Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Objęłam dłonią jego kark, zaciskając na nim palce. Odchyliłam mocno szyję, dając mu ją pieścić i wtulać się w nią. Uśmiechnęłam się rozbawiona na jego słowa.
- Zostańmy przy gdybaniu, że była by - powiedziałam z uśmiechem. - Jesteś zabawny czasami. Prócz krwi, możesz smakować we mnie wszystko inne, co tylko chcesz. Nie musisz się już o to pytać - mruknęłam, przechylając głowę i skubiąc lekko zębami jego ucho.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- To trochę dziwne uczucie - zaśmiałem się cichutko, wciskając usta w jej szyję. - Nie pytać, nie musieć się upewniać, tylko dawać mi wolną rękę... Jesteś tego pewna? - zamruczałem, wsuwając nos w jej dekolt, smakując jej skóry. - Hmm pacniesz tym pysznym olejkiem - zamruczałem cichutko.
Offline
Zaśmiałam się, a moja pierś uniosła się kilka razy i opadła. Przymknęłam powieki, osuwając się na łóżko i kładąc na plecach.
- Jestem - szepnęłam. - Tyle razy mogłeś zrobić mi krzywdę... Właściwie to ciągle ci się podstawiam... Dlaczego miałabym się bać w takim razie dać ci wolną rękę? Skoro do tej pory... mnie nie skrzywdziłeś - szepnęłam, przeczesując palcami jego włosy. - Po prostu mnie teraz całuj i już nic nie mów - poprosiłam z uśmiechem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zamruczałem rozbawiony całując ją tak jak prosiła. Dokładnie całe ciało, tak jak mówiłem, tak jak ona chciała. Wszystko było tak jak chcieliśmy. Mieliśmy nas...
Zsunąłem czarny biustonosz, całując jej piersi, nie zatrzymując się ani na chwilę, tylko pochylony cały czas muskając każdy fragment jej skóry, jej jędrnych piersi...
Tak jak chcieliśmy, tak jak chciałem... Cudowne uczucie... Cudowne...
Położyłem się obok nagiej już Mandy, na szyi trzymając jej pończoszkę. Zaśmiałem się cicho.
- Ledwo czuję usta - parsknąłem, westchnąłem spełniony, faktycznie całując ją calutką, czując jak już zrobiła się mokra.
Offline
- A ja czuję je już naprawdę wszędzie - odparłam zadowolona. - To było... bardzo, bardzo miłe - szepnęłam. I pomimo, że była już naprawę mokra i czułam pilną potrzebę rozładowania tego i popatrzyłam dosyć spokojnie na Mordecaia. - Jesteś pierwszym, który zrobił to tak dokładnie - wyznałam mu, być może mając też z tyłu głowy cichą nadzieje, że zmotywuje go to do dalszych działań.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Spojrzałem miękko, nie wiedząc już zupełnie co czuję jak na nią patrzę, co do niej mówię, bo to było zupełnie do mnie nie podobne...
- Starałem się - zaśmiałem się cicho, a potem zobaczyłem jej wzrok, jej wysunięte kły... - Chcesz zdobyć jeszcze jeden szczyt? - zapytałem cicho, podnosząc się i pochylając się między jej nogami. Czule je rozsunąłem, całując ją lekko po wewnętrznej stronie uda.
- Wybacz, miałem nie pytać - zachichotałem, wsuwając się głębiej między jej nogi.
Offline
Parsknęłam śmiechem, a zaraz potem westchnęłam głęboko, drżąc.
- Miałeś nie pytać, sklerotyku... - wyszeptałam, zaciskając palce na pościeli i przymykając powieki, oraz zaciskając usta. Mruczałam głośno, wzdychając, gdy jego usta kończyły to co zaczęły.
Gdy skończył, znów przesunął się w górę, a ja wzięłam kilka głębszych oddechów.
- Chcesz rewanżu...? - szepnęłam, szeroko się uśmiechając, ukazując rządek białych zębów, oraz kły.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zamruczałem z zadowolonym uśmiechem.
