Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Mordecai złapał mnie za nadgarstek, gdy Podniosłam z piachu swoje buty i pociągną w stronę wyjścia z plaży.
- Spokojnie, przecież nie che wcale spacerować cała mokra po mieście - mruknęłam,zerkając znacząco na jego krocze. - Mhm, ale po drodze może ci się zdarzyć wypadek. Chyba te mokre spodnie cię mocno obcierają - stwierdziłam, zapierając się i uśmiechając złośliwie. - Wyrwiesz mi razie za moment - bąknęłam a następnie parsknęłam śmiechem
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Dziwisz się? Sama zaczęłaś! - wytknąłem. - Wampir, czy nie wampir, wilkołak, czarodziej czy człowiek, faceci reagują podobnie na prowokacje - uznałem. - I to nie jest proces, który się zaraz cofa jak oddychasz spokojnie. Albo dojdziesz, albo będzie ci kawał czasu bardzo niewygodnie - dodałem, idąc prężnym krokiem. - Więc jak nie skończysz, to będę musiał dochodzić w krzakach i na pewno będziesz mi w tym pomagać. A potem skończymy w sypialni. I zobaczymy, kto tu kogo będzie karał - burknąłem.
Offline
- Uuuuu, robi się władczo - powiedziałam prowokacyjnie. - Czyżbyś miał jakiś zestaw do kar w małej walizeczce? - ciągnęłam dalej tym samym tonem. - Moja pupa ma się jednak zastanawiać nad tym, czy coś się do niej nie dobierze? Jak bardzo zły będziesz jeśli będziemy musieli jednak zrobić sobie postój? Ohhh... Chyba jestem zbyt zmęczona żeby ci pomagać - jęknęłam. - Ale musi ci być niewygodnie, przydały by ci się jakieś zwinne rączki. - Zaczęłam się rozglądać na boki z rozbawioną miną.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Przydałby mi się twoje rączki - uznałem szczerze, idąc dalej. - Idziemy dalej - zarządziłem twardo. - Może bliżej rezydencji, z dala od głównego deptaku... Malutki postój - dodałem, odwracając się do Mandy. - Chodź! Nie mam walizeczki przyjemności, ale jak na ciebie patrzę, to muszę sobie taką chyba sprawić - uznałem. - Zawsze preferowałem po prostu... przyjemność z seksu, a nie bolesne wykończenie. Zapomniałem jednak, że masz zalążki masochistyczne, mój błąd - parsknąłem, z nutką kpiny i żartu jednocześnie.
Offline
Prychnęłam.
- Taki seks mnie nie kręci. Możesz dać mi klapsa co najwyżej, spróbuj więcej, a ci palce powyłamuje - mruknęłam słodko na ucho, przyspieszając mocno. - Ty sobie rób postój jak musisz, ale ja się nie zatrzymuje. Seks w krzakach to strasznie prymitywna sprawa. Myślę, że to zdecydowanie nie nasz poziom - mruknęłam. - Dotrzymaj, a obiecuję, że zrobię ci tyle przyjemnych rzeczy, że nie pożałujesz - dodałam przekonująco.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Trzymam cię za słowo! - jęknąłem. - Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo mnie uwiera... Jest niewygodne, jeszcze gdy wyobrażam sobie jak sutki musiały ci stwardnieć pod chłodem... Mmm powiedz, myślę się? - westchnąłem, wchodzą powoli na wzgórze, gdzie stała rezydencja.
Offline
Wolną ręką ujęłam jedną ze swoich piersi, ukrytą pod cienkim materiałem koszulki oraz koronkowym, byłym stanikiem, który prawie że w całości był widoczny przez mokry materiał.
- Oh, nawet nie wiesz jak bardzo. Gdy się całowaliśmy w wodzie to czułam takie przyjemne dreszczyki. - Zachichotałam, przez chwilę masując pierś. - Zaraz rozładujesz soje napięcie - zapewniłam.
Byliśmy już prawie w środku. Zostało nam dosłownie kilka kroków do drzwi. Pokonać kilka korytarzy i cała wielka sypialnia Mordecaia była tylko nasza.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Oh, jakie mięciutkie... - zamruczałem, obserwując uważnie jak palce Mandy zatapiając się w pełnych piersiach, ciągnął je, masują... Zamruczałem, strasznie zniecierpliwiony, naprawdę już ledwo wytrzymując. Prawie dobiegłem do swojej sypialni, nadal ciągnąłem Mandy za rękę, nie mogłem pozwolić by mnie spowalniała. Jednak gdy tylko wślizgnęliśmy się za drzwi, a potem zamknąłem je, na klucz, od razu przycisnąłem wampirzycę do ściany, a swoje ciało do jej. Całowałem jej usta zmęczony oczekiwaniem, wciskałem nabrzmiałe krocze, między jej nogi, a jej piersi ocierały się mój tors... Tak, ten dreszcz, niczym wyładowanie elektryczne, przechodziło przez całe ciało.
