Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zmarszczyłam brwi, zatrzymując się przed wejściem do holu.
- Harland, zdajesz sobie sprawę, że istnieją na Atlantyckie miejsca, gdzie wszyscy sobie ufają? Wychyałeś kiedyś nos z ej swojej obleśnie wielkiej posiadłości? - spytałam prestensjonalnie, unosząc brew.
Potem jednak szybko zaczęłam się zastanawiac czy powinnam mowic o tym, że nie jestem z terytorium wampirów, a z ludzi, chyba nie powinnam. To cholernie inteligenty koleś, już mogłam to stwierdzić. Jeszcze zaczął by się czegoś doszukiwać....
- Bywałam poza granicami i tam życie wygląda inaczej niż tu - powedziałam ze spokojem, czekając z przyzwyczajenia aby to on wszedł pierwszy.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Bywałem, ale zazwyczaj w sprawach zawodowych... Wrócimy do tej rozmowy, zaciekawiłaś mnie - przyznałem szczerze. Minąłem Mandy w drzwiach, wchodząc na salę i jeszcze na moment obracając się do wampirzycy. Zaraz jednak wróciłem już do swojej standardowej rutyny podchodzenia do co ważniejszych gości, a następnie towarzyszenia swojej narzeczonej. Pijanej, napalonej i piskliwej narzeczonej. Niemożliwie uwłaczające zadanie.
Offline
Bal był długi, goście bawili się w nieskończoność. Byłam padnięta i ledwo przytomna, gdy weszłam do swojego pokoiku. Zrzuciłam z siebie ubrania i w bieliźnie polozylam się do łóżka, otulając miękką kołdrą. Musiałam to odespać. Miałam nadzieję, że gdy przyjdę do panny bezmozgiej będzie spać i będę mogła usiąść w fotelu w jej pokoju i przysnąc jeszcze na dłuższy czas zanim się podniesie. A tymczasem czekał mnie krótki odpoczynek.
W dodatku myśli zajął mi wampir, który zajmować ich nie powinien. Młody Harland był zainteresowany moja osoba. Ha! Może od razu powinnam umwoic się na jakiś seks trójkącik, ostatnim razem był bardzo chętny... Uh. Próbowałam sobie jakoś żartem poradzić z jego słowami ale nie pasowało mi to do niego. To nie był jeden z tych co rzucają się na wszystko co się rusza. Z drugiej strony był oschłym dupkiem, który był gotowy połamać mi rękę, jeśli nie będę chciała odpowiadać na jego pytania.
Było zamknąć twarz i nic nie mówić, a tak to już za późno. Zwróciłam jego uwagę i muszę przyznać z pokorą wszystko co będzie się z tym wiązało. Miejmy nadzieję, że będą to bardziej przyjemne rzeczy niż wykręcanie kończyn.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
***
- To najmilsza część całego tego męcząco tygodnia - rzuciłem do Mandy, która tak jak ja, ze sztucznym uśmiechem machała na pożegnanie mojej narzeczonej. - Szczerze nie będę czekał do jej powrotu - dodałem z westchnieniem, gdy była już za daleko by nas widzieć. Spojrzałem na wampirzycę. - Co teraz jest twoim głównym obowiązkiem...?
Offline
- Widziałeś może swoj własny dom? - Uniosłam brew. - Będziemy sprzątać cały ten pierdolnik. Ciesz się, że nikt nie zdemolował ci sypialni i nie zostawił po sobie spermy na dywanie - bąknęłam zniesmaczona po czym nagle rozpromieniałam i uśmiechnęłam się tak słodko,że porzygac by się można było. - Ale oczywiście wykonam wszystkie polecenia, więc zaraz biorę się do sumiennej pracy, panie Harland - powedziałam miękkim glosem,a gdy skończyłam. Wywróciłam oczami. - Więc sam możesz sobie na to odpowiedzieć co będę robić - bąknęłam. Potem jednak poczerwieniałam, uświadamiając sobie, że przecież to było pytanie. - Um, sprzątanie sypialni - mruknęłam szybko.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Rozumiem - pokiwałem głową, gdy wracaliśmy wspólnie do środka. - A jak długo jeszcze zabawisz u nas? W sensie będziesz tu pracować? Bo o ile mi wiadomo, przybyłaś wraz z wampirami, zatrudnionymi tylko na krótki okres czasu - zauważyłem z namysłem.
Offline
- Jaki doinformowani, no gratulacje - powedziałam sarkastycznie. - Służba cię bardzo interesuje widzę - dodałam kręcąc nosem.