- Wiesz doskonale, że nie odmówię - zamruczałem zadowolony, prostując się, całując ją jeszcze w usta, a drugą ręką zsuwając bokserki i pozwalając Mandy na wszystko. To było... Niebezpieczne. Ściągnąć bokserki, leżeć nago przed wampirzycą, zupełnie nieprzewidywalną. Ufam jej? A na co się składa zaufanie... Nie wiem... Nic nie wiem, po prostu spoglądałem na nią łagodnie i pozwalając na... na wszystko.
Offline
Wzięłam głębszy oddech, unosząc się do góry. Popchnelam ramię wampira, aby opadł na plecy i dla odmiany to ja zawisłam nad nim. Mordecai skopał z siebie do końca bokserki, patrząc na mnie intensywnie. Chyba się nad czymś zastanawiał. Uśmiechnęłam się do niego psotnie i jedynie raz musnęłam jego zdarte wargi. Potem zaczęłam powoli i dolanie całować jego twarz, rzyje, ramiona i obojczyki...
On był taki seksowny, pociągał mnie jak nikt wcześniej. W dodatku pociągał mnie nie tylko fizycznie. Może lepsze było po prostu określenie "przyciągał". Lgnęłam do niego jak ćma do ognia. No właśnie... Ćma do ognia... Kiedy się sparzę?
Całowałam dalej. Usiadłam na nim,sięgając po jego rękę. Przeciągając po niej palcami i całując kolejno każdy palec, wnętrze dłoni i jej zewnętrzną stronę. Powtórzyłam to przy drugiej, starając się niezbyt poruszać, aby nie pobudzić Mordecaia bardziej niż było potrzebne. W końcu punkt kulminacyjny powinien być na końcu!
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Przez cały czas obserwowałem Mandy z uśmiechem, zupełnie w niej zagubiony. Ta wampirzyca robiła ze mną niewyobrażalne rzeczy. Pociągała, prowokowała, ignorowała, słuchała moich wytycznych, rozmawiała ze mną, sprawiała, że nie myślałem o niczym innym.
Zaraz jednak przymknąłem oczy, oddając się jej. Rozluźniłem się, wszystko czego się dotknęła było jej. Oh, nie powinienem, prawda? Nie powinienem być tak bezbronny przy niej. Ale chyba ufałem Mandy? Ufałem, że nie chce mojego zła, że wszystko co robi nie jest dla mnie złe...
Mogłem jej pozwolić by mnie dotykała, by mogła robić co chce. Tak, mogłem. Szczególnie teraz gdy... razem zdobywaliśmy kolejne szczyty.
Offline
Tym razem naprawdę nie szaleliśmy. Było wręcz spokojnie w porównaniu do poprzedniej nocy, gdzie... Po prostu oboje potrzebowaliśmy spełnienia i pełnej palety doznań. Teraz faktycznie mogliśmy zacząć od poczatku, bez pośpiechu. Ahhhh, mieliśmy tylko dla siebie jeszcze kilka nocy... Potem znów wrócił dużo obowiązków. Głównie jego, bo moje można było naciągnąć. Eh...
Wtuliłam się w bok wampira, zmęczona po całej nocy na nogach. Dzięki grubym zasłonom, do pokoju nie wpadało światło i w spokoju mogliśmy pójść spać.
Spełnieni.
Zakochani.
Spokojni.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zamruczałem, gdy rano uchyliłem powieki. Mandy prawdopodobnie już nie spała, ona zawsze budziła się przede mną. Nie przeszkadzało mi to, czułem, ze nadal trzymam w ramionach moją wampirzycę. Moją i tylko moją.
- Dobry wieczór, Mandy - zamruczałem, mówiąc to pocałowałem leniwie jej szyję. - Dobrze spałaś?
