Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Ciszę między nami wypełnił jedynie szum wody. Wytarlam twarz w papier, bo przecież tu był już zawieszony czysty ręcznik. Zostawianie na nim swojego zapachu, bardziej niż Jet to koniecznie było by niemądre z mojej strony.
- Co masz na myśli mówiąc przeduskutowac wynagrodzenie? - zapytałam zaciekawiona. - Moja praca ma dla ciebie, znaczy się dla twojego domu, jakieś nadzwyczajne znaczenie...? - Uniosłam brew, znów odwracając sie do lustra. Wyjęłam z kieszeni blado czerwoną szminkę i powoli zaczęłam poprawiać wytarty kolor
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Będzie inaczej opłacana niż praca tu z powodu bankietu - odparłem. - Więcej płatna, bo i okres jest dłuższy no i wachlarz spraw, które będzie można ci powierzyć szerszy. Oczywiście nie uwzględnię wykorzystywania seksualnego przez czyjekolwiek narzeczone - uprzedziłem.
Offline
Odetchnęłam z ulgą, na chwilę odrywając się od malowania.
- Cudownie, nawet nie wiesz jak mi ulżyło - zapewnilam rozbawiona, wracając spojrzeniem do lustra aby dokonać jeszcze ostatnich poprawek. Cmoknęła raz i potarła mi wadą o wargę, chowając szminkę do kieszeni. - Czekaj, na ile mabyc ta umowa? - spytałam, mijając wampira i siadając sobie bezczelnie na tym mięciutkim łóżku. Choć w pamięci miałam poprzedni stan tego pokoju i mogłam sobie wyobrazić co tu się działo scena po scenie. - Rok to ciupek długo, nie sądzisz? - umiałam brew, patrząc na niego z dołu. Jego chyba kręciło patrzenie z góry. Tak mu zabawnie oczy błyszczały. Wielki łan i władca, wszyscy tacy sami.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Owszem, długo. Nie bez powodu trzeba ustalić wynagrodzenie w ramach twojej zgody na pracę przez rok. Niewiele się tu dzieje zazwyczaj, najwyżej niewielkie przyjęcia, a tak to cały rok... cóż, by mieć tą fortunę trzeba pracować - wzruszyłem ramionami, przyglądając się Mandy z góry, z nutką satysfakcji.
Offline
Pierwotne instynkty działały i no cóż, gdy mężczyzna tak patrzy to ciało aż samo się dwie do tego by się wdzięczyć. Oparłam dłonie za sobą, wypianajc pierś i zakładając nogę na nogę. No a moje długie nogi były niczego sobie, smukłe i zgrabne.
- Czy ty mnie przekonujesz do tego bym została? - dziwiłam się dlalej.
Co chciałam osiągnąć tym przeciąganiem. Byłam pewna że bardzo bardzo potrzebuje takiej pracy. Gdybym wróciła do domu, to j tak miałabym coś znaleźć, a przy okazji patrzeć na to co wyprawia maska na co miałam ochotę wbic sobie kły w nadgarstek.
Więc tak w sumie to byłam prawie pewna, że chce. Ale to prasowe nie dawało mi pewności, co do odpowiedzi. Poza tym miałam choć przez chwilę powydziwiać skoro miałam taką moxliwosc.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tak - odparłem wprost na pytanie. Stanąłem bliżej łóżka na którym siedziała, podziwiając jej krągłe kształty. Przez chwilę zawahałem się z dalszymi słowami, jednak ostatecznie stwierdziłem, że nie ma takiej potrzeby.
- Zaintrygowałaś mnie, gdybyś została na dłużej byłoby to na pewno pozytywne dla mnie - dodałem. - Może bym cię rozgryzł do tego czasu...? Wiedział doskonale co myślisz nim będziesz w stanie mi to wyjaśnić słowami...? - zauważyłem, po prostu wodząc lleniwie po niej wzrokiem.
Offline
Okej, nie takiej odpowiedzi się spodziewalam. Przez chwilę patrzyłam na niego, tracąc nieco swojej pewności sorbie.