Zauważyłam, że zrobiłam się już pewniejsza w jego towarzystwie. A raczej byłam po prostu sobą. Przy innych członach jego rodzinny nie było mowy, żebym w ogóle usta otwierała. Wszyscy patrzyli na mnie sporo ba, jakbym się w ogóle nie liczyła. Mhm, bo pewnie dla nich tak było. Ale on mi pozwalał na ironię, sarkazm, nawet na obrażanie go, ciekawe kiedy przeleje się czara? Sprawdźmy to! Choć perspektywa połamanych kończyn mnie wcale nie zadowalała.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Kiedy. Kończy. Ci. Się. Umowa. - wycedziłem, poirytowany jej ciągłym ignorowaniem moich pytań. - Czy muszę literować ci konkretne słowa byś je zrozumiała? A może masz jednak i z alfabetem problem? - wysyczałem. - Możemy sobie dyskutować, ale trzymaj się jednej, podstawowej zasady - warknąłem już znacznie groźniej.
Offline
Ścianą mi się nieco żołądek, a sniadanie podeszło mi do gardła.
- No to możemy siebie po prostu nie dyskutować, bo aktualnie mam inne wytyczone obowiązki - powiedziałam sucho, bez zastanowienia. I od razu tego żałowałam, bo było trzeba grzecznie odpowiedzieć. No ale teraz było za późno na naprawianie błędów. - Powinnam iść - powedziałam ciszej dodając tempa swoim krokom w boczny korytarz. Świat wokół zaszumał gdy zaczęłam się szybko przemieszczać.
Kurde, czy ja uciekałam jak dziecko? Tak, kolejna zła decyzja? Co się dziś ze mną dzieje, zawsze lepiej mi idzie. Szlag szlag szlag. Może dlatego że jestem nieprzytomna? Spałam tak mało przez panne posta głowa.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Nie musiałem się nawet wysilać, by w jednej chwili stanąć przed wampirzycą. Patrzyłem na nią z wyższością i niezadowoleniem. Tak, niezadowoleniem.
- Zadałem ci pytanie - wysyczałem, patrząc na nią intensywnie, stając bardzo blisko. Niemal na wargach czułem jej niepokój, tak, był pyszny, jednak bardziej od najróżniejszych smaków i zapachów, pragnąłem uzyskać od niej odpowiedź, na pytania.
Dłonią bezwiednie sięgnąłem do jej podbródka unosząc go wyżej, by Mandy spojrzała mi w oczy.
Offline
- Mam słaby dzień, nie wyzywaj frustracji na mnie - powedziałam, ukrywając się za rozbawieniem.
Serce biło mi tak głośno, że nawet głuchy wampir stojący kilometr dalej by usłyszał. Jednak nie biło ono ze strachu, a raczej nie tylko. Niepewność mieszała się z ekstyrpacja i nutą erotyzmu, gdy stal tak blisko mnie, patrząc na mnie tak intensywnie jakby mógł przeszyc mnie wzrokiem na wylot i z taką deliktnoscia tottlakac mojego podbródka tylko po to aby zmusić mnie do patrzenia w jego ciemne oczy. Z tej odległości wydalał się być nieziemsko seksowny, bo widziałam każdy detal jego twarzy i nie znalazłam skazy.
Z trudem przełknę lam ślinę. Cholera, zrobiło mi się gorąco. Ale stałam wyprostowana, starając się ukryć jak najwięcej, co mi wychodziło. Zachowałam w miarę spokojny wyraz twarzy.
- Mhm... Jakie było to pytanie? - dodałam szybko, marszcząc brwi. - Ah, no tak, umowa... Umowa, umowa, kiedy się kończy moja umowa. Umowa, kończy się za dwa tygodnie. Zbieram kasę i wynoszę sie z tego wariatkowa - szepnęłam, bo przecież nie musiałam głośniej. A wydawało mi się, że nawet nie powinnam wydawać z siebie głośniejszych dzwiekow.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Pokiwałem głową, niemal zahaczając czubkiem nosa o jej czoło.
- Dwa tygodnie... W porządku. Rozumiem - przyznałem normalnym głosem, puszczając jej podbródek. Przez chwilę jednak jeszcze przyglądałem się jej ciekawskim wzrokiem.
- Twoje serce bije tak szybko... gdybyś była człowiekiem, wgryzłbym się teraz w tą szczupłą szyję i wypił zapewne wiele pysznej krwi - powiedziałem jeszcze, niemal z uśmiechem, mijając Mandy i idąc w innym kierunki niż ona. - Miłego dnia pracy, Mandy!
Offline
- Miłego dnia - odrpalam automatycznie, jednak myślami byłam daleko. Dłuższą chwilę stałam w bezruchu, czując na twarzy jego delikatny dotyk. Moja pierś uniosła się i opadła bardzo szybko kilka razy. W końcu się ocknęłam.