Offline
Całowaliśmy się, ocierając o siebie bardzo intensywnie. Niemal połykaliśmy się nawzajem. Mordecai napierał na mnie mocno,aja co chwila Trąciłam oddech.
Gdyby to było możliwe, wszędzie wokol nas latały by iskry. Chyba pierwszy raz kolana mi miekly na samą myśl z kim będę zaraz uprawiać seks, a nie jak bardzo intensywne będzie to doznanie. Bo i intensywność nie musiałam się martwić. Mordecai wymęczy mnie za wszystkie docinki, droczenie się i męczenie go. A ja mu pozwolę, bo... Zaczęłam coś do niego czuć?
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Chodź - szepnąłem nagląco, ściągając z siebie spodenki i koszulkę, zostając w samych bokserkach, pociągnąłem za sobą Mandy w stronę łóżka. Spódniczka Mandy spadła gdzieś po drodze. Usiadłem na nim, a Mandy na moich kolanach, w rozkroku. Wsunąłem dłonie pod jej nadal wilgotną koszulkę, która w jednej chwili ściągnąłem i z ust przeniosłem się na szyję wampirzycy, całując ją dokładnie i intensywnie. Zaczynało mi niemal tchu brakować, ale na samą myśl o miękkiej chłodnej skórze Mandy, która rozgrzewała się pod moimi ustami... Chciałem całować ją bardziej i bardziej...!
Offline
Na szczęście tu już nie wielo, choć mimo wszystko przez mokry i chłodny materiał moje sutki ciągle były twarde. Moja pierś opadała i unosiła się gwałtownie, po pocałunkach przy ścianie, gdzie ledwo mogłam oddychać, a mimo wszystko podobał mi się.
Teraz jego usta doszły do moich piersi. Jego dłonie szybko odnalazły zapięcie stanika, odrzucając na bok mokrą bieliznę i uwalniając moje piersi. Zamruczałam z zadowolenia, przenosząc dłonie na jego kolana i odchylając głowę w tył. W pełni eksponowałam swoją szyję i piersi, poruszając delikatnie biodrami. Prowokacyjne ruchy, choć nie tylko, sama miałam ochotę na spełnienie, ale to co robił teraz też było niesamowicie rozkoszne.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zamruczałem całując, ciągnąć jej piersi, zasysając i lekko podgryzając, wzbudzając drżenie Mandy. Gdy jej oddech był już bardzo głęboki, a jej kły błysnęły mi, gdy westchnęła donośnie, znów zmieniłem pozycje, kładąc ja pod sobą na plecach, a samemu pochylając się do jej nóg, nurkując w jej krocze, ściągając mokrą bieliznę i po prostu całując ją czule w najdelikatniejsze miejsce.
Naga, poruszona, szczerze przejęta... Mandy, która leżała na moim łóżku, wydawała się odkryta ze zmartwień i blokad. Była sobą, szczerze przejęta moimi poczynaniami. Też chciałem być taki wobec niej. Bardzo.
- Na co masz ochotę? - zapytałem z ciężkim oddechem, przenosząc się nad twarz wampirzycy. Uśmiechnąłem się dość szeroko jak na siebie, odgarniając włosy z twarzy Mandy.
Offline
- Na wszystko, rany, Mordecai, o co ty mnie pytasz - wyszeptałam przejęta. - Z tego co pamiętam, to tobie było najbardziej śpieszno - zauważyłam, obejmując jego biodra nogami i przyciągając do siebie. - A teraz przeciągasz - dodałam rozbawiona, choć... Jego dłonie czule odgarniające włosy z mojej już lekko spoconej twarzy... To było przyjemne. Czule. Lubiłam taka czułość. Podniecała mnie jeszcze bardziej niż zwykle zbreźne teksty. - Bardzo... Przeciągasz... - szepnęłam wodząc wzrokiem po jego twarzy. - Co ci? - Poruszyłam biodrami, aby przywołać go do siebie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nic... Nic zupełnie nic - skłamałem gładko, choć tak naprawdę mimo naglącej potrzeby w spodniach zwisłbym nad Mandy jeszcze dłużej, jeszcze dłużej spoglądał na jej twarz i rozmarzone oczy... Nie wiem czemu. Nie wiem... ale jeszcze nie czas by się przekonywać.
