle trudu, bym tu została. Można by stwierdzić że miałam nieco przewagi w... Naszej relacji.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Ale zapewne któryś z nich nie do końca - wytknąłem. - Na prawdę mnie to nie interesuję, zrozum, że nie mam nic do tego. Jesteśmy postępowymi wampirami - zapewniłem. - Nie zmienia to faktu, że jesteś narażona, przez brak tej umiejętności. Ale wiem jak cię jej szybko nauczyć. To w ramach bonusu. Za eksperymenty w szklarni - wyjaśniłem, starając się uniknąć słowa "przerosiny". Ponieważ nie przepraszałem!
Offline