- Wolę zachować swoje myśli dla siebie. Jakoś nie mam ochoty się nimi z kimkolwiek dzielić. Lubię gdy są moje i tylko moje, więc to był malo zachęcający argument - stwierdziłam złośliwie, kładąc się na plecach, popatrzyłam w sufit. - Jak szybko mama ci odpowiedzieć...? Bo to aż dziwne, że chcesz czekać na odpowiedź i jeszcze mi nie grozisz, że odwlekam odpowedz- zauważyłam z uśmiechem, podkładając jedną dlon pod gwole, a druga skubiąc pościel.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Akurat tutaj nie ma nic dziwnego w tym, że daje ci czas na odpowiedź - zauważyłem. - Decydujesz się na pracę u Harlandów na cały rok. Większość by odmówiła, pracujące u wampiry mają u nas dług wdzięczności i nic więcej, a ty potrzebujesz pieniędzy, oraz moim skromnym zdaniem, masz skłonności masochistyczne - znów uśmiechnąłem się nieznacznie. - Idealne do pracy tutaj.
Offline
Uniosłam się na łokciach i popatrzyłam na mężczyznę wydymając wargi w zastanowieniu.
- Mam skłonności masochistyczne? - prychnęłam. - Aha, już wiem! To jest właśnie ta wyjątkowa i oryginalna cecha, której potrzebujesz! - zgadłam i zaśmiałam się słabo. - No jasne, masochiści to śmieszne osóbki, zamiast płakać to się śmieją - mruknęłam, wzdychając. Czułam się się już rozluźniałam za mocno, to był znak, że powinnam wracać do roboty. - Zastanowię się dokładnie i dam ci odpowiedz jutro - dodałam na koniec.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie tyle co się śmiejesz, zamiast płakać. Raczej rozmawiasz ze mną ze szczerym uśmiechem - poprawiłem ją cicho, właściwie bardziej mówiąc do siebie. - W porządku. Jutro. Raczej dasz radę mnie znaleźć - dodałem, cofając się i idąc w stronę drzwi.
Offline
- Harland - powiedziałam głośniej unosząc się do pozycji siedzącej i zatrzymując go w drzwiach. Popatrzył na mnie, a jego wzrok sprawiał że czułam się bardzo zmieszana, bo nie rozumiałam go. Oczy nadal mu błyszczały. Wyprostowałam się, czując wręcz z lekka niepokój. Nigdy nie wiadomo co takiemu wampirowi jak on chodzi po głowie. Przygryzłam czerwoną wargę. - Do zobaczenia - szepnęłam, gdy już miałam dość jego wzroku. Chyba nie dam rady póki co tego ogarnąć. Może faktycznie byłam ograniczona.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Przez chwilę na nią, ale zaraz pokiwałem głową.
- Do zobaczenia, Mandy - odparłem, wychodząc z pokoju. Miała dziwne napicie wymalowane na twarzy, a jej tętno lekko drgnęło, gdy ze mną rozmawiała. Dziwne...
Następnego dnia z racji ciągłego burdelu w rezydencji zdecydowałem się spędził znakomitą część dnia poza swoim gabinetem, w szklarni, doglądając rośliny i kwiaty, które przez zamieszanie z balem odrobinę zaniedbałem. Cicho mrucząc pod nosem, przycinałem z uwagą gałązki i delikatnie usuwałem chwasty, oraz wysuszone listki.
Offline
- Chyba minąłeś się z powołaniem - stwierdziłam, wchodząc bezgłośnie do szklarni. - Trudno było cię znaleźć - dodałam, pociągając nosem. - Niezły masz tu kamuflaż zapachowy - dodałam, rozglądając się na boki. - Może by tak rzucić wszystko i wybudować sobie rezydencję na jakimś wielkim zadupiu...? - mruknęłam udając powagę. Popukałam palcem w policzek.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Mam rezydencję, nad jeziorami na południu - powiedziałem spokojnie. - Jednak teraz na południ jest piekielnie zimno, więc nie zamierzam się stąd ruszać - dodałem. - I tak. Minąłem się z powołaniem - odpowiedziałem, jednak ze skupienia przycinania gałązek nikt mnie nie jest w stanie wytrącić, w żaden sposób. Uśmiechnąłem się łagodnie do kwiatu, który rozkwitł kilka dni temu, głaszcząc go po czerwonych płatkach.
