Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zaśmiałam się, ujmując jego twarz w dłonie.
- Chcesz być dobry w inny sposób? Zdajesz sobie sprawę jaką ja jestem nakręcona na ciebie - szepnęłam, poruszając instynktownie biodrami i ocierając się o jego krocze. - No ale niech ci będzie. Może być jakieś dobre wino. Białe, mam ochotę na białe - mruknęłam wybrednie, zadzierając nos do góry. - Przyniosę nam coś szybko z kuchni... Poczekasz tu momencik...?
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie - opałem z uśmiechem. - Idę z tobą - dodałem. - Nie proszę cię, byś mi przyniosła, chcę iść z tobą i je sobie nalać - wyartykułowałem to dokładniej. - Chodź, jak już się napijemy, pójdziemy do łóżka i dziś będę delikatniejszy, lecz równie intensywny - zaproponowałem i ujmując jej rękę ruszyłem do drzwi wyjściowych.
Offline
Trochę mnie to zaskoczyło, więc za im ruszyłam i przetrawiłam jego słowa,Cai pociągnął mnie do wyjścia. Złapałam się jego ramienia i popatrzyłam na niego pytająco.
- Cóż,cieszę się w takim razie - odezwalam się w końcu zadowolona. - Kim jesteś i co zrobiłeś z wielkim i dumnym wampirem którego poznałam kilka tygodni temu? - parsknęłam ironicznym śmiechem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Wysłałem go na wakacje - oświadczyłem z dumą. - Choć jeszcze nie wiem jak zareaguję na jego powrót, skoro mam taki dobry humor już po dwóch dniach - dodałem. - Nigdy tu nie przyjeżdżałem, zazwyczaj unikałem tego miejsca, obawiając się nudy. Ale z tobą się nie nudzę i nie chcę się nudzić. Rozumiesz? - uśmiechnąłem się lekko.
Offline
Wywróciłam oczami już z lekko zirytowana tym ciągłym dopytywanie mi i udzielaniem odpowiedzi na pytania.
- Ważne że się teraz nie nudzisz i już. Tu jest naprawdę super. Przynajmniej dla mnie. Nigdy tu nie byłam - zauważyłam, kierując się w stronę dużej kuchni. - Jest zabawnie i miło - mruknęłam pod nosem. - Wypijemy wino, przejdziemy się jeszcze. A potem położymy do łóżka.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie wiem, czy położymy to dobre stwierdzenie, ale na pewno do łóżka trafimy - parsknąłem, głaszcząc Mandy po dłoni.
zeszliśmy do kuchni, na szczęście nikogo w niej nie było, więc bez problemu znaleźliśmy alkohol i kieliszki. Od razu rozlaliśmy sobie po trochu do kieliszków, a potem ruszyliśmy z powrotem na górę, z kieliszkami oraz butelką w zapasie.
- Hm? Nadal chętna...?
Offline
- Na ciebie? Słuchaj, od dłuższego czasu mam ochotę tylko na ciebie, więc to jest naprawdę głupie pytanie - parsknęłam i upiłam trochę wina. - Zadajesz ich potwornie dużo. To obrzydliwe męczące. Przynajmniej dla mnie. Ciągle odpytywanie. Po co? Po prostu to sprawdź - mruknelam, wywracając oczami. - Bywasz zbyt opanowany. Nawet gdy jesteś już w emocjach, to i tak strasznie powściągliwym- wytykałam mu kolejno.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Zazwyczaj nie mam w zwyczaju robić coś, bez wcześniejszego zapytania. Nie rzuciłbym się na ciebie bez pytania, bez twojej wiedzy, nie chcę cię macać... Jestem powściągliwy, to fakt - westchnąłem. - Postaram się zadawać mniej pytań. Ale zawsze... Hm... To nie jest historia na ten moment - uznałem. - Też mam na ciebie ochotę, dużą. A szczególnie wzrasta, gdy mi mówisz, jak bardzo mnie pragniesz - dodałem z lubieżnym uśmiechem.
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko do wampira, popijając białe wino.
- No dobrze, to opowiesz mi innym razem - odparłam rozbawiona, kiwając głową. - Chcesz być w pełni pewien, że możesz mnie dotykać, choć tak naprawdę mógłbyś to robić nawet gdybym nie chciała... Kręci mnie to jeszcze bardziej - podsumowałam rozbawiona. - Pytasz dlatego, że podpisaliśmy taką a nie inną umowę, czy dlatego, że serio nie chciałbyś spotkać się z moim obrzydzeniem...?
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- To drugie - przyznałem zgodnie z prawdą. - Umowa jest warta tyle ile papier toaletowy, dla mnie liczysz się ty - dodałem. - Więc... Kiedy czegoś nie robię, tylko cię pytam nim to zrobię, to znaczy, że nie chce narazić się na twoje obrzydzenie. To wszystko - wzruszyłem ramionami. - Ale w porządku. Jeśli chcesz tego i ci się to podoba... Postaram się do tego dostosować - uznałem.
Offline
Zatrzymałam się, ciągnąć Mordecaia za rękę i zmuszając go aby się zatrzymał. Choć było oczywiste, że mógłby mnie pociągnąć dalej. Ale nie chciał tego robić. Nie chciał mnie zmuszać.
- Słyszysz sam siebie? - zapytałam, przykucając i stawiając kieliszek na podłodze. Przysunęłam się blisko niego, obejmując znów w dłonie jego twarz. Delikatnie przeciągnęłam po niej palcami. Uśmiech pojawiał się i znikał na mojej twarzy. - Dla mnie liczysz się ty - szepnęłam cichutko, delikatnie, ale z mocą. To były dobitne słowa, których nie można było zignorować. Znów się uśmiechnęłam. - Ciągle na ciebie narzekam, a ty już wszystko pojąłeś. Szybciej niż się spodziewałam. Może nawet lepiej niż ja...