Offline
- Nieee, chrapałeś strasznie! - skłamałam rozbawiona, potem jednak wywróciłam oczami. - No dobra, nie chrapałeś. Spało mi się wyśmienicie. Ale nie wiem czy nie masz jakiegoś dziwnego tiku. Po pomimo, że spałeś, to wciąż mnie mocno trzymałeś. Miałam wrażenie, że za chwilę zaciśniesz ręce za mocno - wyjaśniłam ze śmiechem. - I zaczęłam się zastanawiam, czy tobie nie śniło się nic złego. Chyba nie miewasz koszmarów, Cai? - Uniosłam lekko brew, wyciągając rękę tak, aby móc wpleść palce w jego włosy.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie - przyznałem, ale zaraz przymknąłem oczy. - Ale w dzieciństwie zawsze spałem z pluszakiem - przyznałem się cicho, niemal szeptem. - To moja tajemnica, ale moja niania zawsze mi go dawała i mówiła, że muszę go mocno tulić inaczej ucieknie i już nigdy go nie zobaczę - wspomniałem. - Ale pewnej nocy, pluszak zniknął. Nie wiem kto mógł go zabrać, podejrzewam matkę od zawsze co prawda, ale ostatecznie nigdy tego nie odkryłem. Pluszak zaginął, dla dziecka to była niesamowita trauma - uznałem szczerze, a potem przymknąłem znów oczy. - Tylko nie mów o tym nikomu, to moja tajemnica...
Offline
Parsknęłam cicho, uśmiechając się sama do siebie. Rozluźniłam ciało, dopasowując się do Mordecaia, abyśmy mogli leżeć jak najbardziej ściśnięci.
- nie spodziewałam się takiej odpowiedzi - szepnęłam. - Nikomu nie powiem - zapewnilam, myśląc przez chwilkę. - Mnie zawsze przytulał tata - mruknęłam, uśmiechając się ze smutkiem. Skuliłam się jeszcze bardziej. - Nie miałam nigdy pluszaka - dodałam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Teraz ja mogę być twoim pluszakiem. Albo cię otulać - zaoferowałem się, choć nie umknęło mi jej zachowanie. - Rzadko mówisz o swoim ojcu - zauważyłem łagodniej, hamując ciekawość. - Zawsze gdy o niego podpytuję, unikasz odpowiedzi - dodałem ciszej.
Offline
- Bo to dla mnie ciężki temat, Cai - wyjaśniłam, wzdychając. - Mogę ci o nim opowiedzieć - zapewnilam, uśmiechając się lekko. - Bo to ważna postać w mojej historii. To dzięki niemu jestem jaka jestem. No i jestem z tego dumna - doslaam uśmiechając się szerzej. - Ale opowiem jak już wstaniemy, umyjemy się i usiądziemy gdzieś na spokojnie - postawiłam warunki. - Wtedy będziesz mógł zapytać o co chcesz, a ja odpowiem - zapewnilam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- W porządku... Choć pewnie za moje pytania, będziesz oczekiwać rewanżu w formie swoich pytań do mnie, co? - mruknąłem. - No cóż, ale dam radę - dodałem zaraz, i po krótkim pocałunku westchnąłem cicho. - Powinniśmy się umyć. No i będę zmuszony zawołać swoją pokojówkę, by mi przyniosła śniadanie do pokoju, zjem je pewnie na tarasie - dodałem.
Offline
Parsknęłam.
- Biedna pokojówka - stwierdziłam rozbawiona, spoglądając na Mordecaia. - No dobrze, już wstaje, wezmę prysznic i zaraz wrócę - mruknęłam, całując wampira jeszcze raz. Głębiej niż zrobił to on, przeciągając go najdłużej jak tylko mogłam. - Zatęsknisz za mną - stwierdziłam rozbawiona, podnosząc się z łóżka.
Poszłam do łazienki, kręcąc biodrami. Gdy się już ogarnęłam i zarzuciłam na siebie ubrania, zostawiłam Harlanda w łóżku i poszłam do kuchni aby zrobić jedzenie Caiowi, a przy okazji może sama coś przekąszę.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Miała rację, tęsknota za jej widokiem przyszła za szybko. Nie powinienem się tak uzależniać od jednej istoty, prawda? Choć co ja wiem, dopiero widzę jak można kogoś potrzebować, jak można potrzebować całusa...
Sam też się umyłem, a gdy przebrany wyszedłem na taras wziąłem głęboki oddech. Nocna, ciepła atmosfera i oczekiwanie na Mandy... Zapaliłem świece na stoliczku i usiadłem na jednym z dwóch krzeseł. Czekałem. Czekałem na moją wampirzyce.
Offline