Offline
Otworzyłam szerzej oczy, poruszając znacząco brwiami, ale wampir stał cały czas tyłem do mnie i niezbyt mógł zobaczyć moje dziwne miny. Może to i lepiej. I bez tego w jego oczach jestem "śmiejącą się masochistką". Rany, jak on wpadł na coś takiego?!
- To ja nie będę ci przeszkadzać, tylko się nie podnieć za bardzo tymi kwiatkami - mruknęłam, wywracając oczami i wycofując się. - Znajdę cię później - dodałam.
Przecież nie będę z nim rozmawiać, gdy się tak podnieca tymi roślinkami.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Wracaj - rozkazałem, a ton "rozkazu" znacznie różnił się od tonu "prośba". - Miałaś mi udzielić pewnej odpowiedzi, pamiętasz? Skoro się mnie już tak naszukałaś, to jestem pewien, że możesz mi jej udzielić zauważyłem, przechodząc dalej do innych kwiatów z konewką.
Offline
Westchnęłam i grzecznie się zawróciłam. Splątałam palce za sobą i przechyliłam głowę przyglądając się jak mężczyzna z dokładnością pielęgnuje kwiaty.
- Myślałam nad twoją propozycją i jestem skłonna się zgodzić na tą umowę, ale chciałabym dostać dokładny zakres swoich obowiązków aby nie być zaskoczona... yhym, różnymi sytuacjami. Albo uwzględnić do czego nie będę zobowiązania - odparłam rzeczowym tonem. - Chce uniknąć bycia dziwką, bo taką pracę to mogłabym sobie znaleźć wszędzie. Nie tylu u ciebie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- W porządku, rozumiem twoje obawy - zapewniłem. - Dostaniesz dokumenty z zakresem obowiązków, wraz z dokładną sumą sowitego wynagrodzenia miesięcznego za twoją pracę, nie obawiaj się - powiedziałem gładko i odstawiłem konewkę i otrzepując ręce odwróciłem się do Mandy. - Pewnie dodatkowym atutem będzie fakt, że już nikt inny ze służby nie będzie ci rozkazywać. Rozkazy będziemy mogła wydawać ci tylko rodzina Harland, oraz kochanek mojej matki - wyjaśniłem. - Będziesz miała częstsze przerwy, ale będziesz też zobowiązana do krótkich podróży po Atlantydzie w celach towarzyszenia któremuś z członków rodziny - przytaczałem pojedyńcze przykłady.
Offline
Pokiwałam z wolna głową. Szczerze mówiąc to czułam ekscytację. Przestąpilam z nogi na nogę.
- Nigdy wcześniej nie służyłam w tak dużym domu. I tak ważnym. A już na pewno nie na stałe - mruknęłam, szybko wyjaśniając reakcje mojegogo ciała. - Najwidoczniej wszystko przede mną - szepnęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Oh, zdecydowanie wszystko przed tobą - zapewniłem. - Wiele ciekawych rzeczy się tu nie dzieje, ale zapewniam cię, że będziesz miała o czym plotkować - wzruszyłem ramionami. - Poza tym zwiedzanie tych korytarzy jest samym w sobie ciekawym zajęciem. Wiem, że jedna służka od dwóch lat stara się spisać mapę pomieszczeń, ale podobno jeszcze nie skończyła - dodałem. Chwilę się zamyśliłem. - Poznasz jeszcze wiele znamienitych rodzin, oraz nie jednego przedstawiciela rządu. No i może wykorzystasz potencjał i przestaniesz być tylko głupim wampirem.
Offline