Cholera. To zdecydowanie nie jest mój dzień. Uh.
Ruszyłam się z miejsca aby w końcu wziąć się za obowiązki, bo jak nic nie zrobię, to mnie prześwięcą.
Następne dwa dni miałam straszne spięcia z przełożoną, jak zwykle czepiała się wszystkiego. Pracuj szybciej, nie garb się, wyrażają się, musisz się prezentować, musisz jakoś brzmieć, pracujesz dla Harlandów. No kurde wiem, gadalam sobie z takim jednym i on jakoś nie miał nic przeciwko moijemu zachowaniu. Prócz tego że ma chora obsesję na punkcie uzyskiwania odpowiedzi na swoje pytania. Wywróciłam oczami.
O czym ja myślę podczas sprzątania? Ah, no tak, o wszystkim tylko nie o tym, że coś się nadal klei na podlodze. Chyba potrzebowlam już przerwy.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie uważasz, że coś się klei a tej podłodze? - zauważyłem, stając nad pochyloną Mandy. Uśmiechałem się władczo do wampirzycy, bo "patrząc z góry" było oczywistym. - Hm chyba jednak trochę spermy wala się po rezydencji. - parsknąłem. - Kiedy masz przerwę, Mandy....?
Offline
- Teraz - warknelam, rzucając wszystko aby podloge i podnosząc się z ziemi. - Mam przerwie właśnie w tym momencie, Harland - powedziałam podirytowana i minęłam go. - A teraz, gdybyś miał ochotę zapytać, idę to pokoju obok zmyć z siebie to co mam na rekach, uh - mruknęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Hm w porządku, potowarzyszę ci - oświadczyłem oczywistość. - Jesteś dziś nie w humorze, Mandy, wyjątkowo nie w humorze. Chyba jeszcze nie miałem okazji rozmawiać z tobą, gdy miałaś dobry humor - zauważyłem zaskakując tym samego siebie. - A mam całkiem przyjemne propozycje.
Offline
- Oh, doprawdy? - mruknęłam, uśmiechając siędo własnego odbicia w lustrze, które niedawno jeszcze czyściłam.w sumie to chciałam wziąć prysznic ale wampir już stal w drzwiach łazienki i mi się przyglądał. - To opowiadaj. Jestem ciekawa, czy jest w tym momencie jakąś przyjemniejsza opcja niż położenie się w tym wielkim łóżku i pójściu spać - stwierdziłam rozbawiona. - Z moim humorem jest wszystko jaknajbardziej w porządku. Nie licz na więcej z mojej strony - zastrxeglam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Zastanawiałem się bardzo poważnie, czy nie masz przypadkiem jakichś problemów finansowych, na które mógłbym zaradzić - zacząłem wprost. - We dworze mamy zawsze dziesięciu wampirów, którzy przez cały rok, albo znaczną większość roku nam usługują, jednak niedługo będę musiał oddelegować dwójkę z nich, naprawdę starej daty. Zastanawiałem się, czy nie byłabyś zainteresowana stałą, dobrze płatną posadą, nie obejmującą niańczenia nieznośniej wampirzycy - wyjaśniłem.
Offline
Na chwilę znieruchomiałam zaskoczona.
- A nie potrzebujesz przypadkiem jakiejś bardziej posłusznej i pokornej służby? - zapytałam, wracając do mycia rąk. Przetargami też dłońmi po twarzy, szyi i dekolcie.
Byłam świadoma, że nie odpowiedziałam na jego pytanie ale nie wiedziałam po prostu co. Wczoraj dostałam list od matki, w którym wprost napisała mi, że pieniądze, które zarobię bardzo się przydadzą, tylko nie jest pewna czy wystarcza na pokrycie wszystkich długów. Musiała wpaść w jakiś szajs. Jak to możliwe, że taki wampir jak ona tak szybko się stoczył. Czy tylko tata trzymał ją z dala od tych glopstw, czy tylko miłość ją powstrzymywała...? Zadrzalam z przejęcia i rozgoryczenia. Musiałam przestać o tym myśleć.
- Nie mam pojęcia - mruknęłam pod nosem, jeszcze raz prxepłukując twarz.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Posłuszna i pokorna jest głupia. Ty masz przynajmniej potencjał - wyjaśniłem. - A skoro nie wiesz, proponowałbym się dowiedzieć. Najlepiej jak najszybciej - dodałem ostrzej. - Moglibyśmy przedyskutować wynagrodzenie, oraz podpisać dokumenty - dodałem. - Gdy już się zdecydujesz, bądź tak dobra podejść do mnie. Pewnie będę w gabinecie albo w ogrodzie - podsumowałem.
Offline