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zmarszczyłem lekko brwi, sięgaąc odruchowo do jej talii.
- To jest takie ważne? - zapytałem cicho. - Nie wiem, Mandy. Sądziłem, że to tylko podstawy naszej relacji. Że jeszcze powinienem bardziej się starać, pomyśleć więcej, rozgryźć to... A ty mi mówisz, że już pojąłem.... Nie - pocałowałem ją lekko, zaciskając palce na kieliszku, za plecami Mandy. - Jeszcze nie pojąłem. To, że liczysz się tylko ty to podstawa. Jeszcze masz prawo na mnie narzekać - parsknąłem i trąciłem jej nos swoim nosem. - A teraz chodź. Mam dobry humor, chcę cię całować - dodałem.
Offline
Popatrzyłam mu przez chwilę w oczy z uśmiechem.
- Też chcę cię całować. Wszędzie - szepnęłam i nie odrywając wzroku od jego twarzy sięgnęłam po omacku po kieliszek. Wyprostowałam się. - Chcę żeby moje usta dotknęły każdego twojego fragmentu skóry i chcę żeby twoje usta zrobiły to samo z moim ciałem - ciągnęłam cicho, gdy Cai pociągnął mnie do przodu.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Pokiwałem głową, uważnie słuchając jej słów. Bo były dla mnie bardzo ważne. Starałem się jak mogłem wynosić z nich naukę, cały czas dowiadywać się czegoś o Mandy. Trochę bałem się teraz jak bardzo zmieniliśmy się od początku naszej historii, ale nie na tyle by powstrzymywać tych zmian.
- To dobrze... też mam na to ochotę - przyznałem, otwierając przed Mandy drzwi, a potem zamykając je za nami, na klucz.
Offline
Dopiłam wino z kieliszka i odstawiłam je na bok, zrzucając po drodze buty.
- Chcę żebyś reagował na mój dotyk zniecierpliwionym drżeniem - szeptałam dalej, sięgając do zapięcia sukienki na plecach. - Żebyś nie mógł normalnie myśleć, gdy nasze ciała choćby się muskały... - ciągnęłam tym samym tajemniczym głosem, zsuwając z siebie czarne ubranie. Odsunęłam sukienkę na bok, zostając w czarnej bieliźnie i czarnych pończochach. Nie spuszczałam z oczu Mordecaia. - Chcę być twoim lekarstwem na to szaleństwo - dodałam, przechylając głowę na bok i sięgając do swoich włosów, aby przeczesać je palcami.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Popatrzyłem na nią chwilę na wampirzycę, która wyglądała lepiej niż pięknie. Tylko Mandy potrafiła we mnie to wzbudzić.
- Ty już powodujesz u mnie drżenie - przyznałem szczerze, choć nie zbliżałem się, rozpinałem guziki koszuli, oraz zsunąłem pas ze spodni. Rozpiąłem guzik spodni, które zsunęły się po nogach. Zostając w samych bokserkach, podszedłem do Mandy.
- A może powiesz co ja powoduje u ciebie? Gdy widzisz mnie, podnieconego, na twój widok...? - zapytałem z ciekawością.
Offline
Uniosłam ramiona do góry i obróciłam się wokół własnej osi, aby mógł mi się dokładnie przyjrzeć, a gdy stanęłam przodem do niego, to Cai stał już na przeciwko mnie, kilka centymetrów dalej. I mimo, że też był już w bieliźnie, to wciąż patrzyłam mu w oczy.
- Co czuję? Dużo rzeczy... - zaśmiałam się. Zagryzłam wargę, zastanawiając się jak to najprościej ująć. - Po prostu gdy cię widzę od razu wiem, że mogę być sobą, mogę się śmiać, a ty nie będziesz mnie uciszał, mogę mówić, a ty nie będziesz wchodził mi w słowo, mogę tańczyć, a ty nie będziesz się z tego nabijał... - wyszeptałam. - A gdy jesteś podniecony, to wiem, że działam na ciebie tak jak powinnam - dodałam rozbawiona, już z mniejszą powagą.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Jeśli chcesz tańczyć, to obiecuję dołączyć - poprawiłem ją czule, podchodząc jeszcze bliżej, wyciągając dłoń do jej policzka. Uśmiechnąłem się ciepło, czując jak między nami przelatają iskry, ciepłe prądy niemal elektryczne.
- Jestem szczerze zauroczony twoim wyglądem, prawdopodobnie też podniecony - uznałem szczerze. - Czy możemy już przejść do części, w której się całujemy?
Offline
Zmarszczyłam lekko brwi, patrząc na niego z udawanym oburzeniem.
- Nie! - odparłam rozbawiona, opadając na łóżko i patrząc na niego z dołu. Wypięłam pierś, opierając się jedną dłonią. Odrzuciłam włosy na plecy i przeciągnęłam dłonią od szyi, przez obojczyki i piersi aż do brzucha. - No dobrze, możesz mnie już całować - powiedziałam w końcu, patrząc na niego ze złośliwym uśmiechem, ale tak naprawdę bardzo wyczekując jego bliskości.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Pochyliłem się, przysiadając na łóżku i wsuwając się głębiej z Mandy. Pocałowałem ją czule w usta. Długo i namiętnie. Jej usta były cudowne, nie umiałem się nimi nie zachwycać. A potem całowałem ją po całej twarzy, jej szyję, jej obojczyki, ramiona... Wszystko.
- Pamiętasz, jak mówiłem, że musiałabyś pysznie smakować? - powiedziałem. - Mhm, na pewno miałabyś najpyszniejszą krew... - uznałem z westchnieniem, wtulając się w jej szyję.
Offline