- Dobrze... To punkt programu... Hmmm wyczekany - zamruczałem pochyliłem się do jej ust, mlaszcząc, całując łagodnie, zsuwając bokserki.
Offline
Pomogłam mu szybko pozbyć się wilgotnej bielizny, odwzajemniając mokre i głośnie pocałunki. Ekscytacja narosła we mnie bardzo i już sama czułam, że tego naprawdę potrzebuje. Że potrzebuje Mordecaia najbliżej jak tylko się dało.
***
To był naprawdę najbardziej męczący seks jaki kiedykolwiek uprawiałam. Nie miałam nawet pojęcia kiedy skończyliśmy, w którymś momencie oparłam na poduszkę i po prostu zasnęłam. A gdy się obudziłam, miałam spuchnięte oczy i byłam naprawdę obolała, choć nie byliśmy agresywni. Ostrzegam wampira, że tego nie lubię. Dostałam kilka klapsów, które czułam na pośladkach do teraz i tyle mi naprawdę starczyło.
Leżałam w połowie na Mordecaiu, nie maialm nawet siły się jakoś bardziej ruszyć,a przez to, że grube salony były zasuniete czułam się zdezorientowana, bo nie wiedziałam jaka jest pora dnia. Zamknęłam oczy i westchnęłam ciężko, przyciskając usta do jego skóry i uśmiechając się do samej siebie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zamruczałem, czując minimalny ruch. Miałem zazwyczaj sen jak kamień, jednak teraz, gdy poczułem poruszenie na ręce oraz części torsu i nogi... Oh moje biodra ledwo żyły od gwałtownych ruchów, zresztą jak dłonie, palce, usta, język... Wszystko. Byłem ytak spełniony, że nawet mały palec u stóp o tym wiedział.
- Żyjesz? - mruknąłem, co było dość zabawnym stwierdzeniem, biorąc po uwagę, że pod koniec ostatniego szczytowania oboje ledwo żyliśmy.
Offline
- Mhmm... Chyba tak - odparłam, znów próbując się przesunąć. Niezgrabnym ruchem mi się to udało i moja głowa wylądowała na jego ramieniu. - Uh, wszystko mnie boli. Ale tak mi dobrze - wymamrotała mi zadowolona z szerokim, błogim uśmiechem. Zamknęłam ciężkie powieki, a oczy od razu uciekły mi wgłąb czaszki. - A ty żyjesz...? - dodałam z lekka rozbawiona, choć nie miałam siły się śmieć.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Szkoda byłoby wyzionąć ducha po tak boskim seksie - uznałem szczerze, obejmując ją, a leniwym ruchem, przesuwając palcami po ramieniu - Bo było bosko, wiesz? - dodałem, powoli zbierając siły. Trochę na oślep sięgnąłem dłonią na szafkę nocną, gdzie prócz kondomów znalazłem niewielką butelkę. Nadal pachniała.
- Zwierzęca - uprzedziłem cicho, biorąc łyka, a potem przystawiając buteleczkę do ust Mandy. - Pomoże - dodałem.
Offline
Mruknęłam cicho, potakujac. Nie miałam zamiaru protestować, nie w takim momencie. Uniosłam lekko głowę i upiłam trochę krwi, od razu czując jej działanie, choc wzmacniało się powoli podczas rozchodzenia po całym ciele.
Oparłam znów głową na jego ramię i popatrzyłam błogo na wampira. Oblizałam wargi.
- Było naprawdę bosko. Nie mogę uwierzyć, że tyle wytrzymaliśmy - szepnęłam, uśmiechając się szeroko, zamiast się śmiać.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Oboje byliśmy tak zawzięci, że jeszcze chwila, a padlibyśmy z przemęczenia - zaśmiałem się bardzo cicho. - Nie wiem ile nam to zajęło, ale ilość śmieci po nas, może świadczyć... że było nieźle - dodałem bardziej mamrocząc i ziewając. Westchnąłem, przeczesując palcami włosy i spoglądając na Mandy. - Hm? Co tak zerkasz? Nie wierzysz, że ktoś dotrzymał ci tempa?
Offline